Ostatnio prawicowe media dużo mówią o komuniście Czarzastym, który dzięki „Koalicji 13 grudnia” został drugą osobą w państwie. Teraz ten „wielki demokrata” z czerwonym nosem, zaczyna kopać Prezydenta Nawrockiego za jego, jak się wyraził „nacjonalizm stadionowy”, zbierając gromkie brawa od lewackich towarzyszy. Mało kto wie o tym jak ten „demokrata” usiłował zapobiegać przemianom, które zapoczątkowała „Solidarność”. Jak bardzo chciał utrzymać komunistyczną dyktaturę.
Oto konkretny przykład jego działań. Czarzasty do PZPR wstąpił w 1983 (!) tuż po stanie wojennym. Szybko awansował i został I sekretarzem PZPR w Słupsku, za osiągnięcia na polu propagandy partyjnej powołano go na sekretarza KC PZPR i został szefem kampanii wyborczej PZPR w pamiętnych wyborach 1989 roku. Czarzasty namówił wówczas Jaruzelskiego i Kiszczaka by wystawili Urbana do wyborów przeciw solidarnościowemu kandydatowi, aktorowi Andrzejowi Łapickiemu w okręgu Warszawa-Śródmieście. Namiętnie zapewniał towarzyszy z KC PZPR, że Urban wygra nie na 100%, ale na 1000%. Twierdził, że „Warszawa-Śródmieście jest nasza, emigracja bojkotuje wybory, a nasze budowy w ZSRR, krajach socjalistycznych, Libii gdzie pracują nasi ludzie i świetnie zarabiają, będą jak jeden mąż głosować na nas. Ludzie tam tłuką forsę, więc są zadowoleni. Zresztą wiadomo, kogo się tam wysyła”. Oczywiście Urban poniósł sromotną klęskę, za co potem „przeklął” Czarzastego w swym „Alfabecie U” wydanym w 1990 r.
Ponieważ 4 czerwca 1989 r. głosowałem w Instytucie Głuchoniemych na Placu Trzech Krzyży, miałem okazję chociaż w ten sposób przyczynić się do klęski Urbana. Pamiętam jak po wyjściu z Instytutu, gdzie mieściła się komisja wyborcza, mogłem z satysfakcją pochwalić się korespondentowi BBC Karolowi Małcużyńskiemu (juniorowi) – przeprowadzającemu sondaż przy lokalu wyborczym – na kogo oddałem głos.
Pozdrawiam, Wojciech Kempiński


























































