Wszyscy wiemy, że śmiech to zdrowie, tylko zbyt często nie ma się z czego śmiać. Mówią nam, że mamy udawać, że się śmiejemy. Spoglądać w lustro na taki wymuszony uśmiech. I to nam pomoże? Komu pomoże to pomoże, ale mnie nie. Wręcz przeciwnie, denerwuje mnie ta wykrzywiona maska, którą widzę w lustrze. Przecież trzeba być oszukującym się matołem, aby ten grymas udający śmiech cokolwiek rozjaśniał. Chyba tylko pogarszał. To tak jak w trudnych chwilach udajemy, że ich nie ma. Zaprzeczamy wszystkim okropnym znakom na niebie i na ziemi, że coś jest nie tak. Dobitnym przykładem jest tutaj przysłowiowa żona, która o zdradzie męża dowiaduje się ostatnia. To przecież niemożliwe, żeby nie wiedziała. A możliwe, możliwe. Ja też kiedyś nie widziałam. Więcej, zaprzeczałam. Jeśli prawda jest tak okropna, to nie chcemy jej znać. To moja najlepsza koleżanka i mój chłopak za moimi plecami romansowali, i to ostro. I ja taka fajtłapa, nie potrafiłam ze strachu temu spojrzeć w oczy, więc zaprzeczałam przed sobą. Jak można się dać tak podwójnie sztyletować w swoim własnym domu? No coż, koleżance z wiekiem pamięć odjęło, a temu chłopakowi rozum. I dobrze. A ja mam święty spokój i skrywaną satysfakcję, że los ich pokarał. O mały włos i mogłam tak żyć z romansującą (ostro) z moim chłopakiem koleżanką przez bardzo długo. Na koniec mnie ten chłopak okradł, bo pozabierał to co do niego nie należało, ale to mała cena, którą mi przyszło zapłacić, aby wydostać się z krzywego lustra.

        No cóż miało być do śmiechu, a zrobiło się do płaczu, bo to bardzo nieprzyjemnie, nawet jak się dobrze kończy, gdy człowiek się zorientuje, że go robiono w bambuko. I to kto? Ludzie, którym ufaliśmy. Co oni sobie myśleli? Przecież wiedzieli, że mnie sztyletują w plecy. Podwójnie. Nie utrzymuję kontaktów, zerwałam mosty. Nigdy mnie nie przeprosili, nie przyznali, że takie podwójne  wbijanie noża w moje plecy było bardzo brutalne. Szybko się rozlecieli, jak ich wywaliłam z mojego życia. Widać łączyło ich oszukiwanie mnie. Ta moja naiwność była dla nich probierzem sukcesu. Z tego co do mnie dotarło, to się nawzajem oskarżali. O co? Jeśli myślicie, że o to kto kogo do złego namówił, to jesteście w błogim błędzie. Nie. Oskarżali się o to jak to się stało, że się dowiedziałam. Nie, że zrobili coś w stosunku do mnie nie tak, tylko jak to się stało, że przestałam się dać jelenić. Czyli jakbym nie przejrzała, to dalej by romansowali za moimi plecami?

        Mówią, że zakazany owoc lepiej smakuje. Tylko. To nie zakazany owoc, tylko owoc podły i zepsuty. Kim byli ci ludzie? Czy się zmienili? Skądże. Zmienić się mogą tylko tacy, którzy widzą, że zrobili coś nie tak. A ci to pewnie do dzisiaj mnie obwiniają za swój romans za moimi plecami. Ich zdaniem, pewnie ich popchnęłam do tego, bo byłam zbyt zmęczona pracą i utrzymaniem domu na zabawowe flirty. Łatwo jest zwalić na ofiarę, tak jak w sztandarowym przykładzie gdy mąż pobił żonę twierdząc, że sobie na to zasłużyła, bo  przesoliła zupę. Tak wiem. Miało być do śmiechu, ale nie wyszło. Mówią też, że ten się śmieje kto się śmieje ostatni. Ale jakoś tak ciągle mi do śmiechu nie jest.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

MichalinkaToronto@gmail.com                                  Toronto, 10-ty lipca, 2021