Dzisiaj trochę o tym, i o owym.

Zaczynijmy od „wielkiej polityki”, bo zdaje się, że to, co teraz – powoli,  acz systematycznie – się dzieje, nie rozejdzie się po kościach…

– Pompeo przerwał wizytę w Niemczech, żeby polecieć do Iraku.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

– Amerykańska grupa lotniskowca wkrótce będzie miała Iran w zasięgu operacyjnym.

– Do regionu wysłano bombowce B-52 – platformy przenoszenia rakiet cruise. A więc, wszystko zmierza w stronę bliskowschodniego rozstrzygnięcia.

Być może Żydzi uznali, że trzeba postawić rzecz na jedną kartę i doprowadzić do przesilenia – rozwiązując problem raz i na zawsze. I ten irański i ten palestyński…
[yop_poll id=”3″]
Ryzyko jest duże, bo Iran to nie jest Syria. Na dodatek ma dosyć potężnych sojuszników, którzy radzi byliby przy jego pomocy utrzeć Amerykanom nosa jeszcze bardziej podtapiając hegemona. Stąd też dyplomatyczne tańce Netanjahu i Trumpa wokół Chin i Rosji…

•••


Tymczasem na naszym tutejszym podwórku, gdzie zostało kilka miesięcy do wyborów federalnych, lider przodującej w sondażach partii konserwatywnej nakreślił ramy polityki zagranicznej. Ma ona generalnie powrócić w koleiny, które wyżłobił jeszcze rząd Harpera kończąc z tradycyjną kanadyjską soft-power. A więc bliski sojusz z Izraelem, żadnego narzekania na łamanie praw człowieka przez ten kraj (co zdarzyło się naszemu premierowi-chłopaczkowi), pogodzenie się z sytuacją kraju zależnego od USA i popieranie polityki amerykańskiej jakakolwiek by ona była.

Czają się bowiem nowe zagrożenia jednym z nich jest sytuacja w Arktyce, czyli kanadyjskiej granicy północnej, (której przebiegu paradoksalnie nie uznają Stany Zjednoczone). Testują ją tam coraz bardziej Chińczycy.

Tak się składa, że nasz wybór polityczny to wybór między jednym „combem”, a drugim „combem”; nie jest to koncert życzeń i nie możemy sobie podobierać co tam byśmy lubili na politycznym talerzu; jeśli chcemy mieć w miarę rozsądną politykę gospodarczą i ograniczenie Kulturkampfu, jaki nam wpychają przez gardło nowomodni bolszewicy z Partii Liberalnej no to musimy akceptować realpolitik w wykonaniu konserwatystów…

Niewiele można tutaj ugrać – zwłaszcza za obecnej prezydentury w USA – a Kanada jest od Stanów Zjednoczonych bardziej uzależniona gospodarczo niż Polska od Niemiec.

•••

Zmarł Jean Vanier, człowiek, który dostrzegł brata w ludziach niepełnosprawnych umysłowo; człowiek który wydobył tych ludzi z więzień „domów wariatów”, w których dawano im jeść i czekano aż umrą; człowiek, który mimo możliwości kariery politycznej, wojskowej, naukowej postanowił żyć z ludźmi o dość problematycznym ilorazie inteligencji, znajdując w tym kosmos człowieczeństwa.

To dzięki niemu zmieniło się zapatrywanie na ludzi niepełnosprawnych nie tylko w Kanadzie, ale w bardzo wielu krajach świata. Dzięki niemu wiele społeczeństw mogło się wzbogacić o to co ludzie niepełnosprawni dają, a co ja określam jako czynienie „ludzi z ludzi”, czyli przypominanie nam wszystkim, kim jesteśmy; przypominania o naszym własnym człowieczeństwie.

Nasza dogorywająca zachodnioeuropejska cywilizacja zachłysnęła się własną „mocą” i jęła wcielać w życie „eugenikę”, poprawiając Pana Boga, któremu „niektóre egzemplarze nie najlepiej się udają”. Przez to „poprawianie” ziemia spłynęła krwią milionów mordowanych, którzy nie pasowali do ideologicznych wizji świetlanej przyszłości i nowego jutra.

Jean Vanier pokazał nam wszystkim na czym polega to szaleństwo. Nikt nie zna planów Bożych, ale każde życie, które pojawia się na tym świecie, pojawia się „dla czegoś”; jest potrzebne i nieprzypadkowe. Jeżeli swoją wolną wolą potrafimy zaakceptować Boży Plan doznamy szczęścia. Nie ma innej do niego drogi. Jean Vanier umierał szczęśliwy.

Andrzej Kumor