Święta Bożego Narodzenia to czas, w którym w jakiś dziwny sposób, wszyscy jesteśmy bliżsi sobie; nawet ci, którzy zapierają się nogami i mówią, że absolutnie z żadnymi „wierzeniami” nie mają nic wspólnego. (Według mojej opinii, są lekko niedokształceni, bo jeśli popatrzymy na świat, choćby oczami astrofizyka, to będziemy się nieustannie dziwić i wyjdzie nam na to, że Bóg jest jedną z najbardziej prawdopodobnych przyczyn tego zdziwienia).

        Bliskość, którą uświadamiają nam Święta Bożego Narodzenia wynika ze wspólnoty  losu; i nie chodzi o to, gdzie pracujemy, jakie mamy pochodzenie, gdzie się urodziliśmy i gdzie mieszkamy; chodzi o to, że nasza świadomość zanurza się w konkretnym czasie, mamy jedno ciało, starzejemy się i wszyscy umieramy, odchodzimy.

        Wiele współczesnych ideologii po to, aby nas kontrolować i nie chce się odnosić do tych egzystencjalnych faktów, spychając je do sfery „prywatności” i tłumacząc, że najważniejsze jest urządzenie sobie „wygodnego” i „bezpiecznego” życia; żeby w kranie była ciepła woda; żebyśmy mieli co jeść; żebyśmy nie cierpieli, żebyśmy się zaszczepili.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

        Tymczasem najważniejsze jest to, że mieszkamy tu tylko na jakiś czas.

        Ważne jest również to, że wokół nas żyją inni, z którymi razem tworzymy wielką rodzinę ludzką. Ta rodzina, ci inni ludzie, są częścią nas, a my jesteśmy częścią nich. Nie jesteśmy w stanie żyć samotnie. Nawet jeśli żyjemy bez fizycznego kontaktu z innymi to i tak wypełniają oni naszą pamięć i marzenia.

        W  katolicyzmie jest to podstawa zbawienia; miłość do bliźniego, dostrzeganie w nim obrazu Boga. Nikt  nie może się zbawić, nie kochając innych. Zbawić, czyli wejść do prawdziwego królestwa.

        Przekonanie, że nasz świat jest tylko cieniem, obecne było w myśli ludzkiej od starożytności. Tymczasem dzisiejsza kultura masowa odrzuciła je zakładając nam klapki na oczy. Odarty z perspektywy wieczności człowiek staje się pusty i zalękniony,  boi się nawet zapytać kim jest, i słyszy, że nie powinien się tym interesować.

        Święta Bożego Narodzenia pokazują, jak bardzo podkopaliśmy własne fundamenty, ale pokazują też co powinniśmy zrobić, żeby wrócić do prawdy o nas samych, do własnego człowieczeństwa, które dzięki przyjściu na świat Zbawiciela zostało ubóstwione, naznaczone obietnicą uczestnictwa w Bożej chwale.

        Siądźmy sobie na chwilę spokojnie i pomyślmy o zdarzeniach, jakimi wypełniony jest świat, o nas samych i o ludziach, z którymi razem pielgrzymujemy.

        Wesołych Świąt!

        Boże Narodzenie przynosi pokój ducha, który pozwala oczekiwać z nadzieją na przeznaczenie i przyjmować ze spokojem wypadki, jakimi obdarza nas doczesny świat.

Andrzej Kumor