Z wielkim zainteresowaniem przeczytałam artykuł dr Leszka Pietrzaka w ostatnim numerze Gońca ‘Zatajone tożsamości. Fałszywe nazwiska, które zmieniły Polskę’, transkrypt z youtube. O czym? O zmianach nazwisk. Nie nie tych z Kwietnia (od miesiąca przechrztu) na Kwieciński, żeby było bardziej po polsku, ale całkowitej zmiany nie tylko nazwiska, ale i imienia, żeby zatrzeć po sobie ślady i ukryć co się robiło przedtem. A także łatwiej wejść w grupę, żeby nią manipulować od środka udając jednego z grupy,
Temat niby nie nowy, ale… Te zmiany nazwisk miały być takie jak donoszenie na bliźniego, jak grzeszenie bez świadków – nigdy nie miały ujrzeć światła dziennego.
Prawda o donoszeniu powinna być na zawsze zabetonowana w lamusie czasu i informacji ściśle tajnych. Nie tylko zatajonych przez komunistów, ale i przez Niemców, przez Rosjan, itd., itp. Tylko, że taka reguła, że donoszenie jest po wieki tajne, jest tak trwała jak reżim, dla którego donosimy. Tak długo jak istnieją tego donoszenia dokumenty, prawda może wyjść na jaw.
Pamiętacie słynne pożary konsulatów i ambasad po upadku komunizmu w Rosji? Doszło do nich także w Kanadzie. Polski konsulat w Toronto płonął w roku 1983 i w 1996. Co wtedy spłonęło? Można się tylko domyślać. Popatrzcie tylko, komunizm miał być ostatnim systemem prowadzącym do szczęścia ludzkości – a nie był.
Liberalna demokracja miała być końcem historii (zgodnie z tezami książki Francisa Fukuyamy ‘Koniec historii’), a nie jest. Liberalna demokracja miała kończyć okres wojen. A nie skończyła. Wystarczy policzyć zapalne punkty na świecie i ciągle narastające coraz groźniejsze napięcia.
Zmiana nazwisk to nie tylko ciekawy temat, ale temat, który powinniśmy powtarzać. W 2020 została wydana książka (jest w mojej bibliotece) ‘Poznaj ich prawdziwe nazwiska’ Aldony Zaorskiej , wydawnictwo Bellinari. Zainteresowałam się tym tematem kiedy niejaki Urbach, znany pod zmienionym nazwiskiem Jerzy Urban, wyśmiewał się z nazwiska dr Magdaleny Ogórek. No tak, nazwisko Ogórek nie pozostawiało żadnych wątpliwości skąd się wywodzi, choć nic złego w nim nie ma. Urbach z czyjegoś nazwiska się śmiał, a zwoje zmieniał?
Dlaczego?
Chciał zatrzeć po sobie ślady, czy udawać kogoś innego przed nami? Cała ta sprawa ze zmianą nazwisk jest fascynująca.
Na przykład, dlaczego prezydent Lech Kaczyński wprowadził zapalanie świec chanukowych w Pałacu Prezydenckim, już w roku 2006. Z ulgą przeczytałam, że obecny prezydent świec chanukowych zapalał nie będzie. Czy najbardziej z tego powodu zapłaczą ci ze zmienionymi nazwiskami? Nie. To ich giermkowie będą lali krokodyle łzy i mnie za to co sądzę osądzali. Pisałam o tym wielokrotnie.
Jeśli zapalanie świec chanukowych jest symbolem polskiej tradycji tolerancji wobec innych grup etnicznych zamieszkujących nasz kraj, to gdzie są tradycje i symbole innych grup, szczególnie tych historycznie tworzących nasz naród i naszą państwowość? Pytałam o to wielokrotnie, dlaczego świece chanukowe (dla niezorientowanych podaję, że jest to symbol religii żydowskiej) są zapalane nie tylko w pałacu prezydenckim polskiego prezydenta, ale i w naszym polskim parlamencie w Sejmie? Ale równolegle nie ma łamania się opłatkiem (symbol polskiej tradycji bożonarodzeniowej) w parlamencie Izraela w Knesecie?
No cóż, pisząc to znów się narażę na wykluczenie z pewnych warstw Polonii – tych ‘niby’ z wyższej półki. Wcale mi nie szkoda. Moja prawda nie ma ich obrażać, ale ich postrzeganie mnie obraża mnie. Znów brak równowagi. Ale widać tak można, szczególnie jak się kogoś widzi jako mniejszego. Kilka lat temu dostąpiłam zaszczytu zaproszenia mnie do ludzi uważających się właśnie za takich z wyższej półki. Zupełnie nie rozumiałam dlaczego mnie zaprosili, więc udałam się tam z wyostrzoną uwagę, bo nie spodziewałam się jakiegoś podstępu. A co do życzliwości i bezinteresowności tych ludzi miałam własne przekonania oparte na osobistych doświadczeniach. Uważałam bardzo, żeby się nie dać sprowokować zaczepkom o moje poglądy, polszczyznę z akcentem nie warszawskim i maniery. Nawet mi się udawało, aż do czasu gdy rozmowa zeszła na temat polskich reżyserów. I tu się dałam złapać. Przy wymienieniu reżysera filmu Krzyżacy Aleksandra Forda, mimochodem powiedziałam, że jego prawdziwe nazwisko to Mosze Lifszyc. Połknęłam haczyk i dałam się złapać! Zakrzyczeli mnie, że to o reżyserię i film chodzi, i o człowieka, a nie o jego nazwisko. A jedna pani mi zwróciła dystyngowanie uwagę, że po co to o takich rzeczach mówić? Jak to po co? – obruszyłam się – To jest prawda.
A potem to już poleciało. Zaczepnie i z premedytacją zaczęłam opowiadać o pielgrzymce do Ziemi Świętej z Radiem Maryja. Kilkakrotnie poprawiono mnie, że pielgrzymka była do Izraela, ale ja obstawałam przy swoim, że byłam w Ziemi Świętej, a Tel Awiw jest jedynym międzynarodowym lotniskiem, żeby się dostać do Ziemi Świętej. Tak zgadliście. Już mnie więcej tam nie zaproszono, a na imprezach kulturalnych, obchodzą mnie dookoła. Też sobie wymyślili zabawę.
No właśnie to prawdziwe nazwisko Aleksandra Forda – Mosze Lifszyc – to było takie założenie, że zmiana nazwiska nigdy nie wychodzi na światło dzienne. A co z prawdą? Prawda mnie bardzo obchodzi. W liberalnych demokracjach, w których prawdę można głosować, może być za dużo donoszących, żeby przegłosować (liberalnie i większościowo) tych, którzy dążą do prawdy. Nie wspominając, że ci dążący do odkrycia prawdy, byli tymi na których najczęściej donoszono. Ale coś nie wyszło. Nie tylko wymyślony, nieludzki i nielogiczny system (komunistyczny) się zawalił, ale i progres technologiczny pozwolił na łatwiejsze odgrzebywanie prawdy, Także o nazwiskach. Prawda, która nigdy nie miała ujrzeć światła, tak jak prawda o moim koledze ze studiów, który na mnie donosił została ujawniona. Nie przewidzieli, że powstanie IPN i nie zdążyli wszystkich dokumentów zniszczyć. A donoszenie jest złe. Koniec. Kropka. A prawdę trzeba wydobywać, bo nie obroni się sama.
I tym sposobem dochodzimy do prawdy o Bożym Narodzeniu. W liberalnej demokracji w centrum stoi jednostka, której wszystko wolno: donosić, a potem w razie czego zmieniać nazwisko dla zatarcia śladów, albo przegłosować, że nic takiego nie miało miejsca. Natomiast w naszej tradycji narodowej w centrum stoi Bóg i jego prawa. Także prawda o donoszeniu, o zmianie nazwiska. Nawet jeśli nikt o tym nie ma wiedzieć, to ta prawda istnieje. Nie da się jej przegłosować, ani zatrzeć. A my mamy prawo ją znać.
A tu proszę. Co Żeleński negocjuje w Berlinie z przedstawicielami Stanów; Charlsem Witkoffem, i zięciem Trumpa Jaredem Kushnerem przez pięć godzin? Obaj przedstawiciele Stanów są deweloperami budowlanymi (nie politykami). A dzisiaj (poniedziałek 15 grudnia) mają się spotkać w Berlinie także inne kraje: Francja, Włochy, Holandia. Ale bez Polski. Jak myślicie, czy to chodzi o plany odbudowy Ukrainy za udzieloną Ukrainie pomoc wojskową? Bo przecież nie rozejm, skoro Rosjan przy tym stole nie ma. Bardzo mnie ta prawda interesuje.
Alicja Farmus,
Toronto, 14 grudnia, 2025.






























































