Dawno temu miałam takiego znajomego, który mi się bardzo podobał. Nic w tym złego – powiecie. No nic. I wiem, że ja mu się też podobałam. Nic z tego nie wyszło. Skończyło się na długich powłóczystych spojrzeniach. Po wielu latach kuzyn ujawnił mi, że zdaniem tego faceta byłam najpiękniejszą kobietą jaką w życiu spotkał. Dlaczego mi tego wtedy nie powiedział? Nie sądził, że to jego sprawa. I tak się zostałam przez lata, z tym spojrzeniem gdzieś z tyłu mojej biednej głowy i z tym co mogło się wydarzyć. Ale się nie wydarzyło.
I nagle po latach spojrzenie to wróciło do mnie z wielką siłą. Postanowiłam go odnaleźć. Skoro tyle lat żyłam z tym spojrzeniem czającym się gdzieś w półmroku. To może on też?  Wpadła do mnie przyjaciółka i jej opowiedziałam o tym, i że postanowiłam odnaleźć tego faceta. Zachłysnęła się kawą.

– Chyba nie mówisz poważnie? Na podstawie jakiegoś spojrzenia sprzed lat chcesz szukać jakiegoś faceta? Ale przecież i ty i on, przez te wszystkie lata mieliście swoje odrębne życie. Przez te wszystkie lata nie siedziałaś z założonymi rękoma i nie czekałaś.
– …ale tego spojrzenia nie zapomniałam.

–  I co, teraz po latach będziesz nagabywać jakiegoś faceta, bo kiedyś spojrzał tak jakoś dziwnie na ciebie? Gdyby jego życie zostało zaklęte w tym spojrzeniu, to próbowałby cię znaleźć. Nawet jeśli czekał, to teraz jest jakimś starszawym, pewnie schorowanym, człowiekiem. A ty nawet nie wiesz czy on żyje.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Usadziła mnie. To fakt – nawet nie wiedziałam, gdzie ten facet jest. I nawet nie wiedziałam, czy jeszcze żyje. Ale od czego moja pomysłowość i dostępne elektroniczne narzędzia? Już wieczorem przekonałam się, że chyba jeszcze nie umarł, bo nie było nigdzie jego nekrologów. Potem wysłałam e-maila do miejsca, gdzie kiedyś  pracował – co mi szkodzi? No oczywiście nic o powłóczystych spojrzeniach nie wspominałam, tylko tyle, że stara znajoma, obecnie w Kanadzie. Odpowiedzieli, że dawno zwolnił się. Napisałam do ZUS-u – ten nie udziela prywatnych informacji. Popytałam znajomych w Polsce, czy wiedzą coś o takim to a takim. Dowiedziałam się, że pod koniec zeszłego wieku wyjechał do Australii. Acha, to już coś. I tak po nitce do kłębka, zważywszy, że wielu z nas zangielszczyło sobie nie tylko imiona, ale i nazwiska, znalazłam go! Napisałam. I co? Ano nic, przynajmniej nic z tego czego oczekiwałam. On nie zakorkował się w kapsule czasu tak jak ja. Po prostu nie wiedział kim jestem. Wcale to, a wcale. Ledwo, ledwo pamiętał mojego kuzyna. No i jak ja mu mogłam w tej sytuacji przypominać o wzajemnie na siebie rzucanych powłóczystych spojrzeniach? Nawet jeśli one kiedyś zostały rzucone, to wiele wydarzyło się od tego czasu i zwyczajnie stępił je bezlitosny czas. Tylko ja głupia, budowałam zamki z piasku sama korkując się w kapsule czasu. Ale czasu nie da się oszukać i się nie zatrzymał. A kapsuła czasu okazała się tylko jeszcze jednym mało znaczącym wspomnieniem. Jak wyblakła i nie do odczytania ‘message in the bottle’/wiadomość w butelce znaleziona gdzieś na dzikiej plaży pamięci.

MichalinkaToronto@gmail.com, Toronto, 14 maja, 2025