Znów miałem pisać o czym innym, ale przestrzeżony przez oświadczenie premiera Trudeau, że niedługo upublicznianie opinii sprzecznych z  jedynie słuszną linią partii i rządu będzie uznane za dezinformację i wrogą imperialistyczną propagandę postanowiłem przyspieszyć obieg tematów.  Najwyraźniej nakręca się (jest nakręcana) spirala eskalacyjna; i ta propagandowa – niedługo wyczerpią się nam antyputinowe epitety – i ta militarna. Z coraz większym przytupem idziemy na wojnę.  NATO całe się w tym celu na nowo formatuje a Polska spina i pręży. Na dodatek, Putin przeciwko któremu prowadzona jest wojna ponoć coraz bardziej się zezwierzęca i rakietami bije w galerie handlowe i przedszkola. Tężeją więc amerykańskie muskuły, dwa lotniskowce bujają się na wodach Bałtyku, a my tu w Kanadzie zaczynamy  podliczać zarekwirowane Kremlowi aktywa.

        Każde działania zbrojne niosą cierpienie zwykłym ludziom, i wcale nie dla równowagi bo nie ma tu czego z czym porównywać tylko tak dla przyzwoitości i kontekstu przypomnę, że  amerykańskiej armii zdarzały się „pomyłki”, których rezultatem, były straty kolateralne – czyli niewinni ludzie- jak choćby  zbombardowanie  afgańskiego wesela.

        – Co najmniej 30 uczestników wesela zginęło, a kilkudziesięciu zostało rannych, kiedy amerykański samolot omyłkowo zbombardował w poniedziałek wioskę w afgańskiej prowincji Uruzgan – podały władze tego kraju.  Nie było nikogo, kto by nam pomógł ubiegłej nocy. Zdołaliśmy przewieźć część rannych do Kandaharu dziś rano – powiedział BBC jeden z mieszkańców. – Tu nie ma talibów, al-Qaedy ani Arabów. Ci ludzie to tylko cywile, kobiety i dzieci. Tymczasem w Waszyngtonie przedstawiciele Pentagonu przyznali, że jedna z bomb, zrzucona przez samoloty koalicji, nie trafiła w cel, ale nie potwierdzili, że spadła na uczestników wesela. Co najmniej jedna bomba nie trafiła. Wiemy o doniesieniach o ofiarach cywilnych, ale nie wiemy, czy zostały one spowodowane przez bombę – oświadczył Davis. Od początku amerykańskiej kampanii wojskowej w Afganistanie pod koniec zeszłego roku, kilka razy pojawiły się doniesienia o tym, że samoloty USA omyłkowo zbombardowały cele cywilne.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

        Wojna jest straszna dlatego powinno się jej wystrzegać jak ognia, może nie za wszelką, ale za bardzo dużą cenę. Nauczmy się wreszcie czegoś od Czechów…  Tymczasem nasza zachodnia maszyna propagandowa rozpala się do czerwoności, a po Warszawie snują się mocarstwowe ciągotki. Propaganda ma to do siebie że nie liczy się z prawdą i nawet jeśli ludzie nie do końca są przekonani,   wiedzą wszak, że dla własnego dobra, powinni w nią wierzyć. Takie są reguły  gry – nic dobrego im nie przyjdzie gdy będą powtarzać, „No, ale przecież to nie tak…” Choć zawsze można we własnym zakresie próbować weryfikować napływające informacje pytając „kto skorzystał?”; kto na ewentualnym tragicznym zdarzeniu odniósł korzyść propagandową, militarną, inną.

        Więc można byłoby się zastanawiać, czy jest jakieś zdarzenie, które skutecznie pchnęłoby USA/Zachód/NATO do wojny z Rosją? Jak wiemy do wojny „z terroryzmem” pchnęły USA zamachy na World Trade Centre, niedawno prezydent Zelensky uznał, że domniemany rosyjski atak rakietowy na centrum handlowe „w którym było blisko 1000 osób” był jednym z najbardziej zuchwałych zamachów terrorystycznych w historii Europy, ale może jednak nie jest to jeszcze ta skala.

        Na co liczą w tej wojnie Stany Zjednoczone? No właśnie na sprowokowanie nowego rozdania na Kremlu. Jedni spekulują, że wywiad USA ma informacje, że Putin jest chory i Waszyngton tak chciałby osłabić obecną ekipę, by zastąpiła ją ekipa bardziej czuła na amerykańskie argumenty.

        Działając wielopoziomowo Waszyngton chce na tyle podrożyć koszty prowadzenia „specjalnej operacji” by wewnątrzrosyjski ferment skosił Putina. Jednym z poziomów tej akcji może być jakaś forma działań wojennych w przesmyku suwalskim.

        Co na to Polska? Czy Polska może na tym coś ugrać? Przy obecnym stanie państwa, elit, wojska?

        Waszyngton jest na globalnym „musiku”, traci hegemonię USA mają całą gamę wewnętrznych problemów i choć gra jest ryzykowna i nikt nie może wykluczyć nuklearnej eskalacji. Nie, nie tej strategicznej, ale tej lokalnej. Jeśli dzisiaj, całkiem otwarcie mówi się w NATO o „neutralizacji” Obwodu Kaliningradzkiego, no to jest poważna akcja. O przelicytowanie w takich sytuacjach bardzo łatwo.

        Niestety ewentualne „sprawdzam” będzie bezpośrednio dotyczyć terenów Polski. Dlatego chciałoby się Pana Boga kolejny raz zapytać; „dlaczego znowu my???”

Andrzej Kumor