Preludium do okresu świątecznego jest dla nas co roku koncert kolęd w Katedrze Świętego Michała. W dzień Wigilijny, o trzech porach ( 5pm.,7:15pm.i 11:15pm.) , śpiewają tam chóry chłopięce ze szkoły Św. Michała, w oprawie muzyki organowej. Katedra Św. Michała ( St. Michael’s Cathedral Basilica ) u zbiegu ulic Church i Shuter, to siedziba arcybiskupa Francisa Leo, głowy archidiecezji Kościoła Rzymskokatolickiego w Toronto.

Budowa Katedry, w stylu neogotyckim, rozpoczęta staraniem biskupa Michaela Power w roku 1845, wraz z wyposażeniem jej w okna witrażowe i statuy świętych sprowadzone z Francji, trwała kilkanaście lat. Cały zaś kompleks zabudowań , obejmujący również Pałac Biskupi, Zakon Loretański i Szpital Św. Michała ukończony został u schyłku XIX wieku. W 1937 roku , pod auspicjami Archidiecezji, otwarta tu została szkoła dla chłopców “ St. Michael’s Choir School” kształcąca uczniów od klasy trzeciej do dwunastej w muzyce i śpiewie liturgicznym. Motto szkoły brzmi- Bis orat qui cantat- czyli- Kto śpiewa modli się w dwójnasób. 250 chłopców podzielonych jest na 4 chóry, zależnie od wieku i możliwości głosowych. Chóry te zapewniają oprawę muzyczna mszy św., dają koncerty m.in. coroczny koncert Bożonarodzeniowy w Massey Hall i popularyzują muzykę sakralną przez nagrania audio i video oraz w czasie wyjazdów zagranicznych do parafii w wielu krajach Europy. Osiągnięcia akademickie tej szkoły są porównywalne z innymi, najlepszymi szkołami prywatnymi w Ontario. Czesne wynosi osiem tysięcy dolarów rocznie, ale dostępne jest dofinansowanie w razie potrzeby. Chóry chłopięce, śpiewające na sobotnich i niedzielnych mszach świętych w Katedrze dostarczają wiernym nie tylko podnoszących na duchu wrażeń muzyczno- artystycznych, ale i dla oka nadzwyczaj przyjemnych. Jest to bowiem kongregacja od całkiem małych do prawie dorosłych młodych dżentelmenów, w swoich szkolnych uniformach śpiewających ku chwale Boga.

Patron tej szkoły, katedry, szpitala, liceum i college na Uniwersytecie Torontońskim to Archanioł Michał, opiekun i obrońca Kościoła Rzymskokatolickiego i Prawosławnego. Jest On również patronem żołnierzy i policjantów, nieustraszonym bojownikiem w walce z szatanem!

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Sama Katedra została pięknie odrestaurowana strukturalnie i ornamentalnie, a także powiększona przez dodanie obszernej kaplicy podziemnej i nowego balkonu; w sumie mieści się tam 1600 osób. Rozbudowa i renowacja bazyliki katedralnej trwała od 2011 do 2018 roku, kosztem 130 milionów dolarów.

Wnętrze utrzymane zostało w duchu epoki wiktoriańskiej, z zachowaniem głównych elementów neogotyku. I tak tandem ojciec- córka czyli Światosław i Rusłana Makarenko z Nowego Jorku, przez rok malowali ręcznie sufit, umieszczając na bazie błękitu dziesiątki tysięcy złotych ( 22 i 23 karatowych ) mniejszych i większych gwiazdek. Różne odcienie złota dają efekt migotania i przyciągają wzrok ku górze, w zamyśle ku niebiosom. Wszystkie inne złocenia np.ambony czy niszy w których umieszczone są figury świętych, są też dziełem tych samych artystów. Statuy świętych zamówione zostały w pracowniach rzeźbiarskich we Włoszech ( w tym posąg Archanioła Michała przeznaczony na centralny ołtarz ), a nowe, masywne organy Opus w prowincji Quebec, w pracowni Casavant Freres. Zebranie olbrzymiej kwoty potrzebnej na renowację 167 letniego kościoła było wspólnym wysiłkiem Archidiecezji i prywatnych darczyńców oraz donacji firm i instytucji. Skromniejsi parafianie też mogli dołożyć swoją,nie cegiełkę, ale gwiazdkę, do umieszczenia na nieboskłonie sufitowym ( $50 ).

Po mile spędzonych w gronie rodzinnym Świętach nadciągnął styczeń 2024. Styczeń zawsze wydaje się najdłuższym miesiącem w roku, kiedy po atrakcjach świątecznych wraca się do zwykłego trybu życia codziennego. Aby zaradzić lekko depresyjnym nastrojom zabieramy się za organizację spotkań brydżowych. Wielka szkoda, że świetny polski klub brydżowy “ Blotka “, aktywny przez wiele lat w Toronto i Mississauga , zawiesił swoją działalność. Jego założyciel, arcymistrz brydżowy, znany jako “ Guru “ ograniczył się do wysoce wyspecjalizowanych konsultacji dla wybranego grona graczy, na wyśrubowanym poziomie.

Tak więc zaczynamy gry towarzyskie, na zmianę w kilka par, znane jako “ kitchen bridge “. Dotyczy to nie tylko poziomu gry ale i wydźwięku kulinarnego takich spotkań; każda bowiem pani domu goszcząca wieczorne rozgrywki daje pokaz swojej sztuki w przygotowaniu kolacji.

Brydż ( bridge ) to gra w karty, wywodząca się od staroangielskiego wista, znana już od XIX wieku. Jest on jedną z niewielu gier, w którą grają ludzie w każdym wieku i każdej narodowości, praktycznie we wszystkich zakątkach świata. Gra wymaga koncentracji, dobrej pamięci, logiki, strategii ( plan gry ) i umiejętności analitycznych- co w sumie daje stymulację intelektualną. Jest to gra idealna dla seniorów, bo wymaga czasu i cierpliwości. Ma także pożądany aspekt socjalny, gdyż gra się w małych grupach towarzyskich, wśród przyjaciół i nowych, dokooptowanych znajomych. Uwaga- reguł gry można się nauczyć nawet po 70-tce i mieć doskonałą rozrywkę na zimowe miesiące w mieście, z dużym zaangażowaniem szarych komórek kory mózgowej.

Pan Mąż i ja zdołaliśmy przestawić się na stosowany tutaj amerykański system rozgrywek, ale najbardziej chwalimy sobie stronę towarzyską tych spotkań. Pan Mąż i tak dostaje zawsze najlepsze karty, a jego ulubiona odzywka to 2 trefle, czyli 22 punkty na ręce!

Zgodnie z noworocznym postanowieniem zwiększenia aktywności życiowej, wyprawiamy się z domu na całe pół dnia; pieszo aby wykonać polecane 10 tysięcy kroków dziennie. 10 tys. kroków przekłada się na około 8 kilometrów, a tyle udaje się zrobić co drugi- trzeci dzień w warunkach zimowych w mieście; lekko w lecie- zwłaszcza podczas pobytu na wsi. Pierwszy cel naszej wyprawy to Targ Świętego Wawrzyńca, czyli St. Lawrence Market. Mieści się on na rogu Front St. East i Jarvis St.i jest czynny od 9 am. do 7 pm. w dni powszednie a w weekendy do 5 pm; nieczynny w poniedziałki. Market składa się z trzech budynków: Targu Północnego, Targu Południowego i gmachu St Lawrence Hall. Założony w 1803 roku, początkowo jako targ na wolnym powietrzu, w środku ówczesnego Starego Miasta o nazwie York, jest obecnie uważany za dużą atrakcję turystyczną Toronto, zajmując czwartą pozycję na liście miejsc wartych obejrzenia, po wyspach na jeziorze, High Parku i Wieży CN. Większy od naszej warszawskiej Hali Mirowskiej, nie ustępuje paryskim Halom czy też różnym Mercados w krajach hiszpańskojęzycznych.


W hali Targu Północnego mieści się około 120 sklepów, sklepików i kiosków, najczęściej przedsięwzięć rodzinnych, pozostających wiele lat w rękach tych samych właścicieli ( cena odstępstwa to kilkaset tysięcy dolarów ). Jest tu wszystko czego dusza zapragnie- świeże produkty prosto z farm ontaryjskich, ryby i owoce morza, wędliny i mięsa, wina i sery, piekarnie i cukiernie. Na parterze i pierwszym piętrze są stoiska gastronomiczne, serwujące swoje specjały przez cały dzień, trzeba więc co nieco przekąsić. Pan Mąż nalega na spróbowanie słynnej kanapki z bekonem ( peameal sandwich ), czyli buły z grubą warstwą schabu peklowanego z solą i cukrem, otoczonego w zmielonych ziarnach kukurydzy. Dawniej używano zmielonych ziaren groszku, stąd tradycyjna nazwa. Danie to ( $9 ) podawane z jedną z ośmiu firmowych musztard, serwuje piekarnia Karuzela ( Carousel Bakery ), istniejąca w hali targowej od ponad 30 lat.

Po wyjściu z targu, z plecakiem pełnym mięsiwa, maszerujemy ulicą Front na zachód do drugiego celu naszej wyprawy, czyli Akwarium Ripleya ( AR ) mieszczącego się u podnóży wieży CN. Zapowiadane duże opady śniegu skłoniły administrację akwarium do obniżenia ceny biletów wstępu o 20%, co w połączeniu z niższą normalnie opłatą dla seniorów ( $ 30 ) dało przyjemnie umiarkowaną sumę. Prognoza pogody wystraszyła też publiczność, jest więc w środku całkiem przestronnie, bez tłumu wycieczek szkolnych w dni powszednie. AR w tej lokalizacji czynne jest już co najmniej 10 lat, ale po obejrzeniu największego kanadyjskiego akwarium w Vancouver nie spieszyło nam się z wizytą. I to był błąd, zwłaszcza nie przyprowadzając tu wnuczek, błąd do szybkiej naprawy. Największą atrakcją AR jest podwodny, szklany tunel, przez który przesuwamy się ruchomym chodnikiem, a nad głowami przepływają nam rekiny, żółwie morskie, olbrzymie płaszczki ( stingrays ) i całe szkoły kolorowych ryb. Daje to złudzenie głębinowego nurkowania, bez butli tlenowych! Piękna jest też ekspozycja świecących meduz i zabawnych koników morskich. W sumie ciekawie spędzone 2 godziny, w krainie podmorskich dziwów.