Jedną z podstawowych zasad odróżniających wolność od zniewolenia jest to, że tam gdzie panuje wolność, wolno robić to co nie jest zakazane, natomiast tam, gdzie panuje zniewolenie wolno robić to na co się uzyskało pozwolenie. Tak mniej więcej  wyglądało to w praktyce w krajach komunistycznych, gdzie trzeba było o wszystko pytać władzę, a jeśli robiło się samowolkę to wkrótce system interweniował i władza pukała do drzwi.

        W wolnej Ameryce sfera regulowana przez prawo była ograniczona do minimum i dopóki nikomu nie wchodziliśmy w drogę można było realizować najróżniejsze wariactwa, nikt się o pozwolenie nie pytał.

        Chodzi o to, że jeżeli przyjdzie mi coś do głowy to pierwszym krokiem do realizacji nie powinno być zwrócenie się do urzędu z pytaniem, lecz wbicie łopaty.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

        Niestety metodą powolnego gotowania żaby tak zwane kraje wolnego świata odeszły od wolności w kierunku zniewolenia i reglamentacji.

        Proces ten na naszych oczach  przyspieszył niebotycznie i obecnie zaczynamy wchodzić w etap kiedy rzeczą zupełnie normalną w przypadku jakiejkowlik inicjatywy jest przerwertowanie siatki przepisów,  tak gęstej, że praktycznie dotyczącej najbardziej intymnych sfer ludzkiego życia.

        Nowoczesny świat będzie nie tylko światem regulacji ale przede wszystkim reglamentacji, w którym to władza wsparta przez nowoczesne technologie będzie decydowała o tym z czego i jak będziemy mogli korzystać; gdzie i kiedy się przemieszczać. Nie będziemy mieli nic, ale będziemy szczęśliwi, a to szczęście będzie właśnie reglamentowane; usership, a nie ownership, czyli będziemy jedynie korzystać z rzeczy, które „będą nam potrzebne”. A o tym, co jest nam potrzebne, będziemy wiedzieli od kierowników.

        Czyż nie jest to stara komunistyczna zasada każdemu według potrzeb, od każdego według jego zdolności?

        Zupełnie otwartym tekstem mówi się o kartach płatniczych, które będą limitowały naszą „stopę węglową do pewnej wielkości i zezwalały na takie decyzje konsumenckie, jakie władza uzna za stosowne w ramach nowego 5-letniego planu walki z klimatem?

        My to wszystko przecież  przerabialiśmy w komunizmie, który dzielnie reglamentował na kartki biedę, w którą nas sam wpędzał. Czynił to na podstawie sprawiedliwości społecznej, dzisiaj reglamentacja oparta będzie na podstawie sprawiedliwości klimatycznej, ale mechanizm działania jest ten sam, z tym, że obecne metody kontroli dopracowano do perfekcji dzięki  technologii; o ile w PRL można było coś zakombinować i czarny rynek pozwalał na duży margines swobody, o tyle dziś regulacja przy pomocy, na przykład, nowego cyfrowego pieniądza banku centralnego będzie o wiele bardziej domknięta.

        To samo dotyczy przemieszczania się, bo przecież mamy żyć w miastach, gdzie wszystko będzie w zasięgu 15 minut spaceru i podróżowanie nie będzie nam potrzebne… Wyjazdy będą zależały od tego czy będziemy mieli odpowiedni kredyt od państwa, a na dodatek osoby, aspołeczne (słowo znów rodem z PRL) mogę zostać tych wszystkich reglamentowanych dóbr pozbawione od ręki. Idziemy prostą drogą ku świetlanej przyszłości totalnego zniewolenia, a kierownicy systemu zapewniają z Davos, że leży to w naszym najlepiej pojętym interesie (w przeciwnym razie planeta skąpie nas swym żarem) i będzie przyjemne, jak nigdy dotąd.

        Jest tylko jeden mankament; po to by cywilizacja się rozwijała, ludzie powinni być twórczy; mieć jak najmniej ograniczeń w przedsiębraniu różnych inicjatyw. Jeżeli te inicjatywy będą zależały od administracji i urzędników, skończymy  jak Związek Sowiecki w oparach absurdu, degrengolady i marazmu.

        Obecny system wprowadzany jest metodą stopniowego uzależniania, po kawałku, tak aby kolejne pokolenia były coraz bardziej przywykłe do niewolnictwa i nie wyobrażały sobie, że można inaczej.

        Dzisiaj wielu obawia się, że – na przykład – sieć energetyczna nie wytrzyma gdy zastąpimy wszystkie samochody spalinowe elektrycznymi, tak jak  państwo nakazało to uczynić, a właśnie  chodzi o to, że podobnie, jak w socjalizmie tworzone były problemy, z którymi później heroicznie walczono, tak obecnie w naszym ekomarksizmie tworzone są ograniczenia, które pomogą w społecznej przebudowie; bo przecież samochodów elektrycznych nie musi być tyle, ile dzisiaj spalinowych, o ile będą one racjonalnie wykorzystywane, to zaspokoją potrzeby. Nie musimy ich mieć, aby z nich korzystać. Dziś nasze samochody stoją nieużywane w garażach, a przecież w tym czasie mogłyby służyć komu innemu. O tym już w XIX wieku myśleli komuniści i mimo morza przelanej krwi ich idea nadal kusi intelektualnych prostaków i cyników śliniących się na władzę.

        Andrzej Kumor