Temat, którego nie da się w chwili obecnej ominąć, to coronavirus pandemic. Czy sytuacja epidemiczna będzie miała wpływ na rynek real estate?

To niezwykle trudne pytanie i z góry zastrzegam, że zaprezentowane tu stanowisko jest moją prywatną opinią, wynikającą z mojego doświadczenia biznesowego i umiejętności analizy danych z rynku.

Trzeba się zgodzić, że jesteśmy świadkami najbardziej nagłośnionego kryzysu w dziejach. W wirtualnym świecie, do którego mamy nieograniczony dostęp informacje rozprzestrzeniają się błyskawicznie. Mamy także social media, które są pełne prawdziwych i nieprawdziwych informacji na temat pandemii (choć oczywiście wszystkie pochodzą “z pewnego źródła”. Nieustanne obcowanie z informacjami o ilości zakażonych i zmarłych, pokazywanie pustych ulic, chorych pozostających bez pomocy czy kolejek w sklepach wywołuje strach i panikę.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Ja sam jestem bardziej ostrożny niż zwykle, co oczywiście nie oznacza że biegam po mieście, by kupić papier toaletowy (czytaj: wartościowy). Jednak staram się obserwować reakcje wielu branż na sytuację ogólnoświatową, zachwianie rynku oraz giełdy.

Wracając do pytania: jak obecna sytuacja wpłynie na kanadyjski rynek real estate? Poniżej zamieszczam kilka moich obserwacji i wniosków.

Osobiście pamiętam doskonale panikę w GTA, kiedy mieliśmy epidemię SARS czy strach po 9/11. Pamiętam kryzys bankowy w 2008 roku. Owszem, w takich momentach nikt nie myśli o wydawaniu pieniędzy, bo każdy obawia się o swoje codzienne wydatki, ale doświadczenie pokazuje, że każdy kryzys tak jak szybko przychodzi (zaskakując wszystkich) to często również szybko odchodzi. W tych trzech wymienionych wyżej sytuacjach krytycznych rządy państw na całym świecie reagowały zasileniem rynku ogromnymi rezerwami finansowymi w celu pobudzenia gospodarki (nisko oprocentowane kredyty, plany rozwoju, itp). Dziś o tych ciężkich okresach nikt już nie myśli, większość z nas odrobiła straty, a rynki się odbudowały. To samo nastąpi jak tylko zaczną się pojawiać pozytywne wiadomości na temat SARS-CoV-2. Może być to informacja o spadku zachorowań czy też o wyprodukowaniu szczepionki. Pozytywny fakt jest taki, że nawet obecne zachorowanie nie jest równoznaczne z wyrokiem śmierci.

Nasz rynek nieruchomości w ciągu ostatnich miesięcy był rozpalony do czerwoności. Oferowanie wyższej ceny powyżej wywoławczej nierzadko było jedyną szansą na to, by kupić cokolwiek sensownego. Przebijanie cen stało się praktyką nagminną. Być może teraz obawa przed lokowaniem gotówki w nieruchomości w niepewnych czasach wyeliminuje niektórych kupujących. Wtedy ceny mogą wrócić do normy, bo będzie mniejsza konkurencja.

Bank of Canada obniżył w ostatnich tygodniach oprocentowanie dwa razy po pół procent. Czyli zamiast 1,75% , koszt pożyczek spadł do 0,75%. To wpłynie na obniżenie oprocentowań pożyczek hipotecznych. Ci, którzy już kupili, ale jeszcze nie przejęli domów, skorzystają z benefitu tańszych pożyczek. Ci, co się wahają czy kupić teraz dom, będą bardziej motywowani, bo tak niskie oprocentowanie banki będą oferować jedynie do momentu, gdy gospodarka nabierze wiatru w żagle.

Nieruchomości raz jeszcze potwierdzają swoją przewagę nad innymi rodzajami inwestycji (stock market). Domy, jeśli by nawet straciły chwilowo na wartości wskutek paniki na rynku wywołanej sytuacją epidemiologiczną (czy potencjalnej wywołanej nią recesji), to wraz z napływem pozytywnych informacji nieruchomości znowu zaczną drożeć. Natomiast wiele firm, których ceny akcji lecą na łeb na szyję, znikną z rynku wskutek bankructwa. Ich “papiery” staną się bezwartościowe. Inwestycja w grunty i nieruchomości jest najbezpieczniejszą lokata kapitału w chwiejnym i niepewnym rynku, co jest oczywiste.

Nieruchomości są także inwestycją zwykle długoterminową. Kupując dom czy mieszkanie dziś i planując wieloletnie w nim zamieszkanie, nie musimy się martwić o spadek wartości czy utratę zainwestowanych pieniędzy. Również inwestorzy, którzy kupują dziś z planów coś, co zostanie oddane do użytku za 2, 3 czy 4 lata nie mają powodów do obaw, bo rynek się odbuduje.

„Wiosna” w real estate prawdopodobnie trochę się w tym roku opóźni, bo sprzedający, czekający z wystawieniem domu na ładniejszą pogodę, czekają też na ustabilizowanie się sytuacji epidemiologicznej. Ale jest też ogromna liczba osób, którzy czekali z wystawieniem swojej nieruchomości na sprzedaż do momentu, kiedy już zakupią nową nieruchomość. Przez kilka ostatnich miesięcy panował taki szalony rynek, że bardzo trudno było cokolwiek kupić. Teraz ci, którzy już kupili, ale jeszcze nie sprzedali, trafią na rynek. Dla „odważnych” kupujących będą to (być może) bardzo dobre okazje.

To, co mnie trochę zastanawia to Open Houses. Jeżdżąc po Mississauga w ten weekend, wszędzie widziałem znaki zapraszające na Open Houses. Moim zdaniem jest to nieodpowiedzialne zachowanie agentów. Wszyscy staramy się unikać kontaktów z obcymi osobami, a tymczasem Open House jest sytuacją, w której narażamy i nas samych, i potencjalnych kupców na zarażenie wirusem czy skażenie domu sprzedających.

Zwykle po każdej recesji czy kryzysie światowym następuje wzmożony ruch inwestycyjny, a na rynek wchodzą nowe technologie i serwisy. Według wielu specjalistów, kryzysy w końcowym efekcie prowadzą do rozwoju i często do wielu lat dobrej koniunktury. Miejmy nadzieję, że tak będzie i tym razem.

Jest normalne, że wszyscy boimy się o siebie i swoich najbliższych, ale w tych trudnych czasach zachowajmy optymizm i bądźmy dobrzy dla innych.

Mniej „nakręcajmy” się wiadomościami. Znajdźmy czas dla rodziny, może jest to dobry moment na hobby czy na uporządkowanie starych zdjęć… A przede wszystkim na zastanowienie się, co jest tak naprawdę ważne w życiu. Być może jest to super czas by pomyśleć o miejscach, które chcielibyśmy jeszcze w życiu zobaczyć i o marzeniach wartych zrealizowania. Zachowajmy optymizm i …myjmy ręce!

Pozdrawiam,

Maciej Czapliński

905 278 0007