Czterdzieści dwa lata temu w Warszawie zakatowano na śmierć ucznia liceum.
To epitafium jest jemu poświęcone — i wszystkim ofiarom stanu wojennego.
Czytając tom Strona milczenia Edwarda Duszy — poety emigracyjnego, animatora życia polonijnego w Stanach Zjednoczonych, strażnika pamięci narodowej na wygnaniu — natrafiłam na wiersz o tytule, który nie pozwala przejść obojętnie: „Pamięci Grzesia Przemyka”.
Poezja Duszy, zakorzeniona w doświadczeniu wyobcowania, tożsamości i pamięci narodowej, a zarazem wierna klasycznej, metaforycznej formie liryki, nie szuka ozdobników — szuka prawdy.
Niech w moim odczytaniu tego wiersza wybrzmi głos hołdu dla zgaszonych losów Polaków, dla kwiatów polskiej duszy, które historia rzuciła na stos milczenia.
„Jest taki kwiat, który od dotyku więdnie” …
(Grzegorz Przemyk, „Róża”)
Kiedy słyszę o Polsce,
kiedy czytam o Polsce,
kiedy myślę o Polsce,
to wiem:
dziwny, egzotyczny kraj, pełna szarad zagranica
gdzie ciała Quislingów grzebią na Skałce
groby ateistów znaczą krzyżem
i hołubią w winnicach farbowane lisy
Kiedyś tam mordowano słowa,
kiedyś tam mordowano młodych
za wolnościowy zryw, za niedomyte, bose nogi
Mordercy dzisiaj spokojnie trawią swoje emerytury
albo, awansowani, oblekają się w godność urzędów
Sędziowie wyginają paragrafy w upiorne zawijasy
aby zbrodni nie skazić karą
i nie wychylać się
bo, kto wie, jakie czasy przyjdą.
To dobrze, że strzelamy do wrogów z brylantów
bo i tak co szlachetne wdepczemy w błoto,
kopniemy w nerki, uderzymy w twarz
Po Baczyńskiego też przyszli.
Szczęśliwie dla nas, nie minęła go niemiecka kula
przynajmniej nie musimy wstydzić się, że
zamęczyliśmy jeszcze jednego poetę
Mojego kraju nie stać na sprawiedliwość
polska Temida zachowuje się dziś
jak uliczna dziwka.
Dwadzieścia pięć lat temu
ucznia warszawskiego liceum zakatowało na śmierć
kilku milicyjnych zbirów
Zamordowano go po raz pierwszy milicyjną pałą
podkutym ormowskim buciorem, chamską pięścią
Dziś sędziowie Rzeczypospolitej,
siedząc pod dumnym godłem Orła w koronie
mordują go ponownie
pokręconym paragrafem, wyuzdaną kazuistyką
podszytą strachem
I po co te korony?
ciężka pustka symboli
trwa dalej stalinowska noc.
Nie chcę słyszeć o Polsce Michników i Kwaśniewskich
nie chcę czytać o Polsce wystraszonych sędziów
nie chcę myśleć o Polsce bezprawia.
O tym dziwnym kraju
Z synem czy wnukiem łowić ryby,
brać udział w procesji Bożego Ciała, śpiewać kolędy
cieszyć się szacunkiem sąsiadów
Nie chcę być rodakiem
wybielonych paragrafem morderców
Za Polskę
którą mi jeszcze raz odebrano
starczą mi okruszyny słów
Grzesia Przemyka
który swoim wierszem
próbował
oddać mi Ojczyznę
„Kiedy wrócisz”?…
Nie wracaj.
Jest noc…
(2008)
Ojczyzna – Polska – w ujeciu najwybitniejszego poety-emigranta ostatniego stulecia Edwarda Duszy, żyjacego od roku 1969 na obczyźnie – to „dziwny, egzotyczny kraj”, pełen sprzeczności – tam krzyż stawiany jest na grobie ateisty, tam ”farbowane„ charaktery ludzkie „chołubione są w winnicach”, tam zabija się wolność słowa, morduje si e młodych, którzy probują wybić sie na niepodległość. W tym kraju milicja obywatelska brutalnie zakatowała na smierć, krótko przed oficjalnym odwołaniam (czy rzeczywiście został „odwolany” ?) stanu wojennego 12 maja 1983 r. (zmarł w wyniku obrażeń 14 maja ) ucznia warszawskiego liceum im. Andrzeja Frycza-Modrzewskiego . – Grzesia Przemyka, za to. że tworząc poezję wyrażał „okruszynami słów” pragnienie wolności. Swoimi strofami chciał przybliżyć Ojczyznę autorowi wiersza Edwardowi Duszy i wszystkim, którzy musieli się bez niej obejść.
Grzegorz Przemyk pisał tak, jak oddychał — cicho, delikatnie, a jednak każdą „okruszyną słowa” wołał o wolność. I w tej jego młodzieńczej kruchości Edward Dusza dostrzegł coś bardzo własnego: tę samą tęsknotę za Polską, którą on sam nosił na emigracji od lat. Przemyk jakby podawał mu dłoń przez granicę i lata — przypominając, że Ojczyzna istnieje tam, gdzie ktoś jeszcze potrafi o niej mówić z czystym sercem. I za to wlasnie katowali go milicyjną pałą zomowcy, kopali podkutym butem po nerkach ormowcy, służący komunistycznej władzy milicjanci bestialsko bili w twarz młodziutkiego Polaka! Za jego wolnościowy zryw, za to, że był Polakiem, że jego matka była Polką. Bólu matki, ktorej zabrano syna – nie da sie opisać, autor wiersza nie próbuje udźwignąć tego ciężaru. Ale przypomina innego mlodzieńca, poetę Krzysztofa Baczyńskiego ktoreo też zabano matce, żeby walczyć przeciwko złu – w Powstaniu Warszawskim – tego przynajmniej zabili niepolacy, jego „nie ominęŁa niemiecka kula,” mśówi autor wiersza, „Szczęśliwie dla nas, (…) przynajmniej nie musimy wstydzić się, że zamęczyliśmy jeszcze jednego poetę” Edward Dusza używa tu liczby mnogiej: „zamęczylismy” poetę. Nie znaczy to, ze Autor solidaryzuje się z mordercami – nie, on mówi to w imieniu wszystkich Polaków, o których powie nas „nie stać na sprawiedliwość”, bo w Polsce trwa noc stalinowska, ze wszystkimi jej oznakami. Poeta widzi nie tylko tragedię jednostki, ale cały system, który dławi Polskę nocą stalinowską, brutalną i bezlitosną, pozbawioną sprawiedliwości. Jakże ponadczasowe jest to obrazowanie rzeczywistości przez autora wiersza! Morderstwo na niepokornym Polaku miało miejsce tyle lat temu – a słychać w nich słowa aktualnego urzędnika koalicji lewicowo-komunistycznej: „jeżeli zechcemy, to cię w bagażniku przywieziemy”, wypowiedziane wobec opozycjonisty, któremu grozi może nawet wyrok śmierci (jest chory na raka), więc się ukrywa. Ta sama, jak w latach tamtej zbrodni – nienawiść wobec wszelkich objawów oporu przeciwko dziś rządzącym, brutalnie łamiącym prawo.
Edward Dusza – Polak z krwi i kości, kochający Ojczyznę każdym tchnieniem swojego jestestwa – wypowiada słowa potępienia tego systemu, w którym „trwa dalej stalinowska noc” – i dokonuje osądu takiej Polski, mówiąc: „Nie chcę czytać o Polsce wystraszonych sędziów, nie chcę myśleć o Polsce bezprawia”
Uniwersalizm wiersza Edwarda Duszy pojawia się również i w następnym momencie wiersza – oto słowa: „polska Temida zachowuje się dziś jak uliczna dziwka”. Po brutalnym zamordowaniu niewinnego młodzieńca – przedstawiciele polskiego sądownictwa „mordują go ponownie pokręconym paragrafem, wyuzdaną kazuistyką podszytą strachem” . Ich nie stać na wydanie wyroku na zabójcę, bo jest on jednym z nich, przynależy do ich orientacji, oni naginają paragrafy i „spokojnie trawią swoje emerytury, albo, awansowani, oblekają się w godność urzędów”. Nic się nie zmieniło, dzisiaj te same metody, te same zjawiska w polskiej Temidzie – i dziś „ zbrodniarze mogą spokojnie chodzić ulicami Z synem czy wnukiem łowić ryby”. Przywrócono im apanaże, emerytury, obdarowano wysokimi urzędami. Nie o takiej Polsce marzył Edward Dusza na emigracji, on nie chce być „rodakiem wybielonych paragrafem morderców”, Prawdziwą Ojczyznę, wolną od bezprawia, wolną od sedziów, którzy „wyginają paragrafy w upiorne zawijasy aby zbrodni nie skazić karą” – chciał mu przywrócić swoimi wierszami Grzegorz Przemyk.
I taka pozostaje głęboko ukryta w sercu Edwarda Duszy! Ostatnie slowa powyższego eposu : „Kiedy wrócisz ?…Nie wracaj” podsumowują jego gorycz i ból zgody na życie na emigracji. gdyż w rodzinnym kraju „jest noc” !
Puenta: Ojczyzna — w przekonaniu „Strażnika pamięci narodowej na wygnaniu”, Edwarda Duszy — w której noc bezprawia chroni morderców paragrafem, przestaje być miejscem powrotu, staje się raną — dlatego poeta pozostaje na emigracji, a sumienie kraju, szeptem zamordowanego młodzieńca, mówi: „nie wracaj”.
Maria Legieć





























































