Okoliczność, iż ludzie zaczynają zajmować się polityką, nie znaczy jeszcze, że będzie to polityka ludzka.

Albowiem sam fakt, że ludzie zajmują się polityką, nie jest istotny. Istotny jest sposób, w jaki ludzie zajmują się tym, co przez politykę rozumieją. Co chcą rozumieć. Powyższe proszę zapisać, zapamiętać, nieść w świat i powtarzać głośno, należycie meblując łepetyny bliźnim, zanurzonym w medialnych blenderach po same czuby. Czy tam po pompony. Siejmy, znaczy, a nuż coś wyrośnie.
Swoją drogą, wspomnieć w tym miejscu muszę, że choć zaplanowałem na dziś “Umysły sformatowane”, uznałem, że o rozmaitych koniecznościach w kontekście aktualnej kondycji naszej wspólnoty, ostatecznie przyjęty zapis tytułowy mówi więcej i precyzyjniej. To znaczy każdemu, kogo choć raz w połowie lat 90. ubiegłego wieku, okoliczności zmusiły do reinstalacji systemu operacyjnego w swoim komputerze.
***
Tu ciekawostka. Na pytanie: “Jak PC lepiej kupić – 386 czy 486SX?”, odpowiedź pisma “Computerworld” (wydanie 25.05.1992) brzmiała: “Oferty poniżej 3 tys. DM występują rzadko, zwłaszcza gdy klient pyta o komputer wyposażony w 4 MB RAM, 80 MB dysk twardy, kartę VGA i kolorowy monitor, co w epoce Windows powinno stanowić standardową konfigurację”.
Trzy tysiące “dojczmarek” za dysk twardy o pojemności 80. megabajtów i z czterema megabajtami pamięci operacyjnej? Naprawdę? Plus kolorowy monitor? No to modem do kompletu chyba z wodotryskiem? Osobiście – i to trzy lata później – dysponowałem jedynie urządzeniem wyposażonym w czarno-biały wyświetlacz, 512 kb RAM, z dyskiem twardym o niewyobrażalnej pojemności 40 MB jeśli dobrze pamiętam. Na tymże “Kacperku”, bo do tego stopnia pieszczotliwie nazywaliśmy tę “maszynę”, uruchamiałem pracujący pod DOS-em rodzimy edytor tekstów TAG i tłukłem w klawiaturę aż miło. To znaczy miło iskrzyło i dymiło. Szanowna Właścicielka natomiast, wraz z córką i synem, w ramach relaksu rodzinnego “odpalali” a to jakieś klockowe “Tetrisy”, a to “Księcia Persji”. Czy tam księżniczkę. “Wolfenstein” czy “Doom” to była dopiero przyszłość. Nieodległa co prawda, ale tu bez “intelpentiuma” obejść się już nie mogło. Koniec ciekawostki.
A propos gier, młodziaki pytają dziś: “Dziadek, co było przed playstation”. Jak to, co było? Mezozoik. Trias, jura, kreda oraz asteroida, co dinozaury uśmierciła, darowując przyszłość ssakom. Wszystkie, Szanowna Młodzieży, wszystkie istniejące plejstejszyny, pochodzą od tamtejszych ryjówek. Które z kolei przejęły nisze ekologiczne opuszczone przez gady. Ogarniacie?
…Mam kontynuować wykład? Żartuję.

***

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Wróćmy do wątku głównego by przypomnieć, że Polakom wciśnięto “Europę” i “europejskie wartości” na podobieństwo Cyganki wciskającej frajerowi w parku wróżbę. Inaczej: nastręczono nam “Europę”, jak się okazało skutecznie, więc Polacy “wybrali opcję europejską” nie rozumiejąc do końca co oznacza współczesna europejskość, a co znaczyć wkrótce będzie. Czyli w co właściwie europejskość pragnie się zmienić, i co w całej tej Europie zachodzi naprawdę. Dokąd zmierzają: i Europa, i europejskość. Przy czym pomijam w tym miejscu kwestie gospodarcze w rodzaju “likwidacji przez prywatyzację”, to jest przejęcie za grosze, a następnie zaoranie, niemal stu procent nadwiślańskiego przemysłu, o ile tylko mógł stanowić konkurencję dla Niemców.
Nie mówię, żeby z Europy uciekać. Państwo położone w Europie i w tym znaczeniu europejskie, nie może nigdzie uciec, a już bez żadnych wątpliwości nie z Europy. Państwo europejskie można natomiast z mapy Europy “wygumkować” – i wtedy wielu obywateli panstwa nieistniejącego już na mapie ucieka jak może najdalej. Onegdaj wytarto z mapy Polskę, szczęściem nietrwale, dziś wyciera się Francję, tę z kolei raz na zawsze. Albowiem przekonanie, że Francja to Francuzki i Francuzi nie ma racji bytu – o tyle, że nie każda Francuzka i nie każdy Francuz z francuskimi paszportami to zaraz Francuz i Francuzka. Wielu na pytanie, dlaczego występują przeciwko ojczyźnie, odpowiada: “Ojczyzna? My tylko tu mieszkamy”.

***

Kiedyś, kiedyś…, określano pryncypia, opisywano reguły i uzgadniano wartości. Postępować zgodnie z nimi było dużo łatwiej, niż wcześniej je definiować. I nagle pojawiła się dookoła człowiekowatych nowoczesność, dogonił nas postęp… i co? I definicje nie wiedzieć kiedy i jak przekształciły się w wykręt, uzasadniający cokolwiek.
Podsumowując: gdyby jednym słowem opisać kondycję wspólnoty polskiej w dowolnym obszarze jej egzystencji, najlepszym wskazaniem wciąż wydaje się termin “degradacja”. Co implikuje parę zasadnych pytań, przykładowoi: kto zaburzył świadomość Polek i Polaków? Kto skradł nam pamięć o nas samych? Co z konsekwencjami owej kradzieży dla tożsamości indywidualnej i tożsamości wspólnoty? Wreszcie, kto, gdzie, kiedy i jakim, sposobem mógłby wspólnotę polską skutecznie “zreinstalować”, niczym twardy dysk z “zawieszonym” systemem operacyjnym? Jak przywrócić nas, samym sobie? Ożywić nadzieję na odtworzenie polskości w realnej perspektywie czasowej? Proszę bardzo: format, spacja, ce, dwukropek, backslash, enter.

Krzysztof Ligęza 
Kontakt z autorem: widnokregi@op.pl