Wczoraj szliśmy do marketu, było już ciemnawo i pogoda zupełnie inna, niż tego lata. Mieliśmy już dość upałów, a teraz tęsknimy za słońcem. Wzięłam parasolkę, ale nie mogliśmy pod nią iść razem, bo na chodniku, brzegiem jego, stały samochody, Jeden za drugim, osobowe. Zajmowały większą część chodnika, więc szłam z parasolką przodem, a mąż za mną. Dużo jest samochodów na naszym osiedlu, gdzie bloki mają najwięcej 4 pietra. Tam, gdzie jest obecnie trawka, krzewy ładne i nasze ławeczki, tam miał być parking. Kiedyś widziałam taki parking przed osiedlem w Szwecji. Samochody nie wjeżdżały na teren osiedla, chyba, że wolniutko, po podniesieniu szlabanu. Kiedy tak w Polsce będzie?

W aptece wypatrzyłam przez Internet i zamówiłam wczoraj żywokost, dzisiaj go kupiłam 50 gram za 4 złote. Są to kawałki korzenia, gotuje się to, potem można zmielić czy zmiksować – wlać do wanny do kąpieli, lub papkę te nałożyć na bolące plecy czy nogę opuchniętą.

Pomaga.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Szkoda że nie wiedzieliśmy o tym wcześniej, gdy mąż uszkodził sobie mięsień, gdy pociąg szarpnął, a mąż z plecakiem na plecach, upadł to tyłu. To był chyba luty tego roku. Jechaliśmy do naszej córeczki i nie dojechaliśmy.

Czytałam że był bardzo dobry syrop żywokostowy i zniknął z aptek, Unia chyba zakazała jest w nim coś, co może wchodzić w interakcje z lekami – tak myślę

Kupiłam tez 50 gram glistnika suszonego, bo w tym roku była susza, a na osiedlu koszą trawę i w ten sposób glistnika też wykosili, całkowicie.

Szkoda, że człowiek żyje wśród trawy, zamiast być otoczonym przez zioła; przez różnorodne chwasty, które tak pięknie wyglądają jesienią… a my tylko widzimy trawę.

Na targu w sobotę, zaopatrujemy się w owoce. W tym roku o tej porze królują śliwki. Kupujemy duże, trochę kwaśne, trochę słodkie. Nazywają się prezydent. Są w cenie 4 złote za kilogram gruszki – o i idę sobie wziąć z kuchni jedną

Ludzie sprzedają grzyby, a że opłaty za stanowiska targowe są wysokie, więc wszystko, co ludzie sprzedają, musi być także w odpowiedniej cenie. Dlaczego trzeba tylko na targu sprzedawać? Dlaczego ludzie przed swoim domem nie sprzedają?

Jakiś pan z wiadrem grzybów, podgrzybków, chciał za nie tylko 20 złotych. Byłam gotowa je kupić, chociaż wyglądały na wczorajsze. Pan mówił, że na skupie już nie chcą przyjmować grzybów. Inny do niego, że niedawno wiadro tych grzybów kosztowało na targu 80 złotych. Pan odjeżdżał, a ja jeszcze myślałam, aby je kupić, bo taką miałam chęć na grzyby. Mąż, gdy ma mięso, więcej nie potrzebuje. Ja nie jadam raczej mięsa.

Jutro pojedziemy do lasu. Zdziwiło mnie to, ze nie chcą w skupie grzybów, a akurat dzisiaj czytałam w internecie wielkimi wołami napisane, że przez 500 plus nie będzie skupu grzybów, bo ludzie nie chcą ich sprzedawać, bo im się za dobrze powodzi.

No tak, matki są przy dzieciach, mogą być przy dzieciach. Po co tyle szumu o to 500 plus? W Niemczech dawno już jest Kindergeld, czyli dodatek na dziecko. Ktoś nie chce, aby Polacy się rozmnażali. Ktoś nie chce, aby dzieci polskie miały co jeść i aby miały matkę przy sobie.

Dlaczego są kłamliwe tytuły na niektórych portalach internetowych?


Syn dzwonił z Egiptu, byłam zaszokowana, widząc jego twarz. Tego się nie spodziewałam, w tamtym roku był w Bułgarii i było nudnawo, w Egipcie im się podoba, ale trochę się boimy, bo Tunezja, Egipt Turcja, to niebezpieczne kraje

Byliśmy na grzybach, dzisiaj niedziela, pojechaliśmy w lasy mojej mamy. Mama uwielbiała lasy i grzyby. Teraz ma 97 lat. Dzwoni po córkach, dowiedzieć się, czy były w lasach, gdzie i co nazbierały. Myślę, jak ją wziąć do lasu? Mogłaby nawet w samochodzie posiedzieć i to byłaby dla niej wycieczka.

Ilość grzybów nas zaszokowała. Na początku zbieraliśmy małe nawet, potem już zostawialiśmy podgrzybki maślaki, a zbieraliśmy tylko prawdziwki, rydze, kanie, kurki.

Ja się oddzieliłam od rodziny, coś mi tam kazało iść, jakaś intuicja grzybiarska. Naraz zobaczyłam kilka pięknych prawdziwków, na wysokich nogach. Potem jeden wielki, całkiem już za stary, ale nierobaczywy. Deszcz padał, wzięłam z domu dwie parasolki. Jednak, gdy wracałam, spodnie miałam mokre, w butach mokro. Mąż przestawił klimatyzację na niższą temperaturę i zapomniał o tym, wiec dość późno zorientowałam się, że mi zimno, w tym samochodzie. Jakoś nie przeziębiłam się, ale na wszelki wypadek kupiłam dzisiaj syrop prawoślazowy i syrop z babki lancetowatej.

Byliśmy w przychodni, duszno było na korytarzu. Byliśmy na drugim końcu korytarza, a tutaj wprawdzie stał wentylator, ale on poruszał powietrzem, a brakowało w nim tlenu. Jedyne okno było zamknięte i jak tu szłam, to czułam że nie powinnam, bo i gorąco i duszno. Posiedziałam na ławeczce z innymi czekającymi. W końcu poszłam do rejestracji, skierowana zostałam do pokoju na górze. Poszłam tam, pani obiecała mi otworzyć to jedno okno, ale powiedziała, że było jeszcze gorzej w czasie upałów. Na suficie widać jakieś okrągłe coś, ale podobno to nie działa. Budynek jest miasta, a oni tylko dzierżawią. Okno pani otworzyła, za 10 minut powietrze świeższe do nas dotarło. Zrobiło się lepiej Gdy będzie zimniej, to pacjentom przy oknie, z tamtej strony korytarza będzie zimno.

Dojedliśmy dzisiaj rydze, kanie, maślaki, usmażone wczoraj. Jutro znów pojedziemy na grzyby, pojutrze znów do lekarza, bo chcemy jechać do sanatorium i już będzie to finisz – musimy wysłać dokumenty do NFZ do Szczecina

Jutro lecimy, boję się lotu, nie lubię startu i lądowania – tego uderzenia w ziemię

Zgłosiła się uczennica na korepetycje z matematyki – szkoła średnia. 10 lat nie miałam z tym do czynienia – pracowałam w Niemczech, jako opiekunka ludzi starszych. Wezmę stare zeszyty syna, w podróży będę przeglądać. Dobrze by było rozwinąć się w kierunku korepetycji, dorobić do emerytury. Dzisiaj mówiłam mężowi w drodze do marketu, że teraz, na tych naszych emeryturach musimy się przyzwyczajać do wolnego jedzenia, a nawet przeżuwania…

Musimy wolno chodzić, dużo spać, nie spieszyć się, a na koniec jeszcze i do pieluch się przyzwyczaić – ha, ha ! czy cha, cha ! To drugie chyba, czyli cha, cha. Trzeba znów być dzidziusiem. Nie mamy przy sobie wnuków, są daleko. Moje koleżanki narzekają z kolei na nadmiar pracy, bo wnuki mieszkają blisko i są im podrzucane

Szykujemy się do wyjazdu. Poskąpiliśmy na dodatkowy bagaż do samolotu. Bierzemy dwa plecaki, każdy ma swój. Na lotnisku spotykamy się z synem najmłodszym, który wraca z Egiptu, po tygodniu pobytu tam. Narobił dużo zdjęć podczas nurkowania, ciekawa ich jestem.

Pamiętam pierwszy rzut oka na podwodny świat. Jak na złość, był to wielki krab z dwoma białymi ukwiałami, które wyglądały, jak jego oczy. Był podobny do wielkiego pająka, wiec w szoku wyskoczyłam z tej wody. Potem już przyzwyczaiłam się do widoku krabów, ale chyba pływałam do niewielkiej wysepki, pełnej rybek naokoło niej. Miałam wtedy 15 lat i było to w Bułgarii.

Teraz też bym ponurkowała z chęcią, oczywiście bez żadnego ekwipunku, tylko z maską i rurką. Na razie pooglądamy zdjęcia i filmiki syna

wandarat

wandarat@wp.pl

Polska dn. 2.10.2019