Dekada gospodarczego samozadowolenia i słabego przywództwa sprawiły, że Kanada jest podatna na groźby taryfowe Trumpa.

Przez dziewięć lat swojej kadencji premier Justin Trudeau skutecznie w wielu kwestiach podzielił Kanadyjczyków od wybrzeża do wybrzeża, jednak jego najnowszym przedsięwzięciem była próba zjednoczenia Kanadyjczyków pod jednym sztandarem: nienawiść do Donalda Trumpa.

To klasyczna sztuczka, nakazująca ludziom popatrzeć „o tam”, aby nie widzieli problemów, które przed nimi stoją.

Pomimo prób Trudeau, aby ukryć się pod kanadyjską flagą i zjednoczyć kraj wokół pogardy dla Trumpa i wielu rzeczy amerykańskich, jest to rzeczywiście odwracanie uwagi, ponieważ to Trudeau i ci, którzy utrzymali go u władzy — szczególnie Jagmeet Singh i NDP — postawili Kanadę w sytuacji bezprecedensowego gospodarczego osłabienia.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

To, że nauczyciel dramatu znienawidzony od morza do morza próbuje negocjować cokolwiek z autorem „The Art of the Deal”, to przepaść epickich rozmiarów. Trump to Goliat. Trudeau chciałby być Dawidem, ale nie ma jaj.

Trump musi oblizywać wargi, negocjując publicznie z kanadyjskimi politykami, którzy są notorycznie nieudolni w kontaktach z ludźmi biznesu i niezdolni do dorównania dowcipem lub strategią zatwardziałemu kapitaliście. Ale federalni liberałowie nie tylko walczą z Trumpem — oni również negocjują z kanadyjskimi wyborcami przed tegorocznymi wyborami. Jako niepopularny rząd, który prawdopodobnie zbliża się do końca swojej kadencji, można liberałów podejrzewać, że mogą nie stawiać na pierwszym miejscu tego, co najlepsze dla Kanady, a raczej zawierać umowy w oparciu o to, co ich zdaniem spodoba się wyborcom — i podejmować decyzje, które mogą nie służyć długoterminowym interesom kraju.

Niebezpieczna pozycja Kanady jest całkowicie jej własną winą. Nieprzygotowanie na groźbę taryf zaszokowały system i w trybie nadzwyczajnym zapoczątkowało rozmowy, które powinny odbyć się w ciągu ostatniej dekady — mianowicie otwarcie nowych rynków dla eksportu zasobów naturalnych i wyeliminowanie autodestrukcyjnych barier handlowych między prowincjami.

Najpoważniejszą nieusprawiedliwionym posunięciem ekonomicznym Trudeau była jego próba walki ze zmianą klimatu poprzez podniesienie cen paliw przy jednoczesnym spowolnieniu wydobycia i wzrostu przemysłowego do poziomu ślimaka, a wszystko w pogoni za zieloną ideologią z ferworem religijnego akolity.
Niemcy i Japonia przyszły z czapką w ręku, błagając o kanadyjski gaz ziemny, zaś Trudeau, twierdząc, że nie ma to „żadnego uzasadnienia biznesowego” dla tego, odprawił oba te państwa. Trump niedawno zabezpieczył dużą umowę na dostawy amerykańskiego gazu ziemnego do Japonii. Ta umowa mogła — i powinna — być nasza.
Gdyby Kanada właściwie zarządzała swoimi zasobami i pozwoliła dostarczać ropę i gaz ziemny na rynki europejskie i azjatyckie, mogłaby wzruszyć ramionami, gdyby Stany Zjednoczone zdecydowały się nałożyć cła. Kanada mogłaby powiedzieć: „Mamy inne rynki, które kupią zasoby po cenach, które mają dla nas sens, bez zniżek”.

Myśl co chcesz, Trump wyświadczył Kanadzie przysługę, szokując naród, uświadamiając mu jego trudną sytuację gospodarczą i niebezpieczeństwa związane z obsługą tylko jednego bliskiego klienta, bez starania się o innych.

Konkurencja jest znakiem rozpoznawczym kapitalizmu i to ona zmusza firmy — i polityków — do zwracania uwagi. Jeśli Trump odniesie sukces w niszczeniu hojności rządu federalnego w USA, Kanada będzie zmuszona do pewnego stopnia pójść w jego ślady.
Plan Trumpa, aby pobudzić gospodarkę USA, wydaje się opierać na trzech filarach. Po pierwsze, zidentyfikowaniu marnotrawnych wydatków rządowych i wyeliminowaniu ich za pośrednictwem Departamentu Efektywności Rządowej (DOGE) Elona Muska. Rządy nie tworzą bogactwa; wydają to, co zbierają poprzez podatki i opłaty. Jeśli Muskowi uda się osiągnąć sukces, efektem będzie szczuplejszy, bardziej wydajny system z mniejszą ilością pieniędzy z podatków.

Po drugie, Trump chce nałożyć cła na towary zagraniczne, chyba że firmy założą fabryki w USA, tworząc krajowe miejsca pracy. Ta strategia, zapożyczona od 25. prezydenta USA Williama McKinleya, zmusza firmy do wyboru między płaceniem ceł a inwestowaniem w amerykańską produkcję. Krytycy twierdzą, że spowoduje to inflację i wzrost kosztów, ale Trump uważa, że ​​Amerykanie będą mieli większy dochód w ręku dzięki lepiej płatnym miejscom pracy, co zrekompensuje wszelkie wzrosty cen.

Po trzecie, Trump zasugerował znaczące obniżki podatku dochodowego. Umożliwienie Amerykanom zatrzymania większej części zarobków stymulowałoby wzrost gospodarczy. Przy szczuplejszym rządzie wymagającym mniejszych dochodów ludzie nie musieliby oddawać połowy swoich dochodów na programy, których nie chcą lub nie potrzebują. W przeciwieństwie do Kanadyjczyków, Amerykanie zazwyczaj nie są oszczędni, co oznacza, że ​​dodatkowa gotówka napłynęłaby na rynek i pobudziłaby sektor prywatny.

Ta strategia powinna brzmieć znajomo. Kiedy Gordon Campbell został premierem Kolumbii Brytyjskiej w 2001 r. po 10 latach rządów NDP i stagnacji gospodarczej, jego szokująca, natychmiastowa obniżka podatku dochodowego od osób fizycznych o 25% wstrząsnęła rynkiem i doprowadziła do dekady wzrostu gospodarczego i dobrobytu. Kanada widziała już wcześniej, jak ta strategia działa.

Groźby taryfowe Trumpa ujawniły słabość gospodarczą Kanady. Jeśli jego plany się powiodą, może to być jedna z najlepszych rzeczy, jaka kiedykolwiek przytrafiła się temu krajowi — ponieważ będziemy zmuszeni pójść w jego ślady, aby pozostać konkurencyjnymi, lub ryzykujemy znaczący regres.

Mark MacDonald pisze dla Business Examiner News Group w Kolumbii Brytyjskiej.
@Troy Media