Zgryzota, tak jak jej imię wskazuje, gryzła się wszystkim od samego rana. Koniecznie z rana musiała sprawdzić temperaturę na termostacie, i obojętne jaki odczyt tam się nie wyświetlał, gryzła się, że nie tak. Bo albo wskazywało za niską, albo za wysoką temperaturę. A jak wskazywało w sam raz, to na pewno było zepsute. I jeszcze jak wskazywało w sam raz, to na pewno ona sama była chora. Zgryzota nie chciała pamiętać, jak dawno temu, musiała najpierw iść z wiaderkiem do piwnicy po węgiel, zanim rozpaliła w piecu. Jakby to pamiętała, to musiałaby przestać gryźć się obecnymi niedokładnymi odczytami termostatu, bo przecież takie nieścisłości temperatury na termostacie to jest pikuś w porównaniu do walki z rozpałką, gazetą i zapałkami, a potem węglem w kaflowym piecu. I jeszcze trzeba wiedzieć kiedy piec zakręcić, żeby się nie zaczadzić (często na śmierć) tlenkiem węgla. No ale skoro Zgryzota uwielbia się gryźć, to nie może się nic radosnego w jej życiu wydarzyć, bo wtedy jej życie straciłoby sens. Przecież te nieszczęścia stanowią esencję życia Zgryzoty.
Pan Śmiszek z kolei jest ciągle wszystkim rozbawiony. Nie chce tracić czasu na życie bez radości i poczucia humoru. Tylko śmichy-chichy sprawiają mu radość i tylko one dają mu poczucie spełnionego życia. Więc wstaje rozradowany z rana, od tak sobie. Szuka kapci, które z wieczora wkopał pod łóżko, ale śmieje się z tego do kapci. Sapiąc wydobywa je spod łóżka i pieszczotliwie do nich do nich przemawia, jakby to nie były zwykłe kapcie kupione pod Gubałówką w Zakopanem, tylko jakieś magiczne ciżmy. Pan Śmiszek nie pamięta, że dzieciństwo spędził w domu dziecka, bo cała rodzina, całymi pokoleniami zapijała wszystkie chwile – i te dobre i te złe. Pan Śmiszek tego nie pamięta wcale a wcale. Zapytany o dzieciństwo przybiera sentymentalną minę i sentymentalnie się uśmiecha. Zapytany, dlaczego dopiero w Kanadzie ukończył szkołę podstawową (już jako dorosły człowiek), cieszy się, że jednak skończył, I jakim to on nie jest szczęśliwcem, że ją nie tylko ukończył, ale i skończył szkołę średnią – zaocznie, bo zaocznie, ale zawsze. I to się liczy. I do tego się uśmiecha.
Mogłabym tak ciągnąć w nieskończoność i o jednym i o drugim, bo jest to niewyczerpana krynica zgryzot i śmiechów. Ale, ale… Wyobraźcie sobie, że na jakimś tam polonijnym spotkaniu w Toronto pani Zgryzota i pan Śmiszek się spotkali. Ale to jeszcze nic, bo po krótkim i gorącym romansie się pobrali. Nikt nie mógł w to uwierzyć. I co myślicie, że się w tej swojej zgryzocie i podśmiechujkach zrównoważyli? Ależ skądże. Oboje oczekiwali, że to ta druga osoba upodobni się do nich samych. A tu ani Zgryzota nie zamierzała (a chyba nawet nie potrafiła), cieszyć się życiem, ani Śmiszek nie był w stanie zaakceptować rzeczywistości, gdzie nie wszystko było do śmiechu i radosne. I rozstali się. Zgryzota miała jeszcze więcej do gryzienia się, a Śmiszek jeszcze więcej śmiechu z tego co mu życie przyniosło.
Na moim Górnym Śląsku było takie powiedzenie ‘że jak się chłop ożeni, to się odmieni’. Jeszcze jedno fałszywe powiedzenie, takie jak na przykład ‘bez pracy nie ma kołaczy’. Chcecie to wierzcie.
MichalinkaToronto@gmail.com,
Toronto, 28 listopada, 2025





























































