COVID-19 może ułatwić nam powrót do czasu zimowego, twierdzą niektórzy eksperci. Większość prowincji w niedzielę cofa zegarki o godzinę, przez co raz będziemy spać dłużej, ale przypłacimy to długimi, zimowymi wieczorami.

Profesor medycyny z University of Toronto, Donald Redelmeier, mówi, że w czasach COVID-19 mamy większe zmartwienia niż przestawianie czasu. Pandemia bardziej poprzestawiała rytm życia niż cofnięcie zegarków o godzinę.

Obawy związane z przestawianiem czasu wiążą się z zaburzeniem rytmu dobowego i zegara biologicznego organizmu, który reguluje cykl snu i czuwania i który w dużej mierze zależy od ekspozycji na światło dzienne. Amerykańska Akademia Medycyny Snu w październiku opublikowała artykuł, w którym postuluje o pozostanie przy czasie letnim.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Redelmeier uważa jednak, że w tym roku skutki uboczne zmiany czasu będą znikome. Jeśli chodzi o nawyki związane ze spaniem, to część osób ze względu na pracę z domu już je zmieniła. Zwłaszcza osoby, które miały trudności z porannym wstawaniem, mają teraz możliwość dostosowania godzin pracy do swoich potrzeb.

W kontekście zmiany czasu pojawiają się też argumenty, że szybsze zapadanie zmroku przyczynia się do większej liczby wypadków na drogach. Tu Redelmeier zauważa, że od początku pandemii na ulicach Toronto mamy mniejszy ruch niż wcześniej. Znacznie zmniejszyła się liczba wypadków z udziałem pieszych.

Co jakiś czas w różnych częściach kraju pojawiają się propozycje porzucenia tradycji przestawiania zegarków. W marcu Jukon zdecydował, że zostanie przy czasie letnim. Podobnie jest w części Saskatchewan i w Nunavucie. Propozycje ustaw dotyczących zachowania czasu letniego przedstawiano w Kolumbii Brytyjskiej, Albercie i Ontario. Ewentualne decyzje mają być uzależnione od porozumienia w tej sprawie z sąsiadującymi stanami USA. Badania opinii publicznej wskazują na poparcie dla pozostania przy czasie letnim.