W związku z propozycją Biskupa Diecezji Pembroke, aby Msze św. w Kaplicy pod Sosnami (Barry’s Bay,ON) na ONT Kaszubach zostały zredukowane tylko do okresu 2 tygodni w czasie Harcerskiej Akcji Letniej (zazwyczaj dwa pierwsze tygodnie lipca ), Polski Instytut Dziedzictwa i Kultury na Kaszubach, zwraca się do Polonii z prośbą o wysyłanie petycji do Diecezji Pembroke o rozważenie tej decyzji i pozostawienie niedzielnych Mszy św. na cały okres letni…

        W spotkaniu przed Katedrą pod Sosnami na kanadyjskich Kaszubach 22 maja 2020 zorganizowanym w związku z powyższym postulatem udział wzięli, Stanisław Rydygier, pan, który się nie przedstawił, Elżbieta i Bogdan Gajewscy, Zdzisław Jachna, Ania Psuty, Elżbieta Radzikowska i Bożena Szymków, Henryk Bartul.

Andrzej Kumor: Państwo tutaj mieszkają już od jakiegoś czasu, przyjechaliście z Toronto na emeryturę, osiedliliście się gdzieś w okolicy Kaplicy? Jak daleko od Kaplicy?

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Ęlżbieta Radzikowska: Ja mieszkam na przeciwko, po drugiej stronie jeziora.

Zdzisław Jachna:  My akurat mieszkamy właściwie w centrum Barry’s Bay.

Państwo Gajewscy: My jesteśmy tutaj gośćmi bez noclegu, mieszkamy w Holland, Ontario czyli dwie godziny jazdy stąd, ale w zeszłym sezonie byliśmy 18 razy tutaj i to jest dla nas wyjątkowo urokliwe miejsce.

– Chciałem właśnie zapytać co takiego tutaj jest, bo przyjeżdżam tu na Harcerska Akcję Letnią, rozmawiam z rodzicami harcerzy, i wszyscy to podkreślają, że to jest absolutnie wyjątkowe miejsce. Co tutaj jest takiego?

Stanisław Rydygier: – Kaplica pod Sosnami, Msze święte, Msze niedzielne, to jest dla nas duża atrakcja.

– Co tutaj jest takiego, co przyciąga?

Bożena Szymków – No polskość, przede wszystkim to, że możemy być wśród rodaków, możemy dzielić się swoimi doświadczeniami, możemy uczęszczać na polską Mszę i spotykać się w domach w okresie Bożego Narodzenia, w okresie świątecznym, na weekendy. Życie tutaj jest naprawdę bardzo interesujące.

        – Polskie życie, tak?

Bożena Szymków: – Polskie, przede wszystkim.

        – Ale właśnie tutaj słyszę, że pani mówi iż to jest jedyna msza polska w okolicy, a przecież jest kilka polskich kościołów.

Elżbieta Radzikowska – W Wilnie jest taka pół na pół, troszeczkę angielska, troszeczkę polska.

Stanisław Rydygier: – W Wilnie kazania są po angielsku i tylko są polskie wstawki; niektóre pieśni śpiewane po polsku i to wszystko.

Bożena Szymków: – Czasem „Ojcze nasz”, czasem „Wierzę w Boga”. i  niektóre modlitwy. Nie czujemy, że się modlimy.

Ania Psuty: Obydwie strony nie są zadowolone, ponieważ Kaszubi i  ich potomkowie mówią w tej chwili już w języku angielskim i oni się czują lepiej w języku angielskim, a my z kolei w języku polskim, bo modlitwa w języku ojczystym jest przeżywana i jest inna zupełnie duchowość.

W każdym razie w tej Mszy świętej, która jest już od roku w Wilnie, angielsko-polskiej to praktycznie my, jako Polacy, nie czujemy – można powiedzieć, że praktycznie nie mamy swojej Mszy, bo nie ma Mszy po polsku.

–         Tutaj, w Kaplicy pod Sosnami to jest jedyna Msza polska w okolicy?

– Jedyna.

        – A w Barry’s Bay?

Ania Psuty: – W Barry’s Bay 10 lat temu; w świętej Jadwidze od 10 lat nie ma polskiej Mszy świętej; też było bardzo dużo petycji bardzo dużo pism, niestety decyzja była taka, że w związku z tym, że w Wilnie jest Msza święta w języku polskim, to parafianie, którzy chcą się modlić w języku polskim mają się przenieść do Wilna.

Z kolei tutaj, w Wilnie, jest w tej chwili taka sytuacja, że proboszcz obsługuje dwie parafie w Round Lake, świętego Kazimierza i tutaj w Wilnie no i generalnie dopóki w Round Lake nie będzie księdza,  to mamy sytuację, która dla nas jest niekorzystna.

        – Tutaj „pod Sosnami” Msze są odprawiane od kiedy do kiedy?  

Elżbieta Radzikowska: Tak od pierwszego weekendu Victoria Day się zaczyna, a kończy się na Thanksgiving, tak że prawie pół roku tutaj można chodzić.

Stanisław Rydygier: W ciągu tygodnia mamy wspaniałe rekolekcje w kaplicy. Każdego dnia. Tak że my bardzo dużo korzystamy.

        – Czy ten zakaz, o którym jest mowa w liście który Państwo przysłali, czy on dotyczy również kaplicy, w tej kaplicy również nie będzie można odprawiać Mszy świętej?

Ania Psuty: Tak nie wolno, rozmawiałam z ojcem Józefem, ale rozmawialiśmy, że oni mają pozwolenie tylko na okres dwóch tygodni, na akcję letnią i w niedzielę nie mogą tutaj odprawiać Mszy świętych.

        – Czy to jest prośba, czy to jest zakaz?

Ania Psuty: -Na dzień dzisiejszy jest prośba biskupa, dlatego w rozmowie z ojcem Błaszakiem z Montrealu, prosiliśmy, żeby dać nam szansę, bo jednak ten list był adresowany bezpośrednio do Montrealu, do franciszkanów i po prostu jakoś tak wymediowaliśmy, żeby dać szansę, żeby Polonia się wypowiedziała.

Ojciec Józef dostał odpowiedź od księdza biskupa, że przyjął do wiadomości, więc jest jak gdyby sprawa otwarta. A ponieważ jest zmiana na stanowisku biskupa, więc miejmy nadzieję że te petycje będą miały wpływ na decyzje i  zaproponowaliśmy nowemu biskupowi spotkanie.

        –  Jest odpowiedź?

Ania Psuty: –  Jeszcze nie ma odpowiedzi, bo jest sytuacja troszeczkę w zawieszeniu, nowy biskup, który jest już mianowany, ale urząd obejmie w lipcu, tak że w tej chwili wszystkie sprawy jeszcze przyjmuje biskup, który rezyduje w Kingston, a tutaj ma przedstawiciela.

        – Czy w takim razie po prostu trzeba się zwrócić do wszystkich ludzi, którzy korzystają z tej kaplicy, bo wielu z nich mieszka właśnie w Mississaudze, Toronto. Zazwyczaj jest tutaj bardzo dużo ludzi  na urlopy, przyjeżdżają nie tylko do własnych domów letniskowych, ale również do ośrodka.

Ania Psuty – W tym roku mamy decyzję oficjalną, jeżeli chodzi o harcerstwo, że podjęta została decyzja, jest rozkaz, że nie będzie w ogóle w tym roku akcji letniej – tak że tym bardziej to miejsce będzie bardzo ważne.

Na razie ośrodek jest zamknięty, nie można przyjeżdżać, ale prawdopodobnie będą jakieś możliwości przyjazdu, to tym bardziej to miejsce będzie ważne, żeby ludzie mogli się spotykać.

To jest takie miejsce, gdzie w ciągu tygodnia są prawdziwe rekolekcje,  dużo ludzi przychodzi w ciągu tygodnia na Msze święte i po Mszy świętej spotykają się jeszcze dyskutują, ksiądz zaprasza na kawkę jest to atmosfera taka rekolekcyjna.

A w obecnie, jeśli nie ma akcji letniej, to ludzie będą chcieli gdzieś przyjechać, a ponieważ kochają to miejsce, czują się tutaj dobrze to tutaj będą przyjeżdżać.

        – Czy to miejsce będzie żyło, jeśli będą tutaj odprawiane tylko Msze święte przez te 2 tygodnie? Czy to będzie dało się utrzymać, bo w końcu dla 2 tygodni przez cały rok to utrzymywać?

Ania Psuty:  – To się właśnie tak zaczyna; to jest tak, jak w rodzinie, cały czas trzeba podkładać do tego ogniska to paliwo i tutaj jeżeli nie będzie Mszy świętych…

W tym roku jest specyficzny rok, ale zwykle przyjeżdżają tutaj grupy z Brampton, z Mississaugi, to są grupy kościelne i praktycznie oni pokonują na piechotę ten dystans ze stanicy Karpaty, ze stanicy Bucze do Katedry pod Sosnami. Są grupy młodzieżowe, dziecięce, ministrantów i po prostu w niedzielę nawet w ciągu tygodnia przychodzą na Mszę.

        – Czyli to miejsce żyje nie tylko podczas tych dwóch tygodni akcji harcerskiej, tylko ta baza jest wykorzystywana cały czas.

Ania Psuty: Jeżeli nie będzie baza wykorzystywana, to stanice też się nie utrzymają. Bo skąd pieniądze? Jednak te grupy jakieś pieniądze wnoszą na utrzymanie stanicy; tak że jeżeli tego nie obronimy no to to jest początek końca polskich Kaszub tutaj.

Bożena Szymków: – To tak, jakby odciąć główny korzeń od drzewa – uschnie to wszystko. I na to nie możemy sobie pozwolić za żadne skarby świata; jeżeli to było już tyle lat utrzymywane i założone w tym celu, to dlaczego ktoś, jedna osoba, może zadecydować o tym, żeby to zniszczyć?

        – Państwa zdaniem, jaki jest powód tej decyzji, czy to się nakłada na konflikt, który gdzieś się tli między Państwem, którzy przyjeżdżacie tutaj, jesteście Polakami, pierwszymi imigrantami, a tymi Kaszubami, którzy czasem wręcz odżegnują się od polskości?

Anna Psuty: My w Wilnie już jesteśmy 7. rok i wyczuwamy ten separatyzm. Jak się wchodzi w lekturę sprawozdań z zebrań jeszcze za pani Żurakowskiej to ten separatyzm istnieje.  I jeżeli  rozmawiamy, bo formie dialogu chcemy rozmawiać, bo w Kościele  jest wspólnota a nie, „my i wy”. Wnosimy swój wkład, swoją pracę tutaj, ale jednocześnie budujemy tę wspólnotę. A ten separatyzm jest wyczuwalny, bo jeżeli my organizujemy opłatek, czy organizujemy święcone, to tylko grupa polska schodzi na dół, podczas gdy wszyscy są zaproszeni; zapraszamy wszystkich. Jest ogłoszone w biuletynie, tak że ten separatyzm jest bardzo wyczuwalny.

Bożena Szymkow: – Ale ten separatyzm jest też bardzo dziwny. Dlatego że tutaj, jak ja rozumiem po przeczytaniu tego pisma, to główną przyczyną dla Kaszubów z Wilna, ażeby nas odciąć od tego wszystkiego, jest po prostu to, że my w czasie wakacji, większość z nas jest tutaj, bo tutaj jest nasze miejsce właściwe, a oni chcieliby żebyśmy nie byli tutaj, bo musimy tam dawać pieniądze, więc my jesteśmy tam tylko po to dla nich, żeby wspierać tamtą parafię, a to dla mnie jest chore.

Stanisław Rydygier: – Absolutnie oni nie czują więzi z nami. To jest wyczuwalna już od lat, ci miejscowi Kaszubi.

– A czy są jakieś akty wrogości?

Stanisław Rydygier: – Nie, nie ma specjalnie, żadnych takich oficjalnych aktów wrogości nie ma, ale to się odczuwa na poziomie duchowym, nie ma tej jedności.

Bożena Szymków: – Jest to walka podjazdowa, jednym słowem.

Henryk Bartul: Trzeba wracać do Polski – no tak jest, co my tu robimy?!

        -To jest inny temat może na inną rozmowę.  Pytam o tę konkurencję, czy to jest kwestia finansowa, to że Państwo przychodzą tutaj i tutaj płacą na tacę?

Bożena Szymków: No właśnie powiedziałam, że im zależy tylko na naszych pieniądzach. Widzą, że tracą pieniądze, więc zaczynają nas atakować od innej strony.

Ania Psuty:  No tak, ale parafia w Wilnie stoi finansowo bardzo dobrze na tle innych parafii, jak w Barry’s Bay, parafia świętej Jadwigi, czy St. Lawrence; ta parafia w Wilnie ma bardzo dobry bilans.

Elżbieta Radzikowska To może zaproponujemy, żeby ksiądz się podzielił z Wilnem…

Ania Psuty: Są rozmowy, nie z Wilnem;  nie chcemy wchodzić w kompetencje…

        – No właśnie, jakie jest stanowisko Kościoła, bo tutaj są i franciszkanie, i oblaci, czy Kościół wychodzi do wiernych? Czy księża wychodzą do wiernych z tym, żeby bronić tego kawałka polskości tego kościoła, tej kaplicy?

Ania Psuty: Ja mam odczucie, że zależy to od kapłana, są kapłani, którzy czują to miejsce, ale są po prostu też i tacy, którzy są zaangażowani bardziej w Mississaudze, czy okolicy. To zależy, to jest indywidualne.

Zdzisław Jachna – Co ja chciałem powiedzieć, przepraszam że wejdę w zdanie, to że musimy pamiętać o tym, że Kościół to nie tylko budynki sakralne, ale przede wszystkim ludzie, my tworzymy Kościół jako jedność i  jest bardzo ważne, żeby te układy międzyludzkie były na poziomie takim, jak powinny być, jeśli chodzi o katolików, żebyśmy się doskonale rozumieli i zachowali swój język, skąd pochodzimy. I to jest dla nas tutaj bardzo ważne.

        – Pewnie tego miejsca tutaj, by nie było gdyby nie harcerze, gdyby nie ksiądz Grządziel, czy Państwo występowali do ZHP?

– Ania Psuty: Pierwsze pismo, jeżeli już ojciec Józef pozwolił upublicznić list od biskupa, pierwsze pismo, które wystosowałam od Instytutu, to wystosowałam do przewodniczącego zarządu okręgu czy jest zorientowany w sprawie, i jakie decyzje podejmuje.

Dostałam oficjalną odpowiedź od zarządu harcerstwa Mississauga druha Staszka Reitmeiera, który  jest przewodniczącym zarządu okręgu i reprezentuje nas na zewnątrz, że to jest sprawa między biskupem, a franciszkanami.

        – Czyli, jak gdyby, harcerze umywają ręce?

Ania Psuty – Harcerze po prostu mają dwa tygodnie i im to wystarczy,  nie zabierają głosu w tej sprawie. Podkreślano, że to jest sprawa między biskupem, a franciszkanami.

Ja twierdzę, że to nie jest tak, dlatego że, te stanice, one tętnią życiem poza akcją letnią harcerską i to też trzeba na to szerzej popatrzeć.

        – To jest w końcu sprawa polska obrona jednego piękniejszych polskich miejsc w Kanadzie, o ile nie najpiękniejszego polskiego miejsca w Kanadzie. Wszyscy są zachwyceni przyjeżdżając tutaj. Mamy Kongres Polonii Kanadyjskiej, ma oddziały, w Toronto, w Ottawie… Czy Państwo kontaktowaliście się?

Ania Psuty: Jesteśmy w kontakcie z przewodniczącym Kongresu druhem Tomczakiem. On był kiedyś komendantem chorągwi więc się znamy i żeśmy przyjęli  że etapowo będziemy działać; oni w tej chwili wysłali petycję do biskupa. W tym tygodniu rozmawialiśmy, że skoro jest zmiana biskupa, no to tak musimy przekierować te działania.

        – Czyli, proszę Państwa, podsumowując, apelujemy do wszystkich o wsparcie, o to żeby podpisywać petycję,   żeby samemu napisać coś na ten temat do władz kościelnych, do biskupa w Pembroke, tak?

Ania Psuty: Tak, teraz jest jeszcze taki okres  martwy, ale proponujemy spotkanie i chcemy stworzyć taki komitet, z każdej organizacji żeby spotkanie było najdalej w lipcu.

        – Bo przypomnijmy jeszcze to jest miejsce, które żyje polskością. To nie jest tak że tutaj się wyludnia, bo kolega powiedział żebyśmy wracali do Polski –  to jest miejsce, do którego dużo ludzi przyjeżdża, przeprowadza się, również z Mississaugi, Toronto na emeryturę, no bo tu się żyje polskością, tu jest polskie powietrze i tutaj ta emerytura zupełnie inaczej wygląda, niż w wielkim mieście; wśród swoich, wśród Polaków. Więc może to jest też apel do tych wszystkich ludzi, którzy myślą o tego rodzaju posunięciu, bo mówi się tak, emigracja się kończy, do kościołów chodzi coraz mniej ludzi, tutaj nie chodzi coraz mniej ludzi…

Bożena Szymkow: – Zauważyłam przez te lata pobytu tutaj, że coraz więcej ludzi z okolicznych miast przyjeżdża i chce się tutaj osiedlić na stałe; młodzi zaczynają przyjeżdżać, więc będą dzieci; ten teren ma ogromny potencjał rozwojowy, dużo ludzi się buduje, bardzo dużo Polaków tutaj się buduje.

Myśmy też przyciągnęli już nasze dzieci tutaj. Tak że to dla nich musimy walczyć o to miejsce. Bo jeżeli tego miejsca nie będzie, to oni ani Polakami ani Kanadyjczykami nie będą, oni nie będą wiedzieli kim są.

Ania Psuty: To miejsce żyje; jakieś 7 lat temu była grupa „Mocni w duchu” grupa z Polski, mieliśmy tutaj adorację całonocną, to oni po prostu kazali sobie pootwierać okna, tak przeżywali to miejsce, mówili, że tak cudownego miejsca to chyba nie ma…

        – Z własnego doświadczenia powiem, że to jest miejsce, które działa na Polaków w Polsce, to znaczy wszystkie te relacje z ognisk harcerskich, z przemarszów, z Mszy świętych harcerskich, harcerze w Polsce mówili, no zazdrościmy.

Ania Psuty: Nie można zabierać czegoś, co żyje , bo to w tej chwili żyję. I żyje tak samo w Polsce, bo ci, którzy tutaj byli, mówią takiego miejsca na świecie, nie ma.

– Dziękuję Państwu bardzo i miejmy nadzieję, że to jest pierwsze ze spotkań, które dadzą  rezultat w postaci zmiany decyzji biskupa i zachęcą jeszcze więcej ludzi, żeby tutaj tworzyć polskość, bo to jest taka polska wyspa niedaleko od Ottawy, w tych przepięknych okolicach.