Głównym zadaniem polityki jest obrona interesów narodu, a przynajmniej zidentyfikowanie tego interesu. Polityczny realizm zakłada, że nieważne jest to pod jakim szyldem tę politykę się prowadzi, ale ważne żeby bronić wolności, majętności i perspektyw rozwoju ludzi, których się reprezentuje. Stąd powinna wynikać ciągłość polityki państwa. Bardzo często jest ona określana przez geografię, zasoby, infrastrukturę czy sąsiadów z jakimi się graniczy.
Wielkie problemy Polski wynikają m.in. stąd, że w wieku XIX nie miała własnego państwa i jej elity były zależne od mocarstw zaborczych.
Na dodatek, interes narodu został zmitologizowany, odrealniony, związany z powstańczymi zrywami, w większości przeprowadzanymi w nieprzemyślany, idiotyczny sposób, mającymi jedynie symboliczne znaczenie, a kosztującymi bardzo dużo tych wszystkich, którzy wówczas naród stanowili.
Jeśli porównamy sytuację Polaków z początku XIX wieku z tą z końca, to mimo tego, że Europa w tym czasie doznała olbrzymiego rozwoju, Polska została pognębiona. Stało się tak za sprawą utraty substancji narodowej i instytucji politycznych po powstaniu listopadowym, a zwłaszcza po powstaniu styczniowym, kiedy to zlicytowano wielkie majętności polskie przekazując je w ręce rosyjskiej i żydowskie.
Wielu historyków argumentowało zresztą już wtedy, że lepszym podejściem w sytuacji, w jakiej Polska się znajdowała byłoby odbudowywanie polskiej substancji, polskiego majątku i czekanie na sposobność geopolityczną. Taki był postulat narodowej demokracji. I praktycznie to ona doprowadziła do odrodzenia Polski, mimo że polskie serca i głowy zaczadzone były przez socjalistyczne i powstańcze majaki, za sprawą których oddano władzę Józefowi Piłsudskiemu.
W polityce nie ma stałych sojuszy; w polityce nie ma przyjaźni, są tylko interesy. Widać to bardzo wyraźnie na przykładzie polityki amerykańskiej ostatnich lat. Bardzo wyraźnie można to prześledzić w polityce chińskiej, ale nawet w takich krajów jak Republika Federalna Niemiec, która niby jest podporządkowana Unii Europejskiej ale z całą mocą realizuje interesy niemieckiego przemysłu, niemieckich rodzin rządzących. W polityce prowadzonej ze zdrowym rozsądkiem nie powinno się palić mostów nawet z państwami, które znajdują się z nami w konflikcie, czy w stanie wojny; zawsze powinny być utrzymywane kanały komunikacji. Nawet w najbardziej niebezpiecznych momentach zimnej wojny istniała komunikacja między Związkiem Radzieckim a Stanami Zjednoczonymi, na biurku prezydenta stał osławiony czerwony telefon. Chodziło o to, aby nie zrobić jakiegoś błędu w ocenie w intencji.
Dzisiaj przez rządzące Polską nominalnie elity, Rosja traktowana jest jako parias. Fakt że z Rosją rozmawiają mocarstwa europejskie, Stany Zjednoczone, Węgry, Słowacja, a nie rozmawia Polska która jest jej sąsiadem to świadectwo albo niedojrzałości polskiej elity politycznej, albo jej podległości i podporządkowania cudzym interesom. Polski interes został scedowany na innych.
Wybór prezydenta Karola Nawrockiego dawał nadzieję że ostentacyjnie niesuwerenna polityka głowy państwa, której przedstawicielem Andrzej Duda był w sposób kuriozalny i kabaretowy, ulegnie zmianie. Dlatego odmowa spotkania się Karola Nawrockiego z Wiktorem Orbanem, tylko dlatego, że Wiktor Orban kilka dni wcześniej rozmawiał 4 godziny z Władimirem Putinem jest sprzeczna z polską racją stanu.
Węgry są krajem nam przyjaznym, mamy wiele wspólnych interesów i tego rodzaju gesty nic Polsce nie przynoszą, a każą rewidować to, czym kieruje się prezydent Nawrocki, boć przecież deklarował i gwarantował nam, że wyłącznie polskim interesem.
W czasach, kiedy Grzegorz Braun mówi o odzyskaniu niepodległości można się zastanawiać ile obecnie Polski jest w Polsce; ile Polacy mają udziałów w systemie politycznym, który został na polskich ziemiach zainstalowany.
I jak to się stało, że takie kraje jak Węgry czy nawet maleńka Słowacja potrafią prowadzić bardziej asertywną i niezależną politykę podporządkowaną interesowi własnego społeczeństwa, a Polska, która ponoć ma bardzo głębokie tradycje wolnościowe i niepodległościowe poległa na tym polu. Czyżby w Polsce nie było Polaków którzy chcą się rządzić sami?
Andrzej Kumor






























































