Agresja rosyjska na Ukrainę kolejny raz pokazała, jak ważna jest reforma polskiej armii. Zapowiedzią reform Polskich Sił Zbrojnych jest ustawa o obronie ojczyzny (opisana przez Bartosza Saramaka na łamach czasopisma „Rzeczy Wspólne”), która przyśpiesza proces modernizacji i rozbudowy naszego wojska.

        Ustawa o obronie ojczyzny to akt obszerny i kompleksowy. Liczący 768 artykułów akt zastąpi 14 ustaw dotyczących polskiego wojska i wprowadzi zmiany w kilkudziesięciu innych ustawach. Nowy akt prawny jest krokiem milowym wobec obowiązującej obecnie ustawy z 1967 roku o obowiązku obrony.

        Udział wydatków na obronę ma wzrosnąć w naszym kraju do 2,5% budżetu. Z sumy wydawanej na wojsko 20% tych 2,5% ma być wydawane na broń, sprzęt i infrastrukturę. W dziele uzbrojenia polskiej armii ma być uwzględniony polski przemysł militarny i polskie ośrodki badawcze.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

        Z dochodów ze sprzedaży akcji, z przemysłu obronnego, eksportu uzbrojenia z Polski do innych krajów, użyczania poligonów innym państwom, obligacji Banku Gospodarstwa Krajowego, darowizn, spadków, zysków NBP, ma powstać w Banku Gospodarstwa Krajowego Fundusz Wsparcia Sił Zbrojnych.

        Wprowadzona zostanie też możliwość leasingowania przez polskie wojsko sprzętu od spółek zewnętrznych, Agencji Rozwoju Przemysłu i Polskiego Funduszu Rozwoju. Zgodnie z nową ustawą Rada Ministrów (zgodnie z wytycznymi prezydenta) na szczegółowo określać plan przebudowy i modernizacji wojska w okresie 15 lat. Na podstawie tego planu Minister Obrony Narodowej ma modernizować armię. Jest to nowość, bo do tej pory nie było planów strategii modernizacji armii.

        Mają być powołany nowy komponent polskiej armii Wojska Obrony Cyberprzestrzeni – mają one prowadzić nie tylko działania obronne, ale i rozpoznawcze i wyprzedzające (ma być to odpowiednik izraelskiej jednostki 8200).

        Rekrutacją do wojska ma się zajmować tylko Ministerstwo Obrony Narodowej, a nie jak do tej pory MSWiA. Rekrutacja ma być odbiurokratyzowania i skrócona. Ma za nią odpowiadać 16 wojewódzkich centrów rekrutacji. W ramach rekrutacji ma być wprowadzony system stypendialny – studenci po ukończeniu studiów opłaconych przez wojsko mają odpracować swój dług, pracując dla wojska.

        Na szczęście nowa ustawa nie wprowadza obowiązkowej służby wojskowej – choć na ten krok zdecydowała się Szwecja. Szkolenie wojskowe ma trwać 12 miesięcy – przez 28 dni ma trwać szkolenie podstawowe i 11 miesięcy szkolenie specjalistyczne. Szkoleniem studentów ochotników ma zająć się Legia Akademicka – szkolenie takie zostanie zakończone egzaminem oficerskim.

        Barierą w realizacji ambitnego planu zwiększenia ilości polskiego wojska może być kryzys demograficzny – w Polsce po prostu nie ma wystarczającej ilości młodych, by wśród nich znaleźć ochotników do armii – już dziś trudno jest znaleźć ochotników do 100.000 armii. Wojsko polskie według planów ma liczyć 250.000 żołnierzy zawodowych i 50.000 żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej.

        W planach jest rozbudowa współpracy z organizacjami pro obronnymi. Celem jest rozwój społeczeństwa obywatelskiego i znaczna poprawa potencjału obronnego. Niestety nowa ustawa nie przewiduje liberalizacji prawa posiadania broni palnej – w nowej ustawie nie ma też propozycji wprowadzenia „mechanizmów pozwalających na automatyczne uzyskiwanie prawa do ubiegania się o wydawanie pozwoleń na broń osobom, które ukończyły szkolenie wojskowe”.

        Zarządzanie sytuacjami kryzysowymi ma być podporządkowane Wojskom Obrony Terytorialnej. Ustawa przewiduje „uprzywilejowanie żołnierzy rezerwy w procesie rekrutacji do cywilnej administracji publicznej”.

        Warto pamiętać, że zła stacje w polskiej armii nie jest wynikiem braku pieniędzy tylko złego systemu zarządzania. Dzieje się tak, pomimo że Polska ma taki sam poziom wydatków na obronę, jak Izrael i Turcja. W konsekwencji „polska armia ciągle nie ma podstawowych i najbardziej krytycznych zdolności niezbędnych w potencjalnej wojnie obronnej”.

Jan Bodakowski