Stary żydowski dowcip  opowiada, że rabin na prośbę biedaka o radę co ma robić, by mu się poprawiło – bo nie ma co jeść, a w izbie ciasno – poleca kupić kozę. Gdy ten skarży się po tygodniu, że z kozą w domu jeszcze ciaśniej, rabin każe kozę sprzedać. Biedak wraca zadowolony i przyznaje, że poprawiło się i jest więcej miejsca.

        Dowcip z kozą pokazuje, że z jednej strony zawsze może być gorzej, a z drugiej, że żyjemy w świecie problemów wykreowanych przez nas samych.

        Dowcip o kozie przypomniał mi się ponieważ przyłapałem się na tym, że autentycznie ucieszyła mnie decyzja rządu premiera Trudeau, który łaskawie pozwolił mi na podróżowanie dalekobieżnymi pociągami i samolotami. Do tej pory te „przyjemności” były mi zabronione, ponieważ rząd federalny usiłował zmusić mnie do tzw. pełnego wyszczepienia, czyli przyjęcia podwójnej dawki szczepionki opracowanej dla zwalczania wirusa, na którego obecną wersję szczepionka w dwóch dawkach działa – powiedzmy – minimalnie.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

        Nie chcą tutaj rozbierać na części argumentów dostępnych dla każdego w sieci, ale potrójnie zaszczepiony premier Trudeau właśnie kolejny raz się izoluje z powodu „pozytywnego wyniku”, a statystyka mówi, że osoby zaszczepione dodatkowo dawką wzmacniającą – boosterem – najczęściej umierają w szpitalach – z tym, że znów nie wiemy, czy „na wirusa” czy jedynie „z wirusem”.

        A zatem ucieszyłem się, że władza zniosła zupełnie nieracjonalne, niekonstytucyjne ograniczenia wolności obywatelskich, które wprowadziła pod pretekstem, który logicznie także „kupy się nie trzymał”.

        W propagandowym przekazie, jaki otrzymujemy, niestety wiele rzeczy, „kupy się nie trzyma” i wiele obraża naszą inteligencję. Niestety, obecnie rządząca klika, okazuje tak spektakularny poziom braku profesjonalizmu, że człowiek stwierdza, iż najpotrzebniejszą reformą w kraju jest naprawienie systemu edukacji…

        Jeśli rządzą nami dyletanci, każde wariactwo jest możliwe.

        W kultowym polskim filmie „Rejs” opisującym peerelowskie mapy mentalne mamy piękny dialog:

        – Są trzy metody głosowania. Pierwsza przez aplauz. Znaczy, że wszyscy głosują. Druga metoda… Kulkami. Są kulki czarne i czerwone, które otrzymuje każdy głosujący… Yyy… Przepraszam białe i czarne, które otrzymuje każdy głosujący… Czarna za – lub odwrotnie: czarna za… Yyy… Czarna przeciw, biała za lub odwrotnie. Jest trzecia metoda przez podniesienie rąk. Ta metoda jest najdoskonalsza.

        – No świetnie, ale jaką metodą wybierzemy metodę głosowania?

        Otóż, premier Trudeau bezustannie podkreśla, że kieruje się w swoich decyzjach „najlepszą nauką” i „najlepszymi poradami ekspertów”. Być może „taka metoda jest najdoskonalsza”, tylko jest jeden problem… Kto ustala, która nauka jest „najlepsza”; a porady, których ekspertów są dobre, i dlaczego?

        Do tego dochodzi kwestia tego kto tych „ekspertów”, tę „naukę” i według jakiego klucza wskazuje?

        Do rządzenia nadal jednak potrzebny jest rozum i coś, co się nazywa zdrowym rozsądkiem. A z tym mamy duży problem…

        Obecna kanadyjska (i nie tylko, bo Unia Europejska nie wypada  lepiej) władza, coraz częściej tworzy dzielnie problemy, które następnie jeszcze bardziej dzielnie usiłuje rozwiązywać, za co, oczywiście, lud mają po rękach całować…

        Zakaz podróżowania osób niezaszczepionych i mało skuteczne testy to właśnie jeden z takich problemów. Rząd premiera Trudeau na krytykę tych środków odpowiadał „po chińsku”; Obywatelu, partia ma rację, jeśli jej nie wierzysz, jesteś rasistą, homofobem i mizoginem.

        Analiza politycznych decyzji  gabinetu, nie tylko tych sanitarnych, ale  związanych na przykład z wprowadzeniem stanu nadzwyczajnego jeży włosy na głowie: dyletantyzm, bufonada, lekceważenie prawa i procesu parlamentarnego…                   Tak to jest jak u władzy są ludzie słabi, tacy zawsze działają chaotycznie i szybko sięgają po środki przymusu.

        Ekipa Trudeau pokazała co potrafi, na co ją stać, i jak daleko może się posunąć, w walce z politycznymi przeciwnikami. Arywiści lubią terror, bo  przeciwników uważają za tych „innych, obcych” “Do we tolerate these people?” – pytał Justine Trudeau. Ale to temat na kolejny felieton o bolszewizmie obecnych rewolucjonistów.

        Tymczasem ciekawie byłoby przeanalizować, gdzie nasza straszna pandemia zebrała największe żniwo; dlaczego w takich krajach, jak Indie ludzie normalnie żyją? W ogóle przeanalizować skuteczność podjętych kroków sanitarnych np. w Polsce i na Białorusi; w Kanadzie i w Chile, w Kenii i  na Sri Lance; wszędzie tam, gdzie możemy zebrać wiarygodne statystyki.

        Może się bowiem okazać to, co wielu  ekspertów podejrzewa, że sami wytworzyliśmy problem, z którym dzielnie do dzisiaj walczymy. I nie mam tu na myśli samego koronawirusa.

        Ja zaś „uwolniony” z kanadyjskiego „więzienia” stojąc w obliczu nieprzebranych możliwości podróży zrobię to, o czym marzy każdy więzień po wyjściu za bramę – napiję się piwa i pomyślę…

Andrzej Kumor