To zjawisko zdarza się niesłychanie rzadko w sporcie. Mam na myśli powrót do czynnej kariery zawodniczej amerykańskiej gwiazdy narciarstwa alpejskiego – Lindsey Vonn.

Z powodu problemów zdrowotnych w 2018 r. postanowiła zakończyć karierę.
Pod koniec grudnia 2024 r. wróciła jednak do rywalizacji w Pucharze Świata. Pomogła jej w tym operacja wszczepienia dwóch tytanowych elementów do prawego kolana.

Po pięciu latach wymuszonej emerytury sportowej.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Ubiegły rok nie był dla niej spektakularny, jednak sam powrót i ściganie się z najlepszymi na świecie budzi zachwyt.

Miniony weekend – to super mistrzostwo powrotów.
Wygrała pierwszy tegoroczny wyścig zjazdowy Pucharu Świata w szwajcarskim St. Moritz. I to zdecydowanie!

To było jej 83-cie zwycięstwo w Pucharze Świata, a pierwsze od 2018 roku.

Na trasie w St. Moritz Vonn była zdecydowanie najlepsza. Dosyć niespodziewanie drugie miejsce zajęła Austriaczka Magdalena Egger, która straciła do niej aż 0,98 s. Trzecia, ze stratą 1,16, była jej rodaczka Mirjam Puchner.

Następnego dnia, w sobotę, w drugim zjeździe tegorocznego Pucharu Świata, także w St. Moritz wygrała Niemka Emma Aicher. Lindey Vonn była tym razem druga.

Ciekawostka: Aicher miała zaledwie rok, gdy Vonn wygrywała swoje pierwsze zawody PŚ.
Nie dość tego: w niedziele, w trzecim kolejnym dniu zawodów, zajęła 4-te miejsce w konkurencji Super-G.

Przypomnę, że Vonn czterokrotnie zdobyła Puchar Świata, wywalczyła też trzy medale olimpijskie, w tym złoty w 2010 r. w Vancouver w zjeździe.
Lindsey chce zmian i medalu olimpijskiego w 2026 roku.
W zdobyciu kolejnych ma jej pomóc były znakomity norweski alpejczyk Aksel Lund Svindal, którego włączyła do swojego sztabu. Jak podkreśliła przed zawodami w St. Moritz, to właśnie przyszłoroczne igrzyska będą prawdopodobnie jej ostatnim celem w karierze.

Amerykanka jest w elitarnym gronie alpejczyków, którzy w PŚ wygrywali zawody we wszystkich konkurencjach. Po raz pierwszy stanęła na najwyższym stopniu podium 3 grudnia 2004 r. w zjeździe w kanadyjskim Lake Louise. Wówczas startowała pod panieńskim nazwiskiem Kildow, do którego nie wróciła po rozwodzie.
W sobotę po raz 140. zajęła miejsce w czołowej trójce pucharowych zawodów. Niesłychane.

Jak doszło do tej ostatniej zmiany?
Sama zawodniczka powiedziała:
„Udało się mi się dołożyć 12 funtów masy mięśniowej, co bardzo mnie ucieszyło. Wymagało to ode mnie ogromnego wysiłku. Byłam chyba najbardziej zdyscyplinowana w kwestii diety i całego podejścia do letnich przygotowań. Dałam z siebie wszystko, aby być jak najlepiej przygotowana fizycznie. W minionym sezonie byłam szczuplejsza niż bym sobie tego życzyła. Nie było wówczas zbyt wiele czasu na przygotowania. Byłam po prostu lżejsza niż w czasach, kiedy osiągałam najlepsze wyniki, więc jestem dumna z tego, co udało się zrobić tego lata.” (PS).

Konkurencje alpejskie wymagają nie tylko siły i wytrzymałości, ale i niesamowicie szybkiego refleksu, czasu reagowania, który z wiekiem zanika w pierwszej kolejności, dlatego taki powrót na wyżyny 41-letniej Amerykanki trzeba traktować jako wyjątkowe zdarzenie.

Oby tak dalej.

A z domowej łączki: Iga Świątek nigdy nie ukrywała, że Vonn jest dla niej ogromną inspiracją. Narciarka także bardzo ceni naszą tenisistkę.
Obie w miarę możliwości dopingują się nawzajem.

Cóż – mistrzynia mistrzynię rozpozna…

www.bogdanpoprawski.com

Bogdan