Stanisław Bulza: Oddziały śmierci w Jedwabnem

Białystok w latach 1915-1944

        Polska po niemieckiej agresji, w przeciwieństwie do takich przypadków jak Francja pod rządami Vichy, doświadczyła bezpośredniej niemieckiej administracji, a nie marionetkowego rządu.

        Wybuch II wojny światowej poprzedziło podpisanie 23 sierpnia 1939 r. paktu Ribbentrop-Mołotow. W wyniku tego paktu 1 września 1939 r. nastąpiła agresja Niemiec na Polskę, a 17 września 1939 r. agresja ZSRR na Polskę. Nastąpił IV rozbiór Polski. Połowa terytorium II Rzeczypospolitej została zajęta przez Armię Czerwoną, a jej obywatelom następnie nadano obywatelstwo sowieckie. Z tych ziem po wojnie do Polski „wróciła” tylko Białostocczyzna, i to okrojona. Województwo Białostockie do 1939 r. zaliczane było do województw centralnych.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

        W 1931 r. w województwie tym mieszkało 1643,5 tys. ludzi, w tym z językiem ojczystym polskim 72%. Według spisu powszechnego z 1946 r., ogółem w województwie białostockim mieszkało 917 tys. 563 osoby (dawne ziemie 882 tys., odzyskane 86 404 osoby). W 1931 r. województwo białostockie miało 32441 km kw. powierzchni, a w 1947 r. 22552 km kw. powierzchni. W 1939 r. w województwie białostockim odsetek osób wyznania mojżeszowego wynosił 38,7%.

        W 1940 roku, w czasie okupacji sowieckiej, kiedy przeprowadzono spis ludności w sowieckiej Republice Białoruskiej, do której przyłączono Jedwabne, wykazano około 500 osób pochodzenia żydowskiego w Jedwabnem (https://marucha.wordpress.com/2016/08/11/malo-znane-relacje-swiadkow-odslaniaja-szokujace-kulisy-mordu-w-jedwabnem-jak-skonczymy-to-robic-z-zydami-to-samo-bedziemy-robic-z-wami-polakami/).

        Terytorium Polski po zajęciu przez wojska niemieckie oddano początkowo pod zarząd wojskowych władz okupacyjnych, ale już w październiku 1939 r. województwa śląskie, poznańskie, większa część łódzkiego, część warszawskiego, krakowskiego i kieleckiego zostały włączone administracyjnie do Rzeszy, a z reszty ziem polskich utworzono tzw. Generalne Gubernatorstwo ze stolicą w Krakowie. Po ataku na ZSRR Niemcy powiększyli GG o Dystrykt Galicja, okręg Białostocki przyłączyli do Rzeszy, ponadto utworzyli Komisariaty Rzeszy „Wschód” i „Ukraina”.

        Szacuje się, że Niemcy zabili ponad 3 miliony Polaków. Niemieccy planiści wzywali do „całkowitego zniszczenia” wszystkich Polaków, a ich los, podobnie jak wielu innych Słowian, nakreślono w ludobójczym Generalplan Ost (Generalny Plan Wschodni).

        Białystok w latach 1915–1919 znajdował się pod okupacją niemiecką. W 1920 Wojsko Polskie stoczyło zwycięską bitwę białostocką z Armią Czerwoną, uwalniając miasto spod bolszewickiej okupacji. Do 1939, już w niepodległej Polsce, miasto było stolicą województwa białostockiego. Po agresji ZSRR na Polskę w październiku 1939 r. Białystok przyłączono do Białoruskiej SSR i nadano mu status stolicy obwodu białostockiego.

        W czerwcu 1941 do Białegostoku wkroczyły wojska niemieckie. Od lipca 1941 do lipca 1944 był on ośrodkiem administracyjnym Okręgu Białostockiego.

        W Białymstoku już 27 czerwca 1941 r., przy udziale 322 batalionu policji niemieckiej, spalono 700 Żydów w synagodze, rozstrzelano dalszych 2000 oraz 300 poza miastem, dalszych 194 zaś w dniu 9 września. W Grajewie rozstrzelano 650 Żydów, w Szczuczynie 800 Żydów i ludzi uznanych za komunistów. Niezadowolenie szefa Einsatzgruppe B SS-Gruppenführera Artura Nebe wywołał fakt, iż do 13 lipca 1941 jego podkomendni zamordowali w Grodnie i Lidzie „tylko” 96 Żydów. „Wydałem rozkaz, aby działano tu bardziej intensywnie” – meldował Nebe. Rozkaz wykonano.

        Jak zapisał dowódca 322 batalionu policji niemieckiej (sformowanego w Wiedniu) major Nagel w dzienniku wojennym, jego podkomendni rozstrzelali w Białymstoku w dniach 6–17 lipca 105 osób cywilnych, głównie Żydów i Polaków. Później batalion ten działał w rejonie Białowieży pod bezpośrednim nadzorem dowódcy SS i policji „Russland-Mitte” SS-Gruppenführera Ericha von dem Bacha, gdzie do 22 sierpnia zabił 359 Żydów, a następnie wyruszył dalej, mordując, na Białoruś i Smoleńszczyznę (http://ioh.pl/artykuly/pokaz/einsatzgruppen–czoowa-formacja-hitlerowskiego-ludobjstwa,1010/).

        30 czerwca 1941 r. do Białegostoku przybyła formacja Schutzpolizei z Generalnego Gubernatorstwa, kierowana przez SS-Hauptsturmführera Wolfganga Birknera, weterana Einsatzgruppe IV z polskiej kampanii, oraz Einsatkommando/Gestapo „Zichenau-Schröttersburg„ SS-Obersturmführera Hermanna Schapera.

        W marcu 1942 r. w powiecie białostockim zarejestrowano 161 tys. Żydów.

Przerwana ekshumacja

        Lech Kaczyński 14 czerwca 2000 r. został powołany przez prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego na urząd ministra sprawiedliwości w rządzie Jerzego Buzka, jako następca Hanny Suchockiej. W 2001 roku, gdy rozpoczęto ekshumację w Jedwabnem, Lech Kaczyński był ministrem sprawiedliwości, a Ewa Juńczyk-Ziomecka (w latach 2006-2010 podsekretarz i sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta Kaczyńskiego) była dyrektorem do spraw rozwoju Muzeum Historii Żydów Polskich. Po jej telefonie Lech Kaczyński przybył na wielogodzinne rozmowy do Muzeum, po których zdecydował o zablokowaniu ekshumacji w Jedwabnem.

Przeprowadzeniu rzetelnych prac sprzeciwili się bowiem rabini, argumentując, że wykopywanie zwłok jest sprzeczne z religię żydowską. Ich stanowisko zaakceptowali dyrektor Komisji Ścigania Zbrodni przeciw Narodowi Polskiemu prof. Witold Kulesza i jego zwierzchnik, minister sprawiedliwości Lech Kaczyński. Na wniosek amerykańskiego rabina Michaela Schudricha minister sprawiedliwości RP wstrzymał ekshumację w stodole w Jedwabnem. Lech Kaczyński wstrzymał ekshumację w Jedwabnem, gdy okazało się, iż liczba ofiar będzie znacznie mniejsza, niż podawana przez Grossa, a w ziemi zaczęto znajdywać dowody świadczące o sprawstwie Niemców. Jan Tomasz Gross w 2000 r. na ten temat napisał antypolską książkę „Sąsiedzi: Historia zagłady żydowskiego miasteczka”. Książka ta w dużej mierze przyczyniła się do rozpętania nagonki na Polskę, gdyż ukazała Polaków jako wrednych antysemitów.

        Usiłuje się za wszelką cenę zdjąć odpowiedzialność za zbrodnie popełnione przez Niemców w czasie drugiej wojny światowej i przerzucić je na Polaków.

        Celujące w tym światowe media są kontrolowane przez Niemców czy Żydów i wygląda na to, że jest między nimi współpraca w tej mierze. Przyczyną tej współpracy jest niewątpliwie pragnienie Niemców by podzielić się z Polską odpowiedzialnością za holocaust, a najchętniej całą ją zwalić na Polaków. Nie byłoby jednak tej współpracy bez własnej woli środowisk żydowskich. Te doskonale wiedzą kto im ludobójstwo zgotował, a jednak uczestniczą w tej zakłamanej propagandzie, mają więc ku temu powody (Maciej Giertych, „Polityka zagraniczna”, referat wygłoszony 16.III.1996 r. w gmachu Sejmu na posiedzeniu Bloku dla Polski).

        Rabin Michael Schudrich powiedział „Gazecie”, że przeprowadzenie ekshumacji szczątków Żydów zamordowanych w Jedwabnem jest niemożliwe z powodów religijnych. – „Dla nas od dotarcia do prawdy ważniejsza jest wierność tradycji, która zakazuje naruszania pochowanych kości”, ale w Wałbrzychu ekshumacja była możliwa.

        Zablokowano ekshumację, nie przeprowadzono sekcji szczątków, badania miejsca tragedii zarzucono po kilku dniach, gdy tylko znaleziono tam łuski niemieckich nabojów, świadczących o zupełnie innym przebiegu zdarzeń. Co więcej, IPN nie dołączył do swojej dwutomowej publikacji wieńczącej badania sprawozdania prof. Andrzeja Koli, który kierował pracami archeologicznymi w Jedwabnem. Archeolog wskazuje, że znaleziono w mogile wiele wartościowych przedmiotów, monet i biżuterii. Łącznie wydobyto ponad 600 przedmiotów. Pada więc kolejny mit Grossa, że Polacy rozgrabili ofiary mordu. Instytut zablokował też emisję filmu „Jedwabne” zrealizowanego przez Artura Janickiego dla Telewizji Polsat (https://wpolityce.pl/historia/285774-nie-powielajmy-klamstw-o-jedwabnem-swiadkowie-i-fakty-czekaja-na-prawde-w-odpowiedzi-piotrowi-skwiecinskiemu-wideo?strona=1).

        26 czerwca 2007 r. prezydent Lech Kaczyński, minister kultury Kazimierz Michał Ujazdowski, i prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz podpisali Akt erekcyjny pod budowę Muzeum Historii Żydów Polskich Polin. Słowo Polin Muzeum dodało do swojej nazwy we wrześniu 2014 r.

        Stefan Bratkowski w swej książce „Pod tym samym niebem” dowodzi, iż opis tragedii w Jedwabnem serwowany przez Grossa jest fałszywy. Tai rolę Niemców i finguje liczbę ofiar, pomija fakt, ze pogrom kielecki był prowokacją ubecką mającą na celu głównie szkalowanie Polski w oczach Zachodu.

        Warszawski Korespondent „Süddeutsche Zeitung”, Thomas Urban opublikował równocześnie w swoim piśmie i w „Rzeczypospolitej” (1-2.IX.01) artykuł o Hermanie Schaperze, dowódcy jednostki SS, która dokonywała likwidacji Żydów na terenie łomżyńskiego, w tym w Jedwabnem 10.VII.1941 r. Według autora, teza Grossa jest nie do utrzymania.

        Autor pisze; że „eksperci odkryli nie tylko szczątki ofiar, lecz znaleźli także amunicję. Skoro tylko mała część grobu została zbadana, eksperci nie wykluczają, że znajduje się tam jeszcze kilkaset dalszych łusek. Amunicja pochodziła z niemieckich karabinów „Mauser”, rok produkcji 1938, oraz z pistoletu „Walter”, noszonego przez niemieckich oficerów”.

        Książka Jana Tomasza Grossa pt. „Sąsiedzi” (2000 r.) zarzuca Polakom zamordowanie 1600 Żydów w Jedwabnem 10 lipca 1941 r. Natomiast według IPN zginęło co najmniej 340 żydowskich ofiar, w dwóch grupach, z których pierwsza zawierała od 40 do 50 osób, a druga około 300. Dokładnej liczby ofiar nie udało się ustalić.

        Następnego dnia po zbrodni, gdy Niemcy wyjechali z Jedwabnego, w miasteczku pojawiło się 100 Żydów, ukrytych przez Polaków

(https://wpolityce.pl/historia/285774-nie-powielajmy-klamstw-o-jedwabnem-swiadkowie-i-fakty-czekaja-na-prawde-w-odpowiedzi-piotrowi-skwiecinskiemu-wideo?strona=1).

        Pojawiły się książki w obronie dobrego imienia Polaków np. Lecha Z. Niekrasza „Operacja Jedwabne” (Nortom, Wrocław), Henryka Pająka „Jedwabne geszefty” (Retro, Lublin), Ks. Eugeniusza Marciniaka „Jedwabne w oczach świadków” (Wyd. Duszpasterstwa Rolników, Włocławek), Jerzego Roberta Nowaka „100 kłamstw J.T. Grossa o żydowskich sąsiadach i Jedwabnem” (Wyd. von borowiecky, Warszawa).

        Wszelkie „autorytety moralne” z kręgu Unii Wolności, „Gazety Wyborczej”, „Tygodnika Powszechnego” i im podobnych, natychmiast po opublikowaniu książki Grossa orzekły, że wina Polaków została udowodniona. Najwytrwalszym był prof. Leon Kieres, szef Instytutu Pamięci Narodowej, prowadzącego dochodzenie w tej sprawie, wbrew faktom upierał się przy polskiej winie. Wykorzystują to media zachodnie, powołując się na jego autorytet (np. „Newsweek” 5.III.2001). Chyba właśnie po to ten działacz Unii Wolności został powołany na to stanowisko.

        Prowadzone śledztwo w sprawie mordu w Jedwabnem jak na razie potwierdza to, co polska historiografia wie od dawna. Mord na jedwabińskich Żydach zaaranżowali Niemcy, jak w wielu innych miejscowościach, a rola Polaków była co najwyżej pomocnicza i to pod niemieckim przymusem. Były już za to wyroki w latach czterdziestych i to chyba przesadnie surowe.

        Ani Naród polski, ani Państwo polskie, nawet to podziemne, z mordem tym nie miało nic wspólnego. O zakres bezpośredniej odpowiedzialności poszczególnych polskich pomocników można się spierać, ale nie wynika z tego żadna wina zbiorowa, ani Polski, ani społeczności Jedwabnego.

        Sugestię ówczesnego Prymasa Glempa, że Żydzi też mają za co przepraszać, spotkała się ze świętym oburzeniem środowisk żydowskich.

        Najbardziej sensacyjną jest sprawa ekshumacji. Żydzi nie chcieli się na nią zgodzić, i utrudniali jak mogli, ale polska prokuratura nie dała się zastraszyć do końca i jej w częściowym kształcie dokonała. Znaleziono wiele łusek z niemieckiej broni, a więc czynna obecność Niemców została udowodniono. Stwierdzono przy ofiarach złote i srebrne monety, a więc zarzut o obrabowywaniu ciał się nie potwierdził. Okazało się, że ofiar było ponad 100, ale nie więcej jak 250, co sprowadza podaną przez Grossa liczbę 1600 kategorii fantastyki. (M. Giertych, „Opoka w Kraju”, nr 38 (59), lipiec 2001).

        Prof. Kola po tych dwutygodniowych badaniach napisał sprawozdanie. „To sprawozdanie miało się stać częścią dwutomowego wydawnictwa IPN. Ale tego sprawozdania tam nie wydrukowano. Nikogo nie powiadomiono dlaczego ten artykuł nie zmieścił się w tych dwóch tomach, które liczą ok. 900 stron. Nie, bo burzą przyjętą tezę. Jeżeli coś obraża naród polski, poniża go w oczach świata, to tak musi zostać. I funkcjonariusze państwowi pracują na to, by tak się stało” – mówi Andrzej Janicki (https://wpolityce.pl/historia/285774-nie-powielajmy-klamstw-o-jedwabnem-swiadkowie-i-fakty-czekaja-na-prawde-w-odpowiedzi-piotrowi-skwiecinskiemu-wideo?strona=3).

W 2002 Instytut Pamięci Narodowej wydał dwutomową publikację „Wokół Jedwabnego” pod redakcją Pawła Machcewicza i Krzysztofa Persaka o łącznej objętości ponad 1500 stron, w której znalazły się studia, relacje i dokumenty dotyczące zbrodni w Jedwabnem. Zawiera ona wszystkie dostępne materiały archiwalne.

SS-Obersturmführer Hermann Schaper

        Hermann Schaper urodzony w Strassburgu w 1911 r., zbrodniarz niemiecki, członek SS i NSDAP (nr SS 178 784, nr NSDAP 5 487 085), 1941-1944 członek Stapo Zichenau. 30.1.1944 awansowany do SS- Hauptsturmführer (Hauptsturmführer – w III Rzeszy stopień paramilitarny w Sturmabteilung (SA) i w Schutzstaffe (SS), który odpowiadał stopniowi Hauptmanna (kapitana) w Wehrmachcie). Schaper znał język polski i francuski, studiował chemię w Techn. Hochschule Braunschweig.

Schaper wstąpił do SS i awansował do stopnia SS-Untersturmführer 20 kwietnia 1935 r., a stopień SS-Obersturmführer uzyskał 20 kwietnia 1937 r. przed inwazją na Polskę w 1939 r. Schaper pracował w głównych biurach SD nazistowskich Niemiec. Podczas niemieckiej okupacji Polski Schaper służył jako dowódca komanda SS Zichenau-Schröttersburg – nazistowskiej Einsatzgruppe, jednej z pięciu takich formacji utworzonych we wschodniej Polsce i składającej się z 500–1000 funkcjonariuszy SS i Gestapo. Schaper działał w powiecie płockim (przemianowanym na Schröttersburg) zarządzanym przez hrabiego von der Groeben, jego przełożonym był Sturmbannfüuhrer (major) Hartmut Pulmer (poniżej), szef gestapo z siedzibą w Ciechanowie (przemianowany na Zichenau), awans na SS-Obersturmbannführer 20 kwietnia 1944 r.

Oddział śmierci Schapera został rozmieszczony w nowo utworzonej dzielnicy Bezirk Białystok (Okręg Białostocki) wkrótce po inwazji Niemiec na ZSRR. Sam Himmler odwiedził Białystok 30 czerwca 1941 r., i stwierdził, że w okolicy potrzebnych jest więcej sił, ponieważ pościg za uciekającą Armią Czerwoną pozostawił próżnię bezpieczeństwa. 30 czerwca 1941 r. przybyła do miasta następna formacja Schutzpolizei z Generalnego Gubernatorstwa, kierowana przez SS-Hauptsturmführera Wolfganga Birknera (poniżej), weterana Einsatzgruppe IV z polskiej kampanii. Jednostka została nazywana Kommando Białystok, i została wysłana przez SS-Obersturmbannführer Eberharda Schöngartha na polecenie Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy, ze względu na doniesienia o aktywności partyzantki sowieckiej na tym obszarze, a Żydzi oczywiście natychmiast zostali podejrzani o pomaganie im.

Einsatzgruppe Schapera podzielono na mniejsze grupy (Einsatzkommandos), liczących od kilku do kilkudziesięciu osób, których misją było zabijanie Żydów, domniemanych komunistów i sowieckich współpracowników NKWD na zdobytych terytoriach, często daleko za postępującym frontem niemieckim. Einsatzgruppe stosowała tę samą, systematyczną metodę masowego zabijania w wielu polskich wsiach i miasteczkach w okolicach Białegostoku. Do morderczego szaleństwa Schapera na południowy wschód od Prus Wschodnich prawdopodobnie należały Wizna (koniec czerwca), Wąsosz (5 lipca), Radziłów (7 lipca), Jedwabne (10 lipca), Łomża (początek sierpnia), Tykocin (22–25 sierpnia), Rutki (4 września), Piątnica, Zambrów i inne

SS Hauptsturmführer Wolfgang Birkner

Wolfgang Birkner (1913-1945), kapitan (Hauptsturmführer) SS, zbrodniarz niemiecki, członek NSDAP (nr legitymacji 3 601 309 i SS nr 265 793). We wrześniu 1939 członek Einsatzgruppe IV działającej na Białostocczyźnie. W październiku 1939 został przeniesiony do Warszawy. Po niemieckim ataku na ZSRR na rozkaz generała SS Eberharda Schöngartha został przeniesiony do okręgu białostockiego, gdzie od 30 czerwca do 28 sierpnia 1941 dowodził Kommando Białystok i kierował masowymi zbrodniami na Żydach, m.in. mordami w Białymstoku, Radziłowie, Tykocinie, Zambrowie i Łomży, odegrał również kluczową rolę w zbrodni w Jedwabnem (https://pl.wikipedia.org/wiki/Wolfgang_Birkner). Do Białegostoku przybyło z nim 50 warszawskich gestapowców.

Birkner został mianowany dowódcą komanda białostockiego pod dowództwem SS-Gruppenführer Arthura Nebe. Jego oddział śmierci składał się z funkcjonariuszy policji bezpieczeństwa i gestapo. Była to jedna z kilku jednostek wezwanych mniej więcej w tym samym czasie przez Eberharda Schöngartha w Krakowie, aby stawić czoła „nowemu zagrożeniu” sowieckiej działalności partyzanckiej na południowy wschód od Prus Wschodnich, a miejscowi Żydzi zostali natychmiast podejrzani o udział w pomaganiu partyzantom. Birkner i jego Einsatzgruppe dokonali masowych morderstw w Białymstoku i okolicach. W ciągu dwóch pierwszych miesięcy operacji, od 30 czerwca do 28 sierpnia 1941 r., zginęło w nich 1800 Żydów. Birkner został awansowany do rangi SS- Hauptsturmführer Kriminal-Kommisar (odpowiednik kapitana policji) 20 kwietnia 1943 r. Został zabity na Pomorzu 24 marca 1945 r. Dokładne miejsce jego śmierci jest nieznane.

Materiały z dochodzenia w sprawie SS Hauptsturmführer Wolfganga Birknera, pracownika gestapo w Warszawie, w lipcu 1941 r. dowódcy Einsatzkommando zu besonderer Verbendung (do zadań specjalnych) „Białystok”. Postępowanie prowadzone w RFN w latach 60. XX w. zostało umorzone w 1971 r. Birknera uznano – na podstawie oświadczenia jednego ze świadków – za poległego na froncie 24 marca 1945 r. Był on oskarżony przez GKBZH m. in. o popełnienie mordu na żydowskich mieszkańcach Jedwabnego i innych miejscowościach w Łomżyńskiem.

Z materiałów zgromadzonych w sprawie Birknera (oraz pokrewnych sprawach) wynikałoby, że dowodzona przez niego grupa Einsatzkommando do zadań specjalnych „Białystok” wykonywała egzekucje głównie na terenie Białegostoku i w okolicach miasta. W lipcu i sierpniu 1941 r. na terenie Łomżyńskiego działało inne Einsatzkommando z.b.V., przysłane przez gestapo z Ciechanowa (Stapostelle Zichenau-Schröttersburg). Dowódcą tej jednostki był SS- Obersturmführer Hermann Schaper. Kommando Schapera nie występuje w znanych do tej pory dokumentach (raporty sytuacyjne szefa policji bezpieczeństwa SD), raporty z działalności Einsatzgruppe B, Einsatzkommando Nr 8, Einsatzkommando „Białystok”, rozkazy, itp., dotyczące działalności sił bezpieczeństwa III Rzeszy na terenie Białostocczyzny w 1941 r. Nie jest również wymieniona w literaturze przedmiotu.

Komendantem posterunku żandarmerii w Jedwabnem był Kurt Rathke. Dochodzenie przeciwko niemu było prowadzone w 1974 r.

Dokumenty SS Hauptsturmführer Wolfganga Birknera zostały zbadane przez prokuratorów zachodnioniemieckich w 1960 r., przed procesem sądowym SS-Hauptsturmführera Hermanna Schapera, który kierował równoległymi zbrodniami Kommando SS Zichenau – Schröttersburga na tym samym obszarze w tym w wielu wsiach i miasteczkach wschodniej Polsce takich jak Radziłów, Tykocin, Jedwabne, Łomża, Rutki, Wizna, Piątnica, Zambrów.

W Łomży od lipca do września 1941 w lasach giełczyńskich i sławieckich oraz w pobliżu wsi Jeziorko Niemcy zamordowali ok. 3500 Żydów. W sierpniu 1941 utworzyli w mieście getto dla ludności żydowskiej. Przebywało w nim ok. 9 tys. osób, oprócz mieszkańców Łomży także Żydzi z pobliskich miejscowości (Śniadowo, Miastkowo i Jedwabne) (Czesław Pilichowski: „Obozy hitlerowskie na ziemiach polskich 1939–1945”. Informator encyklopedyczny. Państwowe Wydawnictwo Naukowe, 1979, s. 291). Na początku listopada 1942 getto w Łomży zostało zlikwidowane, a jego mieszkańców wywieziono do obozu przejściowego w  Zambrowie.

Od sierpnia 1941 roku do stycznia 1943 roku w Zambrowie znajdowało się getto – obóz przejściowy dla Żydów, działały także obozy dla jeńców wojennych i robotników przymusowych. Po likwidacji getta w styczniu 1943 roku jego mieszkańcy zostali wysłani do obozu zagłady w Auschwitz.

Na początku lat 60. XX wieku zbrodnie wojenne popełnione przez Schapera były badane przez niemieckie sądowe centrum ścigania zbrodni nazistowskich w Ludwigsburgu. Prokuratorzy wezwali kluczowego świadka, niemieckiego Kreiskommissara w Łomży, który nazwał Gestapo paramilitarną Einsatzgruppe B pod dowództwem SS-Obersturmführera Hermanna Schapera w trakcie śledztwa Birknera.

Proces Schapera

Ustalono, że przy pomocy swojego oddziału śmierci Schaper prowadził systematyczne mordy według tej samej metody na bolszewikach, ich sympatykach, NKWD-zistach i Żydach, w miarę zdobywania terytoriów wcześniej zagarniętych przez Sowietów w miejscowościach czasem raczej dość już daleko za przesuwającym się frontem wschodnim.

Od 1960 roku oskarżany przez niemiecką prokuraturę do spraw zbrodni wojennych (Ludwigsburg), obciążony przez Karla von der Groebena, Komisarza okręgowego (Kreisskomissar) Łomży wymordowaniem tamtejszych Żydów, został też rozpoznany ze zdjęć przez dwóch świadków z Izraela: Chaję Finkelsztajn z Radziłowa oraz Izzaka Felera z Tykocina, jako dowodzący pogromami w tych miejscowościach: 7 lipca 1941 w Radziłowie i 25 sierpnia w Tykocinie.

Metody stosowane przez Schapera i jego patrole śmierci w tych masakrach były identyczne z przebiegiem mordów w Jedwabnem – zaledwie kilka kilometrów dalej, w kilka dni później. Schaper nie przyznał się do zarzutów i Niemcy uznali dowody za niewystarczające do osądzenia go. Kłamał przed sądem utrzymując, że w 1941 roku był kierowcą ciężarówki i posługiwał się fałszywymi nazwiskami. Pomimo pozytywnego rozpoznania go przez świadków sprawę przeciw Schaperowi zamknięto 2 września 1965 r.

Schaper został oskarżony w 1964 roku o osobiste kierowanie Einsatzkommando odpowiedzialnym za masowe zabijanie Żydów w mieście. Dwaj świadkowie z Izraela – Chaja Finkelstein z Radziłowa i Izchak Feler z Tykocina – rozpoznali Hermanna Schapera ze zdjęć jako odpowiedzialnego również za pogrom w Radziłowie 7 lipca 1941 r., a także masowe morderstwo w Tykocinie z 25 sierpnia 1941 r. Metody używane przez szwadron śmierci Schapera w tych masakrach były identyczne z tymi, które zastosowano w Jedwabnem (kilka kilometrów odległości). Trzy dni później Schaper zaprzeczył zarzutom, a Niemcy uznali dowody za niewystarczające, aby go oskarżyć w tym czasie. Okłamał przesłuchujących, że w 1941 r. był kierowcą ciężarówki i używał fałszywych nazwisk. Postępowanie sądowe przeciwko niemu zostało zakończone 2 września 1965 r. pomimo jego pozytywnej identyfikacji przez sądy.

W 1974 r., w związku z jego działalnością w czasach nazistowskich, w sądzie rejonowym w Giessen rozpoczęto postępowanie wyjaśniające w sprawie przestępstw popełnionych przez członków komisariatu policji państwowej w Zichenau przeciwko Pulmerowi i innym byłym pracownikom gestapo w tym dziale. Pulmer opuścił postępowanie pierwszego dnia procesu, ponieważ stwierdzono, że nie jest w stanie zeznawać. Giessen: Proces byłego SS-Obersturmführera Hartmuta Pulmera, l. 66, i Friedrich Schulz, l. 64, za zabójstwo Żydów i Polaków został zakończony, ponieważ oni byli zbyt chorzy, by stanąć przed sądem. Pulmer zmarł w Bensheim w 1978 r.

 

SS-Obersturmbannführer Hartmut Pulmer we wrześniu 1939 członek „Einsatzgruppen” a później szef Gestapo w Płocku. Specjalizacja: wieszanie Polaków. W 1966 skazany przez sąd niemiecki na 150 DM grzywny.

Po ich wykluczeniu zasiadło na ławie oskarżonych (tylko pod zarzutem współudziału w zbrodniach) 8 przestępców: 67-letni Hans Dorhage, 58-letni Ernst Baumann (ur. 5 listopada 1915 roku w Burg, komisarz kryminalny – kierownik wydziału III od listopada 1940 roku do 19 stycznia 1945 roku. Zmarł 9 listopada 1979 r.); 63-letni Hermann Schaper, 66-letni dr Erich Bartels, 67-letni Otto Róhr, 66-letni Ernst Schardt, 65-letni Franz Hartmann, 58-letni Kurt Baresel. Rozprawa została przerwana na dziewiątym posiedzeniu, tj. w dniu 11 października 1974 r. z powodu nieprawidłowej obsady sądowej i ma być wznowiona w 1975 r.
W 1976 r. Schaper został ponownie postawiony przed sądem za zbrodnie przeciwko Polakom i Żydom i został skazany na sześć lat więzienia, jednak po apelacji wyrok został uchylony, a jego zdrowie uznano za zbyt delikatne na nowy proces. Schaper został skazany wraz z Franzem Hartmannem, Hansem Doermage, Kurtem Bareselem również z Gestapo w Ciechanowie za ich współudział w zbrodniach związanych z holokaustem. Kolejny pozwany, Ernst Schardt został uniewinniony. Opłaty przeciwko Otto Roehrowi zostały zniesione.
10 kwietnia 2002 r. Hermann Schaper został przesłuchany w Niemczech w obecności polskiego prokuratora w związku ze śledztwem w sprawie pogromu w Jedwabnem prowadzonym wówczas przez IPN. Nie udało się zadać mu większości przygotowanych pytań ponieważ lekarz sądowy uznał świadka za niezdolnego do udziału w postępowaniu.
Schaper zmarł ze starości w latach dziewięćdziesiątych. Zgodnie z oświadczeniem otrzymanym przez polski IPN od niemieckiego oskarżenia dokumentacja jego procesu nie jest już dostępna i najprawdopodobniej została zniszczona po zakończeniu sprawy.
W czasie procesu w Giessen wyszło na jaw, że archiwum gestapo z Zichenau-Schröttersburga dostało się w polskie ręce. Gdy Armia Czerwona latem roku 1944 posuwała się na zachód dużo szybciej niż oczekiwali tego Niemcy, jeden z esesmanów otrzymał zadanie zniszczenia akt. Kazał wszystko załadować na ciężarówkę, którą jednak zapewne w panice porzucił w lesie. Z akt tych cytowali ku wielkiemu zaskoczeniu niemieckich prawników polscy oskarżyciele posiłkowi. Dopiero niedawno okazało się, że akta gestapo leżą przypuszczalnie w Archiwum Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w Warszawie. Tylko część została dotychczas przejrzana. Gross nie wiedział najwyraźniej o tym, w każdym razie tam nie szukał (https://niepoprawni.pl/polecanka/nowe-fakty-ws-jedwabnego-szczegoly-odkopania-fragmentow-pomnika-lenina-do-ktorego).

Gestapowcy Birknera przebrani w ubrania cywilne
dokonali masakry w Jedwabnem

Jak podaje Richard Breitman w „The Architect of Genocide; Himmler and the Final Solution” („Architekt ludobójstwa; Himmler a ostateczne rozwiązanie”), dowódca Einsatzgruppen A Stahlecker w raporcie z działalności tego oddziału morderców napisał, że „celem operacji oczyszczających Policję Bezpieczeństwa, zgodnie z podstawowymi rozkazami, była w możliwie największym stopniu eliminacja Żydów. Jedyną rzeczą, której się obawiał Himmler i inni przywódcy SS były protesty oraz „szok” jaki mogłyby przeżyć „koła niemieckie”, dowiadując się o rozmiarach zaplanowanych zbrodni oraz widząc rezultaty morderczych akcji SS.
Poniższe wytyczne zostały przekazane 2 lipca 1941 r. do wszystkich Einsatzgruppen przez Heydricha, prawdopodobnie zostały podyktowane przez Himmlera:
„Dla obserwatora z zewnątrz powinno to wyglądać tak, że sama miejscowa ludność zareagowała w sposób naturalny przeciwko dziesiątkom lat opresji dokonywanej przez Żydów oraz przeciwko terrorowi stworzonemu ostatnio przez komunistów, oraz że miejscowa ludność dokonała tych pierwszych posunięć na własną rękę. (…) Było obowiązkiem Policji Bezpieczeństwa (Einsatzkommando), aby zacząć te akcje somooczyszczania oraz kierować je we właściwe kanały — tak, aby zamierzony cel oczyszczenia tych terenów osiągnąć tak szybko, jak to możliwe” (http://salski.neon24.pl/post/20638,ss-einsatzgruppen-policyjne-oddzialy-niemieckich-mordercow).
W 1941 r. Himmler musiał się liczyć z opinią publiczną. Wytyczne mówiły: „Dla obserwatora z zewnątrz powinno to wyglądać tak, że sama miejscowa ludność zareagowała w sposób naturalny przeciwko dziesiątkom lat opresji dokonywanej przez Żydów. Jak to zrobić? Przebrać gestapowców, znających język polski, w ubrania cywilne, i nimi dokonać masakry. Einsatzkommando Birknera było do zadań specjalnych.
Oddział śmierci SS- Hauptsturmführera Schapera 10 lipca 1941 r. był w Jedwabnem, ale to SS- Hauptsturmführer Wolfgang Birkner odegrał kluczową rolę w zbrodni w Jedwabnem. To jego gestapowcy przebrani w ubrania cywilne dokonali masakry na Żydach. Tego dnia z Ostrołęki przyjechało też kilkudziesięciu Volksdeutschów. Z wielu świadectw i dokumentów wynika, że w dniu zbrodni pojawili się w Jedwabnem nieznani nikomu ludzie. Informacja ta pojawia się także w aktach procesu z 1949 roku. Jest mowa o Mazurach i Volksdeutschach.
Ks. Edward Orłowski napisał: „Dnia 10 lipca 1941 roku podjechały dwie kolumny samochodów od strony Wizny i Łomży. Całe miasteczko zostało otoczone przez Niemców, zrobiono to bardzo precyzyjnie, tak mówił ksiądz Keblinski używając słowa „majstersztyk”. Nie wiedział skąd pojawiło sie wielu ludzi zupełnie mu nieznanych, a mówiących w języku polskim i niemieckim. Był na posterunku u dowodzącego tą akcją, próbował bronić niewinnych kobiet i dzieci, ale usłyszał słowa: „nie wiesz durniu kto tu rządzi, jeśli chcesz zachować łeb na karku to wynoś się – raus”. Akcją dowodził wysokiej rangi oficer gestapo” (http://www.antyk.org.pl/ojczyzna/jedwabne/orlowski-1.htm).

Instytut Pamięci Narodowej.
Informacja o przesłuchaniu Hermanna Schapera

18.04.2002 r.

11 kwietnia 2002 r. w Niemczech odbyło się przesłuchanie Hermana Schapera (90 lat). Schaper jest świadkiem w śledztwie w sprawie zabójstwa żydowskich mieszkańców miasteczka Jedwabne w dniu 10 lipca 1941 r. Śledztwo prowadzi prokurator Radosław Ignatiew z Oddziału Komisji ds. Ścigania Zbrodni wobec Narodu Polskiego w Białymstoku, który brał udział w przesłuchanie przez niemieckiego prokuratora.
Zapytana, kilka miesięcy temu, przez Instytut Pamięci Narodowej – Komisję Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, niemiecka prokuratura oraz Centralne Biuro Badań Zbrodni Nacjonalistycznych i Socjalistycznych w Ludwigsburgu rozpoczęły poszukiwania Hermana Schapera. Doprowadziło to do ustalenia aktualnego miejsca pobytu Schapera i jego przesłuchania. Wcześniej uważano, że H. Schaper nie żyje. Tak więc szczególne kroki podjęte przez władze niemieckie w celu znalezienia Schapera są bardzo cenione. Ta akcja umożliwiła Instytutowi Pamięci Narodowej uzyskanie pomocy prawnej w tej sprawie.
Hermana Schapera – gestapowca z Ciechanowa – widział świadek Chaja Finkelstein 7 lipca 1941 r. W Radziłowie. Świadek rozpoznał Schapera na fotografiach i zeznał, że był mężczyzną, który stał na rynku w Radziłowie w dniu mordu żydowskich mieszkańców Jedwabnego i dowodził innymi funkcjonariuszami gestapo oraz Polakami współpracującymi z Gestapo. Świadek dodał, że Schaper „zrobił wrażenie osoby odpowiedzialnej”. Jednak niemieccy prokuratorzy w 1965 r. oddalili sprawę przeciwko Schaperowi, w której byłby oskarżony o udział w masowych mordach Żydów latem 1941 r. w województwie łomżyskim, na podstawie braku dowodów, które uniemożliwiły im leżenie zarzut przeciwko niemu.
Przesłuchanie H. Schapera, które odbyło się w ubiegłym tygodniu, opierało się na liście pytań, które wcześniej zostały przekazane do niemieckiej prokuratury przez prokuratora z Instytutu Pamięci Narodowej – Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu . Tak więc przeprowadzono go wykorzystując zgromadzoną wiedzę o jego działalności w województwie łomżyńskim latem 1941 r.
W odpowiedzi na pytania podczas przesłuchania Herman Schaper powiedział, że:
– latem 1941 r. dowodził jednostką gestapo złożoną z 10–15 osób, która jeździła samochodami osobowymi i motocyklami (dodał, że nie używają ciężarówek);
– zadaniem jednostki było poszukiwanie rosyjskich agentów i zabezpieczenie dokumentów;
– w tym okresie był kiedyś obecny, gdy Żydów rozstrzeliwali Żydzi.
Schaper zaprzeczył pisemnemu zeznaniu Isaka Fehlera, który został wydany przez niego na początku lat sześćdziesiątych. W zeznaniu Fehler rozpoznał Schapera, który powiedział: „Wierzę, że jest oficerem, który był odpowiedzialny za akcję w Tykocinie” (akcję mordowania Żydów w tym miasteczku). Schaper zaprzeczył, że w tym czasie miał na sobie mundur i okrągłą czapkę z głową śmierci oraz że dowodził ludźmi w Tykocinie, jak przyznał Fehler. „Nie wydałem żadnych poleceń i nie nosiłem okrągłej czapki” – powiedział Schaper. Odpowiadając na następne pytanie, Schaper powiedział, że jego przełożony gestapo miał na imię Pulmer. Wspomniał także o Baumannie, który był jednym z oficerów gestapo, z którym służył Herman Schaper w 1941 r.
Schaper, zapytany, czy jego jednostka ma inne zadania, oprócz wyszukiwania agentów i dokumentów, odpowiedział, że „nie mieli żadnych innych zadań”. Zapytany, co wiedział o „masowych mordach Żydów w okresie od czerwca do września 1941 r. w okolicach Łomży?”, Odpowiedział, że „miały miejsce dzikie działania miejscowej ludności i niektórych jednostek”. Dodał, że „nie wiedział, jakie to jednostki”.
Jednocześnie Schaper okazał oburzenie i przedstawił prokuratorowi wiele zaświadczeń, między innymi medycznych poświadczających jego niezdolność do składania zeznań. Przesłuchanie zostało przerwane, a lekarz stwierdził, że dalsze przesłuchanie może spowodować niebezpieczeństwo zawału serca lub krwotoku mózgowego.
Następnego dnia Schaper został zbadany medycznie i nie mógł wziąć udziału w dochodzeniu, z naciskiem, że nie można oczekiwać poprawy jego obecnego stanu.
Przesłuchanie trwało półtorej godziny i było nagrywane na wideo. Protokół został przekazany przez niemiecką prokuraturę do Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu dziś około południa, co umożliwiło przekazanie tego komunikatu.
Ocena merytoryczna zeznań H. Schapera zostanie dokonana przez prokuratora Radosława Ignatiewa, który jest odpowiedzialny za śledztwo i dostarczony w postanowieniu końcowym. 18.04.2002.

Ostateczne ustalenia IPN

W styczniu 2001 r. podczas wizyty w Nowym Jorku, Kieres podał do publicznej wiadomości, że IPN zgromadził wystarczające dowody, aby potwierdzić, że grupa Polaków była rzeczywiście sprawcami zbrodni w Jedwabnem. Dowody IPN zostały następnie przedstawione w sprawozdaniach IPN dla polskiego parlamentu oraz w różnych innych oświadczeniach publicznych.
Ostateczne ustalenia IPN, 2002–2003
9 lipca 2002 r. IPN opublikował ostateczne wyniki dwuletniego dochodzenia.
Sprawcami zbrodni „sensu stricte” byli polscy mieszkańcy Jedwabnego i okolic; odpowiedzialność za przestępstwo „sensu largo” można przypisać Niemcom. IPN stwierdził, że Polacy odegrali „decydującą rolę” w masakrze, ale masakra była „inspirowana przez Niemców”. Masakra została przeprowadzona na oczach Niemców, którzy byli uzbrojeni i mieli kontrolę nad miastem, a Niemcy odmówili interwencji i zatrzymania zabójstw.
W pogromie zginęło co najmniej 340 żydowskich ofiar, w dwóch grupach, z których pierwsza zawierała od 40 do 50 osób, a druga około 300. Dokładnej liczby ofiar nie udało się ustalić.
Wielu świadków zeznało, że Niemcy doprowadzili grupę żydowskich ofiar z rynku w Jedwabnem do stodoły, w której zostali zabici (te zeznania znajdują się w rozszerzonym 203-stronicowym „Ustaleniu” opublikowanym w czerwcu 2003 r.).
„Pewna grupa Żydów przeżyła” masakrę. Kilkudziesięciu Żydów, lub według kilku źródeł około stu Żydów, mieszkało w getcie w Jedwabnem do listopada 1942 r., kiedy to zostali przewiezieni przez Niemców do getta w Łomży, a ostatecznie zmarli w Treblince.
Znacznie rozszerzona wersja ustaleń, na 203 stronach polskiego tekstu, została wydana przez IPN w dniu 30 czerwca 2003 r. Oryginalna wersja z 9 lipca 2002 r. Strony od 60 do 160 zawierają streszczenia zeznań wielu świadków przesłuchiwanych przez IPN. Pełny 203-stronicowy polski tekst opisujący dochodzenie prowadzone przez rząd został opublikowany na stronie internetowej IPN. Uzupełniono ją publikacją dwóch tomów opracowań i dokumentów dotyczących pogromu w Jedwabnem, zatytułowanych „Wokół Jedwabnego”.
30 czerwca 2003 r. Prokurator Radosław J. Ignatiew ogłosił, że w śledztwie w sprawie „masowego mordu co najmniej 340 polskich obywateli narodowości żydowskiej w Jedwabnem w dniu 10 lipca 1941 r.” nie wykryto żywych podejrzanych sprawców zbrodni w Jedwabnem, którzy nie został już postawiony przed sądem, a zatem dochodzenie IPN zostało umorzone.
Postanowienie z 30 czerwca 2003 r. o umorzeniu śledztwa w sprawie zabójstwa obywateli polskich narodowości żydowskiej w Jedwabnem w dniu 10 lipca 1941 r.

Archeolog kierująca pracami w Jedwabnem:
„Od pokazania prawdy dzielił nas tylko mały krok….”

Prof. Małgorzata Grupa skończyła studia archeologiczne ze specjalnością konserwacja zabytków archeologicznych na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Od blisko 40 lat pracuje w zorganizowanej przez siebie Pracowni Dokumentacji i Konserwacji Zabytków Archeologicznych Instytutu Archeologii UMK. Jej specjalizacja to konserwacja zabytków archeologicznych wykonanych z surowców organicznych, takich jak: drewno, skóra, tkanina, i zabytków wykonanych z różnych struktur surowcowych. Takimi właśnie artefaktami zajmowała się, gdy wydobyto je z miejsca mordów dokonanych na oficerach polskich przez NKWD w 1940 r. oraz z obozów zagłady Żydów w Bełżcu i Sobiborze.
Archeolog kierowała też pracami w Jedwabnem, gdy trwało przeprowadzone w latach 2000–2004 śledztwo IPN. Przy lekturze głośnej ostatniej książki Wojciecha Sumlińskiego „Powrót do Jedwabnego”, można natrafić na fragment, w którym prof. Grupa opowiada o tamtym okresie swojej pracy badawczej.
– Od pokazania prawdy dzielił nas tylko mały krok, tymczasem wszystko, co odkryliśmy, musieliśmy zakopać. I tak z naszym odkryciem zakopaliśmy prawdę. Decydowało o tym wielu ludzi – i raczej niewielu w Polsce. To była nieszablonowa decyzja i niespotykana sytuacja. W całej swojej kilkudziesięcioletniej karierze nie spotkałam się nigdy z czymś tak absurdalnym, ani wcześniej, ani później. To chyba wtedy pierwszy raz pomyślałam, że preparują tę historię. To, co się tam wtedy zadziało, ten nadzór, tajemnice, knowania, naciski, ta atmosfera, na koniec przerwanie ekshumacji – to było coś tak nieprawdopodobnie odległego od zawodu archeologa i w ogóle od wszystkiego, czym się w życiu zajmowałam, że na lata zaciążyło to nie tylko na mojej pracy, ale także na mnie osobiście – mówi badaczka.
– Od początku wszystko tam było dziwne, inne niż gdziekolwiek indziej. Jedno spojrzenie i już wiedziałam, że będzie ciekawie. Teren obstawiony przez policję, wewnątrz wszystko pilnowane, obserwowane, zasłonięte siatkami maskującymi, stanowiska pracy wyłącznie za specjalnymi przepustkami – jakiś matrix. Gdy prof. Andrzej Kola, mój szef, zagubił przepustkę, nie mógł wejść na własne badania – była to absurdalna sytuacja, jak na wojnie, a nie polu archeologicznych badań (…) Według zeznań naocznych świadków zbiorowa mogiła znajdowała się na kirkucie i to samo mówili nadzorujący pracę rabini. A jednak się pomylili, bo zbiorowego grobu tam nie było. Mieliśmy wprawę w znajdywaniu zbiorowych mogił i szybko poznaliśmy, że to ślepa uliczka. Nadzorujący naszą pracę przedstawiciele strony żydowskiej nie uwierzyli nam i non stop odsyłali nas do tego kirkutu. Dyrygował tym wszystkim rabin Michael Schudrich. Cały czas na krótkim łączu z Warszawą, Tel Avivem, Waszyngtonem. (…) W rzeczywistości o wszystkim decydował Schudrich, który próbował wydawać nam dyspozycje według jakichś wytycznych. Rzecz w tym, że te wytyczne miały się nijak do rzetelnych badań archeologicznych – dowiadujemy się od prof. Grupy.
– To, co Schudrich z nami robił i jak nas traktował, wołało o pomstę do nieba. Wydaje mi się, a właściwie jestem tego pewna, że chcieliśmy w Jedwabnem znaleźć zupełnie co innego: my szukaliśmy prawdy, Schudrich – potwierdzenia wersji Jana Tomasza Grossa. Ale akurat tego tam nie znalazł. (…) W pewnej chwili ktoś rzucił pomysł, by dokonać wykopu w środku stodoły, bo skoro nic tam nie ma – a według zapewnień nie ma – to zgoda rabinów jest nam niepotrzebna. I momentalnie okazało się, że zbiorowa mogiła, której szukaliśmy na kirkucie i której wbrew zapewnieniom tam nie było – jest w stodole. Co było dalej? Istne piekło. Schudrich nawet nie próbował ukryć niezadowolenia, bo przecież nasze odkrycie całkowicie niszczyło wiarygodność świadków, którzy zeznawali przed sądem i na relacji których oparł się Jan Tomasz Gross (…) Do pracy przystąpiliśmy całą energią ludzi, którzy po długim okresie bezczynności i ciągłym przerywaniu misji wreszcie mogli ją realizować. Pracowaliśmy bardzo intensywnie – całe czterdzieści pięć minut!!! A potem pojawiła się informacja, że to koniec prac – stwierdziła archeolog.
– Te nieliczne, ale jednak ważne badania wskazywały na coś jeszcze – coś szalenie ważnego – że ci mężczyźni zostali po prostu zastrzeleni. (…) Cały nasz zespół badawczy nie miał wątpliwości, że ci ludzie zostali rozstrzelani. Dowodów nie pozwolono nam zebrać, choć były w zasięgu ręki (…) Kto mógł strzelać – kto miał wtedy broń? Odpowiedź była oczywistą oczywistością: Niemcy. Chyba, że ktoś chce wierzyć – ktoś naprawdę niemający pojęcia – że latem 1941 Niemcy pozwolili Polakom posiadać broń – dodała prof. z UMK (Wojciech Sumliński, Ewa Kurek, Tomasz Budzyński „Powrót do Jedwabnego”, Magna Polonia).

Celebracja kłamstwa

Ks. Edward Orłowski

„…Ci ostatni przywieźli ze sobą kilka kanistrów benzyny lotniczej z Przasnysza, gdzie znajdowało sie niemieckie lotnisko. Benzynę wykorzystano do oblania stodoły wypełnionej Żydami. Wraz z nimi przyjechało kilkudziesięciu Volksdeutschów z Ostrołęki. Ostrołęka była włączona do Prus Wschodnich, a więc była miastem Trzeciej Rzeszy, gdzie obowiązywała zasada Niemcy wolne od Żydów. Zgodnie z tą zasadą, sprawujący władzę w imieniu Trzeciej Rzeszy Hunce dopilnował, by wypędzono Żydów do sowieckiej strefy okupacyjnej, w to miejsce sprowadzono z krajów nadbałtyckich 2500 Volksdeutschów, których umieszczono w nowych wybudowanych blokach w okolicach parku. Stoją one do dnia dzisiejszego, po remoncie i drobnych przeróbkach, w pamięci ludzi starszych istnieją jako bloki poniemieckie. Volksdeutsche władali językiem polskim i niemieckim, dlatego stanowili doskonale narzędzie komunikacji w uzyskaniu informacji potrzebnych do identyfikacji Żydów umieszczonych na listach Judenrat (organizacja żydowska powołana i wykorzystana przeciwko Żydom przez niemieckie władze okupacyjne).
Do stworzenia listy Żydów znacznie przyczynił się Żyd-gestapowiec zarządzający Suwałkami Waldemar Maczpolowski, który w nagrodę za likwidację punktów oporu został podniesiony do rangi kapitana gestapo. Po inwazji Niemiec na ZSRR Himmler w jego ręce przekazał sprawę terroru i szpiegostwa, na terenie Okręgu (Bezirk) Białystok. Na protest gestapowców niemieckiego pochodzenia, Maczpolowski odpowiedział jednoznacznie, to do mnie należy decyzja kto jest Żydem, a kto Niemcem. Waldemar Maczpalowski za zgodą i zachętą swoich przełożonych zmienił nazwisko na Macholl Waldemar. Z jego zeznań na sądzie jaki odbył się po wyzwoleniu w Białymstoku wynika jednoznacznie, ze egzekucji na Żydach w Jedwabnem dokonali Niemcy.
Oni to 10 lipca 1941 roku spędzili Żydów na rynek. Młodym Żydom rozkazali rozebrać pomnik Lenina i zanieść go do stodoły poza miastem, ze śpiewem: „myśmy winni tej wojny”. W stodole tej wykopali dół i zostali rozstrzelani (około 46 osób). Z rynku wpędzono około 160 osób – całymi rodzinami do stodoły, którą zamknięto i podpalono.
Łącznie zginęło tam około 250 osób. 11 lipca 1941 roku spędzono Polaków, którzy na zgliszczach spalonej stodoły wykopali dół i złożyli ciała pomordowanych, na które z rozkazu Niemców wrzucono jeszcze popiersie Lenina na znak, że ci ludzie zostali skazani jako komuniści, a dla Żydów było przeznaczone getto. W Jedwabnem utworzono je juz 11 lipca 1941 roku na Starym Rynku. Zgromadzono w nim około 100 Żydów, w miesiącach następnych doszło ich jeszcze około 30, razem było około 130. Dnia 21 września 1939 roku Hitler wydał tzw. „szybki list” (Schnellbrief). w chwili napaści na Rosję przypomniano jego treść: małe getta trzeba łączyć w duże i zgodnie z tym rozkazem na początku listopada mieszkańców getta jedwabińskiego wywieziono do Łomży, a stąd pod koniec listopada do Treblinki, gdzie ich zamordowano…” (http://www.antyk.org.pl/ojczyzna/jedwabne/orlowski-1.htm).

SS-Hauptsturmführer Waldemar Macholl

Na Suwalszczyźnie w czasie II wojny światowej w latach 1939-1945, Niemcy dokonali szeregu zbrodni na obywatelach polskich niezależnie od wyznań i narodowości, do dziś w większości przypadków zbrodniarze nie zostali w żaden sposób ukarani, nawet symbolicznie. Jednym ze znanych zbrodniarzy który dopuszczał się masowych zbrodni na terenie Suwalszczyzny oraz białostoczyzny za co po wojnie został osądzony i skazany na karę śmierci był szef suwalskiego gestapo SS-Hauptsturmführer Waldemar Macholl (http://ojczyzna-suwalszczyzna.pl/nigdy-nie-ukarani/).

Akta w sprawie karnej przeciwko:
Macholl vel Macpolowski Waldemar Artur

IPN Bi 404/279
Sąd Okręgowy w Białymstoku 1944-1950

Akta w sprawie karnej przeciwko: Macholl vel Macpolowski Waldemar Arthur August, imię ojca: Paul, ur. 14-08-1900 r. osk. o to, że: w okresie od grudnia 1939 r. do 06-08-1941 r. na terenie pow. Suwałki jako komisarz policji pogranicznej wraz z innymi nieustalonymi sprawcami brał udział w ujęciu 300 osób prześladowanych ze względów politycznych, w maju 1940 r. we wsi Rygol gm. Giby brał udział w rozstrzelaniu 40 jej mieszkańców, w tymże czasie i miejscu pobił szereg osób z pow. Suwałki i wykorzystując warunki wytworzone przez okupację zabrał szereg przedmiotów w celu przywłaszczenia; w okresie od 10-08-1941 r. do lipca 1944 r. brał udział w organizacji przestępczej Gestapo jako szef Referatu IV A-3 do walki z ruchem oporu, w tymże czasie i charakterze brał udział w aresztowaniach, rozstrzeliwaniach i paleniu wsi, wiosną 1943 r. w okolicach miast Białystok, Augustów i Grodno brał udział, wydając bezpośrednie polecenie, w akcji palenia zwłok zamordowanych w masowych akcjach represyjnych, latem 1944 r. we wsi Grabówka pow. Białystok wydał polecenie rozstrzelania 40 Żydów zatrudnionych w akcji palenia zwłok, przy czym osobiście wziął udział w zabiciu 31, tj. o czyny z art. 1 pkt. 1 i 2 Dekretu z dn. 31-08-1944 r. o wymiarze kary dla faszystowsko-hitlerowskich zbrodniarzy winnych zabójstw i znęcania się nad ludnością cywilną i jeńcami oraz dla zdrajców Narodu Polskiego i inne czyny zabronione – tom 1.
Oddziałowe Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej w Białymstoku

Skandaliczny artykuł w „Die Welt”

3. marca 2019 r. niemiecki portal internetowy Welt opisał wydarzenia z Jedwabnego: „10 lipca 1941 r. był normalnym czwartkiem. Lato zaczęło się spokojnie w polskim mieście Jedwabne, 160 km na północny wschód od Warszawy. Ale to nie koniec.
Wczesnym rankiem kilkudziesięciu mieszkańców małego miasteczka zaczęło atakować okolicznych mieszkańców. Zostali złapani na rynku i torturowani godzinami. Grożą im szalejący antysemici, drewnianymi sztachetami i rurami. Sprawcy systematycznie poniżali swoje ofiary; między innymi nieszczęśni ludzie musieli trawić, śpiewać i tańczyć na placu pod okrzyki prześladowców.
Po południu uzbrojony tłum przegonił większość Żydów do stodoły na obrzeżach wioski, która została podpalona. Setki ludzi spalono żywcem. Katoliccy sprawcy splądrowali domy swoich ofiar. Wieczorem zmarło co najmniej 340 osób: pobite, dźgnięte nożem, niektóre kobiety zgwałcone na śmierć, większość spalone.
W tym czasie obszar wokół Jedwabnego należał do okupowanej przez Niemcy części Polski. Oddziały niemieckie zajęły to miejsce już we wrześniu 1939 r., ale opuściły je zgodnie z paktem Hitler-Stalin i przekazały Armii Czerwonej. 23 czerwca 1941 r. wojska niemieckie ponownie weszły na ten teren; stały garnizon nie był dostępny dla tak małych miasteczek…”.
(https://www.welt.de/geschichte/article174158346/Jedwabne-1941-Das-Pogrom-zu-dem-Polen-alle-Fragen-verbietet.html)
Co charakterystyczne, w przypadku zbrodni w Jedwabnem brak jakichkolwiek zdjęć czy filmów, które mieli wykonywać i realizowali niemieccy żołnierze w pierwszych dniach i tygodniach inwazji na Związek Radziecki, czyli w pierwszej kolejności na tereny zagarnięte i zarządzane przez Rosjan przez niemal 2 lata, na mocy traktatu Ribbentrop-Mołotow z 23 sierpnia 1939 roku.
Istnieje na przykład obszerna niemiecka dokumentacja pogromu Żydów w litewskim Kownie z 10 lipca 1941 roku, z której to jedno zdjęcie ilustruje wspomniany tekst w Die Welt – Das Pogrom, zu dem Polen alle Fragen verbietet. Wszyscy chyba tutaj się zgodzimy, że jest to co najmniej nadużycie i bezczelna manipulacja, które wymaga potępienia, a nawet ukarania. Stąd apel do IPN o podjęcie stosownych kroków (https://www.salon24.pl/u/giz3/849196,nowelizacja-ustawy-ipn-weszla-w-zycie-wiec-do-roboty).