Formułując taki tytuł miałem w tyle głowy przysłowie łacińskie: errare humanum est, insipientis perseverare – mylenie się jest sprawą ludzką, trwanie w błędzie sprawą głupca. Zakładając, że mylimy się z powodu głupoty, istnieje coś co ją przerasta, a to jest właśnie utrwalanie lub hodowanie jej owoców.

Zjawisko tu zasygnalizowane jest zapewne stare jak ludzkość. To, że każde pokolenie znajduje głupotę, z jaką się spotyka jako tę bezprecedensową, można też zrozumieć, ponieważ nasze oceny zawsze warunkowane są rzeczywistością, w jakiej żyjemy.

Może zatem to dzisiejsze „głupsze niż głupota” miało precedensy jeszcze bardziej odległe. Po prostu o nich nie wiemy. A poza tym, po co szukać w odległych dziejach, skoro w zasięgu ręki mamy rozległe obszary głupoty, którą dziś można by nawet opatrzyć atrybutem: „globalna”, gdyż niektóre produkty głupoty zyskują bardzo szybko obywatelstwo światowe.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Żeby nie męczyć teoretyzowaniem, sięgnijmy po coś będącego obecnie w obiegu globalnym, Za portalem Fronda.pl: ,,Cudowne dziecko’’ Greta Thunberg w polskim podręczniku dla licealistów.

W jednym z polskich podręczników do języka polskiego uczniom proponuje się lekturę felietonu Marii Poprzęckiej traktującego o szwedzkiej aktywistce ekologicznej Grecie Thunberg. Nastoletnia aktywistka ukazana się w nim jako „cudowne dziecko” i porównana do katolickiej świętej.

W mediach społecznościowych rozgorzała dyskusja po tym, jak internauci udostępnili zdjęcie przedstawiające zawartość jednego z podręczników do j. polskiego dla licealistów. Autorzy zamieścili w nim fragmenty felietonu autorstwa Marii Poprzęckiej z „Dwutygodnika” traktujący o Grecie Thunberg. Polscy licealiści czytają o zielonej aktywiście jako o bohaterce równej św. Joannie d’Arc.

Na fali dyskusji internauci głębiej przyjrzeli się podręcznikom, z których uczą się polscy uczniowie. Okazuje się, że poza tekstem Marii Poprzęckiej można znaleźć w nich też np. tekst o antysemityzmie kontrowersyjnego socjologa zajmującego się historią – Jana Tomasza Grossa (autor „Sąsiadów”) czy teksty Adama Michnika.

Wybór podręcznika zależy od nauczyciela, a same podręczniki muszą jedynie spełniać wymagania dot. podstawy programowej. Jak widać na załączonych obrazkach, Ministerstwo Edukacji Narodowej musi jednak zdecydowanie więcej uwagi poświęcić temu, jakie podręczniki dopuszcza do użytku w polskich szkołach i jakie podręczniki te przemycają w sobie treści. Może od tego właśnie należy zacząć walkę z ideologią w polskiej szkole, o której kilka dni temu mówił minister Piontkowski.

Prosto z marszu przytoczę tu jeden z licznych komentarzy:

„Od wczoraj, od 20 z minutami r. myślę, myślę i nic mi do łba nie przychodzi . Na czym ta “ cudowność “ Grety polega . Komentatorzy raczej jej nie komplementują. O co więc tu chodzi. Na świętą, skoro cudowna, niema co w tym jej gronie liczyć . Tylko jedna myśl przychodzi mi do głowy . Ktoś liczy, że reszta ludności, poza Gretą i jej adoratorami, to banda głupoli, którym można wszystko wcisnąć” .

Tych komentarzy jest sporo i, niestety, dostało się MENowi i PiSowi. Moim zdaniem, jak najbardziej słusznie. Przytoczony komentarz oddaje istotę rzeczy najwyraźniej. Przecież wciskanie ludziom takiej głupoty, jak ta zawstydzająca afera z dziewczyną, co do której trudno powiedzieć, skąd się wzięła.  Bo w to, że jej wystąpienia są w pełni autorskie, trudno uwierzyć. Nie wykluczone, że jacyś możni dewianci, chcą pokazać jak głupi potrafią być ludzie z ulicy i politycy, czyli zdyskredytować istniejący establishment.

Nadbudową głupoty tkwiącej w produkcjach tej małolaty jest – i tu jest pies pogrzebany – jej apoteoza. Wymieniony podręcznik, to jeden z jej przejawów.

Z kolei najdobitniej podsumowuje ów fenomen głupoty vox populi, czyli niezwykle liczne komentarze internetowe. W naszym polskim wydaniu znalazł ów fenomen swój wyraz w żenującej postaci, bo w książce mającej być narzędziem oświaty dla naszej młodzieży, w dodatku z błogosławieństwem utytułowanej naukowo osoby. Nie warto, a nawet nie można tu powielać opinii  o tym, co się stało, tak są one drastyczne. Ale nie można też ukryć zaniepokojenia mentalnością  ludzi mających wpływ na naszą szkołę. Wielu z nich kłuje w oczy swym racjonalizmem. Bardzo często sąsiaduje on z zapotrzebowaniem na takich świętych, jak Greta Thunberg, ni przypiął, ni przyłatał, skojarzona z Joanną D’Arc. Wiadomo, że tacy jak ich religia, muszą być też ich święci. A religia „wyzwolonych” z Boga jest na miarę człowieka, który siebie stawia w Jego miejsce. To jest zjawisko w dzisiejszym świecie promowane jako droga ludzkiego życia. Jej „asceza”, to dewiacja i narkotyki. Jednakże od czasu do czasu trzeba przerwać monotonię tego holokaustu – tym razem pojęcie w pełni adekwatne do spełniającej się rzeczywistości – którym jest zatracenie się człowieka uwiedzionego przez wartości, których nie ma, choć ich reklama przewyższa wszystko inne.

Wszystko to jest zrozumiałe, bo  nic łatwiejszego, jak łowić ryby w mętnej wodzie, choć nigdy nie wiadomo co się złowi. W takim kontekście możliwa jest kariera tej małolaty szwedzkiej. Nawet jej nominacja do Nobla. To w szczególności, gdyż ta nagroda, niegdyś tak prestiżowa, przeżywa swój kryzys. Kryzys kryteriów jej przyznawania. Jednak fakt, że taka „prorokini” staje przed gremium ONZ, to jednak coś co winno zastanawiać, a nawet niepokoić. Podobnie jak jej audiencje u czołowych polityków. Tu mamy już do czynienia z tym co „głupsze od głupoty”. A przecież  są to ludzie i gremia decydujące o losach świata. ONZ w ogóle schodzi po pochylni jak niegdyś  Liga Narodów. Warto uświadomić sobie jakie były tego następstwa.

O pewnych sprawach się po prostu publicznie nie mówi. Działa jakaś cenzura trudna do nazwania. Owszem, piszą o tym tu i ówdzie, ale te głosy łatwo zagłuszyć. Tu jest źródło wadliwych wyborów, promowania autorytetów bez pokrycia. Albo po prostu kredyt zaufania jest otwarty na całą szerokość. O fekaliach we Wiśle wiedziano już przed rokiem i  o bezsilności władz stolicy od jeszcze dawniejszych czasów, a dziś jest to samo, bo w czasie wyborów większość sobie tego zażyczyła. Jest to podobne obdarzanie kogoś autorytetem bez pokrycia, jak w przypadku tej małej Szwedki.

Czy głupota musi zawsze znaleźć sponsora możniejszego niż ona sama? Nie musi, bo o tym w końcu decyduje człowiek, ponoć homo sapiens. Do tego przystaje przysłowie łacińskie: sapienti sat (mądry swoje wie – tłumaczenie dowolne). Nie sprawdza się to ani w  przypadku rzeczonego podręcznika, ani w czołobitności świadczonej małej aferzystce, ani w uporczywym upodobaniu „warszawki” do „nawożenia” Wisły. Zresztą podobne nastroje dzieliła prawie połowa Polaków, głosujących na pana od „Czajki”. Co by to było, gdyby cała Polska podzieliła los Wisły? W podobny, czy inny sposób. Ano, wiadomo, zwyciężyłaby „cnota”, o której tu mowa.

Zygmunt Zieliński