Rząd federalny przedstawił ustawę, która może nakładać na nadawców internetowych obowiązek przedstawiania treści odzwierciedlających “kanadyjskie poglądy” Kanadyjczyków “o różnej orientacji seksualnej i tożsamości płciowej”. Ustawa C-10 zawierająca poprawki do Broadcasting Act ma regulować nadawanie treści w ramach nowo utworzonej kategorii “przedsięwzięć internetowych” (“online undertakings”). Będą do niej należeć nadawcy, którzy “transmitują lub retransmitują programy przez internet”. Nadzór nad nową kategorią ma sprawować Canadian Radio-television and Telecommunications Commission (CRTC). Podmioty kwalifikowane jako “online undertakings” nie będą potrzebowały licencji CTRC.

Ustawę zaproponował minister dziedzictwa narodowego Steven Guilbeault. Bez problemu przeszła pierwsze czytanie.

Ministerstwo dziedzictwa narodowego wyjaśnia w swoich materiałach, że “ustawa ma dać CTRC narzędzia do nowoczesnego i elastycznego zarządzania nadawaniem i publikacją. Narzędzia te powinny umożliwiać ustalanie zasad, zbieranie informacji i nakładanie kar za niedostosowanie się. Ponadto ustawa będzie wspierać większą różnorodność i inkluzywność w sektorze nadawczym, zapewniając promowanie szeroko pojętych kanadyjskich poglądów i talentów”. Różnorodność i inkluzywność ma być wymagana w odniesieniu do tworzonych “kanadyjskich treści”, tak by programy dotyczyły wszystkich Kanadyjczyków – ze społeczności dyskryminowanych ze względów rasowych, o różnym pochodzeniu etnicznym i kulturowym, statusie socjoekonomicznym, niepełnosprawności, orientacji seksualnej, tożsamości płciowej i wieku. CRTC ma mieć uprawnienia do wymagania “różnorodności i inkluzywności” od dużych nadawców transmisji strumieniowej takich jak Netflix czy Disney+. Media strumieniowe będą musiały zapewnić nadawanie “kanadyjskich treści” propagujących “kanadyjskie wartości” tak samo jak media tradycyjne i jeszcze dokładać się do wspierania tworzenia “kanadyjskich treści”. Zdaniem rządu rocznie przyniesie to 830 milionów dolarów.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Jay Cameron, prawnik z Justice Centre for Constitutional Freedoms, tłumaczy, że ustawa C-10 jest krokiem w stronę regulowania wolności słowa w mediach. Według liberałów internet ma mowić głosem partii. Tworzenie treści do publikacji powinno być odpowiedzią na potrzeby odbiorców, ale nie produkcją materiałów, którymi Ottawa chciałaby indoktrynować obywateli, podkreśla Cameron.

Dr Michael Geist, profesor prawa z University of Ottawa, dodaje, że ustawa C-10 daje CTRC olbrzymie uprawnienia”. Jego zdaniem to próba regulacji sieci i wyciągnięcia pieniędzy od internetowych gigantów.