Kilkanaście ładnych lat temu podczas jakiegoś bankietu rozmawiałem w grupie zagarniturowanych mężczyzn. Taka gadka-szmatka. Ale od rzemyczka do koniczka, zeszło na to, jakie to niesamowite interesy robi się w Chinach. Powiedziałem wtedy, że z Chinami będzie III wojna światowa; wojna „żydowskiej Ameryki” z chińską Azją. Jeden z rozmówców popatrzył na mnie uważniej i zapytał czy to ktoś mi powiedział,  czy sam to wymyśliłem. Wtedy ja na niego popatrzyłem uważniej…

Pamiętam też inne zdarzenie, kiedy to mówiło się wiele o niedowartościowaniu chińskiej waluty – podpięciu jej pod dolar amerykański; Chińczycy między innymi w ten sposób utrzymywali swoją  przewagę eksportową. Gościła wtedy z wizytą w Chinach ówczesna szefowa Departamentu Stanu Hillary Clinton i  powiedziała Chińczykom We rise or fall together. Pamiętam te słowa, jako zapowiedź, że Stany Zjednoczone nie pozwolą zdominować się przez Chiny.

Oczywiście, Chińczycy mają swoje metody i wojny prowadzą nie tylko przy pomocy lotniskowców, a nawet głównie nie przy pomocy lotniskowców…

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

•••

Obecnie coraz częściej słychać głosy o konieczności wypłacenia przez Chiny „odszkodowania za pandemię”; najpierw jakaś bulwarówka we Włoszech, potem inna bulwarówka w Wielkiej Brytanii, potem w Niemczech… Aż tu  panowie Trump i Pompeo również coś o tym mówią.

Co więcej, coraz częściej słychać głosy, że Chiny to jest mordercza dyktatura komunistyczna, która wszystkich inwigiluje. Tymczasem jeszcze do niedawna wiele osób, z którymi rozmawiałem wyrażało zdziwienie, że Chiny „nadal” są państwem komunistycznym rządzonym przez chińską partię komunistyczną. No jak to? – mówili – przecież tam jest kapitalizm…

Tak więc, kiedy Amerykanie „kosili miliony” w ChRL, to Chińczykom komunizm wybaczano, a teraz przyszły czasy, kiedy Chińczycy „koszą miliony” u nas, więc użalamy się nad biednym wyzyskiwanym przez komunistów ludem chińskim.

Kiedy ci „wyzyskiwani” nabijali kasę naszym korporacjom, wszystko było cacy… Ale taki  jest świat, więc nie ma co rozdzierać szat nad dwulicowością.

Obecne medialne doniesienia wskazują, że „kryzys pandemiczny” zostanie wykorzystany do uderzenia w Chiny; czyli najnormalniej w świecie, do wojny.

A zatem wymyślmy sobie możliwy scenariusz działań:

1. Winimy Chińską Republikę Ludową o pandemię i straty gospodarcze, jakie spowodowała.

2. Oskarżamy ją, jako państwo, przed naszymi „zachodnimi” niezawisłymi sądami międzynarodowymi i trybunałami handlowymi o spowodowanie olbrzymich strat i nasze niezależne, niezawisłe trybunały przyznają nam rację zasądzając od Chińczyków olbrzymie odszkodowania sięgające bilionów dolarów. Chińczycy oczywiście ich nie zapłacą, ale na naszym terenie; „naszym” czyli zachodniego świata, mają wiele aktywów;  spółki, przedsiębiorstwa, nieruchomości.

3. Następuje więc kolejny etap; zarządzona przez niezależne, niezawisłe sądy i trybunały konfiskata tego majątku na poczet należnych odszkodowań…

Oczywiście, są to kroki wojenne. Do tej wojny muszą być odpowiednio przygotowane społeczeństwa zachodniego świata. Do podgotowki pandemia nadaje się doskonale; musimy ograniczyć konsumpcję, nauczyć się rezygnować z wygód, latania w te i we wte. No i przede wszystkim, musimy zacząć dostrzegać w Chinach największe zło współczesnego świata.

Operacja ta nie jest trudna, bo manipulowania własnymi społeczeństwami nauczyliśmy się, „mucha nie siada”.

Ponieważ zawsze lubię sobie trochę pomarzyć, więc  może czasem przy tej okazji pewne amerykańskie elity zechcą odwojować zasadniczą rzecz; czyli amerykański pieniądz – i wrócić do konstytucyjnych zasad emisji dolara pozbawiając tego prawa FED. Byłaby to druga amerykańska rewolucja i z pewnością „kopanka” na najwyższych szczeblach światowej drabiny władzy, ale nowy system finansowy, który by się z tego wyłonił, byłby rozsądniejszy –  to inny temat.

•••

Jak na to wszystko mogą zareagować Chiny?

– Przede wszystkim naprężyć muskuły militarne (już to robią); być może dojdzie do kilku strzelanin.

– Mogą też przyspieszyć skonstruowanie własnego systemu finansowego i objąć nim kraje ku nim ciążące w Eurazji i rejonie Pacyfiku. Stany Zjednoczone nie są już jedynym światowym protektorem.

– Hillary Clinton mówiąc niegdyś, że „upadniemy lub wzrastać będziemy razem” miała na myśli olbrzymie uzależnienie Chin od eksportu do Stanów Zjednoczonych. Ten eksport może być jednak zastąpiony przez olbrzymi potencjał konsumpcyjny na chińskim rynku wewnętrznym. Można go uruchomić w każdej chwili przez odpowiednie narzędzia finansowe; pożyczki, bony i tym podobne.

Jednym słowem, Chińczycy nie muszą pracować na Amerykanów –  co do tej pory robili, by zyskiwać amerykańską technologię oraz pieniądze z naszego systemu finansowego, którymi  kupowali następnie wpływy na wszystkich kontynentach.

Chiny nie muszą upaść razem z Ameryką, choć Ameryka z pewnością podetnie im skrzydła i zrobi wszystko, by mieli jak najwięcej kłopotów wewnętrznych.

Społeczne zamieszanie w sytuacji destabilizacji gospodarczej łatwo rozniecić, gdyż ludzie mają tendencję do protestowania, kiedy im się pogarsza, niezależnie, z jakiego pułapu.

Oczywiście, Chiny mogą to samo robić w USA i innych krajach, gdzie budowały swe wpływy. Tak więc, idzie wielkie starcie. Obyśmy tylko nie znaleźli się w strefach zgniotu…

•••

Przy okazji jedna mała uwaga. U nas, w Kanadzie pewien szaleniec postanowił zabrać na tamten świat kilkanaście naprawdę pięknych ludzi, ciągnąc za sobą kilwater pożarów i mordów. Dało to premierowi federalnemu Justinowi Trudeau kolejną okazję do… bezpośredniego zwrócenia się do naszych dzieci. Jest to jakiś totalitarny nawyk. Politycy nie są od rozmawiania z dziećmi, dla których autorytetami powinni być rodzice; to rodzice  tłumaczyć  mają świat, wychowywać, oswajać krwawą czasami rzeczywistość, wprowadzać w życie dorosłych.

Ja sobie wypraszam, żeby opłacany przeze mnie polityk komunikował się bezpośrednio z moim dzieckiem, bo on nie jest jego nauczycielem, ani żadnym autorytetem; czy kimś stojącym obok ojca czy matki.

Na psy schodzi nam ta nasza kanadyjska demokracja, na psy…

Do dzieci, swoich rówieśników, to mówiła podczas wojny  brytyjska królowa – to rozumiem, ale żeby do dziecka przemawiał jakiś pionek, szef rządu?!

Na dodatek, robił to już kolejny raz!

Przecież to jest szaleństwo!                                           

                        Andrzej Kumor