Jakież proste, a przy tym jakże oczywiste, są to przełożenia: wystarczy, że przyzwoitość wykpi postęp, prychając od niechcenia na nowoczesność, dalej czyniąc to, co przyzwoitości zawsze czynić wypada, by piekłu wściekłość ulała się w jednej chwili. Ze wszystkich kotłów. Wrzątkiem i bulgotem.

Zaiste, piekło rozszalało się z wściekłości. Zagotowało się, wrze, bulgocze i kipi na naszych oczach. Czegokolwiek doświadczaliśmy na ulicach polskich miast ostatniej niedzieli, to nic innego, jak zapierające dech w piersiach, spektakularne w znacznym stopniu, a w pewnym stopniu wręcz ekscytujące, przykłady uzewnętrznień metafizyki, mimo wszystko zdarzających się w realnym świecie nieczęsto.

 

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

PARASOL W

Mówię przez to, że kto chciał patrzeć, ten zobaczył, pękające tu i tam – czy to we wnętrzach naszych kościołów, czy u wrót naszych świątyń – pękające bąble piekielnej wściekłości. I dobrze, prawdę powiedziawszy. Im bliżej piekłu do szaleństwa, a jego wyznawcom do obłędu, tym wyraziściej (przez co mniej subtelnie) piekło działa i tym łatwiej rozpoznać piekielne intencje, wytknąć piekłu i jego fanom obłudę i hipokryzję, obnażyć czarcie dążenia, wreszcie zdemaskować diabelski charakter “normalności” narzucanej nam i wpieranej w umysły wciąż zdrowe i zdrowe wbrew wszystkiemu i mimo wszystko.

“Wyp*ć, sku*y w sutannach” – i tak dalej – czy można opowiadać się za wolnością bardziej, niż się opowiada, używając w tak zwanej debacie publicznej słów uznawanych powszechnie za obelżywe? By w dalszej kolejności, ale zaraz potem, zgodę na tę obelżywość wyjaśniać, tłumaczyć czy wręcz usprawiedliwiać? Albo: czy można być prawnikiem, przekonując do nie poszanowania prawa i wzywając do nienawiści? Pewnie nie można, ale niejakiej Lempart Marcie uchodzi płazem więcej niż innym. Wiadomo: Lempart to liderka Ogólnopolskiego Strajku Kobiet. Cokolwiek kryje się pod tym nazwaniem. Boć nie kobieca mądrość przecież.

Lempart Marta. Zwana w niektórych kręgach “Lemparcicą przy kości”. W wersji radykalnej: “Lemparcicą wywołującą mdłości”. Lub też, uwaga, uwaga: “Tą kozą lamparcią od Hitlera” – to ostatnie od zaiste faszystowskiego temperamentu (i radykalizmu) wzmiankowanej persony. Baba z największym czarnym parasolem w d. Czy tam w innym miejscu. Czy tam gdzie tam. Poważnie mówię. Tego rodzaju “kobiety” nie zamierzają ograniczać się, zmuszać sparciałych charakterów do nauki wyrażania złości i gniewu inaczej, niż poprzez nienawiść. Dlaczego, mówiąc do nich, nas samych mielibyśmy przed brutalnością leksykalną powstrzymywać?

 

SZKARADZIEJSTWO

Zatroskane wzywaniem podobnych sobie do wspólnego odrzucania wartości konstytutywnych dla Polek i Polaków, jednym słowem do grupowego nienawidzenia, nie potrafiąc porozumiewać się językiem emocji bliższym literackiego, nie zrozumieją wszak przekazu lingwistycznie odmiennego od własnego tak bardzo, jak nasz.

A propos przekazu. Aktorka Kożuchowska Małgorzata zauważyła, że: “Bóg dał człowiekowi wolną wolę”. Spostrzegawczość godna pozazdroszczenia, zwłaszcza na tle tysięcy ogłupionych do samej posadzki piewców pop-kultury. Ale żeby zaraz akceptować bez zastrzeżeń wykorzystywanie wolnej woli do zabijania? Do mordu? Pani Małgorzato?

A co tam. Głos zabrała też Rubik Anja, modelka. “To wyrok na Polki i polskie rodziny. Polska 2020: prawo ingeruje w najbardziej prywatne decyzje życiowe obywateli!”. Tak powiedziała, słowo daję. Widać oto, jak rzekoma uroda korzysta sprytnie z prawa do bycia głupią. I dalej tą drogą, czyli publiczna wypowiedź Miss Świata Głuchych 2016, Cichosz-Yggeseth Iwony: “Nie rozumiem, nie umiem pojąć, jak oni mogą myśleć, że mają prawo decydować o życiu, zdrowiu kobiet…”. No tak. Nie rozumie, mimo to postanowiła o tym szokującym deficycie opowiedzieć światu. Publicznie o brudnych w kroczu figach. I co z taką zrobić?

I jeszcze dalej: “Mam dziecko z niepełnosprawnością. Jeśli w tej chwili zaszłabym w ciążę, która okazałaby się uszkodzona, wyjeżdżam za granicę i tam decyduję się na aborcję. Wiem na 100 procent, że taką decyzję bym podjęła” – to z kolei Komorowska Agata, matka czwórki dzieci, w tym jednego “z niepełnosprawnością”, to jest z zespołem Downa.

“Uszkodzona ciąża”. Przerażające, ale nie dziwne. Uszkodzone rozumy tak mają, że prędzej raczej niż później zamieniają się w wątpliwej urody szkaradziejstwo.

 

AZYMUT NA PLACEK

Dalej Nowacka Barbara: “Znam pary, które ponownie nie zdecydują się już na dziecko, bo będą bały się znowu patrzeć na umieranie”. Doprawdy, wyrokowanie pani Nowackiej o poziomie aksjologicznym znajomych zachwycać nie może.

Strach przed “patrzeniem na umieranie” to może być zasadny w istocie powód nie patrzenia na umieranie, ale na pewno zbyt błahy, by unikać patrzenia na umieranie dzięki wydaniu, czy tam skazaniu, umierającego na śmierć, a to poprzez zdecydowaniu o tej śmierci, tego już pani Nowacka nie rozumie. Za wysoka poprzeczka, zbyt trudne wyzwanie intelektualne dla umysłów nawykłych do lotów koszących nad łąką codzienności. Z azymutem na krowi placek.

Nawet Szczuka Kazimiera uchyliła wieko: “Wchodzimy w czas realnego torturowania kobiet. Niedopuszczanie kobiet do aborcji w takiej sytuacji jest interpretowane przez komisje ONZ-owskie jako tortury”. Tego wcale nie skomentuję. Niech sobie pani Szczuka odpoczywa w niepokoju.

“Gdybym był polską kobietą, drżałbym dziś ze strachu. Jestem polskim mężczyzną i czuję gniew. Sadyści są wśród nas” – rzecze z kolei Zimmerman Mateusz, zwany “dziennikarzem Onetu”. Jego rozmówczyni, Kościańska Agnieszka, wykształcona w Instytucie Etnologii i Antropologii Kulturowej Uniwersytetu Warszawskiego, korzysta z okazji do obsobaczenia podręcznika szkolnego zatytułowanego “Wędrując ku dorosłości”, autorstwa Teresy Król: “Ten konserwatywny model [model wychowania – KL], bardzo mocno osadzony w katolicyzmie, przewiduje, że seks należy uprawiać właściwie tylko w małżeństwie i tylko w celach prokreacyjnych. Wszystko, co się w tym standardzie nie mieści, jest stygmatyzowane jako nienaturalne, nieodpowiedzialne, niedojrzałe, niezdrowe. Stawiam nacisk na słowo ‘należy’, ponieważ istotnym składnikiem tego modelu jest moralizowanie”.

 

REPTILIANIN WARZECHA

Czego nie rozumie pani wyedukowana na Uniwersytecie Warszawskim? Terminu “standard kulturowy” nie rozumie na pewno. Umyka jej także “naturalność”. Nie rozgryzie już, jak sądzę, pojęć “norma” oraz “normalność”. Wniosek: czy to aby na pewno Polka krytykuje “osadzenie w katolicyzmie”, czy to już raczej nie Polka? Ale tak to już jest, gdy kręcić się po śladach doktor habilitowanej na tym samym uniwersytecie, mianowicie Moniki Płatek, cytuję: “Przymuszanie do rodzenia jest formą niewolnictwa”. Oczywiście, oczywiście. W odróżnieniu od formy wolności, jaką jest prawo do głoszenia głupot przez obie doktorki habilitowane, a obie najwyraźniej mocno niedostatecznie.

“Nie można nikogo do niczego zmuszać, nie można nikomu narzucać czegokolwiek, zakazywać, to jest po prostu nieludzkie. Każda z nas jest inna i ma prawo decydować o swoim życiu” – tłumaczy nam z kolei Chylińska Agnieszka. Czego Chylińska z kolei nie rozumie? Tego samego co Łukasz Warzecha: “Zwolennicy konserwatywnego punktu widzenia uważają, że nie mówimy o prawie do decydowania kobiety o sobie samej, ale o ratowaniu odrębnej istoty ludzkiej. Ich oponenci takiego rozumowania nie uznają. Tych poglądów na gruncie etycznym nie da się pogodzić”.

Ale z jakich powodów mielibyśmy godzić owe poglądy na gruncie etycznym, zamiast zamknąć temat odwołaniem do nauki, Warzecha nie wyjaśnia, chociaż to nic innego jak grunt naukowy rozstrzyga dyskutowane kwestie jednoznacznie. Konkretnie, rzecz rozstrzyga stricte naukowy termin pt. “rozwój osobniczy”. Jeszcze inaczej: nauka (konkretnie: embriologia) potwierdza pogląd, w myśl którego “życie zaczyna się od poczęcia”. Ma w tym względzie nauka swoje stanowisko, dlatego nawet Warzecha Łukasz sprzeczać się z nauką nie może. Tym bardziej Chylińska Agnieszka, powiedziałbym. To znaczy może, jedno i drugie, ale nie powinni, bo wtedy wychodzą na kogoś w rodzaju zagubionej w rzeczywistości pary Reptilian. Czy tam innych Płaskoziemców. Podsumowując: nauka, durniu. Rozwój osobniczy, głupcze.

 

PRAWO I KRYTERIA

I jeszcze Błoch Michał, pediatra na co dzień spotykający się z dziećmi z ciężkimi chorobami i wadami genetycznymi, lekarz, w którym “tydzień obcowania od świtu do zmroku w obszarze etyki i opieki hospicyjnej” zaszczepiło “iskierkę paliatywną podsycaną kolejnymi kursami i studiami z etyki”, stąd dziś opiekuje się dziećmi w zakładach opiekuńczo-leczniczych oraz hospicjum, podobno uczeń samego śp. księdza Kaczkowskiego [Jan Adam Kaczkowski – zmarły w roku 2016. polski duchowny rzymskokatolicki, prezbiter, doktor nauk teologicznych, bioetyk, organizator i dyrektor Puckiego Hospicjum pw. św. Ojca Pio – KL], po wskazaniu Trybunału Konstytucyjnego z ubiegłego tygodnia pozwolił sobie parsknąć “Te ściany nie są z gumy”. Cóż za dalekowzroczna konstatacja, prawda? Strach bać się konsekwencji, skoro takich specjalistów od medycyny paliatywnej nam szykują. Czy raczej nie tyle nam, co na nas.

Czym, panie doktorze, czym z perspektywy aksjologii białego człowieka, dziecko chore różni się od zdrowego? Poza chorobą? Albo inaczej: dlaczego kryterium prawa do życia miałoby być cokolwiek innego, niż sam fakt istnienia? To może lepszym byłby kształt małżowiny usznej? Czy tam kolor skóry? No właśnie.

Podsumowując temat posłużymy się kontrą, choć świadectw tego rodzaju w mediach niedostatek prawdziwy, i nie dlatego, że nie istnieją wcale, a dlatego, że media nie są mniej szalone niż świat, który jakoby opisują, posługując się przy tym sitem przesiewu informacji równie szalonym, co one same. Mimo to proszę posłuchać, bo warto: “Przyspieszenie śmierci dziecka nie pomoże pogodzić się z jego odejściem. Trzeba dać choremu dziecku wszystko, co możliwe: zadbać, aby śmierć była dobra, a nie, żeby była szybciej – wyznają Irena i Maciej Kaczyńscy, rodzice Janki, Rózi, Piotrusia i Anielki, która urodziła się z bezczaszkowiem i odeszła po siedmiu dniach”.

***

Dobra śmierć, a nie szybka. Kto potrafi ująć tymi słowami oczekiwaną postawę wobec życia, kto docenić postawę tę zdolny, temu nawet intelektualnie najsprytniejsi ludzie złej woli człowieczeństwa nie odbiorą. “Dla mnie najbardziej absurdalnym argumentem zwolenników aborcji jest stwierdzenie, że jest ona aktem łaski wobec dziecka i jego matki. Do dziś oburza mnie to strasznie, to jest kompletnie nielogiczne” – wyjaśnia jeszcze Maciej Kaczyński. I uogólnia: “Przez cały czas trwania cywilizacji zachodniej wiedzieliśmy, że życie ludzkie jest absolutną wartością i nawet najgorsze cierpienie nie przekreśla wartości, jaką jest trwanie ludzkiego życia. Natomiast to, co dzieje się teraz, co pop-kultura wpoiła ludziom, to zmiana paradygmatu, życie ludzkie nie jest już wartością. Doszliśmy do absurdu, świat wywraca się do góry nogami – ludzie traktowani są na równi ze zwierzętami, które usypia się, żeby się nie męczyły”.

Gratuluję męża, Pani Ireno. Proszę podziękować żonie, Panie Macieju. Podziwiam Was oboje i obojgu Wam dziękuję za postawę ocalającą człowieka przyzwoitego we współczesnym bydlęciu. Jakże nowoczesnym i postępowym, prawda, ale jednak i coraz częściej właśnie bydlęciu. Chapeau bas!

Krzysztof Ligęza

Kontakt z autorem: widnokregi@op.pl