Niekiedy bywa tak, że coś sobie cenimy pomimo że to coś nie ma największej wartości. Przemawiają za tym względy emocjonalne, unikalność, oryginalność. Podobnie rzecz się ma z niektórymi filmami. Również na mojej liście tego, co w starej polskiej kinematografii cenię sobie najbardziej, znalazł się obraz, którego obiektywnie rzecz biorąc nie powinno tam być. To właśnie „Historia jednego myśliwca” z 1958 roku w reżyserii Huberta Drapelli. W Polsce to zupełnie nieznane i zapomniane nazwisko podobnie zresztą jak i ten jego film do obejrzenia którego będę tutaj zachęcał.

Jest ku temu jeden zasadniczy powód. Rok 1958 to koniec odwilży w PRL-u. Cenzura Gomułki z powrotem zaczyna przykręcanie śruby, a robienie filmów staje się prawdziwą ekwilibrystyką w przemycaniu wartościowych treści. Jednym z tematów tabu jest Bitwa o Anglię, a ściślej udział polskich pilotów w tejże bitwie. Dodajmy, udział niemały, choć może nie do końca było tak jak wielu uważa, że to myśmy ocalili Anglię. Nasz istotny wkład w pokonanie Luftwaffe to prawie 770 pewnych zestrzeleń wroga (a także 177 prawdopodobnych), ponad 12 tys. lotów bombowych i wiele innych operacji w które angażowano Polaków. Pod koniec wojny nasze siły powietrzne składały się z 10 Dywizjonów Myśliwskich, 4 Dywizjonów Bombowych i 3 Dywizjonów Specjalnego Przeznaczenia. Okupiliśmy to stratą 1234 lotników (plus 104 zaginionych), przy czym znalazło się wśród nich 224 myśliwców (plus 52 zaginionych). Bodaj najistotniejszym wskaźnikiem naszego męstwa, a także poziomu wyszkolenia było to, że procentowo zestrzeliliśmy najwięcej maszyn wroga przy stosunkowo niewielkich stratach.

Mogłoby się wydawać, że fama o klasie polskich pilotów powinna motywować kinomatografię do kręcenia o nich filmów i pewnie by tak było gdyby komuna nie uznała, że to temat zbyt ryzykowny, że nadto rozbudza wyobraźnię potencjalnych widzów, no i oczywiście nieprawomyślnie prostuje Historię, bo przecież chodzi o polskich żołnierzy na Zachodzie, którzy tam zostając zdradzili ludową ojczyznę. Nota bene nie wszyscy „zdradzili” decydując się na powrót. Spośród prawie 17 tys. personelu Polskich Sił Powietrznych w Wielkiej Brtytanii, 3000 znalazło się z powrotem w kraju w tym kilkunastu pilotów.
Jak ryzykowna była to decyzja mógł się przekonać między innymi Stanisław Skalski, niewątpliwie największy as spośród myśliwskich pilotów (18 zestrzeleń). Aresztowany w 1947 roku został przez władze stalinowskie oskarżony o zdradę i skazany na karę śmierci, który to wyrok zamieniono później na karę dożywotniego więzienia. Rehabilitowany po 1956 roku wrócił na szczęście do lotnictwa i właśnie jego współpracy z Drapellą zawdzięczamy powstanie „Historii jednego myśliwca”. Już samo to jest niezwykle unikalne i cenne jako że nikt w Polsce nie znał lepiej realiów powietrznych walk.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Bohaterem filmu jest porucznik Stefan Zaremba (Bugusz Bilewski, późniejsza gwiazda serialu o Janosiku) pilot Dywizjonu 306 (nazywanego Toruńskim). Zaremba jest świetnym myśliwcem ale ma trochę pecha, bo kilkakrotnie zostaje zestrzelony. W czasach kiedy powstawał ten film nie znano efektów specjalnych więc reżyser w sekwencjach walk ratował się dokumentalnymi zdjęciami zręcznie wmontowanymi w fabułę. Mnie osobiście najbardziej urzekła scena w boji ratowniczej do której trafili Zaremba i zestrzelony przez niego niemiecki oficer (Emil Karewicz). Otóż takie boje, wyekwipowane w radiostację i niezbędne środki do życia, pływały po morzu dając schronienie rozbitkom. Jakaż ogromna dramaturgia jest w tej scenie gdy obaj wysyłają w eter wołanie o pomoc nie mając pojęcia, który z nich będzie miał więcej szczęścia….

Gdy oglądałem ten film po raz pierwszy byłem bardzo młodym człowiekiem, a jednak doskonale go zapamiętałem. Dużo później będąc już w Kanadzie i organizując przeglądy filmowe marzyło mi się pokazanie tego obrazu polskim weteranom, zwłaszcza lotnikom, których tutaj wtedy nie brakowało (m.in. dowódca Dywizjonu 303 Zdzisław Krasnodębski, a także Jan Falkowski, Marceli Ostrowski, Kazimierz Szrajer, Tadeusz Koc, Władysław Różycki, Tadeusz Sawicz, Janusz Żurakowski, Zdzisław Radomski, Marian Fijał, Stanisław Sadowski). Niestety kopia filmu Drapelli znajdowała się w fatalnym stanie i nie dało się jej wyświetlać, natomiast w kraju nie było żadnego innego filmu fabularnego nawiązującego do Bitwy o Anglię (sic!). Dopiero w 2018 roku na ekrany weszły aż dwie produkcje („303. Bitwa o Anglię” i „Dywizjon 303. Historia prawdziwa”), oczywiście z całym arsenałem tego, co dzisiaj w kinie jest niezbędne. Ja jednak mimo to uporczywie twierdzę, że „Historię jednego myśliwca”, przy wszystkich niedoskonałościach technicznych i nawet propagandowym przegięciu warto raz jeszcze zobaczyć.

Janusz Pietrus
Link:
https://www.cda.pl/video/2552409e4