Najpierw noc przyrzeka nam świt, wschodnią część nieba barwiąc na jagodowo. Oględnie dość. Powściągliwie. Chciałoby się rzec: z pewną taką nieśmiałością.
Wkrótce okaże się, iż prymat zdobędzie atramentowy róż. Ten, rozlawszy się hen, ogarnie nieboskłon już bez reszty. Wstanie kolejny dzień. Kolejny poniedziałek, powiedzmy, środa czy sobota. By the way: ktoś zauważył, że dzień wstaje zawsze? Że zawsze inni umierają? Że piorun uderza gdzie bądź, a Duch kędy chce, tak wieje? Że przez całe nasze życie nieustannie spóźniamy się wszyscy, najczęściej na zrozumienie?

Co prawda niektórzy spóźnili się ledwie raz, za to na twardo. Znaczy tak dobrze nie zdążyli, że aż na zawsze. Weźmy jednego z mych ulubionych Nadwiślańców, mianowicie szefa „Nowej Lewicy”, deklarującego, iż celem ideowej formacji prowadzonej przezeń ku świetlanej przyszłości, będzie likwidacja śmierci. „Chcę doprowadzić do tego, żeby kobiety nie umierały”.

Jak to jest, ktoś mi powie, że co lewak, to zaraz logika do ściany doprowadzona zostaje? Nota bene, u Czarzastego to niechcący, zdaje się. Zresztą kto go tam wie, może i chcący? Prawdę powiedziawszy wygląda mi na rozradowanego wręcz, choć zarazem zdążającego przecież w stronę muru równie betonowego, co zawartość czaszek wyznawców. Co wydarzyć się musi zatem mnie patrzmy, za to posłuchajmy: „Czy człowiek ma prawo podejmować decyzje w sprawie własnego ciała?” – pyta Czarzasty Włodzimierz redaktora Rymanowskiego Bogdana. Zauważmy: spośród współczesnych gamoni z pretensjami do udziału w mistrzostwach świata retoryki, wychodzi na spryciarza jakich mało. Dziennikarz Rymanowski nie znajduje riposty najprostszej w świecie. Pragnie znaleźć czy za niestosowność uważa szukanie, nieważne, i tak podpowiem: czy człowiek ma prawo decydować w sprawie życia innego człowieka?

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Słyszą, Czarzasty z Rymanowskim? Najwyraźniej nie słyszą. Tymczasem – w ciągu tej samej minuty Czarzasty oświadczy, tym razem w sprawie ziemskiego klimatu, że: „Przestrzega przed prostymi odpowiedziami na trudne pytania”. Mój wniosek: ułożony niestarannie sąg polan z lipy więcej zawiera logiki, niż Czarzasty racjonalizmu w całym sobie. Plus we własnych butach. Inaczej: lipa to przy Włodzimierzu Cz. nad wyraz poważne drzewo, choćby występowało w roli drew spalanych w kominku.

***

Polityk: „Nawijając makaron na uszy swoich rozmówców zwiększa swoje poparcie społeczne” – wyjaśnia medioznawca Mistewicz Eryk, co prawda nie precyzując, czy w obliczu dzisiejszego poziomu intelektualnego tzw. elektoratu, poparcie dałoby się zwiększyć metodą inną, niż przy pomocy nawijania makaronu. Ostatecznie na żadne uszy nie sposób nawinąć pyz, czy tam racuchów, zaś ewentualne próby zapychania wyborcom przewodów słuchowych podobnymi produktami nie zaowocują oczekiwanymi efektami. Z całą pewnością. Na rozwinięcie tematu brakuje miejsca, ale nie wydaje mi się. Idźmy zatem dalej.
— Używając nóg?
— Skoro pytasz, odpowiem: ty używaj nóg, trzecią też możesz pójść, drogą trzecią, pozostałym rekomenduję rozum. I myślenie. Nawet gdy: „Mozolną rzeczą jest myśleć”, jak uznał Henryk Elzenberg. Ponieważ tęgi był z niego filozof, musiał wiedzieć, co mówi. Przy czym dopiero współcześnie rozumiemy, że – w każdym razie z perspektywy większości – myślenie stało się niedzisiejsze. Mocno niedzisiejsze, a do tego poważnie wczorajsze i nadto przereklamowane. Co więcej, zaczynamy takie rzeczy rozumieć dopiero analizując przeszłość. Teraz rozumiemy dajmy na to, że czeka nas zamęt i chaos, a do tego rozmaita trawa (mowa – trawa) wraz z niedorzecznościami wieloma tego samego gatunku. Że, generalizując, rozgardiasz nas czeka, skoro całą Polskę spowija i pogrąża ciemny, poznawczy dym, rozpościerając od Odry po Bug, od Bałtyku po Tatry, od ujścia Świny aż za szczyt Rozsypańca. Co tam rozgardiasz, smród nadchodzi. Jak raz nozdrza wrażliwców zniewala. Mówię o smrodzie z peerelowskiej przeszłości, boć w rzeczy samej zaduch dookoła niczym w stajni Augiasza przed wizytą Heraklesa. Wygląda, że rozniesie się szerzej i naprawdę nie chodzi o wyziewy z co najmniej dwustu nowych, wznoszonych pospiesznie, chińskich kopalni i elektrowni węglowych.

***

Nie należy rozpowiadać tego, co zbyt brutalne. Ale że co, że raczej nie należy? Że czasami nie? Nie – bezwzględnie? Ważne rozstrzygnięcia, bo żyjemy przywiązani pasami oszustw do łóżek codzienności. Spętani fałszem „przekazu informacyjnego” przez piersi i uda, z rzemieniami narzuconych przekonań na czole, przegubach i nad kostkami. Bywa, zakneblowani skutecznie gałganami spersonalizowanej reklamy mediów nazywanych „społecznościowymi”. Skutek: wszyscyśmy zagubieni, i wciąż, i ciągle dalej nam do domów rodzinnych, i plecami doń coraz chętniej odwracamy się, coraz mniej rozumiejąc.
W tych okolicznościach wyparcie i kompensacja pełnią funkcje tarcz ochronnych, choć to osłony dziurawe ponad rzeszoto przesiewające groch, ziemniaki czy arbuzy. XX wieczny francuski pisarz, biolog i moralista, Jean Rostand, podkreślał: „Prawda raz podeptana podnosi się z ziemi bardzo wolno”.
…Kończąc, dodam, co konieczne: o ile w ogóle sił nabierze, by spróbować.

Krzysztof Ligęza
Kontakt z autorem: widnokregi@op.pl