Nie, to nie o sztuce Szekspira Makbet, gdzie Banko grał rolę i jako postać w sztuce (zamordowany), i jako duch w akcie 3-cim. Chodzi o bank finansowy.

        Bank, na który wszyscy psioczymy, a bez którego nie możemy się obejść. I pomyśleć, że jeszcze całkiem niedawno osobiste konta bankowe, jak i karty kredytowe nie były powszechnie dostępne.

        Sama jestem z tego staroświeckiego pokolenia, które dalej lubi kupować za twardy pieniądz, czyli ‘cash’. Moja koleżanka z Chicago bardzo była z siebie dumna, że kupiła nowiusieński samochód bez pożyczki, właśnie za cash. Wszystkich w punkcie sprzedaży wprawiła tym w osłupienie, tym bardziej, że należność przyniosła w  prawdziwej gotówce ładnie ułożonej i spakowanej w teczce aktówce. Ciułała grosz do grosika, czyli po naszemu dolar do dolarka, przez długi czas. A ja oczami wyobraźni widziałam ją jak po zmroku, przy małym tylko światełku wyciągała te pieniądze spod materaca i je liczyła. Ach ile jej to liczenie dawało radości. Taka bogata się zrobiła, a przyjechała taka biedna.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

        Mój były mąż po przyjeździe do Kanady dostał pracę w takim polonijnym biznesie, gdzie płacili ‘cash’. Na początku nie wiedział co to znaczy, ale pryncypał mu wyjaśnił, że to lepiej dla niego, bo nie będzie musiał chodzić do banku ‘skasować czeka’, i nie będzie płacił żadnych potrąceń. Dopiero jak wpadła kontrola to okazało się, że za cash to pracowali ci na czarno, bez pozwolenia na pracę. I kilku takich przyłapano, ponoć trafili do aresztu emigracyjnego i zostali wydaleni do Polski.

        Eskortowała ich wielce szanowna paniusia, która znała polski i umiała się z urzędnikami w Warszawie dogadać, bo ci wcale nie byli tacy chętni do przyjmowania tych deportowanych z Kanady, W tym czasie wszystkie sklepy w okolicy Roncesvalles (a było ich wiele) zostały zawalone kapciami góralskimi, którymi to ta paniusia dorabiała sobie do, i tak niezłej przecież, rządowej pensji.

        Polonia się powoli przeniosła do Mississauga, do Scarboro, do Brampton, porozjeżdżała się po Ontario. Do polskiej dzielnicy wprowadzili się nowi ludzie. Obecnie najwięcej dzieci i psów w Toronto jest w okolicy Roncesvalles. Jeszcze czasem słyszy się miłą dla ucha melodię języka polskiego, ale to nie to co kiedyś, kiedy cała ulica rozbrzmiewała radosną polszczyzną. Jeszcze został się polski bank: spółka kredytowa parafii Św. Stanisława i Kazimierza. Jeszcze stoi dom Kopernika opiekujący się polonijnymi seniorami, ale i tam pracowników mówiących po polsku zatrudnionych jest coraz mniej.

        No i kościół św. Kazimierza wytrwale spełniający swoje zadania wspierania polonijnych  owieczek na emigracji. A u zbiegu ulic Roncesvalles, Queen i King przysiadł niczym żuraw w przelocie monumentalny Pomnik Katyński, wraz z tablicami upamiętniającymi wywózki na Sybir oraz tragedię smoleńską. To nasza zaakcentowana obecność w tym mieście. Mieszkańcy tej byłej enklawy polskości potrafią wspominać godzinami i opowiadać jak to było, i gdzie co było. Jak ten Banka duch w Makbecie Szekspira.

        Powstało kilka książek o naszej Roncesvalles – już czas na następną. Należałoby też wznowić te znane książki o Roncesvalles polonijnych autorów takich jak Andrew J. Borkowski, Copernicus Avenue (Kormorant 2011) oraz Andrzej Pawłowski  ‘Saga Roncesvalles’ (ta ostatnia w języku polskim i angielskim). Nigdzie nie można ich dostać. Tylko kto je wyda?

Może pomoże w tym nasz Bank?

MichalinkaToronto@gmail.com                        Toronto, 18 września, 2021