Polska nierozerwalnym ogniwem  

         „Wielkie święto dziś u Gucia” – zapowiada poeta. I rzeczywiście. Nie dość, że jak co roku 1 maja obchodzimy święto naszych okupantów, to w tym roku doszła jeszcze jedna okazja – 15 rocznica Anschlussu Polski do Unii Europejskiej.

Warto bowiem przypomnieć, że 1 maja jako dzień świąteczny został na ziemiach polskich wprowadzony w roku 1940 przez naszych ówczesnych okupantów: Rzeszę Niemiecką i Związek Sowiecki. Czy wybór 1 maja 2004 roku na moment przyłączenia 8 państw środkowoeuropejskich do UE, która jest współczesną wersją Rzeszy był przypadkowy, czy też stanowił świadome nawiązanie do pewnej tradycji? Tego na pewno nie wiemy, natomiast  nawiązania też nie można wykluczyć z uwagi choćby na to, że w Unii Europejskiej, podobnie zresztą jak w Ameryce Północnej, odbywa się komunistyczna rewolucja,  której strategia wprawdzie się zmieniła, ale cele nie.

Pierwszym celem rewolucji komunistycznej jest bowiem wyhodowanie człowieka sowieckiego, który od normalnego człowieka rożni się tym, że wyrzekł się wolnej woli na rzecz zachowań stadnych. Dlatego drugim celem komunistycznej rewolucji jest stworzenie człowiekom sowieckim, którzy w normalnym świecie żyć już nie mogą, sztucznego środowiska w postaci państwa totalitarnego. Państwo to charakteryzuje się m.in. tym, że nie toleruje żadnej władzy poza własną, a więc np. władzy rodzicielskiej, chociaż ta jest pierwotna i autonomiczna względem państwowej. Toteż na naszych oczach władza rodzicielska jest likwidowana i stopniowo przekazywana urzędom socjalnym i szkołom, które – obok mediów i przemysłu rozrywkowego – pełnią funkcję oduraczania całych pokoleń w kierunku nakreślonym przez promotorów komunistycznej rewolucji. Państwo totalitarne nie toleruje też władzy religijnej i znakomitą ilustracją tego, o co chodzi, była oferta, jaką przed laty złożył Kościołowi francuski prezydent Mikołaj Sarkozy. Powiedział, ze jeśli Kościół zaakceptuje zasadę laickości republiki, co w przełożeniu na język ludzki oznacza wyrzeczenie się wszelkich pretensji do sprawowania przywództwa moralnego, tylko autodegradację do roli organizacji socjalno-charytatywnej z elementami przemysłu rozrywkowego, to może być nawet przez republikę finansowany. A jeśli nie – no to wojna. Ponieważ jeszcze nie wszyscy przedstawiciele Kościoła przeszli na stronę wroga, to mamy coś w rodzaju wojny, w której jednym z celów jest nie tylko zepchnięcie Kościoła do defensywy, ale również podcięcie jego fundamentów materialnych.



Wreszcie państwo totalitarne nie toleruje też władzy właściciela nad  rzeczą i systematycznie ogranicza ją, powierzając coraz więcej kompetencji urzędnikom a to pod pretekstem globalnego ocieplenia, a to pod pretekstem ochrony środowiska, a to wreszcie pod pretekstem gigantycznych wizji, na jakie zwłaszcza w okresie amoku wyborczego  cierpią polityczni ambicjonerzy. Dość przypomnieć, że o ile jeszcze 110 lat temu dzień wolności podatkowej dla wiejskiego rzemieślnika, dajmy na to – kowala w Galicji, która była częścią Austro-Węgier – najbardziej fiskalnego podówczas państwa na świecie – przypada na przełomie stycznia i lutego, to teraz – w połowie roku, na przełomie lipca i sierpnia.

Ta komunistyczna rewolucja odbywa się odgórnie, z wykorzystaniem instytucji Unii Europejskiej, które zostały stopniowo przez komunę opanowane w ramach „długiego marszu przez instytucje”, ogłoszonego jeszcze w 1968 roku.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Warto dodać,  że III Rzesza też była państwem socjalistycznym, o czym mało kto pamięta na skutek propagandy wbijającej ludziom do głów, że wybitny przywódca socjalistyczny Adolf Hitler był przedstawicielem „prawicy” i to w dodatku – skrajnej. Jest zatem do czego nawiązywać tym bardziej, że Unia Europejska powoli wchodzi w etap surowości, który już niedługo odsłoni przed nami swoją przerażające oblicze – ale na razie, dopóki nie padnie salwa, to humory wszystkim dopisują.



W innych kategoriach nie da się na przykład wyjaśnić sentencji, jaką na przedwyborczej konwencji PiS wygłosił Naczelnik Państwa Jarosław Kaczyński – że mianowicie „przynależność do UE jest wymogiem polskiego patriotyzmu”. Naczelnik Państwa wygłasza takie sentencje w  momencie, gdy Europejski Trybunał Sprawiedliwości w Luksemburgu „zawiesza” mu, albo „uchyla” polskie ustawy sądowe i za pośrednictwem niemieckich owczarków: Jana Klaudiusza Junckera i Franciszka Timmermansa sztorcuje Polskę przy lada okazji – oczywiście na zmianę z Żydami, którzy ostatnio doprowadzili do sytuacji, w której nawet Episkopat ujął się za Judaszem.

Ale humory, to jedno, a licytacja polityczna to rzecz druga. Tak się bowiem składa, że obóz zdrady i zaprzaństwa oskarżył był Jarosława Kaczyńskiego, że w głębi serca knuje on „Polexit” i że w związku z tym tylko Front Jedności Narodu, to znaczy – PZPR Leszka Millera i Włodzimierza Czarzastego, ZSL, dowodzony przez ministra-ministrowicza Kosiniaka-Kamysza, co to wpadł na pomysł, by przynależność Polski do UE wpisać do konstytucji oraz SD, czyli Sicherheistdienst Polen, któremu przewodzi Grzegorz Schetino na czele schetyniątek – że tylko ten RotFront może zagwarantować, że Polska, bez względu na to, co się będzie z nią działo, będzie stanowiła nierozerwalne ogniwo Unii Europejskiej, podobnie jak za komuny stanowiła nierozerwalne ogniwo Układu Warszawskiego. Jak widzimy, ciągłość jest większa, niż to by się na pierwszy rzut oka wydawało – no  a w rezultacie Naczelnik Państwa został zmuszony do licytowania się z obozem zdrady i zaprzaństwa w wierności względem Naszej Złotej Pani z Berlina.

Ponieważ niedawno obóz „dobrej zmiany” został przyłapany z opuszczonymi kalesonami w sprawie żydowskich roszczeń majątkowych, zarówno Naczelnik  Państwa, jak i jego giermkowie, licytują się w oskarżeniach swoich przeciwników, że są agentami Putina. Grzegorz Schetino agentem Putina być nie może, toteż o  bycie ruską agenturą oskarżana jest Konfederacja.

Nie wszyscy się tymi oskarżeniami przejmują, na przykład ja. Jestem bowiem co tydzień demaskowany, więc zdążyłem się do tego przyzwyczaić i tylko czasem wzdycham, że może szkoda, że to nieprawda, bo czy w Polsce w ogóle można być skutecznym politykiem nie będąc niczyim agentem? To wydaje się niepodobieństwem, więc stosunkowo niskie notowania Konfederacji w sondażach skądinąd dobrze o niej świadczą. Ale na innych odcinkach frontu ideologicznego czujność rewolucyjna sięga zenitu. Oto pan dyrektor Miziołek z Muzeum Narodowego usunął stamtąd dzieło jakiejś damy, przedstawiające obciąganie banana. Na takie dictum przed Muzeum Narodowym zaczęły gromadzić się tłumy pracowników przemysłu rozrywkowego i ostentacyjnie obciągać banany na znak solidarności. Na widok takiej determinacji pan dyrektor Miziołek w podskokach obciąganie banana przywrócił, pewnie w obawie, że w przeciwnym razie pan minister Gliński pozbawi go stanowiska. Kiedyś, w koszmarnych czasach stalinowskich nazywało się to „świadomą dyscypliną”, a jeśli z trzydziestym roku od sławnej transformacji ustrojowej znowu stykamy się z tym zjawiskiem, to nieomylny to znak, że historia kołem się toczy.

                                                                 Stanisław Michalkiewicz