Małżeństwo ma znaczenie, ale polityka rządu nadal karze tych, którzy się na nie decydują
W kulturze, która coraz bardziej koncentruje się na indywidualizmie i samorealizacji, najwidoczniej zapomnieliśmy, jak mówić o czymś tak istotnym dla rozwoju osobistego i społecznego: jak małżeństwo.
Niedawno miałem zaszczyt porozmawiać z dwoma wnikliwymi autorami — Peterem Jonem Mitchellem i Andreą Mrozek — o ich nowej książce I Do: Why Marriage Still Matters. Oboje są starszymi współpracownikami w Cardus, jednym z wiodących kanadyjskich bezstronnych think tanków, który skupia się na zdrowiu naszych podstawowych instytucji społecznych.
Ich przesłanie było jasne i orzeźwiająco szczere: Kanada ma problem z małżeństwami, a my o tym nie rozmawiamy.
Wskaźniki małżeństw spadają. Coraz mniej Kanadyjczyków wchodzi w długotrwałe związki małżeńskie. Średni wiek, w którym Kanadyjczycy po raz pierwszy zawierają związek małżeński, wzrasta. Wskaźniki płodności gwałtownie spadają — obecnie utrzymują się na historycznie niskim poziomie 1,26 dziecka na kobietę, znacznie poniżej wskaźnika zastępowalności 2,1. Wiele Kanadyjek twierdzi, że nie chce mieć więcej dzieci, niż ma, a jednym z najczęściej wymienianych powodów jest niemożność znalezienia odpowiedniego partnera na stałe.
To ma znaczenie — i nie chodzi tu tylko o powody nostalgiczne czy sentymentalne.
Mitchell i Mrozek przedstawiają w swojej książce i naszej rozmowie narastające dowody na to, że małżeństwo jest dobrem społecznym. Nie jest to dobro idealne, nie jest pozbawione wyzwań, ale nadal jest to fundamentalna instytucja, która w znacznym stopniu przyczynia się do dobrostanu mężczyzn, kobiet, a zwłaszcza dzieci.
Dzieci wychowywane w stabilnych rodzinach, w których rodzice są małżeństwem, radzą sobie lepiej pod wieloma względami: mają wyższe wykształcenie, lepsze zdrowie psychiczne i fizyczne, mniejsze kłopoty z systemem wymiaru sprawiedliwości w sprawach karnych i większa stabilność ekonomiczna. I chociaż dobre wyniki mogą z pewnością mieć także miejsce przy innych form ach rodziny, dane konsekwentnie pokazują, że małżeństwo — szczególnie „małżeństwo instytucjonalne” oparte na wzajemnym zaangażowaniu i długoterminowym partnerstwie — zapewnia najbardziej niezawodną strukturę do wychowywania następnego pokolenia.
Mitchell nazywa to „zaletą małżeńską”. I nie chodzi tu tylko o pieniądze. Nawet w rodzinach o niższych dochodach dzieci wychowywane w małżeństwach radzą sobie lepiej niż ich rówieśnicy z domów bez ślubu. W tej więzi jest coś takiego — publiczna obietnica trwałej opieki i odpowiedzialności — co oferuje stabilność i sygnalizuje długoterminowe zaangażowanie.
Ale mamy problem, bo w Kanadzie nie prowadzimy rozmów na ten temat. Rozmawiamy o mieszkalnictwie, opiece zdrowotnej, podatkach, a nawet samotności i izolacji społecznej, ale rzadko łączymy te wyzwania społeczne z rozpadem lub opóźnieniem w zakładaniu rodziny.
Dlaczego tak jest?
Mrozek uważa, że jest to mieszanka kulturowego dyskomfortu, błędnych feministycznych krytyk i chęci nieobrażania. Dominujące narracje w środowisku akademickim często postrzegają małżeństwo jako instytucję opresyjną, szczególnie dla kobiet. I tak rozwinęliśmy rodzaj alergii na samo poruszanie tego tematu.
Ale ta kulturowa powściągliwość kosztuje nas wiele. Kiedy małżeństwo staje się opcjonalnym dodatkiem do stylu życia, a nie podstawową instytucją, mniej osób się angażuje. Kiedy ludzie opóźniają małżeństwo w poszukiwaniu idealnego momentu — stabilności finansowej, dojrzałości emocjonalnej, sukcesu zawodowego — ten moment często nigdy nie nadchodzi i ryzykują utratę szansy na założenie rodziny.
A kiedy małżeństwo jest odrzucane w polityce publicznej — lub aktywnie karane za pomocą systemów podatkowych i świadczeń — społeczeństwo podważa samą instytucję, od której zależy spójność społeczna.
W tym wszystkim jest pewna ironia: wiele z tych samych głosów, które potępiają nierówności dochodowe, fragmentację społeczną i utratę wspólnoty, rzadko wskazuje na erozję małżeństwa i rodziny jako czynnik przyczyniający się do tego. A jednak, jak powiedział laureat Nagrody Nobla James Heckman, „rodzina jest całą historią”, jeśli chodzi o zrozumienie szeregu skutków społecznych.
Nie oznacza to, że każde małżeństwo jest udane lub że małżeństwo powinno być obowiązkowe. Jak zauważa Mrozek, nie opowiadamy się za państwowym przymusem zawierania małżeństw. Ale powinniśmy przynajmniej być szczerzy co do tego, co pokazują badania: że zdrowe małżeństwa pomagają ludziom się rozwijać — a gdy rodziny się rozwijają, społeczeństwa się rozwijają.
Małżeństwo nie jest reliktem przeszłości. To żywa instytucja o udowodnionych korzyściach. A jeśli chcemy zbudować silniejszą Kanadę, musimy umieścić je z powrotem w programie politycznym i kulturalnym.
Zaczyna się to od otwartych, pełnych szacunku rozmów – takich jak ta, którą odbyłem z Peterem Jonem Mitchellem i Andreą Mrozek – łączących osobiste doświadczenia, nauki społeczne i wspólne pragnienie dobra wspólnego.
Czas wznowić tę debatę.
David Leis jest prezesem i dyrektorem generalnym Frontier Centre for Public Policy oraz gospodarzem podcastu Leaders on the Frontier .
@Troy Media