Federalna Partia Konserwatywna ma nowego lidera został nim Erin O’Toole, człowiek który będzie miał trudne zadanie pokonania partii rządzącej „w czasach pandemii”, czyli gremialnego, globalnego rozdawnictwa pieniędzy. Rozdawnictwo powoduje zazwyczaj wdzięczność w stosunku do rozdających i pragnienie otrzymywania jeszcze więcej. Trudno jest więc tego rodzaju politykę przebić.

Trudne jest też wzywać do fiskalnej odpowiedzialności i „zaciskania pasa” dopóki znajdują się wciąż chętni na nasze weksle, a państwo nie zbankrutowało. Zatem zadanie konserwatystów jest nie do pozazdroszczenia. Widać to już dzisiaj po sondażach, które mówią, że „nasz kochany premier” Justin Trudeau jest najbardziej „współczującym” politykiem i najbardziej nadaje się do tego, aby Kanadę wyciągać z bagna, w które wepchnął ją jego rząd dusząc oddech życia gospodarczego blokadą.

W czasach komunizmu w Polsce,  znany dowcip mówił, iż partia rządząca z wielkim poświęceniem rozwiązuje problemy, które sama tworzy, a dzisiaj w Kanadzie mamy to samo.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Tak czy owak, niepokoją pierwsze deklaracje nowego lidera, który zapowiada że Partia Konserwatywna będzie „dla wszystkich”. Czym więc będzie się różniła od innych?!

Jest to znany problem kanadyjskich konserwatystów, że elektorat w dużych miastach, zwłaszcza ten imigracyjny jest coraz bardziej czerwony i coraz bardziej etatystyczny, a na duże miasta przypada gros mandatów; z drugiej strony, trudno jest przesuwać partię konserwatywną na różowe pozycje, bo tam już od dawna siedzą Liberałowie.

Konserwatyści unikają więc tematów wyrazistych, które mogłyby im przynieść zdecydowane poparcie konserwatywnego elektoratu, bo widzą że tego elektoratu nie starcza na wygranie wyborów. Masz babo placek i nie za bardzo wiadomo jak go ugryźć.

Na razie zaś z obozu liberalnego pojawiają się nawoływania nowego lidera do odstrzelenia byłego konkurenta wyścigu na fotel przewodniczącego partii, Dereka Sloana,  bo jest on za bardzo radykalnie normalny. Radykalizm ów polega na tym, że Sloan, którego w wyborach poparło go 15% członków partii, jest pro-life i opowiadał się kiedyś przeciwko zakazowi tak zwanej terapii konwersyjnej. Ma na sumieniu także inne herezje, tak więc sanhedryn religii politycznej poprawności uznał, że należy go spalić na stosie, by zdusić zło w zarodku.

Społeczni konserwatyści znów nie będą mieli na kogo głosować, bo nowy lider jest jak najbardziej za aborcją i nie chce wznawiać debaty o jakichkolwiek sprawach, które tak zwanym konserwatystom społecznym leżą na sercu.

Wygląda na to, że Kanady nie da się już politycznie posklejać; część mieszkańców nigdy nie będzie miała politycznej reprezentacji, pozostaje podział kraju – może jakiś Wexit…

Bo jak tu żyć (panie premierze), kiedy inni demokratycznie narzucają nam swoją wersję szczęśliwości, czyniąc z nas ludzi nieszczęśliwych?

Andrzej Kumor

PS. Dwie obserwacje z frontu wojny z koronawirusem: Tytuł z TVPInfo: „Koronawirus dziesiątkuje nudystów” – myślałem, że chodzi o to, że  zabija „co dziesiątego”, albo chociaż „kładzie do pościeli”, a tu po prostu testy wykazały „zarażenie bezobjawowe” u jakiejś grupki.

        I druga sprawa, dlaczego nikt nie nawołuje Łukaszenki, żeby rozpędził te wszystkie „prodemokratyczne” protesty – przecież ci ludzie się pozarażają i będą umierać! Miej człowieku litość użyj armatek wodnych i zdystansuj ich fizycznie!