Często jeżdżę na rowerze po Sawmill Creek Trail w Mississaudze wzdłuż potoku o tej samej nazwie. Dawniej była to po prostu dzika ścieżka dzisiaj za ciężkie pieniądze ścieżkę tę w wielu miejscach wyłożono plastikowymi pseudodeskami (ponoć produkowanymi z odpadów) zrobiono  metalowe mosty (dawniej były drewniane).

Szczerze mówiąc, trochę ten szlak popsuto, bo wcześniej był naprawdę dziki. Kilka dni temu usiłowałem tamtędy przejechać i drogę zagrodziła mi bariera z napisem, że szlak jest “zniszczony” i nie wiadomo kiedy zostanie naprawiony.

Oczywiście, nie byłbym sobą, (nie byłby Polakiem) gdybym tego rodzaju zakazu nie usiłował obejść… Obszedłem więc skrzętnie barierę z jednej strony i pojechałem dalej. Okazało się, że trasa jest ok, tylko ma wyrobione dosyć głębokie koleiny przez jakiegoś idiotę który wepchał się tam pick-upem albo półciężarówką. Założę się o 100 zł, że był to kontraktor pracujący dla miasta…

No i teraz szlak zamknięto jako “niebezpieczny” z powodu kolein. Niedługo pewnie ktoś ten szlak naprawi – również za grube pieniądze; miasto zepsuło, miasto naprawi, a my za to wszystko zapłacimy. I będzie cacy, bo tak to działa w większości miejscowości w Kanadzie, oplecionych przez swego rodzaju łańcuchy pokarmowe nieźle żywiące całe rodziny, które mają odpowiednie dojścia i wiedzą jak te kontrakty się załatwia,  wycenia, a następnie wykonuje za dwukrotną cenę. (nieraz dziesięciokrotną)

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Oprócz tego że cierpi podatnik, cierpią też ci wszyscy, którzy przez tego rodzaju idiotyzmy nie mogą po prostu pójść swoją drogą

Andrzej Kumor