W Internecie ogłasza się mnóstwo firm, ale takie, które sprzedają sweterki z angory przykuwają i wzrok, i portfel. No i tak się stało i tym razem. Firma o wdzięcznej nazwie, którą pominę, ma zgrabny website, jak z żurnala mody i sweterki z kaszmiru i inne. $73 wydawało się super -„dealem”. Paczka przyjechała z pewnymi trudnościami – van dostawczy bez znaków żadnej ze znanych firm kurierskich, ale jest sweter. Wychodzi na to, że prosto z Chin, ale za to bez metki. Na oko, nawet nie leżał koło kaszmiru, ale na pewno koło poliestru.
Pani Basi dzwoni do Visy i opisuje co się stało. Na szczęście, ktoś z drugiej strony jest obznajmiony z tematem wyjaśnia, że sytuacja nasza niestety nie jest odosobniona. Należy wpierw zadzwonić do firmy z reklamacją i bez względu co nam powiedzą, dać im przepisowe dwa tygodnie na jej procedowanie, po czym skontaktować się z Visą ponownie.
Z drugiej strony firmowej słuchawki zgłasza się Pani, która tłumaczy, że nie ma adresu zwrotnego w Toronto, nawet w Kanadzie, nawet w Ameryce i, że jak chcemy zrobić zwrot, to prosto do chińskiego producenta. (To musi kosztować co najmniej jakieś dwa sweterki!). Widać więc, że pani siedzi, np., w ciepełku domowych pieleszy, sweterków i innych części garderoby pewno nawet nie widziała na oczy, a całość dostaw, prosto z Chin, robią jacyś anonimowcy, może nawet nie władający lokalnymi językami.
Po dwóch tygodniach zgłaszamy się ponownie do Visy, która blokuje transakcję i oddaje nam pieniądze. Firma nigdy nie zgłosi się po swoją własność, ale funkcjonuje, a nawet przez jakiś czas podsyła nam reklamy.
***
Codziennie jeździmy ulicą i obserwujemy jak po naszej stronie dorabiają nam dwa dodatkowe pasy ruchu na Pt. Union, łącznie z chodnikami i ścieżkami rowerowymi. Jeszcze przed zaczęciem tych robót, ponad dwa lata temu, musiałem przesunąć płot w głąb działki, bo okazało się, że stoi na parceli miejskiej. Dawno temu, będzie z dwadzieścia lat, stawiałem płot na linii starego żywopłotu. Okazało się, że przez lata kosiłem trawę o trzy stopy za daleko.
Roboty są na etapie przygotowania podłoża pod asfalt. Okazuje się, że Pani Basia ma sokole oko, szczególnie uwrażliwione na wszelkiej maści kamienie małe, średnie i duże, a nawet bardzo duże. Już kilka dni z rzędu, wieczorem, idziemy na „wyrobisko” z baniakiem na śmieci na kółkach, wynajmujemy mniejsze głazy i taszczymy na upatrzone miejsca na trawie, czy wokół krzaków. Później ułożone wokół roślin dodają uroku i stwarzają wrażenie uporządkowania.
Jednak jest kilka większych, ważących na oko sto albo więcej kilo, i żadną miarą nie da się ich ruszyć. Leżą na boku, bo na pewno się nie nadają na podsypkę pod asfalt. W końcu, jednego ranka, Pani Basia idzie porozmawiać z facetami, którzy tam pracują. O dziwo, po kilku minutach zajeżdża Bobcat ze sporym głazem na łyżce spychacza a operator pyta, gdzie ma go położyć. Wystarczy ich na wszystkie ważne miejsca wokół domu. Pani Basia odwdzięczy się kartą do Tim Hortons.
***
Od jakiegoś czasu oglądam YouTubowe filmiki z Marcinem Patrzałkiem. Marcin, mając 19 lat został półfinalistą 14-tej edycji programu „America’s Got Talent” w 2019. Teraz 25-letni gitarzysta koncertuje na całym świecie, a jego przeróbki znanych klasyków muzyki na perkusyjny gitarowy „fingerstyle” powoduje opadanie szczęki u wszystkich, którym wydawało się, że umieją grać na tym instrumencie. No i możemy być dumni, tak jak jesteśmy dumni z Igi Świątek, czy z Kwiatkowskiego, czy Lewandowskiego.
Wielu czołowych gitarzystów nagrywa filmiki z komentarzami aranżacji Pana Marcina, który w świecie show-businessu nie posługuje się nazwiskiem, bo te spowodowałoby reakcję alergiczną ze względu na wymowę, tylko samym imieniem. Jedyna wątpliwa konstatacja dotyczy momentu, gdy ci różni zachodnio-krajowcy wspominają, że Marcin pochodzi z Polski. Często mam wrażenie, że dla nich to jakaś obca planeta, bo przecież wszystko inne z czym się spotykają, również to dobre czy wyjątkowe, dzieje się wokół nich, w ich świecie, poza którym nie ma niczego.
***
Czytam 1-szą Księgę Machabejską. Ród Machabejczyków walczy z Syryjczykami usiłującymi narzucić Żydom greckie obyczaje. Sprzymierza się z Rzymianami, których opisuje jak poniżej:
„11 Każde inne królestwo i każdą wyspę, która kiedykolwiek im się przeciwstawiła, zgnietli i poddali je sobie w niewolę, z przyjaciółmi zaś swoimi i ze sprzymierzeńcami zachowują przyjaźń. 
12 Nad pobliskimi królestwami rozciągnęli swoją władzę i nad tymi, które są daleko, do tego stopnia, że strach przejmuje wszystkich, gdy słyszą o ich imieniu. 
13 Komu zechcą pomóc w osiągnięciu władzy królewskiej, ten panuje, a których chcą, zrzucają z tronu, bo doszli do ogromnej potęgi.””
Czyż to nie przypomina jota w jotę zachowania dzisiejszych mocarstw? A potem jeszcze opisana jest umowa jaką Judejczycy zawarli z Rzymem:
23 Niech Rzymianom i narodowi żydowskiemu zawsze dobrze się powodzi na morzu i na lądzie, a miecz nieprzyjacielski niech będzie od nich z daleka!
24 Jeżeliby jednak najpierw albo Rzymowi, albo któremukolwiek z jego sprzymierzeńców na całym obszarze podległym ich władzy zagrażała wojna, 
25 wtedy naród żydowski zależnie od tego, jak okoliczności będą wymagały, z całym poświęceniem będzie w walce pomagał. 
26 Walczącym zaś wrogom, o ile Rzym będzie uważał za słuszne, nie będzie dawał ani dostarczał zboża, broni, pieniędzy ani okrętów. Postanowień tych będą przestrzegali bez żadnego wynagrodzenia. 
27 Tak samo jeżeli narodowi żydowskiemu najpierw wojna będzie zagrażała, wtedy Rzymianie, zależnie od tego, jak okoliczności będą im wskazywały, chętnie w walce będą im pomagali. 
28 Walczącym zaś wrogom, o ile Rzym będzie uważał za słuszne, nie będą dostarczane: zboże, broń, pieniądze ani okręty. Postanowień tych będą przestrzegali bez żadnego podstępu.”
Wychodzi na to, że oni dwa tysiące i dwieście lat temu mieli już NATO, oraz że zachowania mocarstw są constans!
***
Idziemy ponownie na spacer do Rouge River Park. Poprzednio byliśmy tu w pełni zimy, gdzieś pod koniec lutego. To wtedy natknęliśmy się na tablice ostrzegające przed niedźwiedziami. Tablice dalej stoją, niedźwiedzi co prawda nie widać, ale myśl, że może już nie śpią jest trochę niepokojąca.
Tym razem zauważamy jeszcze inne tablice. Okazuje się, że za zerwanie czegokolwiek z runa leśnego można zapłacić nawet $10 000 dolarów kary (potem zauważymy takie same ostrzeżenia przy ścieżkach wzdłuż jeziora). Ten zakaz dotyczy wszystkich terenów prowincjonalnych jak i tych należących do „Crown”. Oznacza to, że każdy polny kwiat, czy nawłoć, której pędy czasem zrywaliśmy, to wszystko przestępstwa.
Jednak piękna pogoda i słońce usuwają na bok wszelkie myśli łącznie z tymi z kategorii spiskowych. Chłoniemy świeże powietrze, widok młodego lasu, prześwietlonej słońcem zieleni a nade wszystko urokliwych „Trillium grandiflorum”. Po polsku to Biały trylion. Jest symbolem Ontario, choć nie jest tu pod ochroną, w przeciwieństwie do Quebec. Po spacerze, jeszcze kawusia dla Pani Basi. McDonald jest po drodze.
***
Może starszy już temat, ale nabierający aktualności w związku z falą emigrancką przepychaną przez zaodrzański kraj przez polską granicę.
W związku z coraz częstszymi napadami z nożem, niemiecki parlament, jeszcze w listopadzie poprzedniego roku, wprowadził znaczne obostrzenia. Posiadanie niektórych rodzajów noży, w tym noży sprężynowych i noży z ostrzem stałym o długości powyżej 12 cm, jest zabronione w miejscach publicznych oraz w samochodach, chyba że istnieje uzasadniony powód, jak np. praca. Noszenie noży w miejscach publicznych, na imprezach sportowych, koncertach, itp. jest zabronione. Warto też zaznaczyć, że przekroczenia, dokonane przez uchodźców będą skutkowały nawet utratą azylu, albo związanych z tym świadczeń.
Ciekawe, jak wygląda przekazywanie takich danych dotyczących uchodźców podrzucanych przez granicę, na teren Polski, naszym władzom? Boję się, że Polska nie ma systemu administracyjnego, który mógłby w jakiś sposób śledzić przybywające masy ludzkie, a tym bardziej jednostki. Zresztą Niemcy, myślę, wolą, abyśmy jak najmniej wiedzieli o tych uchodźcach. Nawet jeśli mają oni jakieś dokumenty, to powinny być one traktowane z dużą dozą rezerwy. Czy tak jest, nie wiem?
Dodajmy, że w Niemczech, w pewnych pociągach nocnych dostępne są przedziały wyłącznie dla kobiet podróżujących samotnie. Ponadto, niektóre niemieckie koleje, jak „Mitteldeutsche Regiobahn”, wprowadziły przedziały dla kobiet w niektórych pociągach, przeznaczone również dla matek z dziećmi. Berlin rozważana też możliwość wprowadzenia osobnych wagonów metra dla kobiet, zwłaszcza w godzinach szczytu. Podobne rozwiązania, jak przedziały dla kobiet, funkcjonują w niektórych krajach, m.in. w Indiach, Brazylii, Meksyku i Egipcie. Zostawiam bez komentarza.
Ale, lokalnie, tu w Toronto też odczuwamy presję przestępczą choć dotyczącą np. wzrostu kradzieży samochodów czy narkotyków.
Sąsiad z naprzeciwka, wożący się na weekendach odpucowaną, czerwoną super- Corvette, trzyma ją pod zamknięciem w garażu, przed którym stawiany jest na noc spory truck. My z naszym nowszym samochodem robimy podobnie. Przed garażem stoi 16-letnia wyliniała Honda Civic.
Nie są te środki ostrożności bezpodstawne, lokalny MPP informuje mailem o zwalczaniu przestępczości jak kradzieże samochodów, czy o wzroście użycie narkotyków w parkach i w innych miejscach publicznych.
Posyłam zwrotnego maiła zapytując czy ktoś się zastanawia nad tym, dlaczego wrosły kradzieże samochodów? Dostaję odpowiedź, ale ta ma styl podobny do oryginalnej wiadomości, ale odpowiedzi na pytanie brak.
Niby kierunek akcji policji ma sens, bo wyposażana jest w nowoczesne technologie do wykrywania skanerów kluczy i urządzeń służących do ich przeprogramowywania. Ale, być może, trzeba by też przejrzeć się populacji nowoprzybyłych imigrantów i ich zatrudnieniu, albo może jego brakowi, a to temat trudniejszy, może nawet tabu.
To samo dotyczy wszechobecnej „marychy”. Przecież to rząd federalny zalegalizował marihuanę, skutkiem czego jej sprzedaż zakwitła w każdym, najmniejszym nawet centrum handlowym. Problem polega na tym, że to my, obywatele, którzy nikomu nie kradniemy samochodów, ani nie palimy trawki płacimy za to co się dzieje. Płacimy, dyskomfortem i stresem, płacimy podwyższonym ryzykiem bycia rozjechanym przez jakiegoś odurzonego idiotę, na końcu płacimy stawkami ubezpieczeniowymi, które to są skwapliwie uaktualniane i podnoszone wraz ze wzrostem przestępczości.
Leszek Dacko
PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU