Apodyktyczne i pełne pychy obwieszczenia wielu zachodnich mediów na temat Polski budzą zniecierpliwienie, ale też pewną schadenfreude, bo wystarczy je skonfrontować z naszą rzeczywistością i przyłożyć do kilku polskojęzycznych, ale niekoniecznie polskich gazet, by się przekonać, że „odżynanie” nie tylko w szkole, ale także w życiu niczego dobrego nie przynosi.

Rzecz jasna, wielu jest na kolanach czytających te zachodnie wypociny, bo jakże inaczej? Przecież to ktoś z Paryża, Toronto, Waszyngtonu, nawet jeśli gołym okiem widać, że  tamten pisze jak ślepy o kolorach, to jednak jest to ktoś stamtąd, jakże tu podważać autorytet zafiksowany, choć niekoniecznie całkowicie sprawdzony? A może on wie lepiej!?

To jest to nasze myślenie, ten jakże długo hodowany bakcyl poczucia niższości każący hołubić każdy bzdet, byle był stamtąd. Upokarzające to i smutne. W ten sposób  zaczynamy wierzyć, że mamy antysemityzm, że nie mamy demokracji, choć perwersyjne spektakle na ulicach mówią, że jest jej o wiele za dużo. W ten sposób już niektóre osoby mówią o tym, że Polska rozpętała II wojnę światową, inne, że urządziła holokaust. I tak można by wyliczać bez końca.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Oto poniżej mamy produkt zachodniego „intelektu”, który powinien zainteresować zarówno tych, w których interesie się uaktywnił, jak i tę ciemną masę, do której sam należę.

The Globe and Mail (Toronto)

June 8, 2019

Doug Saunders,  On one day in 1989, China and Poland were transformed. Their silence today sends a message to the world

        (Pewnego dnia w 1989 r. Polska i  Chiny dokonały transformacji. Ich milczenie dzisiaj śle sygnał światu)

“Mr. Kaczynski has built his party on a claim that Poland (and the rest of Central Europe) went in the wrong direction in 1989, a claim that appeals to a lot of rural Poles who feel that life was simpler, easier and more certain and religious before communism ended. Poland, Hungary, Czechoslovakia and their neighbours spent two decades after 1989 reversing the stifling isolation and repression of totalitarian rule by opening themselves up through trade, NATO membership and the European Union. Many of their leaders, especially in Poland and Hungary, are bent on reversing that course and reverting to something resembling a pre-1989 form of rule”.

Tłum. polskie – ZZ

(„Pan Kaczyński utworzył swą partię w przekonaniu, że Polska (i reszta Europy Centralnej) poszła w 1989 r. w złym kierunku i zwrócił się z apelem do Polski wiejskiej, która czuje, że było prościej, pewniej i bardziej religijnie przed końcem komunizmu. Polska, Węgry, Czechosłowacja i ich sąsiedzi przez dwie dekady  po 1989 roku wychodzą z dusznej izolacji i represji rządów totalitarnych poprzez otwarcie siebie na handel, członkostwo w  NATO, i w Unii Europejskiej. Wielu ich przywódców, zwłaszcza w Polsce i na Węgrzech chce proces ten odwrócić wracając do czegoś, co przypomina sposób rządzenia sprzed 1989 r.”).

Trudno, i nawet nie wypada pisać o dziennikarzu, podobno cenionym nie tylko w Kanadzie, że wypisuje tak potworne głupstwa, czym dowodzi, że posłużył się czymś zaczerpniętym może z Gazety Wyborczej TVN lub z wypowiedzi polityków totalnej opozycji, ale co z rzeczywistością tej części Europy nie ma żadnego związku. Przeciwnie, nostalgię do czasów komunistycznych widać gołym okiem w obozie „totalnej”, gdzie aż się roi od aparatczyków komunistycznych, a trzech byłych prominentnych członków władz komunistycznych z listy tzw. Koalicji Europejskiej weszło do PE. Nadto, żeby było śmieszniej uroczystości rocznicy powstania „Solidarności” obchodzono pod sui generis patronatem Aleksandra Kwaśniewskiego także byłego członka KC PZPR, niestety także byłego prezydenta RP. Tak więc pan Saunders nie wie o czym pisze, albo co gorsza wie, ale to już w ogóle nie przynosi chluby ani jemu osobiście, ani zawodowi, który uprawia, a już najmniej gazecie, w której pisze.

Dodać trzeba, że zestawienie w tytule Tian’anmen z Polską jest wprost rewelacyjne. Przyznać trzeba, że na to nie wpadłby żaden z naszych geniuszy w  produkowaniu zaskakujących newsów.

Ale mamy my także swoje kwiatki.

W mediach zdziwienie, że Trzaskowski nie wziął udziału w marszu na rzecz rodziny, a objął patronatem marsz LGBT i profanację mszy św.

Najbardziej dziwi to „zdziwienie”, bo  już każdy powinien wiedzieć kim jest Trzaskowski, nie tylko on, ale wszyscy, którzy go  wybrali. To nie tylko plucie na całą naszą tradycję narodową, nie mówiąc o bezbożnictwie, ale wyszydzanie czegoś, co dla ogromnej masy narodu jest świętością. Oczywiście to nic nie znaczy dla sympatyków LGBT i takich dziennikarzy zachodnich, którzy Polskę, jak sądzą, znają od podszewki, a w istocie wiedzą o niej tyle co im podpowie Gazeta Wyborcza, czy któryś z fabrykantów fake newsów.

Z moich doświadczeń wiem jedno: wszystkim tym, obojętnie jak by się nazywali, jakiemu bóstwu się kłaniali, którzy zło uznali za cel swego istnienia, pisany jest ten sam los, co  ich poprzednikom na tej drodze. I to wcale nie za sprawą jakieś kary Bożej, ale dlatego, że naśladują diabła, a on tego nie lubi, traktuje to jako profanację siebie. Diabłu nie przypisuje się bowiem ani głupoty, ani tego, co po ludzku zwie się chamstwem. Oni to czynią. Gdyby przeczytali scenę Kuszenia Chrystusa i dobrze się nad nią zastanowili? Ale Chrystusa biorą jako przedmiot swej profanacji. Mamy w historii mnóstwo karier, które tak zaczynały, jak nasi diaboliści. Ale ludzie tego pokroju są przesądni, tak jak kiedyś komuniści. Wolą te myśli odganiać. Tu nie sprawdza się porzekadło: exempla trahunt. Może pan Saunders by coś mądrego o Polsce  napisał,  gdyby sobie coś takiego obejrzał”.

Co do owego, tak nagłaśnianego marszu LGBT, to warto żeby pewne niewiasty tam występujące zapraszać na rekolekcje do zakonów kontemplacyjnych, tylko po to, by prezentowały swą nadobność. Większego uodpornienia na pokusy cielesne nie można sobie wyobrazić. Zakładam, że panie te nie planują potomstwa, gdyż pokazanie dziecku takiej mamusi wpędziłoby je dobrowolnie do domu dziecka, albo w coś jeszcze gorszego.

W sumie więc, kto twierdzi, że u nas jest nudno, mocno przesadza. Bawią nas nie tylko politycy, niestety bardzo prymitywne kabarety, ale nawet zagranica i to szczycąca się nie byle jaką maestrią intelektualną. Swoją drogą bardziej urojoną niż rzeczywistą.

A swoją drogą stałe nagłaśnianie błazeńskiego wygłupu niewątpliwie obrażającego Chrystusa i Kościół, jest niczym innym, jak delektowaniem się przez wiadome koła czymś, co obraża także każdego przyzwoitego człowieka, bez względu na jego stosunek do wiary. To nie jest haniebne dla Kościoła, ale dla uczestników tego spektaklu, a co gorsza dla prezydenta stolicy i tych, którzy mu ten urząd powierzyli, bo ten fotel zajmowali zawsze ludzie poważni i odpowiedzialni; patronuje im Stefan Starzyński, bohater, który gdyby był podobny do dzisiejszych władców stolicy, uratowałby życie, bo wystarczyłby tylko kompromis z  honorem i małość charakteru. Ładną historię piszą Warszawie. Może tak trzeba, by otrzeźwieli ci, którzy w porę nie dostrzegli skutków swej nonszalancji?

Zygmunt Zieliński

Ks. Zygmunt Zieliński (ur.1931) profesor zwyczajny, dr hab. emeryt, były kierownik Katedry Historii Kościoła w XIX i XX wieku w Instytucie Historii na Wydziale Teologii KUL, wykładowca Akademii Polonijnej w Częstochowie i Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Chełmie (germanistyka), w Seton Hall University (USA), autor lub redaktor 48 książek, ogólnie ok. 760 publikacji, promotor 45 doktoratów.