Tak sprawdziłam. Także na stronie Ministerstwa Obrony Narodowej RP (MON). W Polsce dalej powinno stacjonować około 5 tys. wojsk NATO. Głównie Amerykanów, ale są także (zgodnie z tym co jest pisane) i przedstawiciele innych krajów członkowskich NATO, także Kanady. I w Orzyszu, i w innych miejscowościach na terenie Polski, takich jak Bolesławiec,

        Poznań, Kraków, Bydgoszcz, Szczecin. W Polsce przebywają wojska sojusznicze w ramach dwóch inicjatyw:  natowskiej, i amerykańskiej. W okolicach Orzysza jest rozmieszczona grupa bojowa eFP (enhanced Forward Presence – wzmocniona Wysunięta Obecność). No właśnie i gdzie są ci chłopcy i dziewczyny z Orzysza z tej eFP – wzmocnionej Wysuniętej Obecności?

        Naiwne pytanie? Skądże znowu. Tak jak i nie ma głupich pytań, tak i nie ma naiwnych. Chcemy wiedzieć i mamy prawo wiedzieć. A jeszcze bardziej mamy prawo zadawać pytania – nawet głupie i naiwne. Jeśli nie uzyskamy na nie odpowiedzi, i to rzetelnej i wiarygodnej, to złożymy sobie puzzle z tych kawałków, które są dostępne. Tak tworzą się teorie spiskowe, te fantastyczne też. Z tym mamy do czynienia z COVIDem. Nikt tak na pewno nie wie, ale są tacy którzy wierzą, w to co im wygodnie. I co akurat zaspakaja ich potrzeby emocjonalne, albo buntu, albo posłuchu. Tak i tutaj. Sytuacja nadzwyczajna. Polska na terenach przygranicznych z Białorusią (a jest to 418 km) wprowadziła stan wyjątkowy, ale nasi wspólnicy milczą i ich nie ma w tej wyjątkowej sytuacji. Widać w ich protokołach nie ma prowizji na takie rzeczy jak ‘stan wyjątkowy’, to i nie ma pomocy dla kraju członkowskiego, nawet takiego w którym się siedzi. A może to odwet za to, że natowskie kraje członkowskie nie pomagały Stanom bronić granicy z Meksykiem przed uchodźcami z Ameryki Łacińskiej?  A przecież ci chłopcy (i te dziewczyny) z kontyngentów NATO w Orzyszu są do tego celu by nas ochraniać.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

        Znów czegoś nie rozumiem? Nie wiem już jakie szkoły trzeba pokończyć i gdzie, i jakie mieć profesjonalne desygnacje, żeby zrozumieć to co się dzieje?

        A jak będzie?

        Ponuro. Bo proszę zauważyć, że wywóz samolotami do Iraku 7 tys. uchodźców potrwa długo. Szacując 400 osób na samolot, to jakieś 18 samolotów. Raz w tygodniu to będzie to trwać do wiosny. Tylko, że nie wszyscy chcą lecieć do Iraku, a poza tym wśród koczowników jest wielu z innych grup i państw. Ilu? Nikt nie wie, bo większość tak na wszelki wypadek dokumentów nie ma. Mówią, że im Białorusini odebrali po wylądowaniu w Mińsku, tak jak i wodę i jedzenie. No tak, na wszelki wypadek wielu może grać nieletnich – czyli dzieci, a wtedy za rozbój prawo unijne ich nie pociągnie do odpowiedzialności. Tak jak w przypadku śmierci polskiego kierowcy w Calais, który zginął prowadząc samochód dostawczy, po tym jak grupka kryminalistów zablokowała drogę. Zostali schwytani, ale ponieważ byli poniżej 16-go roku życia, to ich żadna kara nie dosięgła. Podobnie jak i tego Żyda w Izraelu, który w Tel Awiwie napluł przed ambasada RP na ambasadora Magierowskiego. No tak, ale ten zrobił to z nerwów. Oczywiście dokumentów potwierdzających wiek nie mieli. Przykra sprawa. A gdzie wtedy były organizacje humanitarne i czy zajęły się pomocą rodzinie zabitego kierowcy? Nie wiem, choć wątpię. To tak jak obecnie na granicy z Białorusią. Pomoc chce się nieść do rzucających kamieniami, a nie do rannych i narażających życie, którzy nas bronią. Konwencje genewskie i prawo Czerwonego Krzyża zabrania angażowania się po jakiejkolwiek stronie. Pomaga się jedynie ofiarom konfliktu, ale nie atakującym wygrać wojnę.

        A tu zima nadciąga. Zima na Białorusi to nie zima w Calais. Let me tell you this! W samej Polsce tereny na wschodzie kraju mają trzy razy więcej śniegu niż Wielkopolska. Nie na darmo Sejny są stolicą polskiej zimnicy i śniegu. Ale uchodźcy o tym nie wiedzą. I bardzo im współczuję, że zostali tak bezwzględnie i instrumentalnie okłamani. Ale… Muszę wybrać, czy bardziej współczuję atakowanym i rannym służbom broniącym granicy mojego kraju?  W pewnych sytuacjach nie można okrakiem siedzieć na płocie, i tu, i tu – na dwoje babka wróżyła. To jest taka właśnie sytuacja. Nasze służby graniczne i wszyscy, którzy im pomagają zasługują na najwyższe słowa uznania. Muszą się bronić przed atakami najeźdźców, żeby nas obronić. A tak właściwie, to dlaczego kanclerz Merkel nie weźmie sobie tych 7-miu tysięcy?  Może się podzielić z Francją, bo to Macron Polskę też sekuje na każdym kroku. Tych dwoje (Merkel i Macron) powinno także dostrzec nasze wysiłki w ich obronie, i nie dogadywać się za naszymi plecami i ponad naszymi głowami z Łukaszenką i Putinem. Czyli tak, my znów jesteśmy dobrzy, jeśli o wolność waszą chodzi, ale o naszą wolność to musimy walczyć sami. Stara to prawda, powtarzana historycznie wielokrotnie, ale nam się jakoś ciągle zdaje, że w polityce międzynarodowej i dyplomacji obowiązują jakieś reguły. Tak reguły pięści. Kto silny, to próbującemu wstać z kolan łomem przyłoży.

        Notabene. To nie tylko brak chłopców z Orzysza rzuca się w oczy, ale i brak naszego obecnego ministra Spraw Zagranicznych Polski Zbigniewa Rau. Cisza. Do powiedzenia nie ma nic?  Aż się o niego boję, bo może zaniemógł? Wypowiadają się za to dawni ministrowie spraw zagranicznych RP: Zbigniew Waszczykowski (pomimo poważnej choroby), i Jacek  Czaputowicz, który próbuje nas przekonać, po raz kolejny zresztą, jaka to wspaniała jest ta  kanclerzyca Merkel, i jak dobrze działa i dba – wszystko dla naszego dobra. No cóż, a czegóż to oczekiwać od faceta szkolonego przez samego Bronisława Geremka reprezentującego opcję pro niemiecką? Pewnie ciągle ma nadzieję, że sobie wysmaży jakiegoś kotleta, bo może ta pro-niemiecka opcja znów do mojego kraju wróci? Choć szansa coraz marniejsza, ze zgranym do cna Tuskiem, który się już wszystkim po prostu przejadł (nawet swoim). Jak go widzisz to wyłączasz, albo nie czytasz. No po prostu już się na niego nie da patrzeć. To nie tylko moja osobista reakcja – podejrzewam, że takich jak ja jest coraz więcej. I to uruchomienia naszej opinii i aktywności boją się jak ognia politycy. A na razie próżno wyglądać chłopców i dziewcząt z Orzysza – choć mają blisko, bo to na Mazurach przecież.  Przynajmniej symbolicznie by się swoimi natowskimi łazikami przejechali wzdłuż granicy i uścisnęli rękę naszym strażnikom i strażniczkom. Choć ponoć jakieś tam posiłki NATO szykuje. Jak długo to potrwa? Powinno być szybko, bo problem migrantów przed zimą powinien być rozwiązany.

        A jak nie, to winna będzie kanclerz Merkel za swoje ‘Willkommen’ w roku 2014. Wtedy Willkommen, dzisiaj niech Polacy sobie radzą sami. My to już wielokrotnie przerabialiśmy w naszej historii.

Alicja Farmus

Toronto, 21 listopada, 2021