W Gońcu nr 1 z roku bieżącego, ukazała się taka informacja:
Warszawa wstydzi się Jezusa.
„Świecka Europa wyrzeka się korzeni święta – to dla wielu Skandynawów święto  zimowe, a w Niemczech, żeby nie urazić przyjezdnych z Bliskiego Wschodu, rezygnuje się nie tylko z symboliki chrześcijańskiej, ale również z choinek czy gwiazdek.
To, jak wygląda kasowanie Bożego Narodzenia, można zobaczyć choćby w Warszawie”, pisze w świątecznym numerze „tygodnika Solidarność” Wojciech Kulecki.
Jak przypomina w najnowszym wydaniu pisma autor, władze Warszawy już od lat w świątecznych materiałach dbają o „neutralność”… W jej imię na dobre pozbyto się chrześcijańskich akcentów z okolicznościowego przekazu.
„Żadnych wizualizacji żłobków czy szopek, w których jeszcze dekadę temu można było zobaczyć trzymającą Jezusa na rękach Marię, a obok św. Józefa.
Podobnie jak coraz rzadziej na życzeniach można znaleźć słowa Bożego Narodzenia.
Wielu z nas to pamięta z 50-letniej okupacji bolszewickiej, kiedy to siłą zabraniano ‘oficjalnego’ obchodzenie świąt Bożego Narodzenia, bo bolszewicy wypowiedzieli wojnę sacrum. Nawet św. Mikołaj został podmieniony na dziadka Mroza.
To co zachwyciło mnie po przyjeździe do Kanady to powszechność przygotowań do Bożego Narodzenia. Trochę to uległo zmianie, ale dalej mamy paradę Św. Mikołaja w Toronto, choć u nas jest nazywany Santa Claus. Ale dalej jest świętym, a nie jakimś dziadem mrozem.
Niestety. Ta tendencja ignorowania Bożego Narodzenia została i się rozszerza, zatacza coraz szersze kręgi. Zagościła wśród polskiego ludu, a także doszła do dużej części Polonii.
Coraz częściej dostaję życzenia tylko i wyłącznie ‘Wesołych Świąt’. No jakich? Przecież akurat w Kanadzie to mogą być różne święta, tak różne jak mozaika etniczna Kanady. Przecież ci wysyłający wiedzą, kim jestem i co obchodzę, więc dlaczego udają że nie wiedzą, że to o Boże Narodzenie chodzi? Może z lenistwa, albo z założenia, że wiadomo. No chyba, że…
Kiedyś mój znajomy, a było to przed erą personalnych komputerów, napisał do kuzyna długi i ładny list. Przepisywał go kilkakrotnie, żeby było porządnie napisane i tak się tym procesem twórczym zmęczył, że pomyślał, że szkoda czasu marnować  i wyśle podobny do szerszej rodziny i znajomych. Zrobił więc kopie na fotokopiarce, tak zręcznie, że czarnym długopisem napisał nad tekstem imię adresata. Potem się mnie jeszcze pytał, czy to tak może być. Powiedziałam, że tak być nie może, nawet jeśli się nie poznają, że to skserowane kopie, bo to o oszustwo.
– E tam – powiedział – oni nawet nie wiedzą, co to jest kserokopiarka.
I zrobił po swojemu. A rodzinka w Polsce go wykapowała. I bardzo się oburzyła. Jeden kuzyn to na amen, i do dzisiaj się nie odzywa.
Potem z nadejściem e-maili nastał czas pisania rodzinnych biuletynów (newsletters), w których opowiadało się bajki na temat sukcesów i niezwykłości swojej rodziny. W takim biuletynie nawet kichnięcie babci było wydarzeniem niezwykłym. Czas osobistych biuletynów szybko przeminął. Nawet nie ostały się na poziomie organizacji, bo zostały wyparte przez roczne raporty przed walnymi zebraniami.
Obecnie rozszerza się inna niegrzeczność. Nie tylko pisanie Wesołych świąt, ale i wysyłanie ich do całego sznureczka znajomych, i tych od gruszki, i tych od pietruszki. Nie wiadomo do kogo, bo wysyła się je jako ‘blind carbon copy BCC’, ukryta kalkowa kopia, czyli widać tylko nadawcę. Wiecie co? Nie chcę być w żadnej grupie znajomych/nieznajomych, o których nic nie wiem. Szczególnie jeśli się do mnie pisze ‘Uroczych  Świąt’. Co to do diabła znaczy ‘Uroczych świąt’? Czy to są życzenia magików, może także wysyłane do diabla? Darujcie sobie takie życzenia, jeśli nie jestem godna kilku zdań adresowanych tylko do mnie. Takie prywatne grupowanie niewidzialne dla adresatów po prostu  nie przystoi – jest na wskroś niegrzeczne.
Owszem organizacyjnie tak się robi, żeby nie wyświetlać wszem i wobec mailowych adresów, które mogą być wykradzione i wykorzystane do zdrożnych celów. Ale prywatnie to jest no, no. To nawet gorsze niż skserowany list wysłany do wielu jako indywidualny. Nie zawsze musimy podążać za technologią. Doczekaliśmy czasów, że etyka i zabezpieczenie indywidualnych danych jest inne na płaszczyźnie prywatnej, a inne na płaszczyźnie  organizacyjnej. Ale czyż nie zawsze tak było?
Do tego dochodzi ukrywanie się z wizytą trzech króli. Coraz mniej z nas zamawia i przyjmuje ‘księdza po kolędzie’. Jest to dobry zwyczaj zjednoczenia kleru danej parafii z parafianami. Jeśli się nie ujawnimy, to często kapłani nawet nie wiedzą o kogo chodzi. A przecież ‘communion’ to także wspólnota, w której żyjemy. Prawie połowa ,moich znajomych nie zaznacza także swojego domu literami K+M+B (można dodać rok). Jest to oznakowanie domu chrześcijańskiego otwartego na objawienia Dzieciątka Jezus szerszemu światu. Trzej królowie reprezentują właśnie to: otwarcie na szerszy świat. Szczególnie my, powinniśmy o tej wspaniałej tradycji chrześcijańskiej pamiętać. Oznaczenie swojego domu literami K+M+B oznacza otwartość a nie  zamknięcie, znaczy pomoc, gdy jest ona potrzebna, znaczy życzliwość i tolerancję.
Tolerancję na innych, tych króli i magów ze Wschodu. Ilu ich było – nie wiadomo. Skąd przybieżeli? Dokładnie nie wiadomo, ale przynieśli przesłanie, że chrześcijaństwo jest religią otwartą, przynoszącą zbawienie wszystkim, którzy tego pragną. To dlatego szczególnie w Europie odradza się przesłanie Święta Trzech Króli. Także w Polsce.
Orszaki Trzech Króli mają miejsce prawie we wszystkich miejscowościach w Polsce. Ta w Warszawie była w tym roku bardzo liczna. Nie, nie było na niej obecnych przedstawicieli państwa polskiego. Pewnie oglądali zza winkla i zgrzytali ze złości zębami, bo takie Parady Trzech Króli, podobnie jak i Marsze z okazji Święta  Niepodległości, miały się już w Polsce nie odbywać. Ale się odbywają. I mają się dobrze. Tak dobrze, że trudno będzie je zastąpić i zalać czymś innym. Może kiedyś taki Orszak Trzech Króli na czele z Prymasem  Polski zostanie przyjęty w Sejmie, albo i w Pałacu Prezydenckim? I wtedy usłyszymy głos jaka to ta Polska i Polacy są tolerancyjni i otwarci na innych, jak żaden inny kraj. I wtedy usłyszymy, że nasza historia, to także historia innych – a nie odwrotnie, że historia innych to także przy okazji nasza.
A co, pomarzyć nie wolno?
Na razie pilnie wypatruję spotkania Prezydenta Andrzeja Dudy w noworocznym spotkaniu z przedstawicielami kościołów i związków wyznaniowych obecnych w Polsce, oraz mniejszości narodowych i etnicznych.
W 2022 w takim spotkaniu noworocznym brał udział, między innymi, Ks. Abp Wojciech Polak – Metropolita Gnieźnieński, Prymas Polski; Bp Andrzej Malicki – prezes Polskiej Rady Ekumenicznej; Michael Schudrich Naczelny Rabin Polski; Tomasz Miśkiewicz – Mufti Muzułmańskiego Związku Religijnego w Polsce; Grzegorz Kuprianowicz – Współprzewodniczący Komisji Wspólnej Rządu i Mniejszości Narodowych i Etnicznych.
Szkoda, że z tego wydarzenia jest tak mało relacji w polskich mediach. To na tym dorocznym spotkaniu podkreśla się otwartość i tolerancję religijną i społeczną naszego kraju. Dlaczego więc nie jest to wielkie medialne wydarzenie RP transmitowane na cały świat?
AlicjaFarmus@gmail.com
Toronto, 3 stycznia, 2024