Polak w stanie wegetatywnym po zawale serca, którego polscy funkcjonariusze chcieli zachować przy życiu pomimo sprzeciwu żony, zmarł w szpitalu w Plymouth w Wielkiej Brytanii.

W poniedziałek rano szpital w Plymouth w południowo-zachodniej Anglii poinformował rodzinę, że stan mężczyzny znacznie się pogorszył.

Szpital powiedział: „RS [pacjent] został dziś oceniony przez zespół opieki paliatywnej.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

„Jego stan pogorszył się od wczorajszego przeglądu. Ma coraz częstsze przerwy w oddychaniu ”.

Wiadomość o jego śmierci potwierdziła we wtorek PAP.

Mężczyzna w średnim wieku zidentyfikowany tylko jako RS zapadł w śpiączkę 6 listopada po tym, jak atak serca trwał 45 minut i pozostawił mu coś, co lekarze opisali jako poważne i trwałe uszkodzenie mózgu.

W sobotę wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł poinformował, że skontaktował się z Lordem Kanclerzem Wielkiej Brytanii (ministrem sprawiedliwości) z prośbą o przewiezienie mężczyzny do kliniki Budzik w Olsztynie w północno-wschodniej Polsce.

Powiedział również, że zwrócił się do brytyjskiego sekretarza zdrowia o ponowne podłączenie aparatu podtrzymującego życie tego mężczyzny.

Żona i dzieci mężczyzny poparły wniosek szpitala do sądu o zezwolenie na wyłączenie jego systemu podtrzymywania życia, aby mógł umrzeć podczas otrzymywania opieki paliatywnej.

Jednak matka i siostra chorego w Polsce argumentowały, że mężczyzna, jako praktykujący katolik, ze względu na swoją wiarę sprzeciwiałby się wyłączeniu systemu podtrzymywania życia.

W apelacji do angielskiego sądu twierdzili również, że stan mężczyzny poprawił się i przedstawili dowody wideo, nagrane na telefonie komórkowym, najwyraźniej pokazujące, że mrugał, gdy byli w pokoju.

Ale sąd odrzucił dowody i ich argumenty, stwierdzając, że w najlepszym interesie mężczyzny leżało objęcie go opieką paliatywną po zaprzestaniu podtrzymywania życia.

W piątek Warchoł poinformował, że paszport dyplomatyczny na nazwisko pacjenta został wysłany do polskiego konsulatu w Londynie i jeśli władze brytyjskie go uznają, sprawa mężczyzny trafi pod polską jurysdykcję, otwierając mu drogę do repatriacji.

Sąd brytyjski orzekł, że przewiezienie mężczyzny do Polski nie leży w jego najlepszym interesie.