Jolanta Ostrowska: Na dzisiaj wybrałam temat taki troszeczkę kontrowersyjny. W każdym razie ostatnio jak się słucha wiadomości, mamy bardzo natrętną narrację wojenną. Coraz częściej mówi się, wspomina się i rzuca się słowa, „wojna globalna” i „trzecia wojna światowa”. Przecież druga wojna światowa to był straszny kataklizm. My wszyscy, nasze pokolenie jeszcze pamiętamy. Jak rozmawiam z ludźmi, to nie znam takich, którzy chcieliby takiej wojny, a mimo to jest taka podskórna narracja i straszy się nas tym. Chciałam po prostu porozmawiać, jak się robi wojnę, jaki jest przepis, że tę wojnę się nam szykuje?
Andrzej Kumor: Ukuto takie pojęcie „wojna totalna”; wojna totalna ma na celu całkowite wyeliminowanie przeciwnika. Mówi się, że taką wojną totalną była wojna przeciwko hitlerowskim Niemcom, gdzie właśnie mimo tego, że część niemieckiej elity czy generalicji spodziewała się jakiejś oferty rozejmu do ostatnich dni, to jednak Alianci zdecydowali się całkowicie pokonać Niemcy. Ale to jest, myślę, jeden z takich wariantów, powiedzmy wyjątkowych.
Mówiłaś, że my wiemy, czym jest wojna, Tak, my, ludzie, wyrośli z czegoś, co Timothy Snyder nazywa Bloodlands, czyli tego regionu Europy Środkowej, gdzie konflikty i wojny cały czas miały miejsce. Co pokolenie, tam nas wycinano. Jak nie jakieś powstania, to pierwsza światowa, druga światowa, i to się zawsze odbywało na naszych terenach, ale jeżeli popatrzysz na Afrykę, jeżeli popatrzysz na kraje Ameryki Południowej, takie jak Argentyna np. one nawet przez drugą wojnę światową nie były dotknięte, one, przeciwnie, na tej wojnie zarabiały. Tak że zawsze wojna jest, jak to ładnie ktoś powiedział, już nie pamiętam, czy to Bismarck czy Clausewitz, przedłużeniem polityki, po prostu jest zajmowaniem pozycji negocjacyjnej. Prowadząc wojnę wszyscy zastanawiają się co będzie po, czyli kiedy przestaniemy i na jakich pozycjach przestaniemy wojować. Po prostu mocarze się układają. Problem w tym, że układają się kosztem zwykłych ludzi, naszym kosztem, naszego dobytku, majątku, życia. I z reguły to nie dzieci tych mocarzy w tych konfliktach walczą.
Jeszcze podczas konfliktu w Wietnamie robiono tak zwany draft, czyli losowanie ludzi do poboru w Stanach Zjednoczonych, ale było to bardzo niepopularne. Bardzo wiele osób, które mogły sobie pozwolić, to przed tym uciekało. No ale to był chyba ostatni czas w Ameryce, kiedy dzieci elity też wojowały. Teraz wojują ochotnicy, często nowi imigranci np. za obietnicę pozyskania obywatelstwa.
I to tak od jakiegoś czasu wyglądało, że ta wojna się szykuje – starcie między USA, a Chinami. Otwarcie mówił o tym chyba prezydent Biden w ostatnim przemówieniu o stanie państwa; że nie chcemy wojny, chcemy konkurencji. Mówi się że będziemy konkurować między sobą, a to jest oczywiste, że jest tutaj spięcie, że są dwie metody na globalizację świata.
Z jednej strony hegemon, który miał krótki okres, kiedy uważał, że historia się skończyła i już wojen nie będzie, bo on jest hegemonem i nikt nie będzie podważał jego pozycji.
No, a z drugiej strony, są Chiny, które mówią o świecie „wielobiegunowym”, a tak na dobrą sprawę dwubiegunowym, chińsko – amerykańskim. No i w tym świecie jest też obecny jeszcze ten mocarz, który w czasie zimnej wojny trząsł światem, czyli byłe Sowiety, dzisiejsza Rosja, która jest kierowana przez KGB-owską ekipę Putina i która po „smucie” Jelcyna, usiłowała odbudowywać mocarstwową pozycję Rosji, a przynajmniej na tyle podnieść jej pozycję, by była ona elementem przetargowym, o który zabiegają konkurujące ze sobą Chiny i Ameryka.
Bo o ile Chiny są gospodarczą drugą gospodarką świata, a nawet niektórzy mówią, że pierwszą, bo to wszystko zależy od denominacji walutowej, to gospodarka rosyjska jest gospodarką surowcową, jak mówią złośliwie chińską stacją benzynową. A miała być też gazownią dla Europy.
I tutaj jest, właśnie układanie się, kształtowanie nowego porządku, bo Stany Zjednoczone uświadomiły sobie, elity amerykańskie, elity Zachodu, zdały sobie sprawę, że są wypychane z Europy poprzez nową kontynentalną klamrę; Niemcy, Rosja plus Chiny,
Niemcy – to technologia; Rosja – to właśnie te surowce; no i Chiny, olbrzymia siła robocza, kadry, i też najnowsze technologie.
O ile Zachód miał jakiś czas temu nadzieję, że wyeksportuje do Chin samą najprostszą produkcję i tam będzie ta brudna produkcja się odbywała, o tyle Chińczycy absolutnie się z tym nie chcieli pogodzić. I myślę, że prześcigają Zachód już w tych najbardziej nowoczesnych technologiach, sztucznej inteligencji itd. Itd.
Wojna zawsze jest brutalna, zawsze niszczy ludzi, zawsze powoduje traumę. Jest to kataklizm dla ludzi, którzy w niej uczestniczą; nawet jeżeli uchodzą z życiem, to są okaleczeni do końca życia przez to, co się na wojnie dzieje. Z tym, że coraz częściej mówi się, że wojny będą prowadzone właśnie w oparciu o najnowsze technologie.
Już to widać; sztuczna inteligencja, świadomość pola walki, kwestia walki elektronicznej, czyli zakłócania GPS, tych wszystkich rzeczy, które decydują o tym, czy strzelamy celnie czy niecelnie.
Najnowsze rodzaje broni to nie są czołgi, które są absolutnie w tym momencie przestarzałym rodzajem wojsk, a roje dronów, roboty bojowe, możliwość zakłócania infrastruktury przeciwnika i tym podobnych rzeczy.
Wojnę się czasem prowokuje, do wojny się popycha niektórych, jest to element prowadzenia politycznej gry. Z naszej perspektywy ta wojna, która się toczy na Ukrainie (i mam nadzieję, że Polska do tej wojny się nie przyłączy… chociaż wielu mówi, że już jest częścią tej wojny, no bo nie dość, że dostarcza broń, to bardzo wielu Polaków walczy na wschodzie Ukrainy), że ona jest wyjątkowa.
Ale musimy mieć świadomość, że po drugiej wojnie światowej i po roku 90, po upadku Sowietów, była wojna na terenie byłej Jugosławii, była strasznie krwawa wojna między Chorwacją, a Serbią, była też wojna między NATO a Serbią – bombardowano Belgrad rakietami cruise. Mówi się, że tam zginęło około 2 tysięcy osób cywilnych; kolejne wojny były w basenie Morza Śródziemnego. Więc Libia, Syria, Egipt, różnego rodzaju ruchawki, to wszystko służy zmianie powiązań gospodarczych i politycznych. Klocki zostały ruszone i ten układ na nowo się składa.
Wszyscy patrzą kto, ile ma siły i właśnie wojna to określa. Niestety kosztem zwykłych ludzi. Dlatego uważam, że w interesie zwykłego człowieka, który pracuje, chce sobie coś zbudować i wychować normalnie dzieci, bardzo wiele rzeczy można poświęcić dla pokoju i nawet kształt granic nie jest aż tak bardzo ważny.
Wiele ludzi uważa, że Ukraina nie miała wyboru dlatego, że walczy w obronie swojego terytorium itd. Ale jak tak rozbierzesz wszystko głębiej, to okaże się, że to terytorium, to po pierwsze, było ukształtowane za czasów sowieckich, po drugie Ukraina nie jest etnicznie jednorodna, na wschodzie było bardzo dużo Rosjan. Po trzecie, ja bym mimo wszystko wolał żyć w miarę bezpiecznie i móc pracować, budować dom, niż liczyć na to, że po jakimś kataklizmie ktoś mi to odbuduje.
Wszystkie konflikty dotyczą tego, kto na kogo pracuje i ten na Ukrainie także. Bo jak żeśmy już tu mówili, jak popatrzysz na to, kto co ma na Ukrainie, jakieś tam Blackrock, holdingi od żywności itd., to chodzi o to, w jakim systemie będzie funkcjonowała ta przyszła powojenna Ukraina, czy to jest ten najlepiej pojęty interes Ukraińców, którzy tam teraz walczą? Oni muszą na to odpowiedzieć, czy taka korporacyjna Ukraina im odpowiada, ile będą mieli z tego dla siebie? I co zażądają ci, którzy teraz finansują ich wojnę?
Myślę też dobrze jest, że powinniśmy przestać myśleć jedynie w kategoriach państw, bo poczytaj globalistów, co oni chcą zrobić i co robią z nami, jakie mają projekty?
Tutaj, w takich krajach jak Kanada, Stany Zjednoczone mamy olbrzymią imigrację, mamy mieszanie etniczne ludności, no bo do Stanów Zjednoczonych napływają miliony z Ameryki Centralnej i Południowej.
Myślę, że to istotą konfliktu „chińsko-amerykańskiego” jest spór między dwiema metodami globalizacji; czy jesteśmy globalizowani na mańkę zachodnią; Klaus Szwab, Harari i koledzy, czy na mańkę chińską, euroazjatycką; projekt pasa i drogi etc. Chińczycy tolerują różne oboczności w ramach tego projektu, ale nim chcą zarządzać.
Jeżeli posłuchasz nawet polskich polityków, takiego, Mateusza Morawieckiego, to on mówi o „nowym porządku świata”, „zrównoważonym rozwoju” itd. Czyli chodzi o to, kto będzie stanowił prawa regulujące wymianę handlową, regulujące świat. Stany Zjednoczone przez pewien moment myślały, że to one będą te prawa stanowić, że to one będą miały system finansowy, który im przynosi niesamowite apanaże, dochody, że to one będą pilnowały szlaków handlowych i tak dalej, no i wszyscy będą im za to wdzięczni i będą na nich pracować, bo o to chodzi.
Chiny podważyły tę koncepcję i to, co się dzieje na wschodzie Ukrainy i w Europie Środkowej, jest elementem tego wielkiego zmagania amerykańsko-chińskiego.
Pojawiają się też nowe projekty, Rosja też chce coś ugrać, podbić stawkę i mamy Indie, które Stany Zjednoczone sposobiły – ze względu na potencjał ludnościowy – jako przeciwwagę Chin. Jest w tym też polityka mocarstwowa ekipy Putina, która chce tworzyć oś, Rosja, Indie, Iran, również oś transportową, gdzie Rosja, odcięta sankcjami od Europy, będzie miała dostęp przez porty irańskie do Zatoki Perskiej, a stamtąd do Indii itd.
Klocki zostały ruszone i zaczynają się układać na nowo. Dobrze jest patrzeć globalnie na świat, a nie jedynie z perspektywy naszego ogródka i mówić, że świat to Stany Zjednoczone, albo, że świat to jest Europa Zachodnia czy nasz świat zachodni. To tak już nie jest.
Kiedyś spotkałem się z taką opinią, że Rosja „skompromitowała się w oczach świata”, Jakiego świata? Indii, Chin, Afryki? Nawiasem mówiąc, właśnie na dniach będzie szczyt Rosja Afryka, który Ławrow organizuje. Policzmy się, bo ten świat już nie wygląda tak jak w latach 70 tych, czy 80 tych, kiedy Zachód rozdawał karty.
Wojna toczona na Ukrainie jest częścią tej rozgrywki. Akurat tak się dla Stanów Zjednoczonych dobrze złożyło, że jest ten element antyrosyjski w polityce ukraińskiej, ten element banderowski, UPA i da się go wykorzystać. Jest też element antyrosyjski w mentalności polskiej. I pewnie też da się go wykorzystać, jeżeli Polacy zostaną poddani odpowiedniej obróbce propagandowej.
W czyim interesie będą walczyć? Mami się nas wizją wielkiego Międzymorza, jakiegoś Ukropolu. No ale z czym do gościa? Jaka jest tam gospodarka i jakie są ośrodki finansowe? Kto co ma na tym terenie, kto to finansuje, kto daje amunicję, kto daje broń? Bo to są ludzie, którzy później będą spijać śmietankę z nowego układu, który powstanie po wojnie, a nie wiadomo czy on powstanie. Bo nie okłamujmy się, pomimo całej tromtadrackiej propagandy, jak to ładnie Ukraina wygrywa ze „śmieszną armią rosyjską”, „kolosem na glinianych nogach”, to wciąż Rosja jest potęgą militarną. No i właśnie teraz mamy te wszystkie nerwowe ruchy, bo okazuje się, że być może Rosja ruszy z jakąś ofensywą, stąd zabiegi Ukrainy o nowoczesne samoloty etc.
Ale tego nie da się zrobić w oka mgnieniu; broń to są systemy. One muszą być w doktrynie wojennej odpowiednio ujęte po to, żeby były skutecznie i efektywnie wykorzystywane. Jeżeli nie ma tej doktryny, no to jest problem. Druga rzecz, to jest szkolenie załóg, szkolenie ludzi, którzy to będą obsługiwać. Części zamienne, amunicja – przecież każdy jak na to patrzy to to wie. Do tego, na przykład czołgi Abrams, które tam się mają znaleźć na Ukrainie, to są czołgi ciężkie, wysoko zaawansowane technologiczne, ale mają turbinę zamiast silników diesla, czyli inne paliwo, obsługa jst skomplikowana, filtry tych turbin pyłem się zatykały. …
Wojny są straszne i Polska nie powinna wyskakiwać przed szereg. Ja wiem, że pewnych rzeczy nie jesteśmy w stanie zrobić, że jesteśmy za małym państwem, że nie mamy siły itd. Ale, jak najdalej od tego konfliktu, dlatego, że ten konflikt może się zakończyć fatalnie dla naszego regionu i dla Polaków. Po raz kolejny pokolenie polskie zostanie, jak to się mówi figuratywnie, „ostrzyżone”.
-A dzieje się chyba odwrotnie do tego, co mówisz, dlatego że w Monitorze Polskim w 2019 roku była opublikowana umowa o współpracy i obronie polsko -ukraińskiej, Za plecami Polaków opublikowali, nikt nic nie wie.
– Cały czas jest pytanie o polską suwerenność. Czy my mamy w ogóle swój kraj? Polska jest w układach Unii Europejskiej, więc już przez to nie jest suwerenna, bo jest w tej konfederacji. A Niemcy dążą do tego, żeby to była federacja, co da Polsce status państwa związkowego.
Natomiast nie wiem, jak to wygląda w układzie globalnym, w tych zależnościach finansowych Polski, właśnie w tych zależnościach, jeśli chodzi o uzbrojenie.
Żołnierz ukraiński czy żołnierz polski jest jeszcze żołnierzem bitnym. No bo jeżeli popatrzysz po Europie Zachodniej, to komu tam się chce wojować? Czy Niemcy mają w ogóle z kogo wystawić armię? Czy Hiszpanie, Francuzi mają kim obsłużyć ten sprzęt, który niby ma być w większych ilościach dzisiaj produkowany? Profesjonalną armię mają Stany Zjednoczone, ale też oni za bardzo są wykrwawieni i w Afganistanie, i na Bliskim Wschodzie, a z powodów politycznych nie chcą angażować swoich ludzi.
Więc najwyraźniej padło na nas i to jest skaranie boskie. Jak najdalej od wojny! Chrońmy naszą młodzież! Nie płaćmy znowu krwią za rozstrzygnięcia wielkich mocarstw czynione ponad naszymi głowami.
– Zastanawiając się nad tematem, dzisiejszej rozmowy to, co mnie właśnie tak bardzo, uderzyło; rozmawiałam ze znajomą i ona jest bardzo taka antyputinowa, no bo wiadomo, kto zaczął zrzucać bomby – jeśli nie cofniemy się wcześniej do jakiejś głębszej analizy – ale to już się zaczyna taka narracja o Rosjanach; „kacapy”, „trzeba ich wybić”. Tak się teraz zaczęło mówić, „bo oni wszyscy za Putinem”, a tutaj w moim gronie usłyszałam, „ja to bym Ruskiemu ręki nie podała”. Wiesz co, jeżeli taką nienawiść się nakręca… to myślenie się wyłącza.
– To tak jest. W Polsce minister kultury stwierdził, że literatura rosyjska jest do wyrzucenia, że w Polsce nie będzie propagowana, nie będzie się uczyć Tołstoja czy Dostojewskiego, który notabene źle się wyrażał o Polakach.
Tak to jest, że się ludziom wyłącza myślenie po to, żeby ich mobilizować, po to, żeby ich podżegać do wojny właśnie. I to są normalne mechanizmy propagandowe stosowane jeszcze w czasach mobilizowania Amerykanów do pierwszej wojny światowej, kiedy w niemym kinie pokazywano jak „Hun gwałci kobiety”. W dzisiejszym świecie jest cały konglomerat wojskowych operacji, psychologicznych. Mamy specjalne instytucje wojskowe, które się tym zajmują i mamy mnóstwo przedsiębiorstw prywatnych, kontraktorów rządów, właśnie od tego, żeby ludzi przekonywać do pewnych projektów czy żeby ich nastawiać do pewnych przedsięwzięć. To jest żadna tajemnica, co nie zmienia faktu, że to są operacje skuteczne, czasami działające podprogowo, skojarzeniowo. Mieliśmy ostatnio rocznicę powstania styczniowego, która m.in. do tego była wykorzystana, żeby zmobilizować nas przeciwko Rosjanom, no bo wiadomo, że powstanie było antyrosyjskie.
Nie chcę tutaj mówić o powstaniu, bo przecież cała historiografia polska po powstaniu, ruch pozytywistyczny, oceny tego katastrofalnego powstania dotyczyła, natomiast ośmieszające jest to, że w związku z rocznicą powstania prezydent Ukrainy wystosował życzenia, podkreślając jak to „160 lat temu oba nasze narody stawiły opór najeźdźcy”.
Po pierwsze, w tamtych czasach pojęcie narodu trochę inaczej funkcjonowało, bo była szlachta; a chłopi, byli „tutejsi” i ich świadomość narodowa się wtedy rodziła, ale w tym wszystkim perwersyjne jest to, że właśnie na ziemiach wschodniej Rzeczpospolitej tej rozebranej, pomimo wydania przez powstańców tzw. Złotej Hramoty, apelu do chłopstwa ukraińskiego, ci chłopi stanęli za Rosjanami i wydawali „polskich panów” władzy; byli przeciwni tej całej powstańczej ruchawce. Ona skończyła się sromotną klęską, więc nie ma się tutaj do czego odwoływać.
Mnie to mierzi, bo pamiętam, że w latach PRL-u podkreślało się zawsze przyjaźń z Rosjanami, a wystąpienia antyrosyjskie określano jako „antycarskie”, wspólne „z ludem rosyjskim”, ale przede wszystkim mówiono o tym wektorze antyniemieckim, no bo na tym kierunku mieliśmy jechać na czołgach i ostatecznie „poić konie” w Atlantyku czy Morzu Północnym. W związku z czym nawiązywano do Cedyni, do walki przeciwko germanizacji. Natomiast o wojnie polsko-bolszewickiej to się można było dowiedzieć co najwyżej w domu od dziadka, podobnie niemalże jak dzisiaj o Rzezi Wołyńskiej.
Dożyliśmy czasów, kiedy ta propaganda jest ponownie w ten sposób kształtowana.
Do tego, jak słucham takich tuzów polskiej debaty publicznej, jak Ziemkiewicz, to on mówi, że wie, iż to jest kłamstwo, ale teraz tak trzeba… Więc to mnie po prostu, mierzi. Nie można na fałszu budować tego rodzaju relacji.
I mierzi mnie też to podejście do zwykłych ludzi, że traktuje się ich jako przedmiot, jako mięso armatnie. To jest w tym najsmutniejsze. Bo to są normalni, żywi ludzie. To jest mój teść, wujek, rodzina, gdzieś tam. To są ludzie, których znasz. I to znów my będziemy płacić za te fantastyczne pomysły na przekształcenie naszego regionu, które się rodzą w głowach tych kierowników. Nas ma zaś do nich przekonać pan Bartosiak i jemu podobni. Mają w nas zaszczepić ideę – o czym mówił również pan Arestowicz – były doradca prezydenta Ukrainy; wielkiego sojuszu polsko – ukraińskiego, państwa europejskiego, jakiegoś Ukropolu, który będzie rozdawać karty w całej Europie, będzie mocarstwem…
Tylko przepraszam, z czego to mocarstwo? Z tego upadłego państwa ukraińskiego? Z niesuwerennego państwa polskiego, które jest jak to coraz bardziej widać, chłopcem na posyłki?
– Akurat mówimy o Europie, o naszej tam części, ale to się tutaj też dzieje, bo popatrz, co się stało z tymi liberałami, z Demokratami, z pacyfistami. Teraz wszyscy głosują za wojną…
– W każdym razie, tak się robi wojnę; jest to propaganda, jest to manipulacja, choć coraz mniej do tych wojen jest potrzebne. Myślę, że w momencie, kiedy wojnę będzie się prowadzić na sztuczną inteligencję, uderzenia w infrastrukturę, jakieś bojowe automaty, które mamy w użyciu coraz częściej, no to ten element ludzki, czyli to, żeby przekonać ludzi, żeby społeczeństwo dawało to mięso armatnie na wojnę, będzie coraz mniej potrzebny.
Coraz częściej się mówi o takich rzeczach jak zakłócanie GPS u. Coraz mniejsze znaczenie ma pojedynczy karabin. Jak widać na Ukrainie liczy się dziś artyleria i jej celność. I właśnie to, kto z dużą dokładnością w kogoś potrafi trafić. Więc to jest ta naturalna ewolucja wojowania, która powoduje, że jest to coraz bardziej oddalone od konieczności mobilizacji społeczeństwa. Oczywiście ludzie ponoszą koszty, na pewno podatkowe czy finansowe. Bo można zniszczyć komuś infrastrukturę czy uderzyć w węzły komunikacyjne i tak dalej. Tak że podsumowując, wojna jest straszna; jak najdalej od wojny, jak najpóźniej wchodzić do wojny światowej.
To są podstawowe zasady, nie wypychać, się przed szereg, raczej być z boku, albo z tyłu jak najdłużej się da. Czasem się nie da, bo jest to wybór, między młotem a kowadłem. To niestety czasem taki los.
(…) Na dodatek mamy na zachodzie ideologiczną wojnę wewnętrzną, następuje podmianka aksjologiczną, zmiana wartości, którymi do tej pory żyliśmy. A ponieważ poziom ogólnej edukacji jest coraz niższy, to ludzie już nie tylko nie, że nie pamiętają, ale w ogóle nie wiedzą, o czym się kiedyś mówiło, czego to dotyczy. To wojna, która jest prowadzona przeciwko wartościom, które jakby patrzeć, doprowadziły do rozkwitu cywilizacji zachodniej.
One pozwoliły na to, że ta cywilizacja mimo wszystko się tak rozrosła i odniosła sukces technologiczny. To jest kolejna rzecz i to jest bardzo ciekawe pytanie, czy w totalitaryzmie jest miejsce na innowacje, czy jednak do tego potrzebna jest wolność gospodarcza, a wolność gospodarcza jest nierozłącznie związana z wolnością polityczną? Czy w 15-minutowych miastach; w społeczeństwie ukształtowanym na zasadzie fermy brojlerów, tutaj, karma, tu poidło, tu rozrywka będzie to możliwe?
Mimo wszystko, to co się działo w Stanach Zjednoczonych do tej pory, było największą kolebką innowacyjności. Sowieci usiłowali innowacyjność robić pod dyktando partii, zakładali jakieś tam sowieckie socgorodki, gdzieś tam wywozili naukowców, część pod przymusem i oni tam mieli wymyślać nowe rzeczy, zazwyczaj opracowując ukradzione technologie, które dostarczał wywiad gospodarczy.
Najlepiej się to udawało Niemcom hitlerowskim, bo silnik odrzutowy, odrzutowce podczas wojny, doskonałe łodzie podwodne, syntetyczna benzyna, sprzęt chemiczny, nieprawdopodobne osiągnięcia techniczne Niemiec hitlerowskich. To był jednak bardzo krótki okres. I też ci naukowcy niemieccy, czy te korporacje niemieckie miały wolną rękę, nie były zmuszane do takiego propagandowego drygu ze względu na swoją przydatność dla Rzeszy.
Tak że szczerze mówiąc, mamy piękne, ciekawe czasy. Zobaczymy na ile Pan Bóg nam pozwoli poszaleć tym razem.