Powtarzając za felietonistą Gońca Stanisławem Michalkiewiczem (Dec. 2, 2022).

        „Nie jest dobrze. To znaczy – oczywiście jest, dobrze, a będzie jeszcze dobrzej, jakże by inaczej – ale z drugiej strony, jak się tak zastanowić, to dobrze też nie jest. Z filozoficznego punktu widzenia mamy do czynienia z tezą i antytezą, z których powinna wyłonić się synteza. Tak w każdym razie twierdził Hegel, który w wieku XIX biegał za filozofa, podobnie jak dzisiaj pan prof. Jan Hartman. Ale i jednego i drugiego wyprzedził Kukuniek, który nie tylko był “za, a nawet przeciw”, ale w dodatku wynalazł plusy dodatnie i ujemne. Teraz konkietę robi pan Harari, który głosi ogólną teorię wszystkiego i z tego powodu jest podziwiany przez mikrocefali, bo – podobnie jak wcześniej Karol Marks – otchłanne zagadki Bytu wyjaśnia przy pomocy uniwersalnego wytrycha. Ale dość już o tej całej filozofii, bo tak naprawdę to wystarczy przecież wiedzieć, że Byt jest, a Niebytu nie ma.”

        Zacytowałam mojego ulubionego autora i felietonistę nie bez powodu. A powód jest. Jest nim Juval Harari. Izraelski historyk/filozof, bardzo popularny, który przestał być ‘darling’ elit z Davos. Tak, tych ze Światowego Forum Ekonomicznego (World Economic Forum) na czele którego stoi sam Klaus Schwab. To nie pomyłka, Ten pan się tak naprawdę nazywa. Do niedawna twierdziło się, że Juval Harari i jego filozofia nowego świata (nadchodzącego jak burza, od którego nadejścia nie ma ucieczki) jest wykładnią filozoficzną tego nowego świata zaplanowanego globalnie przez światowe elity. Oczywiście ten świat będzie nie tylko globalnie lepszy, ale także globalnie bardziej równy. Tak biegunowo równy:  wszyscy co nie mają nic, będą na jednym biegunie, tylko, że globalnie, a niewielka grupka, tzw. elity, będzie na biegunie zarządzania, czyli będą dozować tym drugim to co tamtym będzie do szczęścia potrzebne – oczywiście zgodnie ze swoim elitarnym wyobrażeniem tego co tamci, z tej liczniejszej grupy potrzebują.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

        A jak ci z tej globalnie wielkiej grupy tych uszczęśliwianych na siłę (już nie dusz, bo dusza została zlikwidowana) nie będą z tego uszczęśliwiania zadowoleni? To na pohybel z nimi, bo się nie znają ma swoim szczęściu. Znamy to? Znamy.

        Przynajmniej ci z nas, którzy żyli w komunie nie jako elity partyjne i donosiciele na sąsiadów i kolegów, ale jako zwykli Polacy. Życie w tamtych czasach było tak nieznośnie upierdliwe, bo ten wymyślony system skorumpował wszystkich. Jak mawiała mojej śp. babcia, nawet ona musiała dawać łapówki kioskarce w kiosku ruchu, żeby tamta odkładała jej do teczki prasę i magazyny. A jaka to była prasa i magazyny? Taka sama, bo była wszechobecna cenzura, której zadaniem było przepuszczanie do druku wyłącznie informacji zgodnych z linią partii. Czyli innymi słowy, we wszystkich mediach (mówimy o czasie przed Internetem) było to samo, tylko opowiedziane inaczej. Taka inna wersja tego samego. Jeśli się komuś udało przeżyć tamte czasy, to wie co to znaczy ‘obóz’.

        Obecnie jak czytam/słucham co panowie Schwab i Harari mi szykują, to nachodzi mnie takie właśnie déjà vu, że to co nam szykują globaliści to tylko inna wersja tego samego międzynarodowego komunizmu, który nie udał się kiedyś przez głupich ludzi, którzy nie chcieli się słuchać tych mądrzejszych, którzy wiedzieli (i mieli być nieomylni).  Ktoś na górze (z racji tego, że lepszy) będzie decydował co tych na dole (z racji zajmowanego miejsca nie tylko gorszych, ale i potrzebujący pomocy i mądrości tego lepszego) uszczęśliwi.

        A jak ci na dole będą tacy głupi i oporni to się ich nazwie chuliganami i niewdzięcznymi wywrotowcami, a potem w try miga pozamyka ich w jakimś wariatkowie, a jak to nie pomoże to i w więzieniu, a jak i to nie pomoże to się ich wydali do innego obozu, gdzie sczezną na nic, bez dostępu do swojego życiodajnego źródła.

        O nowej formie kary wirtualnego wymazania jeszcze otwarcie nie mówią, ale się w tym pilnie ćwiczą  banując (zakazując) to tego lub owego, za to albo za co im się uwidzi. Więc dobrze nie jest, ale… Marksiści w końcu upadli, bo nic nie działało. Zapadła się gospodarka, bo wspaniałe centralne planowanie nie działało. Co i rusz, centralnie planujący komunistyczny partyjniak zapominał o zaplanowaniu szklanek, żelazka, czy sznurka do snopowiązałek. Uporczywy i nieustający brak wszystkiego – oprócz wódki, octu i herbaty.

        W tym kierunku zmierza także Światowe Forum Ekonomiczne, z tym, że ci jakby się ocknęli i widzą, że nie uda się im przeprowadzić swoich planów świata (bo w końcu tym razem ma to się udać globalnie) bez entuzjazmu tych gorszych – czyli nas.

        A my jesteśmy coraz bardziej sceptycznie nastawieni do tych eksperymentów, które niestety już eksperymentami nie są.  No i proszę, nastąpiło odżegnanie się Schwaba od Harari. Ten pierwszy twierdzi, że Harari nie jest ideologiem Światowego Forum Ekonomicznego, a ten drugi, że nigdy się osobiście nie spotkał ze Schwabem, tylko występuje w Davos jako prelegent – naukowiec i historyk.

        Jak tam naprawdę jest? Nie wiadomo, przecież najprawdziwszej prawdy i tak nam nie wyjawią. Wiemy natomiast, że Juval Harari jest bardzo popularnym filozofem. Kilka jego książek jest przetłumaczonych na język polski, w tym te kluczowe: ‘Sapiens. Od zwierząt do bogów’,  ‘21 lekcji na XXI wiek’, czy ‘Homo Deus. Krótka historia jutra’.

        Dla tych skomputeryzowanych polecam youtube z wykładami Juvala. To naprawdę charyzmatyczna postać. Oprócz jasnej wykładni poglądów, można się wiele dowiedzieć o nim samym. Mieszka w Jerozolimie. Jest gejem. Ma męża, z którym zawarł ślub w Toronto, i twierdzi, że jedyny dzień kiedy w Izraelu panuje jedność, to dzień parady gejów i lesbijek w Jerozolimie, bo wtedy wszystkie ugrupowania polityczne i grupy w Izraelu jednoczą się przeciwko paradzie.

        To on właśnie twierdzi, że już obecnie jesteśmy w niewoli google i facebooka (i innych instytucji) bo one lepiej wiedzą, czego nam potrzeba, bo nas znają lepiej niż my sami. Nic w tym nowego. Wszyscy o tym wiemy, ale jedno to wiedzieć, a drugie mieć wyłożoną tego płaszczyznę historyczno filozoficzną. Więc nie bóg, nie my, ale cyfrowa nasza atrapa decyduje o nas. Nic dodać, nic ująć. Ilekroć zamawiam książkę z amazona, to amazon podsuwa mi to co on wie (na podstawie zebranych danych o mnie przez lata) czego mi potrzeba. A jak już jakąś książkę wybiorę (tylko dlatego, że jest dostępna tylko na platformie sprzedaży amazon), to zaraz mi podsuwają dane z sugestią tego co kupili inni, którzy wybrali to co ja. Czyli cyfrowe dane o mnie natychmiast są przetwarzane grupowo.

        Niestety, to już nie są eksperymenty. Wiele krajów (w tym Kanada) jest w czołówce cyfryzacji swoich obywateli. Plasujemy się w pierwszej piątce i globalizacji i cyfryzacji. Zainteresowanym polecam stronę http://globalization.kof.ethz.ch/imprint/ , gdzie można dowiedzieć się jak takie  wskaźniki się wylicza. Natomiast jestem bardzo zaniepokojona wysokim miejscem Kanady w cyfryzacji swoich obywateli. W zeszłym wydania Gońca (3 z 2023), we wiadomościach z Kanady, jest informacja o tym jak to nasz obecny rząd zakłada nam globalne kajdany cyfryzacji, nie pytając o zgodę nikogo, nawet reprezentujących nas przedstawicieli do parlamentu federalnego (MPs), którzy nic o tym nie wiedzą. Czas napisać do swojego MP i go zapytać, i zaprotestować. Czy mi się to podoba, że coraz ciaśniej zaciskają na mnie pętlę globalnej cyfryzacji bez mojej zgody? Nie. Tylko nie bardzo wiem dokąd teraz wyjechać.

Alicja Farmus

Toronto, 29 stycznia, 2023