To nie przypadek, że tak dużo  etykiet Big Tech “sprawdzania faktów” pojawiło się w okresie poprzedzającym wybory w 2020 roku. Miliony ludzi włączyły się w zakulisowe wysiłki na rzecz zmiany władzy. – czytamy w fullmeasure.news

Informator  fullmeasure.news Zach Vorhies twierdzi, że jego szefowie w Google byli zdruzgotani nieoczekiwanym zwycięstwem prezydenta Trumpa. Eric Schmidt, dyrektor generalny firmy macierzystej Google, był głównym darczyńcą i wolontariuszem Hillary Clinton.

Oprócz aktywizmu politycznego firmy Big Tech zwiększyły również kontrolę nad informacjami publicznymi. Kiedy uderzył koronawirus, Google przekierował  wyszukiwania do Światowej Organizacji Zdrowia. Potem nastąpiła “katastrofa “. W marcu na podstawie wskazówek dotyczących zdrowia publicznego i deklaracji o nieskuteczności masek  Facebook zakazał reklam „sprzedaży masek medycznych”.

Jeśli więc eksperci ds. zdrowia publicznego mają teraz rację, jeśli chodzi o maski to Facebook rozpowszechniał dezinformację, która kosztowała życie ludzi.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Cindy Cohn kieruje Electronic Frontier Foundation, która wspiera wolność słowa i otwarty dostęp do informacji.

Sharyl: Czy niepokoi Cię, że informacje dostępne publicznie, które kiedyś były dość łatwo dostępne w Internecie, są coraz bardziej kontrolowane lub nawet manipulowane przez tych, którzy są w stanie to robić czyli firmy Big Tech?

Cindy Cohn: Myślę, że widzimy wyraźnie, coś co się działo, jakby niewidocznie. To znaczy, większość ludzi wiedziała, że ​​kiedy brała do ręki lokalną gazetę, widziała to, co właściciel lokalnej gazety chciał, żeby zobaczyli. Teraz mamy wyrafinowane algorytmy, które decydują o tym, co ludzie widzą,. Myślę, że to niepokoi wielu ludzi.

Według jednej relacji, w ciągu pięciu minionych  lat liczba grup weryfikacji faktów wzrosła ponad czterokrotnie , z 44 do 195. Jest to branża warta wiele milionów dolarów, która może przynieść korzyści określonym interesom w zależności od tego, w jaki sposób będzie prowadzić weryfikację faktów.

Dziś Facebook i Google na sprawdzanie faktów wydają setki milionów dolarów

Republikanin Lindsey Graham zapytał Marka Zuckerberga kto dokładnie określa dla nich, co jest prawdą.

Sen. Graham (listopad 2020 r.): Jeśli chodzi o weryfikację faktów, czy mógłby Pan podać nam listę osób, których używacie do sprawdzenia?

Mark Zuckerberg (listopad 2020): Współpracujemy z wieloma niezależnymi organizacjami akredytowanymi przez Poynter Institute, w tym Reuters, Associated Press, Agence France Presse United States, USA Today, factcheck.org, Science Feedback, PolitiFact,factcheck.org, Science Feedback, PolitiFact, Check Your Fact, Leadstories and the Dispatch in the United States.

Krytycy twierdzą, że lista zaufanych źródeł Facebooka jeży się od konfliktu interesów. Na przykład, PolitiFact Instytutu Poyntera otrzymał miliony dolarów od grup, które wspierają „przemodelowanie kapitalizmu”, wliczenie nielegalnych imigrantów do spisu ludności USA i zmianę ordynacji wyborów prezydenckich z systemu elektorskiego na głosowanie powszechne.

Inna grupa, Democracy Fund, przekazała PolitiFact 900 000 dolarów, a jest również głównym fundatorem politycznych wysiłków przeciwko Trumpowi. 1,3 miliona dolarów na międzynarodową sieć weryfikacji faktów Poyntera pochodziło od lewicowych „Fundacji Społeczeństwa Otwartego” George’a Sorosa i sieci Omidyar.

Podobnie, jak pozostałe organizacje, Poynter twierdzi, że jego weryfikacja faktów jest niezależna, a darczyńcy nie mają na to żadnego wpływu.

Inne zaufane źródło Facebooka, Science Feedback, zostało wykorzystane do zdyskredytowania filmu dokumentalnego badającego rzekome powiązania epidemii koronawirusa z laboratorium w Wuhan w Chinach. Okazało się, że Science Feedback opierał swe opinie na  naukowcu, który pracował w laboratorium w Wuhan. Science Feedback staje też po stronie zwolenników zmian klimatycznych i przemysłu szczepionkowego.

A co z organizacjami informacyjnymi, na które Facebook liczy w sprawdzaniu faktów? Łącznie popełniły wiele błędów w swych doniesieniach. USA Today błędnie donosiło o statusie imigracyjnym Melanii Trump i fałszywie cytowało Trumpa, mówiącego, że inwazja Turcji na Syrię „nie jest naszym problemem”. Agence France Press twierdziła, że ​​za sprawą Trumpa 100 000 dzieci migrantów zostało zatrzymanych. A liczba ta pochodziła z 2015 roku za prezydentury Obamy. AP podała, że zaufanie do mediów spadło pod rządami Trumpa, omyłkowo cytując starą ankietę faktycznie przeprowadzoną za Obamy. itd.

Vorhies twierdzi, że czarę goryczy przepełniło zeznanie, dyrektora generalnego Googlea, Sundara Pichaia, który powiedział Kongresowi, że firma nie umieszcza na czarnej liście witryn internetowych.

Sundar Pichai (grudzień 2018): Nie interweniujemy ręcznie w żadnym konkretnym wyniku wyszukiwania.

Zachary Vorhies:  Sundar Pichai skłamał kongresowi, mówiąc, że nie używają czarnych list. Jako pełnoetatowy pracownik,  wpisałem “black list” i dosłownie od razu dotarłem do czarnej listy, która została tak nazwana – „czarna lista”.

Vorhies zdecydował się porzucić pracę w Google i ujawnić prawdę. Mniej więcej w tym samym czasie inny były insider, Mike Wacker, także ujawnił czarne listy Google.

Rep. Matt Gaetz (lipiec 2020): Proszę więc nam pomóc zrozumieć tę niekonsekwencję. Istnieje tu komponent ręcznej interwencji, czy go nie ma?

Pichai (lipiec 2020 r.): W przypadku tworzenia tych list proces może obejmować ręczne dopisywanie.

Rep. Gaetz (lipiec 2020 r.): OK, świetnie.  Powiedział pan, że jednym z powodów, dla których utrzymujecie to ręczne narzędzie, jest zaprzestanie ingerencji w wybory. Uważam, że w rzeczywistości  pańska firma angażuje się w ingerencję w wybory.

Pichai (lipiec 2020): Kongresmanie, z całym szacunkiem, zdecydowanie nie zgadzam się z tą charakterystyką. Nie podchodzimy do tej pracy z żadnego politycznego punktu widzenia.

Vorhies: I mówią teraz kongresowi, że „Nie, nie używamy uprzedzeń politycznych lub nie filtrujemy ideologii politycznej”. A to po prostu nieprawda.

Big Tech w ostatnich tygodniach kampanii 2020 zaczął działać bez żadnych ogródek. Twitter ocenzurował wiele tweetów prezydenta Trumpa. Ocenzurowano ujawnienie przez New York Post sprawy syna Joe Bidena. Po wyborach YouTube zakazał filmów kwestionujących zwycięstwo Bidena.

Zuckerberg z Facebooka, Pichai z Google i Jack Dorsey z Twittera odrzucili  prośby fullmeasure.news  o wywiady.

Składając Kongresowi świadectwo, energicznie bronili swoich praktyk, mówiąc, że jedynie odpowiadali na wezwania do powstrzymania niebezpiecznych dezinformacji i fałszywych wiadomości.

(…)

Sharyl: Co jest złego w tym, że dana firma próbuje, jak można by powiedzieć, być odpowiedzialna i upewnić się, że nieodpowiedzialne lub bezpodstawne informacje  nie docierają w miejsca, w którym opinia publiczna może je łatwo zobaczyć?

Vorhies: Problem w tym, że są monopolistami. Chodzi o to, że jeśli kładą palec na publicznej debacie ingerują w wybory.