Właściciel Citadel Drilling kilka lat temu podjął niełatwą decyzję o przeniesieniu firmy do Stanów Zjednoczonych. CEO Dan Hoffarth mówi, że firma była kanadyjska, z kanadyjskimi pracownikami, dobrze zorientowana w kanadyjskich realiach wydobycie ropy. Proces nie był tani. Przeniesienie jednego odwiertu to koszt około jednego miliona dolarów. Do transportu takiego sprzętu potrzeba 57 ciężarówek.

Firma zaczęła się przenosić dwa lata temu. Teraz wszystkie sześć odwiertów działa w zachodnim Teksasie, na obszarze Basenu Permskiego. Pracuje tam rotacyjnie 100 pracowników z Kanady.

Hoffarth uważa, że gdyby się nie zdecydował na przeprowadzkę, jego przedsiębiorstwo by nie przetrwało.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Historia Citadel Drilling nie jest odosobniona. W ciągu ostatnich pięciu lat, czyli po tym, jak spadły ceny ropy, do Stanów przeniesiono kilkaset odwiertów, co obrazuje zapaść gospodarczą w Zachodniej Kanadzie. Nawet gdy zdawało się, że sytuacja się poprawia, wydobycie nie mogło się odrodzić ze względu na niedostateczną przepustowość rurociągów. Rząd Alberty, chcąc zmniejszyć rezerwy ropy i spowodować wzrost cen, zmniejszył wydobycie. W 2014 roku w zachodniej Kanadzie działało 900 odwiertów, teraz jest około 550, ale tylko połowa jest czynnych. Po drugiej stronie granicy natomiast, w USA, rurociągi mają większą przepustowość, łatwiej jest uzyskać pozwolenia i licencje. Powrót do świetności kanadyjskiego sektora naftowego nie będzie więc kwestią tylko kilku lat.