Zawsze wzbudzała we mnie podziw moja koleżanka, która potrafiła leżeć na plaży i 10 godzin opalając sobie plecy, przód, i nawet ręce i ramiona od wewnątrz. Pracowała wytrwale nad swoją opalenizną. Na plaży w Międzyzdrojach miała szeroki i głęboki grajdół, w którym głęboko i spokojnie zasłaniała się od wiejącego od Bałtyku zimnego wiatru. Taką sobie stwarzała patelenkę, w której się smażyła jak boczuś do śniadania. Na koniec dwutygodniowego turnusu była jak czekoladka. Gorzej było jak nie było słońca, ale jej wystarczało tego słońca tylko trochę i już ją ładnie chwytało – jak to stylistycznie zgrabnie ujmowała. Tak się wtedy mówiło, że ją słońce ładnie chwyta, co znaczyło tyle co ładnie opala.

Mnie nie chwytało za nic. I pewnie dlatego mój były mąż, którego też chwytało równo zostawił mnie i dzieci z jedną taką co ją też dobrze chwytało. Takie genetyczne podobieństwo. I tu żadne terapie nie pomogą, bo jak cię nie chwyta to gorzej niż gdybyś był złoczyńcą. Moja szwagierka z ładnie chwyconymi kończynami dolnymi, przystawiała je do moich mleczno białych nóg, i z zachwytem (nad swoimi nogami oczywiście) mówiła:

– Ale jesteś biała.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

A przepraszam, jaka miałam być? Niebieska? No chyba, że przysmażona. Moja mama mówiła mi od samego początku, że ten chłopiec nie jest dla mnie, bo za mało kolorowy, czyli bez jakiejkolwiek fantazji. Ale kto by tam się słuchał mamy? Więc patrzyłam z zazdrością na te ciągle leżące i pracujące nad swoją opalenizną kobity, i było mi przykro, że ja jestem jedynie nakrapianym indyczym jajem, które po kilku chwilach na słońcu robiło się czerwone. To było w czasach, kiedy opalenizna była modna – oznaką zdrowia i tężyzny fizycznej. I taka opalona modelka, wyfiokowana i wypacykowana na tynk, mówiła, że to takie naturalne.

Niestety, chłopy (większość) jej wierzyły, że to tak naturalnie. Nie to co dziś. Sprobuj się opalić, to cię zaraz pouczą o szkodliwości promieni słonecznych. Obecnie tężyzna fizyczna znaczy zupełnie nieopalone ciało. Przed promieniami zasłania się od góry do dołu, a także różnymi mazidłami, które blokują szkodliwe promienie słoneczne.

Czy zawsze tak było, i te promienie były takie szkodliwe? Nie wiem. Wiadomo jednak, że kiedyś rak skóry zdarzał się znacznie rzadziej. Czy jest to wina nadmiernego wystawianie się nie słońce? Tak nas dzisiaj przekonują, ale wydaje mi się, że duża zachorowalność na raka skóry (i ogólnie inne postacie raka) w ostatnich czasach jest raczej związana z czymś innym, np. z kosmetykami, i innymi chemikaliami, które są w bezpośrednim kontakcie z naszą skórą. No i z tym jaką skażoną żywność jemy. Ale co ja wiem?

Więc póki co lepiej się nadmiernie nie wystawiać i nie odkrywać. I unikać jak ognia oparzeń słonecznych. Jedno co wiadomo na pewno, to że te kiedyś przypieczone przez słoneczko, które je bardzo ładnie chwytało, są dzisiaj nadmiernie pomarszczone,  co jest niestety bardzo widoczne. Tym razem ja mogę powiedzieć biedne one, tak jak one kiedyś współczuły mi i biadoliły nad moimi białymi jak śnieg nogami. Więc uważajcie, bo fortuna kołem się toczy.

Michalinka