W dniach ostatnich linia frontu zaostrzającej się wraz z postępami socjalizmu walki klasowej, jakby się nieco przesunęła. Początkowo na froncie stali naprzeciw siebie obywatel Tusk Donald, jako prezes vaginetu, czyli Rady Ministrów i pan prezydent Karol Nawrocki, przeciwko któremu knuje nadal obywatel Żurek Waldemar, wciągając do operacji Państwową Komisję Wyborczą. Zobaczymy na co obywatel Żurek Waldemar Państwową Komisję Wyborczą zmłotuje, ale na razie odnotujmy przesunięcie na linii frontu.
Wygląda na to, że obywatel Tusk Donald odsunął się nieco z linii strzału, na którą natychmiast wskoczył Książę-Małżonek i próbuje konfrontować się z panem prezydentem Nawrockim, który co i rusz odbywa jakieś zagraniczne podróże.
Książę-Małżonek nawet już chyba nie wysyła mu żadnych instrukcji, żeby nie dłubał w nosie, nie garbił się, nie trzymał rąk w kieszeniach, a na pytania odpowiadał zdaniami pełnym treści – jak to było przed wizytą pana prezydenta w Białym Domu.
Chodzi o to, że nasi Umiłowani Przywódcy uprawianie samodzielnej polityki mają od naszych Sojuszników surowo zakazane, więc instrukcja mogła dotyczyć tylko materii z zakresu savoir-vivre`u. Okazało się jednak że na tym odcinku pan prezydent Nawrocki radzi sobie całkiem nieźle, a w każdym razie – nie gorzej, niż Książę-Małżonek – który w związku z tym pozuje do fotografii z coraz to groźniejszymi minami.
Pan prezydent Nawrocki bowiem odbył wizyty w Berlinie, gdzie jego niemieccy gospodarze na nalegania w sprawie reparacji udzielili odpowiedzi wymijających – a potem w Paryżu, gdzie rozmawiał z prezydentem Macronem. Czy coś tam uzgodnili – to sprawa wątpliwa, bo prezydent Macron akurat przeżywa kolejne zgryzoty nie tylko z powodu procesu sądowego o płeć francuskiej Pierwszej Damy, ale również z powodów politycznych, jako że musiał znowu wymienić premiera, a poza tym – burzy mu się proletariat.
Kielich goryczy przelał się, gdy pan prezydent Nawrocki poleciał do Nowego Jorku na sesję ONZ, a przy okazji odwiedził był amerykańską Częstochowę, gdzie spotkał się z przedstawicielami amerykańskiej Polonii. Lecąc do Ameryki pan prezydent, “wbrew nowej, świeckiej tradycji” – jak to ujął rzecznik MSZ, pan Wroński – nie zaprosił Księcia-Małżonka do samolotu, w związku z czym Książę-Małżonek musiał lecieć do Ameryki na własną rękę, chociaż teoretycznie należał do asysty pana prezydenta.
Ta napięta atmosfera bierze się między innymi z różnicy zdań na temat tego, czy pan Bogdan Klich powinien być mianowany przez pana prezydenta Nawrockiego. Książę-Małżonek poza panem Klichem nie widzi innego kandydata, natomiast z otoczenia pana prezydenta dobiegają pomruki, że pan Klich “nigdy” nie zostanie ambasadorem w USA.
Rzeczywiście – mianowanie lekarza-psychiatry ambasadorem w Waszyngtonie, mogłoby tam zostać odebrane jako wyjątkowo złośliwa aluzja, więc rezerwa pana prezydenta Nawrockiego wobec tej kandydatury wydaje się zrozumiała.
W tej sytuacji Książę-Małżonek skwapliwie wziął udział w imprezie pod tytułem ZRYW, jaką zorganizowano z inicjatywy jego syna Aleksandra, będącego – jak się okazuje – nie byle kim, tylko “Światowym Strategiem”.
Do Bukowiny Tatrzańskiej zjechały się w związku z tym panienki płci obojga i w ten sposób powstała nowa struktura polityczna, której cele nietrudno zgadnąć. “Światowy Strateg” będzie mianowicie gromadził młodzież i przedstawicieli starszego pokolenia, przekonując ich do powierzenia funkcji premiera – na wypadek gdyby obywatel Tusk Donald się zaśmierdział – a w perspektywie – nawet urzędu prezydenta Księciu-Małżonku.
Ponieważ fałszywe pogłoski utrzymują, że z powodu zawziętości Jabłoneczki, która co i rusz wiesza psy na Donaldzie Trumpie, Książę-Małżonek ma szlaban do Białego, Domu, w związku z tym nie ma rady – musi podlizywać się Niemcom, bez protekcji których nie może nawet marzyć o takim wyniesieniu. Toteż Książę-Małżonek uwija się wokół wciągnięcia naszego nieszczęśliwego kraju w wojnę z Rosją. Nie tylko ukraiński prezydent Zełeński powitałby to z radością i ulgą, ale również Niemcy – bo z Polską, przemieloną w maszynce do mięsa, można byłby zrobić wszystko – łącznie z dokończeniem procesu zjednoczenia Niemiec i to według granicy nie z 1937 roku, tylko z roku 1914.
W związku z tym Grzegorz Braun i Janusz Korwin-Mikke złożyli do prokuratury zawiadomienie o przestępstwie podżegania do wojny, jakiego miałby dopuścić się vaginet obywatela Tuska Donalda, a w szczególności – Książę-Małżonek, który podczas wiernopoddańczej wizyty w Kijowie wyraził nadzieję na “szkolenie” polskich żołnierzy w zestrzeliwaniu ruskich dronów na Ukrainie, a w dodatku – odniósł się z entuzjazmem do ukraińskiego życzenia, by Polska zestrzeliwała ruskie drony nad Ukrainą i Białorusią.
Wprawdzie ktoś starszy i mądrzejszy musiał obsztorcować Księcia-Małżonka, który potem “uściślił”, że miał na myśli szkolenie polskich żołnierzy przez Ukraińców w zestrzeliwaniu ruskich dronów – ale na terenie Polski – a w kwestii zestrzeliwania ruskich dronów nad Ukrainą i Białorusią – że decyzja w tej sprawie musi być podjęta w kierowniczych gremiach NATO – ale w rozmowach z niemieckim kanclerzem stanął na nieubłaganym stanowisku, że Polska tak czy owak do wojny z Rosją powinna być wciągnięta. Wprawdzie złożenie zawiadomienia do prokuratury, której szefem jest obecnie obywatel Żurek Waldemar, w niczym Księciu-Małżonku nie szkodzi, ale nie puścił on tego zawiadomienia płazem, nazywając obydwu oskarżycieli “ruskimi onucami”.
Tych “ruskich onuc” jest u nas coraz więcej i np. Leszek Miller udelektował tym epitetem nawet samego ukraińskiego prezydenta Zełeńskiego – ale coś jest na rzeczy, bo właśnie ukraińskie MSZ podało, iż na Ukrainę uda się delegacja wysokich oficerów WP, którzy będą się uczyli zestrzeliwać ruskie drony. I tak – od rzemyczka, do koniczka – aż wreszcie Polska wyśle na Ukrainę regularne jednostki wojskowe, wskutek czego zostanie wciągnięta do wojny z Rosją i to w dodatku w sposób nie pociągający za sobą żadnych zobowiązań ze strony NATO.
Taki to ci ZRYW szykuje naszemu nieszczęśliwemu krajowi Książę-Małżonek ze swym synem, będącym “Strategiem Światowym” i panienkami.
Nawiasem mówiąc, zareagowanie przez Księcia-Małżonka epitetem na to oskarżenie, może świadczyć, że rzeczywiście mamy do czynienia z ukraińsko-polską zmową. Warto dodać, że na forum Rady Bezpieczeństwa ONZ wiceminister Bosacki, chyba w dobrej wierze, ze świętym oburzeniem pokazywał zdjęcia domu w Wyrykach koło Włodawy, rzekomo uszkodzonego przez ruski dron i dopiero potem – rada w radę uradzono, że to nie żaden dron tylko rakieta z F-16.
A może znowu było tak, jak w Przewodowie, kiedy to prezydent Zełeński kazał panu prezydentu Dudu łgać, że to była ruska rakieta? Co prezydent Zełeński, który zaczyna rozkazywać całemu światu, kazał tym razem Księciu-Małżonku i obywatelu Tusku Donaldu, że od razu “wiedzieli”, z czym mają do czynienia, chociaż “szczątki dronów” dopiero teraz odnajdują przypadkowi grzybiarze?
Stanisław Michalkiewicz






























































