Stanisław Barua – Polak i Kenijczyk (cz. 4)

O Afryce i cywilizacyjnej misji Polski rozmawiamy z filmowcem, absolwentem Łódzkiej Szkoły Filmowej Stanisławem Baruą, od 20 lat mieszkającym w Kanadzie, zakorzenionym w kulturach Polski i Afryki, katolikiem wywodzącym się z rodziny muzułmańsko-katolickiej.

        – Staszku, jakie są związki Polski z Kenią, Polski z Afryką?

        Stanisław Barua – Związki Polaków z Kenią  są ciekawe, a robią się bardzo ciekawe w czasie wojny II wojny światowej; wtedy do Kenii przybywają statki z kobietami i dziećmi uchodźców z terenów sowieckich, którzy zostają…

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

– To są ludzie, którzy wyszli z armią Andersa?

– Tak, przez Kazachstan, Persję, Indie docierają do Kenii. Statki przypływają do Mombasy. Mombasa jest największym portem Afryki wschodnio-centralnej i stamtąd rząd brytyjski, który jest władzą kolonialną tych terenów przesyła dzieci i głównie kobiety do obozów.

– Te obozy to były brytyjskie bazy?

– Niektóre z nich były już istniejącymi obozami, w zasadzie, wiem że jednym z tych obozów w Kenii był obozem militarnym, przeznaczonym na walkę z utrzymaniem władzy brytyjskiej na terenie tego, co później stało się Kenią.

– Rozmawiałem z wieloma ludźmi, którzy przeszli przez te obozy, rozmawiałem z nimi tutaj w Kanadzie i dla wielu z nich pobyt w Afryce był pobytem, jak w raju.

– Zwłaszcza dla tych, którzy byli w obozie w Tengeru w północnej Tanzanii i też dla tych, którzy byli w obozie w Ugandzie.

        Są to kraje o wiele bardziej tropikalne niż Kenia. Kenia zwłaszcza Środkowa Kenia to raczej są sawanny, a Uganda  to prawdziwe dżungle, jeśli chodzi o roślinność. Też północna Tanzania,  Tengeru jest położone w pięknym krajobrazie niedaleko góry Kilimandżaro.

– I dla tych dzieci i dla tych kobiet po tym co przeszły w gułagach na Syberii,  to było wreszcie ciepło, wreszcie dostatek jedzenia no i zwierzęta i ludzie, którzy nie zabijają.

– Właśnie, egzotyczny kraj ludzi zupełnie też przyjaznych, bo tutaj należy powiedzieć, że wielu z tych ludzi dookoła obozów nie miało wielkich kontaktów z Europejczykami. A jeżeli były to kontakty to albo z Niemcami, którzy byli na terenie północnej Tanzanii, albo z Anglikami, z Brytyjczykami, a później  już w czasie wojny – to już trochę dodatkowa sprawa – też byli tam jeńcy włoscy, którzy trafiali właśnie z wojny między Anglikami, a Włochami na północ Kenii.

– Mówiliśmy księciu Sapiesze, jak taki człowiek trafił do Kenii?

– On dotarł przez Paryż, gdzie z jego własnych opowiadań wynika, że był taksówkarzem. Nasza cała rodzina go znała.

        Kiedy dotarł do Kenii znalazł pracę jako myśliwy czy przewodnik-myśliwy, przewodnik po krajobrazie Kenii.

        Trzeba tutaj wspomnieć chociaż słowem, że Kenia jest przepięknym krajem, jeśli chodzi o krajobraz, bardzo malowniczym, ale też krajem słynącym z safari, czyli miejscem, gdzie przyjezdni, zwłaszcza z Ameryki Północnej i z Europy przyjeżdżali na łowy.

– Do tego książę Sapieha wynajmował się jako przewodnik?

– Jako przewodnik, bo umiał się posługiwać karabinem i bardzo szybko stał się człowiekiem bardzo poważanym, jako przewodnik.

        Trzeba powiedzieć, że książę Sapieha wyróżniał się dużą kulturą osobistą i przez to nie miał kłopotów ze znalezieniem się w sytuacjach w otoczeniu Anglików, którzy uważali się za takich bardzo wyrafinowanych ludzi, między nimi a księciem Sapiehą różnica była znaczna, był człowiekiem o dużej kulturze .

        A muszę to powiedzieć, dlatego że Anglicy w Kenii stworzyli sposób bycia, który nie był dobrą kulturą, nawet była to taka w zasadzie antykultura; wszyscy, którzy żyli w czasach, gdy Brytyjczycy rządzili Kenią wiedzą, że Brytyjczycy, Anglicy przede wszystkim,  wielu z przyjezdnych do Kenii Anglików …

– Staszku, myślę , że nie trzeba dużo mówić, po prostu zachowywali się po chamsku, jak ludzie, którzy uważają, że są ważniejsi, lepsi, to zresztą im zostało nawet do dzisiaj, można obserwować tego rodzaju zachowanie, po polsku mówiło się zadzieranie nosa.

– Dokładnie tak.

– Traktowanie z góry innych ludzi i to w sytuacjach, w których nie ma do tego żadnych podstaw.

– A książę Sapieha był inny. Jego praca z nimi też się skończyła, gdy sam zaczął prowadzić własną firmę .

– Mówiłeś o dzieciach andersowskich, które tam zostały, Mama Roche, o której zrobiliście z bratem film, to jedna z tych postaci…

– Bracia Rozwadowscy to druga taka bardzo ciekawa para ludzi, którzy mieszkali daleko poza Nairobi. Oni żyli na roli, żyli też jako ludzie mający taką smykałkę do wszelkich biznesów i też bardzo wrośli w kraj. Tak że oni stanowili przykład Europejczyków, którzy byli w Kenii nie po to, żeby…

– Podbijać, zabijać, okradać…

– Tak, dokładnie, ale żeby też pokazać, że jest inny sposób na bycie razem.

        Też nie wszyscy Anglicy, oczywiście, kradli i zabijali, ale  byli właśnie kolonizatorami.

        Anglicy uważali Polaków, że oczywiście to są Europejczycy, ale trochę gorszej kategorii, bo nie mówią po angielsku, nie znają manier angielskich i tak dalej, lekceważąc to, że nie wszystko toczy się wokół Londynu.

        A Kenijczycy mieli wtedy dostęp do ludzi, Polaków, którzy traktowali ich, jak ludzi .

– A misjonarze, a ludzie, którzy przyjeżdżali z komunistycznej Polski, wspomniałeś Kapuścińskiego, ale byli też i inni, był taki czas, kiedy Związek Radziecki usiłował Afrykę przeciągnąć na swoją stronę. Na różne sposoby się to działo, również poprzez, na przykład, kształcenie młodzieży z krajów afrykańskich w Moskwie. Opowiedz o twoim tacie, jak to się stało, że znalazł się w Polsce?

– Może zacznę od taty. Tata urodził się pod Mombasą, w Mombasie chodził do szkoły podstawowej misjonarskiej prowadzonej przez luteranów, Niemców. Później, po tej szkole wyjechał pociągiem do Ugandy, dlatego że dla Afrykańczyków, zwłaszcza na wybrzeżu Kenii nie było szans, żeby dalej się kształcić.

        Wybrzeże Kenii było wtedy, jak gdyby odrębną strefą prowadzoną przez Sułtana Zanzibaru. Tak, że to była strefa kolonii brytyjskiej, ale pod szczególną opieką sułtana od bardzo długiego czasu.

        Tato po ukończeniu szkoły średniej w Ugandzie chciał być lekarzem. Mój dziadek był znachorem, mój pradziadek był znachorem i mój prapradziadek, wiem że też był znachorem. W zasadzie według tradycji rodzinnych nawet ja powinienem zostać lekarzem.

        Mój tata bardzo chciał być lekarzem i jako chłopak osiemnastoletni wraz z dwójką innych Kenijczyków postanowił pójść pieszo do Kairu. A dlaczego do Kairu.

– Do Egiptu z Ugandy, ile to jest kilometrów?

– To jest kilka tysięcy kilometrów. Miał wtedy jakiegoś dalszego kumotra, wuja jakiegoś, który był działaczem w partii walczącej o wyzwolenie Kenii z kolonializmu. To była partia Kenya African National Union, KANU, to była jedna z dwóch partii, które wtedy walczyły o niepodległość.

        I ten wuj ponoć miał dostęp do stypendiów. Tata  tak naprawdę nie wiedział nic o Polsce, że jest taki kraj, jak Polska, prawdę mówiąc. Wraz z dwójką kolegów przeszli na teren Sudanu  i po niedługim czasie ich złapano, szli po prostu przez busz. Złapano ich i  postanowili nie przyznać się do tego, że są Kenijczykami, tylko że są z Ugandy. Więc odesłano ich z powrotem do Ugandy i oni znowu postanowili iść dalej. Na początku była ich czwórka, jeden wrócił i się poddał, a trójka znowu ruszyła przez Sudan inną drogą.

        Pamiętam, tata opowiadał bardzo ciekawe historie, jak na przykład szli nocą bez żadnych dróg przez busz i słyszeli lwy dookoła. Tak że straszne takie przejścia. Mówił też, że jedno co dla niego było dziwne, to jak dochodzili do jakiejś wioski na terenie południowego Sudanu, to byli ludzie Dinka albo Nubi, ludzie którzy chodzili zupełnie nago. Pamiętam, że to go też uderzyło.

        – Leni Riefenstahl zrobiła kiedyś album właśnie o ludziach Nubi.

        – Tak, tak właśnie. I przez te tereny szli ci trzej mężczyźni. Później przez Nil, część jako autostopowicze na jakiś ciężarówach, na jakichś łodziach Nilem, dotarli, najpierw przez Chartum, aż do samego Kairu. W Kairze po kilku miesiącach dostał wiadomość od tego ziomka, że dostają stypendia. Jeden z nich dostał stypendium na Węgry, drugi dostał do Bułgarii, a tata dostał stypendium do Polski.

        Tutaj zaznaczę, że to, że akurat wszyscy dotarli do krajów komunistycznych, to nie było ich myśleniem, oni nie byli marksistami, byli po prostu naiwnymi politycznie ludźmi. Do tej pory mój tata nie jest zaangażowany w żadną politykę. Trafił do Polski, tam wtedy był wielki nacisk na to, żeby każdy młody człowiek który przyjeżdża na studia, dostaje to stypendium, żeby został przerobiony na komunistę i wrócił później do siebie. Jako lekarz, albo inżynier, ale ważne jest, żebyś wrócił i był naszym człowiekiem.

        Jak to się stało, że mój ojciec wrócił i tak na dobrą sprawę nie był ich człowiekiem; no bo wrócił z moją mamą. Muszę powiedzieć, że gdyby nie moja mama, różnie mogłoby być. Bo jak poprzednio mówiłem bardzo mało Kenijczyków trafiało do Polski czy na Węgry czy do Bułgarii, Rumunii. Większość trafiała do Wielkiej Brytanii. Amerykanie i Brytyjczycy zdawali sobie bardzo dobrze sprawę z tego co się dzieje.

– Czyli była to, jak gdyby, taka ideologiczna konkurencja o elity, o przyszłe elity narodu?

– Dokładnie! O to chodziło, bo tutaj zważ na to, że Kenia, Uganda wtedy były krajami o związkach z Zachodem, a cała otoczka tych państw, czyli Sudan, Egipt, oczywiście już nie mówię co Somalii, wtedy Siad Barre był dyktatorem, człowiek koszmarny, ale był właśnie człowiekiem Moskwy, w Etiopii dopiero w latach siedemdziesiątych przejął władzę Mengistu Haile Mariam, po prostu kat spreparowany też przez Sowietów. Na południu, w Tanzanii rządził Julius Nyerere prezydent, też warto o nim trochę więcej powiedzieć, bo w tej chwili trwa proces jego beatyfikacji. On był katolikiem. Ale to był człowiek, który wprowadził do Tanzanii komunizm, wprowadził socjalizm i wprowadził do Tanzanii wtedy Chińczyków.

        Na całym kontynencie trwała walka między Sowietami, a Ameryką i Zachodem. Tak że problematyczny człowiek.

– To był taki czas, kiedy Afryka zdobywając swoją suwerenność, państwa afrykańskie bardzo łatwo szły do  przeciwnika tych kolonizatorów, czyli właśnie tutaj podsuwały swoją ideologię i Związek Radziecki czy Chiny po to, by tworzyć polityczne związki

– Używając też swoich innych pionków, grali wtedy Kubańczycy, było mnóstwo Kubańczyków w Angoli, w Mozambiku, w innych krajach też trwała walka ideologiczna, która nadal trwa w południowej Afryce, w dawnej Rodezji.

– Joe Slovo komunista, agent praktycznie…

– Joe Slovo, wszyscy wiemy o Januszu Walusiu z Wrocławia, który wyjechał w latach osiemdziesiątych wraz z ogromną grupą Polaków, dla których też trzeba powiedzieć nie było to jakby główną myślą, że jadą do takiego kraju.

– Staszku, byłem w Austrii i złożyłem podanie o emigrację wszędzie, gdzie tylko mogłem po to, żeby się wyrwać, czyli …

– Na tej samej zasadzie właśnie tata dojechał do Polski. Wracając, wrócili do Kenii nie tylko ci, którzy studiowali, jako obcokrajowcy, ale też do Kenii przyjeżdżali nowi Polacy. Bo w Nairobi była ambasada PRL, która zajmowała się nie tylko Kenią, ale całą grupą krajów tego regionu; stolica Kenii, Nairobi, jest jak gdyby głównym takim punktem zaczepienia dla wszystkich przyjezdnych nie tylko z Europy ale zewsząd, jeśli chodzi o Afrykę wschodnio- centralną.

        Jednym z takich działań  PRL-u było wprowadzenie  firm polskich, jedną z takich firm była firma inżynieryjna.

        Inna firma – farmakologiczna – działała w Polsce, ale tutaj taki pan, że nazwę go tak ładnie, pan Przywieczerski, który stał się milionerem dolarowym; właśnie w Nairobi zrobił swój milion, jako attaché do spraw finansowych przy ambasadzie.

        Tak że do Kenii poza pracownikami ambasady PRL wtedy też przyjeżdżali właśnie ludzie, którzy w zasadzie byli karierowiczami, ludzie którzy przyjeżdżali, żeby zrobić pieniądze, a wiadomo, kto wtedy wyjeżdżał z Polski. Wszyscy mieli powiązania z partią, w różnym stopniu

– Albo służbami.

– Albo służbami w różnym stopniu. Jednym z tych ludzi był Dariusz Przywieczerski, który przyjechał do Kenii, jako attaché do spraw ekonomicznych przy ambasadzie, a skończyło się na tym, że zrobił swój pierwszy milion w Kenii używając lokalnych Hindusów przede wszystkim, jako ludzi, którzy sprzedawali polskie produkty farmakologiczne.

        Powstała też w Nairobi fabryka produktów inżynieryjnych, więc było kilku inżynierów polskich, którzy prowadzili tę firmę z dużymi dotacjami od rządu polskiego, żeby w ogóle zaczęła funkcjonować, ale przy okazji też traktowano to jako punkt szkolenia technicznego Kenijczyków, więc Kenia bardzo się cieszyła z tego, że jakiekolwiek kraje czy zachodnie czy jakieś inne inwestują.

– Ty o tym wszystkim wiesz z pierwszej ręki?

– Ja o tym wiem dlatego, że chodziłem do szkoły z synami tych Polaków.

 – Do szkoły polskiej?

 – Do zwykłej szkoły – no nie powiem „zwykłej”  – ale do szkoły angielskiej. Ale też właśnie wszyscy chodziliśmy do szkoły polskiej, a szkoła polska była jedynie przy tej placówce w Nairobi; ani siostry, ani księża nie prowadzili wtedy takiej szkoły. Franciszkanie, którzy działali i do tej pory działają bardzo prężnie w Kenii są głównie misjonarzami, więc działają poza Nairobi i też siostry Zgromadzenia Najświętszej Rodziny robią bardzo wiele dobrego w Kenii.

        Ich powiązania są fenomenalne po prostu. Zajmują się tyloma bardzo potrzebnymi sprawami, ich wkład w kulturę i dobro Kenijczyków jest ogromny. Poza ewangelizacją i katechezą młodzieży prowadzą domy dla matek z dziećmi, ojcowie franciszkanie prowadzą drukarnię, wydają „Rycerza Niepokalanej”, prowadzą domy dla dzieci z ulicy, dla biedoty, dla ubogich, dla osób, które są w ogromnym niebezpieczeństwie przemytu ludzi, handlu ludźmi.  Ostatnio dopiero, jakieś 10 lat temu, powstała firma prowadzona przez Polaka Radosława Malinowskiego, HAART Kenya, która zajmuje się ratowaniem młodych ludzi  z rąk handlarzy żywym towarem.

– Czy chodzi o prostytucję czy też o nabór do wojska, do różnych bojówek?

– Głównie chodzi o prostytucję i o niewolniczą pracę dzieci, dzięki Bogu w Kenii nie ma problemu żołnierzy-dzieci, niestety dookoła Kenii ten problem był bardzo poważny, zwłaszcza w Ugandzie, w Sudanie południowym.

        Najpierw to był Sudan, część południowa, gdzie chrześcijanie walczyli o wolność od rządu arabskiego; też w dużej części jest to Somalia – najbardziej straszliwa katastrofa w tej części kontynentu afrykańskiego, gdzie teraz działa bez żadnych hamulców al-Kaida. Tam działają różne bojówki, różni mordercy.

        Moja mama ledwo wyszła żywa właśnie z jednego z wielu takich napadów muzułmanów, głównie somalijskich, ale nie tylko, którzy wymordowali masę ludzi w Nairobi w centrum handlowym West Gate.

        Te informacje mam bezpośrednio od mojego brata, który był tam, jak to wszystko się działo, mama pojechała na zakupy ze swoim kierowcą, jej kierowca został, bo mama po prostu na chwilę chciała wejść, zrobić szybkie zakupy, kierowca został na parkingu, gdy wtargnęli ci mordercy i  zaczęli zabijać wszystkich chrześcijan i wszystkich hindusów.

        Kierowca mamy, nasz kierowca rodzinny, został zabity na miejscu, zastrzelony, mama uratowała życie przez leżenie na podłodze przez kilka godzin w terrorze, strachu, gdy dookoła mordowano ludzi, mordowali przede wszystkim chrześcijan, puszczali muzułmanów; zabijali kogokolwiek, kto nie mógł powiedzieć kilka słów z Koranu, albo nie umiał się przywitać po muzułmańsku.

        Więc problem Sudanu, problem Somalii nadal trwa.

– Mówiłeś o tym człowieku, który założył firmę, która ratuje ludzi, jaka to jest firma?

– To nie jest firma katolicka, z tego co ja wiem, a tutaj mówię od razu, że nie znam szczegółów, bo firma powstała dopiero w ostatnich latach, ale wiem, że kieruje się dobrem, chce dobra ludzi, których odnajduje, ale wiem, że zatrudnia osoby, które widzą jako drogę wolności feminizm, humanizm, nie chcę nikogo skrzywdzić, bo wiem że byłoby to…

– Krążymy wokół tematu Afryka jest takim tematem, który niesie wiele różnych wątków, tam się koncentruje w pewnym sensie historia świata, toczy się walka o serce Afryki, podobnie jak toczy się walka o serce Polski – jak Ty to widzisz? Powiedziałeś, że ludzie, którzy byli na studiach w krajach Zachodu przywieźli te wszystkie nowe prądy. W takim razie po co jest Kenia? Po co jest Polska? Po co jest narodowa tożsamość, skoro tożsamość ma być globalna ogólnoświatowa?

– Właśnie, wracamy do tematu tożsamości, bo wspomniałem o porównaniu Polski Mieszka czy Bolesława Chrobrego do Kenii teraz i tutaj trzeba zaznaczyć, że cała ta elita Kenii, obecna elita Kenii to są ludzie, którzy są oddaleni od kultury pogańskiej zaledwie o jedno pokolenie, a nieraz nawet nie to.

– Jak mówisz, rodzina Twojego taty to właśnie ludzie, którzy byli zakorzenieni w pogańskich wierzeniach?

– Tak, pogańskie wierzenia połączone z kulturą muzułmańską. To nie jest traktowanie islamu, jak gdzieś na Bliskim Wschodzie, to jest specyficzny sposób traktowania islamu, który przyjmuje w zasadzie większość tradycji pogańskich, lokalnych tradycji pogańskich, tak że gdy mówię, że na przykład mój dziadek i mój pradziadek i jego ojciec byli znachorami, bo znali się bardzo dobrze na leczeniu ziołami i tak dalej, ale te wszystkie leczenia, jak wiemy, też biorą pod uwagę leczenie duchowe, że tak to nazwę, więc wplata się w to wierzenia, wplata się w to rytuały, wplata całe rozumienie kim jest człowiek, jaki jest cel życia człowieka, do czego człowiek dąży.

        Jeśli mówimy o elitach kenijskich, mówimy o ludziach, którzy wychodzą bezpośrednio z  pewnej kultury. Jest to kultura przede wszystkim wielożeństwa, jest to kultura, w której nie jedna osoba jest centrum rodziny, tylko istnieją grupy wiekowe, istnieją podziały na warstwy społeczne, ale nie w sensie takim, jak gdzieś na Zachodzie tylko to jest pewne rozumienie hierarchii, która wiąże się ze sposobem organizacji życia rodzinnego, życia społecznego i tutaj należy powiedzieć, że są w tym wszystkim dwa prądy.

        Jeden jest taki, że człowiek jest człowiekiem, gdziekolwiek jest, tak że są rzeczy, które są pozytywne w tym, co ta kultura ze sobą niesie, czyli na przykład respekt dla starszyzny, respekt dla pojęcia małżeństwa, nawet tego właśnie z wieloma żonami,  są pewne elementy, które stwarzają spójność, ale też jest ogromna ilość elementów kultury, które są koszmarem.

        Nie zapominajmy o tym, że kobieta w rodzinie wielożeńskiej nie ma tych samych praw co mężczyzna i nie ma takiego statusu.

        Dzieci też rosną na innej zasadzie niż, że to jest moja rodzina, to jest moja mama, dziecko ma wiele mam.

– Ale czy właśnie na coś takiego bardzo łatwo nie można nałożyć tej współczesnej globalistycznej ideologii?

– Otóż to! Bo, gdy ma się grupy wiekowe i gdy ma się pojęcie dobrobytu złożone z jednej strony z chęci ukojenia duchów przodków, a z drugiej strony, dobrobyt materialny, bo człowiek jest grzesznikiem, gdziekolwiek jest, w każdej kulturze, więc gdy społeczeństwo bazuje w dużej mierze na kolektywizacji, bardzo łatwo jest wprowadzić komunizm, socjalizm

– Również w tym wydaniu zachodnim, które mamy tutaj.

– Wtedy nie jest to podane, jako marksizm, tylko jest podane, jako  „wszyscy razem”,  bez nacisku na konkretną wiarę, bo też trzeba powiedzieć, że tak samo muzułmanie wchodzą w kulturę kenijską też poprzez to, że ważny jest honor, ważna jest tzw. sprawiedliwość…

– Stawiają nogę na tych starych przekonaniach starych wierzeniach, żeby budować swoją ideologią?

– Tak, bo tutaj nie chodzi o miłość chrześcijańską, nie chodzi o sprawiedliwość na zasadzie miłosierdzia, tylko to jest sprawiedliwość na zasadzie siły, to jest sprawiedliwość na zasadzie my stajemy na was, po to żeby was zgnieść; chcemy na tym, co wy macie zbudować coś lepszego. To, co macie do niczego się nie nadaje, to jest do wyrzucenia, tak że z jednej strony zauważ, jak to się ma do młodego Kenijczyka w tej chwili .

        Po tych 50, 60, 70 latach, gdy z jednej strony najpierw wprowadzono chrześcijaństwo przez ludzi, których przedstawiano później jako wrogów, no bo to są kolonizatorzy, to są Anglicy przede wszystkim, ale też byli Niemcy, bo pierwszymi misjonarzami na terenie Kenii byli Niemcy, luteranie,  ale też z drugiej strony, są wpływy muzułmańskie, które właśnie podsycają tę całą narrację, że biały człowiek jest ciemiężycielem; on nie może wam dać niczego dobrego, nawet jego edukacja, to nie jest edukacja, to jest pranie waszych mózgów, my teraz na nowo wam to wszystko przetrzemy i damy wam coś nowego, a tak to jest wypadku niektórych elit kenijskich, zwłaszcza z powiązaniami z wybrzeżem Kenii.

        Jest jedna rodzina, którą trzeba wymienić,  to rodzina  Mazrui, która jest starą rodziną ludności swahili, bo swahili to nie jest tylko język, to jest grupa ludzi, którzy są zlepkiem Arabów i ludności tubylczej, afrykańskiej. Swahili ma to do siebie, że ma w sobie, nie tylko w języku, ale też w kulturze, naleciałości z Indii, z dawnej Persji, a do tego dobili Chińczycy w końcu wieku XV, na początku wieku XVI.

        Rodzina Mazrui jest rodziną arystokratów tej dawnej elity muzułmańskiej na wybrzeżu Kenii. Jeden z ich synów stał się, zwłaszcza w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, bardzo  znaną osobą w Kenii, która nadawała ton wielu narracjom o tożsamości. I ta narracja zawsze była antyeuropejska, zawsze była antychrześcijańska, zawsze mówiła o tym, że biali ludzie; bo już wtedy nie ma nawet tego takiego hamulca, żeby się zastanowić, że tu nie chodzi o kolor skóry, tylko chodzi o tożsamość, chodzi o religię, chodzi o to, jakie są te najważniejsze cechy człowieka, które należy albo budować, albo temperować. Bo człowiek jest, tak jak mówię, grzesznikiem gdziekolwiek jest.

– To się bardzo dobrze kojarzy z ruchami w Stanach Zjednoczonych, które w ten sam sposób grają teraz kartą rasową, BLM, czy „krytyczna teoria rasy”, że biały człowiek jest generalnie do wyrzucenia razem ze swoją kulturą.

– Te powiązania są tutaj bardzo ciekawe, bo w to właśnie zamieszana jest grupa, która studiowała w Europie Środkowej, właśnie w krajach komunistycznych.

        Jednym z najważniejszych ludzi polityki Kenii i to w zasadzie od zarania Kenii jest Oginga Odinga; jest on osobą, która od początku swego działania była nastawiona właśnie na Moskwę. Był człowiekiem Moskwy w Kenii. W tym samym okresie prezydentem czy nawet kandydatem wtedy na prezydenta Kenii był Jomo Kenyatta.

        Jomo Kenyatta to człowiek, który wyrósł w rodzinie pogańskiej, ale pochodzi z największej i  najważniejszej grupy etnicznej Kenii, Kikuyu. To oni właśnie  najprężniej walczyli o wolność Kenii od Anglików, oni najwięcej ludzi stracili. Nie tylko w bardzo nierównej walce, gdzie naprawdę szli na… To była partyzantka, w dużej mierze morderstwa, bo tutaj już nie chodziło o walkę z armią brytyjską tylko po prostu to były napady na domostwa osiedleńców angielskich, mordowanie rodzin angielskich w różnych częściach kraju, a z drugiej strony, okrutne represje Brytyjczyków.

        Brytyjczycy w Kenii  mieli obozy i to straszne obozy, gdzie przetrzymywali całe masy ludzi mężczyzn, dzieci, kobiety po to, żeby zdławić powstanie.

        Kenyatta spędził ponad 20 lat w Europie. Większość czasu przebywał w Anglii, gdzie pojechał jako młody reprezentant  partii niepodległościowej Kenii, jeszcze przed II wojną światową i tam właśnie jako tak na dobrą sprawę poganin wziął – chociaż już miał żonę w Kenii, też Kikujkę,  po pewnym czasie ożenił się z Angielką. To nie było sprawą nienaturalną dla kogoś takiego.

        Ale tutaj ciekawa sprawa, Kenyatta studiował u Polaka, studiował u profesora Bronisława Malinowskiego. On napisał takie orędzie do swoich ludzi, jako pracę dyplomową – Facing Mount Kenya – czyli patrząc w kierunku góry Kenia; takie orędzie do swoich ludzi, już po wielu wielu latach w Anglii, ale pod nakierowaniem profesora Bronisława Malinowskiego.

        W czasie pobytu w Anglii Kenyatta pojechał do Moskwy na bardzo krótki czas. I ten pobyt w Moskwie był dla niego taką szczepionką na komunizm. Wrócił do Kenii, był przetrzymywany przez Anglików przez długi okres na zsyłce w odległym zakątku Kenii.

        Kiedy Jomo Kenyatta zdobył władzę,  jednym z pierwszych Kenijczyków, czy Kenijczyków pochodzenia europejskiego, których odwiedził był Polak Leon Kudła, który był farmerem w okolicy Nakuru.

– To był Polak, który został właśnie …

– To był jeden z tych, którzy zostali po wojnie. Przez to Kenyatta chciał dać znać Europejczykom, że są bezpieczni, że to nie jest kraj, gdzie zaraz zacznie się jakiś mord na tle odwetu za kolonie. To też był gest, który należy tutaj zapamiętać; to nie tylko to powiązanie z profesorem Bronisławem Malinowskim w Anglii, ale to, że właśnie pierwszą osobą z ludzi pochodzenia europejskiego, którą odwiedził, był  Polak.

        Tutaj od razu trzeba zaznaczyć, że Moskwa nie stała bezczynnie, gdy to wszystko się działo. Jej człowiekiem był ten Oginga Odinga syn tego Odingi, Raila Odinga studiował  w NRD i gdy wrócił z NRD objął w zasadzie po ojcu, gdy w Kenii narastała chęć demokracji…

        Bo do tej pory w Kenii rządzili najpierw Kenyatta, a potem Moi, to byli autokraci, nie powiem dyktatorzy, bo to nie było na takiej zasadzie, jak w niektórych innych krajach, ale to byli zdecydowani autokraci, wspierani przez moce zachodnie. Jednym z tych ludzi, którzy najbardziej dążyli do demokracji czyli do rządów wielopartyjnych, a to nie chodziło o to, żeby było wiele partii, tylko szczególnie Moskwie zależało na tym, żeby doszedł do władzy ich człowiek.

        Właśnie teraz ten sam syn starszego Odingi ten młodszy Odinga, który nie jest już taki młody, bo jest zdaje się grubo po siedemdziesiątce, w tej chwili promuje wszelkiego rodzaju prądy globalistyczne.

        – Marksizm kulturowy?

– Absolutny marksizm kulturowy, a jego prawą ręką do dzisiaj jest gubernator zachodniej prowincji Kenii, człowiek, który jest profesorem, który studiował w Meksyku, który jest absolutnie marksistą syn Odingi miał na imię Fidel po Fidelu Castro. Córka tego Anyang’ Nyong’o, bo on właśnie jest zarządcą zachodniej części kraju nawet teraz, a to jest takie właśnie centrum, przez które najpierw socjalizm, komunizm, a teraz globalizm, jest bardzo prężnie pchany; jego córką jest celebrytka hollywoodzka Lupita Nyong’o; Lupita, bo się urodziła w Meksyku. W tej chwili ona wraz z córką Odingi są, jak gdyby oczkiem w głowie wszystkich globalistów wchodzących drogą kulturową do Kenii.

– Z nimi miał też powiązania prezydent Obama? Ty chodziłeś do  szkoły z bratem prezydenta Obamy?

– Nie z bratem, chociaż to są bardzo ciekawe koligacje. Ojciec Baraka Obamy właśnie pochodził z tego samego plemienia, z tej samej grupy etnicznej co właśnie Odinga, z tej samej grupy co Anyang’ Nyong’o.

        Obama starszy został przesłany do Stanów przez polityka, który został zamordowany w czasach rządów Kenyatty,  bo były obawy, że on staje się zbyt popularny, a to morderstwo było morderstwem politycznym; w pewnym sensie są robione porównania, że to było coś, jak Robert Kennedy. Tom Mboya, bo tak się nazywał, był bardzo błyskotliwym adwokatem z ogromnymi powiązaniami właśnie z rodziną Kennedych i przez te powiązania stał się możliwy „przerzut” kilku tysięcy młodych Kenijczyków do Stanów Zjednoczonych.

        Właśnie w tym czasie, w latach 60. jednym z tych Kenijczyków był  Obama senior, który można powiedzieć, dziwnym zbiegiem okoliczności trafił akurat do takiej rodziny i to na Hawaje, a tutaj konkretnie mówię o rodzinie matki Baracka Obamy.

        Pamiętam, gdy pierwszy raz z mamą poszedłem do szkoły, żeby przywitać się z dyrektorem, księdzem, który prowadził szkołę – to była szkoła katolicka dla chłopców – i pamiętam, że podszedł młody człowiek, który wyglądał, jak ja – ewidentnie miał jednego rodzica z Afryki a drugiego z Europy albo z Północnej Ameryki, i pamiętam, że – co mnie trochę zaszokowało – bo nie miałem z tym do czynienia poprzednio, był sposób, w jaki on rozmawiał z właśnie z księdzem, ale i z dyrektorem, nauczycielem szkoły. Ręce w kieszeniach, na „ty”.  Okazało się, że to był ten młody człowiek, który po objęciu władzy przez Obamę w Stanach, on się zaczął nazywać Obama.

         Chodzi o to, że gdy Obama senior wrócił do Kenii, oczywiście porzucił żonę, porzucił matkę Baracka Obamy, ale miał romans z młodą Żydówką amerykańską i kiedy senior Obama wrócił do Kenii to ona przybyła za nim, nic z tego nie wyszło, ale został ponoć właśnie ten młody człowiek, więc on jest, jak gdyby przyrodnim bratem Obamy, ani też nie jest to powiązanie bardzo jasne,  ale wystarczyło, że po objęciu władzy przez Baracka Obamę dopisał sobie nazwisko Obama. A mieszka w Chinach, bodajże od 15 lat, i przez cały okres, gdy Obama był prezydentem, to mój kolega z klasy był traktowany niemalże jak ambasador USA w Chinach.

        To było bardzo ciekawe, ale mówię to tylko po to, żeby pokazać, że powiązania elit kenijskich i elit globalnych nie są na poziomie jakichś małych płotek.

        Dlaczego to jest ważne, jeśli chodzi o tożsamość. Trzeba tutaj wrócić też do sprawy wiary. Przede wszystkim do Kościoła katolickiego. Zaznaczę, że moje spotkanie z papieżem Janem Pawłem II, moje, czyli moich rodziców, mojego brata, sióstr – Ojciec Święty przyjechał do Kenii w roku 80., następnie przyjechał na Międzynarodowy Kongres Eucharystyczny w roku 85.

        Na tym kongresie, w czasie tego kongresu mój młodszy brat Jakub przemawiał w imieniu młodzieży kenijskiej. Potem mieliśmy okazję, jako rodzina, spotkać się osobiście z papieżem, tak że mój tata zamienił z Nim kilka słów. Mówię o tym dlatego, że chcę też podkreślić, że to, co się dzieje i działo od tych czasów świętego Jana II aż do pontyfikatu papieża Franciszka ma powiązanie. Wszyscy widzimy teraz na to co się dzieje na przykład z takim kardynałem, jak Robert kardynał Sarah, też patrzymy na to, co się dzieje z takim kardynałem – zupełnie innym – jak Peter Turkson, tak samo z Ghany, a bardzo mało ludzi zauważa to, co się dzieje w Kenii, jeśli chodzi o Kościół. A jednak właśnie to, co się dzieje w Kenii; czyli kim jest Prymas Kenii, kim byli do tej pory prymasi w Kenii, jak gdyby  umyka ludziom, jest niejako na marginesie.

        A chcę zaznaczyć, jakie to ma ogromne znaczenie, choćby nawet dzisiaj, kiedy się mówi o szczepionkach.

        Rok temu w Kenii globaliści mieli kolejne wielkie zgromadzenie, na którym promowali przede wszystkim aborcję i depopulację. To była w zasadzie kampania sprowadzona przez prezydenta Kenii.

        Obecnie prezydentem Kenii jest syn pierwszego prezydenta, który był w mojej szkole, w tej samej szkole katolickiej 6 lat nade mną; ludzie którzy obecnie pracują na najwyższych szczeblach rządu i różnych instytucji Kenii, to są też w dużej mierze ludzie, którzy przeszli przez szkolnictwo katolickie  i tu jest mowa nie tylko o mężczyznach, którzy przeszli przez szkołę taką, jak ja, ale też chodzi o kobiety, które przeszły przez szkoły prowadzone przez siostry zakonne, katolickie.

        Chcę tutaj nawiązać bardzo szybciutko do tego, że po pierwszym prymasie Kenii Maurycym kardynale Otunga, który był człowiekiem niezwykle oddanym Kościołowi, prawdziwym pasterzem Kenijczyków człowiekiem o prawdziwej wierze, nadszedł czas inny, że tak to powiem, bo kolejnym prymasem w Kenii był kardynał Raphael S. Ndingi Mwana a’Nzeki, który zamiast – to taki drobiazg niby – zamiast piuski kardynalskiej chodził w takiej mycce, coś na styl muzułmański, też była czerwona, niby ta sama barwa, ale nie ten kształt. A więc już trochę taki zgrzyt.

        Dlaczego to jest ważne, bo w tym czasie to są lata 90. główna droga do seminarium przestała być z Kenii do Rzymu, a zaczęła się z Kenii do Argentyny; z Kenii do Meksyku, więc do Kenii wracali księża formowani w dużej mierze, niestety, na teologii wyzwolenia, bo wracali właśnie z Argentyny, z Meksyku, a gdy papieżem został papież Franciszek, jednym z ludzi, których promował na wiele funkcji watykańskich właśnie był najpierw arcybiskup John Njue, które następnie mianowany na kardynała i on to właśnie przez ostatni okres, bo podał się do dymisji  ze względu na wiek, jeśli się nie mylę w zeszłym roku ale był nie tylko wiceprezydentem Międzynarodowej Katolickiej Komisji ds. Migracji, ale też był członkiem Watykańskiego Sekretariatu Komunikowania Społecznego. Nie dosyć tego, był też członkiem Kongregacji ds. Edukacji Katolickiej.

        Zauważ, że te bardzo ważne, newralgiczne w zasadzie pozycje w Watykanie zaczynają być obsadzane przez ludzi, którzy są uformowani w bardzo specyficznym pojmowaniu wiary katolickiej, ci wszyscy młodzi księża, którzy wracali do Kenii, byli właśnie formowani w tych miejscach, a oni w zasadzie stają się teraz głównym nurtem hierarchii Kościoła nie tylko w Kenii.

        Podobnie taki kardynał Peter Turkson, który jak wiadomo jest wszędzie promowany, nawet w takich dosyć zaskakujących miejscach, gdzie człowiek pyta się, w jaki sposób to ma pomóc Kościołowi.

        Nie mówię tego, żeby cokolwiek wyszydzać albo też, żeby to przedstawiać właśnie w taki bardzo czarno-biały sposób. Właśnie tutaj akcent pada, zwłaszcza z punktu widzenia Afryki, bo w Afryce Kościół nadal jest Kościołem katolickim, ale akcent na rytuał, akcent na liturgię, jest zupełnie gdzieś indziej niż w tym, co było do tej pory. Tutaj już nie ma akcentu na żadne msze trydenckie, nie ma akcentu na ewangelizację. – a jest na ekumenizm. Tutaj jest to takie sprzężenie, szpagat kulturowy, kulturowo-religijny, z jednej strony ci wszyscy mężowie, w tym nawet kardynał Robert Sarah to są mężowie naszego Kościoła, którzy wywodzą się z tradycji, z rodzin pogańskich, albo z rodzin, gdzie przynajmniej jedna z osób w rodzinie nie jest katolikiem; z tego styku albo można powiedzieć, z tego znaku zapytania; czyli, gdzie my idziemy, a gdzie my idziemy buduje się na pytaniu, o to kim my jesteśmy.

        Jakim człowiekiem jest taki kardynał Peter Turkson? Kim byli kardynałowie Raphael S. Ndingi Mwana a’Nzeki , kim był kardynał John Njue? Oni są wśród nas, ale oni reprezentują i tutaj nie mówię podkreślam, żeby kogoś przedstawiać fałszywie, ale też to jest moje własne pytanie w tej chwili; czy chodzi o budowę naszego Kościoła Świętego na fundamencie 2000 lat i nauk naszego Pana Jezusa Chrystusa, czy chodzi tutaj  w pewien sposób o budowę Kościoła na zrozumieniu tożsamości według naszych obecnych hierarchów zwłaszcza tych pochodzących z Argentyny?

– Myślę, że chodzi o wbudowanie Kościoła w tę nową formację religijną, która ma być formacją globalną; która ma obejmować wszystkie nurty spirytualne i tworzyć jakąś taką panreligię, która będzie miała jedynie oboczności w postaci katolicyzmu, islamu czy różnych wierzeń pogańskich, wszystkich religii razem, które uznają potrzeby spirytualnego odniesienia istoty ludzkiej. Ale to już na pewno nie jest budowa Kościoła który ewangelizuje, który nawraca, który się odnosi do tego posłannictwa, jakie miał przez te 2000 lat i które tak, Bogiem a prawdą, stworzyło ten świat, który znamy, bo przecież chrześcijaństwo połączone z tradycją Grecji, z tradycją prawa rzymskiego wytworzyło nasz świat dzisiejszy.

– Kiedy odchodzi się właśnie od tych tradycji, próbuje się na siłę wprowadzić tradycję amazońską czy afrykańską wtedy nacisk jest na ekumenizm, na kulturę, a nie na główne elementy naszej wiary.

– Pismo Święte schodzi na dalszy plan

– Gdy w Kenii ostatnio trwała kampania sterylizacji ludzi, to jedynym głosem, który się sprzeciwił temu, byli właśnie biskupi kenijscy i Stowarzyszenie Kenijskich Lekarzy Katolickich, którzy obecnie nauczają ludzi o tym, czym jest ta kampania obecnie.

        – Mówisz o kampanii wyszczepiania?

        – Tak nadal uczą wszystkich Kenijczyków jak należy postępować wobec tego, co jest nam przedstawiane. Ale niestety tragedią, moim zdaniem, jest to, że w momencie, kiedy Stowarzyszenie Lekarzy Katolickich Kenii oponuje przeciwko temu ze względu na to, że przez minione 20 lat podobne kampanie trwały  w Kenii zwłaszcza przy szczepieniu na tężec, przy szczepieniu na polio przy innych szczepieniach, zawsze chodziło o sterylizację, o zabijanie możliwości prokreacji i depopulację, to w tej chwili Episkopat Kenii dziwnie  – nie wiem za czyją namową – właśnie nie oponuje. A dopiero co, w zeszłym roku jeszcze bardzo silnie oponował przeciwko całemu temu przedsięwzięciu.

        A propos, polskie Ordo Iuris było wtedy na tej konferencji i dzięki Bogu, bo odegrało piękną rolę .

– Dlatego są tak atakowani i odsądzani od czci i wiary.

– Oczywiście, że tak, ale właśnie takiego typu powiązania polsko-kenijskie są powiązaniami, które mają ogromne znaczenie poza Polską i Kenią.

        Dorzucę tutaj coś, co może na pierwszy rzut oka będzie dziwne. Chcę powiedzieć, że to, co się stało przy Traktacie Brzeskim teraz objawia swe konsekwencje

– Mówimy o traktacie, który kończył wojnę z bolszewikami, do którego wielu Polaków miało pretensje, że odcinał część ziem polskich.

– Zgadzał się na granice Polski, gdzie Polacy poza tymi nowymi granicami zostali potraktowani w zły sposób. Zostali odcięci, ale nawiązuję do tego w tym momencie, żeby może zaprosić do przemyślenia tych związków, kiedy traktuje się Polskę, gdy traktuje się naród polski w bardzo wąski sposób, gdzie przyjmuje się tezę, że żeby Polska była Polską i była silna, trzeba odrzucić to, co wydaje się mniej ważne, czy mniej centralne.

– Myślę, że to jest odrzucenie misyjności Polski, znaczenia misyjnego, cywilizacyjnego polskiej kultury.

– Jeżeli sami nie będziemy wierzyli w to, że polskość jest czymś co ma wartość cywilizacyjną, to co zostało odrzucone w tak zły sposób przy Traktacie Brzeskim,  to też zmieni tożsamość samych Polaków, bo my wtedy czujemy się  kimś innym, jeżeli mamy tak podaną tożsamość.

        I przez całe lata PRL wytworzyło się inne rozumienie kim należy być, żeby być Polakiem, jakie cechy Polaka są najważniejsze i w tym momencie też traci się szersze pojęcie znaczenia Polski poza Polską.

        – Bo zapoznana zostaje właśnie ta idea  cywilizacyjna,  która kształtowała tę część kontynentu, a ona jest aktualna, ale nie zawężona do etniczności; wtedy w czasie Traktatu Brzeskiego jeden z pisarzy polskich powiedział, że zakończyła się I Rzeczpospolita, zakończyło się Wielkie Księstwo Litewskie.

        – Zakończyło się pewne pojęcie Polski; gdy teraz ludzie poza Polską i my Polacy zastanawiamy się dlaczego są takie ogromne kłopoty w tej chwili z wdrożeniem Trójmorza, dlaczego sami nie potrafimy uwierzyć w to.

– Bo Polacy już nie mają tej misji,  tej wiary.

– Jak my możemy to zrealizować, gdy my właśnie odstąpiliśmy od tego, że to jest naszym dziedzictwem, a tylko traktujemy to jako jakiś projekt ponadnarodowy, ponad nasze siły

        Jeżeli nie zauważymy tego, to będziemy mieli teraz coraz bardziej poważne kłopoty ze spojrzeniem na to, jak mamy się wobec Chin, bo Chiny nie są tym samym co Rosja, i  nie są tym samym co Anglia czy Stany, jeżeli  nie przestaniemy myśleć  kategoriami takimi jak podejście do Polski  z Traktatu Brzeskiego, a na wszystkie te powiązania czy ze wschodem czy właśnie z południem będziemy patrzeć, że tylko może coś tam dodamy, to nie wystarczy, bo Polska nie jest po to, żeby być dodatkiem do czegoś.

        Kenijczycy w tej chwili nie uważają się za dodatek, chociaż niestety tak, jak wiele innych krajów, są tym dodatkiem, my nie możemy pozwolić na to, żeby nasza tożsamość była w rękach kogoś, kto nami poniewiera.

        – To jest rezygnowanie z podmiotowości, jeżeli z tego rezygnujemy to stawiamy się w rzędzie w kolejce do Chin czy kogoś innego; będziemy realizować to, co oni wymyślą i realizować ich idee.

– 5 marca bieżącego roku minister spraw zagranicznych pan Zbigniew Rau nadał mojemu ojcu honorową nagrodę Bene Merito, która jest przyznawana przez ministra spraw zagranicznych Rzeczpospolitej Polskiej tym, którzy szczególnie zasłużyli się w promowaniu wizerunku Polski za granicą.

        Znowu takie powiązanie, że syn Kenijczyka, który na pieszo doszedł do Kairu, po to, żeby studiować w Łodzi, a później wrócił  do Kenii z żoną Polką, w tym roku dostaje taką nagrodę, to myślę że to, coś daje do myślenia, że te powiązania może są w jakiś sposób teraz bardziej poważnie brane pod uwagę, że Kenia czy Afryka w ogóle, nie jest postrzegana już jako jakieś miejsce, gdzie Polska nie ma specjalnie ważnych  korzeni  po tych wielu latach, po tych wielu dekadach – i jakoś tam będzie;

        Nie możemy w ten sposób myśleć i Polska nie może sobie pozwolić, żeby nie istnieć właśnie w Kenii czy w innych krajach.

        Więc daj Boże, żeby to się zmieniło, żeby całe to spojrzenie Polaków na siebie się zmieniło, ale też daj Boże, żeby właśnie to spojrzenie  dało Kenijczykom inny pogląd na to kim jest, czy też czym jest Europa, kim są Europejczycy.

        Europejczycy to nie są tylko Anglicy czy Niemcy, czy Fini; tylko jest Polska, jest Chorwacja, są Węgry, są kraje, które nadal szczycą się tym, że są krajami katolickimi, chrześcijańskimi, które chcą właśnie pomóc innym krajom nie dać się przejechać walcem globalizmu.

– Dziękuję bardzo Staszku za te piękne i ważne słowa, myślę że Polacy powinni uwierzyć w siebie, swoją misję cywilizacyjną.

        Polacy rozsiani po całym świecie i ludzie związani z Polską bardzo często w Polsce widzą dużą wartość i doceniają tę polskość z oddali i jest to nieprawdopodobny potencjał, który Polska może wykorzystać właśnie do szerzenia  misji cywilizacyjnej; polskości, która nie jest zamknięta w etniczności tylko jest w wizji świata w podejściu do człowieka, szacunku do innych ludzi i w bardzo konkretny sposób zakorzeniona w wierze katolickiej od bardzo dawna.

        Może rzeczywiście jest to droga – wspominałeś Jana Pawła II, który mówił, że z Polski może wyjść odnowienie, też jak mówiła siostra Faustyna, ta Iskra, która odnowi świat, daj Boże, żeby tak było.

        Staszku bardzo dziękuję za czas, który poświeciłeś naszym Czytelnikom; miejmy nadzieję, że coś zbożnego z tego będzie.

– Daj Boże, Dziękuję bardzo.

rozmawiał Andrzej Kumor