Odkąd bezcenny Izrael uderzył na złowrogi Iran, wszystkie inne sprawy zeszły na plan dalszy – oczywiście z wyjątkiem walki o praworządność, która – o ile wcześniej nie wyparujemy na skutek uderzenia atomowymi kartaczami – dopiero się zaczyna.
Jak wiadomo, kiedy jerozolimscy cadykowie kazali amerykańskiemu prezydentowi Donaldowi Trumpowi podjąć suwerenną decyzję o włączeniu Stanów Zjednoczonych do wojny z Iranem po stronie Izraela, ten w podskokach podjął przygotowania do szeroko zakrojonej operacji. Chodziło o dostarczenie z amerykańskich arsenałów słynnych “car-bomb” – prawie 14-tonowych pocisków do bazy na Diego Garcia na Oceanie Indyjskim, skąd samoloty B-2, w międzyczasie przebazowane tam z Ameryki, zabrały je nad Iran i zrzuciły w miejscu, gdzie podobno głęboko pod ziemią znajdują się irańskie instalacje nuklearne.
Zarówno prezydent Donald Trump, jak i pentagonowcy otrąbili sukces – że to niby wszystkie te instalacje zostały zniszczone, chociaż mój Honorable Correspondant z Ameryki, opierając się na opiniach znawców przedmiotu twierdzi, że to chyba nieprawda, a prezydent Trump i pentagonowcy tylko się przechwalają – no bo cóż innego mogliby w tej sytuacji zrobić?
Coś może być na rzeczy, bo jakiś jegomość w programie telewizji Fox-News wyraził opinię, że w tej sytuacji trzeba by użyć w Iranie taktycznych ładunków jądrowych. Najwyraźniej opinia ta dotarła do prezydenta Pakistanu, który oświadczył, że w takiej sytuacji Pakistan nie pozostanie obojętny. Zatem – jak tam jest, tak tam jest – ale jeśli prezydent Trump swoim zwyczajem koloryzuje, niczym nasz Kukuniek, a tego przecież wykluczyć nie można, zwłaszcza w sytuacji, kiedy z jednej strony musi słuchać rozkazów płynących z Izraela, a z drugiej – podtrzymywać wśród amerykańskich twardzieli przekonanie, że to on sam podejmuje suwerenne decyzje, niczym generał Jaruzelski w sprawie wprowadzenia w Polsce stanu wojennego w roku 1981 – to sytuacja staje się tak bardzo rozwojowa, że w pewnym momencie może wymknąć się spod kontroli.
Właśnie minister spraw zagranicznych złowrogiego Iranu przyleciał do Putina, który też coś mu obiecał, być może zachęcony perspektywą zaminowania cieśniny Ormuz, co spowodowałoby skokowy wzrost cen ropy – również rosyjskiej. A przecież są jeszcze Chiny, które z nadzieją przyglądają się postępom w aplikowaniu Ameryce strategii “rozdęcia imperialnego”, to znaczy – wciągania USA w coraz to nowe wojny lokalne, wskutek czego siły amerykańskie zostaną rozproszone i lokalnie, ns przykład w Tajwanie, nie będą już miały przygniatającej przewagi.
Z tego punktu widzenia wszystko układa się po myśli Chin – bo premier Netanjahu nie może przerwać żadnej z wojen nie tylko ze względu na realizowanie idei “wielkiego Izraela” to znaczy – Izraela “od wielkiej rzeki egipskiej, do rzeki wielkiej rzeki Eufrat”, ale i z uwagi na swoją sytuację osobistą kiedy to ucieczka w wojnę stanowi dla niego najlepszą asekurację. A że przy okazji może podpalić świat – tym Żydowie się raczej nie przejmują, jako, że głupich gojów nie uważają w ogóle za ludzi, tylko istoty “człekopodobne”. Trzeba tylko zadbać o to – o czym podczas konferencji “Przeciw Zagładzie”, zorganizowanej przez Akademię Nauk Stolicy Apostolskiej mówił prof. Paweł Erhlich z Pensylwanii – żeby zostawić przynajmniej miliard głupich gojów, bo w przeciwnym razie nie byłoby komu pożyczać pieniędzy na procent.
Zostawmy tedy bezcenny Izrael i złowrogi Iran, które coraz intensywniej obrzucają się nawzajem dalekonośnymi kartaczami, przy czym w Izraelu, podobnie, jak na Ukrainie – od tych kartaczy ginie zdumiewająco mało ofiar,
W takim dajmy na to, Kijowie, pod intensywnym, całonocnym ruskim ostrzale, ginie raptem 6 osób, więc mamy dwie możliwości: albo funkcjonariusze Propaganda Abteilung z niezależnych mediów kłamią, jak z nut, albo te ataki nie są wcale tak intensywne, jak usiłują wmówić nam wspomniani funkcjonariusze.
Tak czy owak, rzućmy okiem na nasz nieszczęśliwy kraj, który stoi w przededniu gwałtownej wojny o praworządność w związku z wyborami prezydenckimi. Najwyraźniej niemiecka BND doszła do wniosku, że tym całym prezydentem Trumpem nie ma co się przejmować, bo w razie czego załatwi się z bezcennym Izraelem, by go wziął na munsztuk, w związku z czym nie ma co hamletyzować, tylko stwarzać w Polsce fakty dokonane w duchu wariantu rumuńskiego. W tej chwili jesteśmy na etapie rozpatrywania przez Sąd Najwyższy kilkuset tysięci protestów wyborczych, z których podobno znaczna część opatrzona jest PESELEM Wielce Czcigodnego Romana Giertycha, który w tej sytuacji śmiało może ubiegać się o tytuł Pierwszego Skarżypyta Rzeczypospolitej. Ale nie w tym rzecz, chociaż niektórym giertychowcom Sąd Najwyższy przysolił po 3 tys. zł grzywny za obrażanie prezydenta Dudy, niezawisłego sądu i innych instytucji. Rzecz w tym, że te protesty rozpatruje Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, która zarówno według Judenratu, według vaginetu obywatela Tuska Donalda, według Reichsfuhrerin Urszuli Wodęleje i według Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu, nie jest żadnym sądem, tylko bandą przebierańców. Prawdziwym sądem jest Izba Pracy i Ubezpieczeń Społecznych Sądu Najwyższego, o której w związku z tym krążą po mieście fałszywe pogłoski, jakoby wszyscy sędziowie tej Izby byli konfidentami, jeśli nie bezposrednio niemieckiej BND, to Wojskowych Służb Informacyjnych, albo Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, co to w swoim czasie prowadziła – a może nadal prowadzi – operację “Temida”, mającą na celu werbunek agentury w środowisku sędziowskim. Zatem jeśli Izba Kontroli Nadzwyczajnej orzeknie, że wybór obywatela Nawrockiego Karola na prezydenta był “ważny”, to natychmiast cały Jasnogród zostanie poderwany do walki o praworządność, w której zostaną poruszone wszystkie Moce, Niebieskie, Ziemskie i Piekielne.
O tym, co może nas czekać świadczy racjonalizatorski pomysł płomiennego szermierza praworządności, w osobie niezawisłego sędziego Igora Tulei, który proponuje, by ponownego przeliczenia głosów w skali kraju dokonała policja. Jeśli by do tego doszło, obywatel Trzaskowski Rafał znowu mógłby zostać prezydentem i to nie na dwie godziny, tylko na dłużej – chyba, żeby zastosowany został racjonalizatorski pomysł chluby światowej jurysprudencji, pana prof. Wojciecha Sadurskiego, który proponuje, by marszałek Hołownia Szymon nie zwoływał Zgromadzenia Narodowego.
Wtedy obywatel Nawrocki Karol nie miałby przed kim złożyć przysięgi, więc nie mógłby objąć urzędu, a w tej sytuacji nie byłoby rady; obowiązki prezydenta musiałby przejąć obywatel Hołownia Szymon – do czasu wyboru następnego faworyta Jasnogrodu. W obliczu tych planów Naczelnik Państwa Jarosław Kaczyński organizuje operację pod hasłem: “nie pozwólmy sobie ukraść wyborów” – ale jeszcze nie wiadomo, na czym ta akcja zapobiegawcza ma polegać.
Stanisław Michalkiewicz