Przed kolejnymi Igrzyskami Polonijnymi, tym razem w Gdyni rozmawiamy z działaczem sportowym z Kanady Jerzym Dąbrową

GONIEC: Panie Jurku, na początek proszę powiedzieć –  bo Pan to już siedzi na walizkach i wylatuje do Polski – Olimpiada Polonijna; co w tym roku jest inaczej?

Jerzy Dąbrowa: Teoretycznie jest niby tak samo, ale to się datuje i już od Igrzysk Polonijnych, które miały być w Kielcach.

One się nie odbyły w Kielcach w 2013 r.,  ponieważ w Kielcach była opcja PiSowska, a wtedy w Warszawie był rząd PO, więc zabrano Kielcom i tydzień przed, ogłosili, że będzie Wrocław, bo we Wrocławiu była ta „prawidłowa opcja”; Wrocław został organizatorem. To wtedy zaczęły się już takie rozgrywki.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

  – Pan od bardzo dawna jeździ na Igrzyska Polonijne?

– Po raz 1. pojechałem w 2005 r. To było w Warszawie i tam robił te igrzyska i właściwie jednoczył tych Kanadyjczyków Zbyszek Jóźwiak. Wspólnie ustaliliśmy, że ewentualnie spróbujemy to jakoś zorganizować, żebyśmy mieli takie same stroje.

Kręci mnie bardzo wiele spraw związanych z igrzyskami. Nie można traktować tego, że to tylko jest sport i jakiś tam fun wieczorem; że pobiesiadujemy, wypijemy jakieś tam piwo, zjemy grilla… Kanada pod względem wielkości jest drugim państwem na świecie i jakby nie było to docieramy od Atlantyku do Pacyfiku; mamy ludzi z Brytyjskiej Kolumbii, z Saskatchewanu, mieliśmy z Edmonton, z Calgary, z Montrealu; my się sami jednoczymy, powstaje taka fajna grupa i ta grupa cały czas się rozszerza i  te igrzyska łączą.

– Tworzą środowisko ponad granicami; większość ludzi jest od bardzo dawna poza Polską.

– Dokładnie.

        – Ale też ci ludzie są tutaj w bardzo wielu różnych dziedzinach życia i są takimi ambasadorami Polski, przez to że spotykają się tam w Polsce; że o Polsce coś wiedzą, tak że: „super sprawa!”

– To jest super sprawa tym bardziej że naprawdę docieramy nawet do trzeciego,  czwartego pokolenia Polaków, którzy wyemigrowali jeszcze przed II wojną światową; mamy kilka takich rodzin; w tamtym roku mieliśmy pięcioosobową rodzinę z Bolton, którzy po raz pierwszy byli w Polsce. Oczywiście, zakochani są w Polsce; nie widzieli Polski z tej strony, tylko widzieli to, co jest w telewizji, ewentualnie, to co media przekazują.

Jest taka satysfakcja, że bardzo dużo młodych ludzi, którzy nigdy nie byli w Polsce, pojechali na igrzyska i oni w Polsce zostali; pokończyli tam studia, a w tej chwili pracują na uczelniach!

Czyli, to powinno być oczko w głowie polskich władz, ponad wszelkimi podziałami, bo to jest coś, co promuje Polskę jako kraj sukcesu.

– No i właśnie tak to jest, a raczej tak to powinno być, bo tak faktycznie było jeśli sięgnę do historii – igrzyska zaczęły się w 1934 r., pojmowanie emigracji było wtedy zupełnie inne inny był prestiż, teraz pojęcie emigracji całkowicie się zmieniło, zostało zdominowane przez emigrację ekonomiczną i to tę europejską, Chyba przez to upada prestiż tych igrzysk.

Organizacją Igrzysk zajmuje się administracja takiego średniego szczebla. To, co jest oczkiem w głowie rządu to Polonie Wschodnie czyli Białoruś, Kazachstan, Ukraina, Rosja i jeszcze Czechy. Z tym się wszyscy zgadzamy, bo to są ziemie polskie i obowiązkiem polskiego rządu jest opiekować się tymi ludźmi, którzy tam mieszkali, których Polska opuściła. I tak jest, że rząd Polski bardzo się opiekuje tą częścią Polonii, jednocześnie im dopłaca do tych Igrzysk – praktycznie przyjeżdżają prawie za darmo.

Ale to nie o to chodzi, bo nas jest stać, żeby ewentualnie sobie zapłacić za podróż.

        – Mówi Pan, nas, tutaj stąd?

– Tak, w ogóle mówię o Poloniach zachodnich, tylko organizator jest od strony ideologicznej  rozliczany bardziej jeśli chodzi o Polonię wschodnią, w przypadku Polonii zachodniej ten prestiż jakoś już upadł.

 – A to duży błąd, bo tutaj jest główny obszar promocji kultury polskiej, ci ludzie, którzy tam jadą, ci Polacy, te dzieci, ta młodzież to przecież wkrótce będą w administracji, w korporacjach będą w tkance  tutejszego społeczeństwa, więc chyba bardzo powinno Polsce zależeć na tym, żeby wśród tych ludzi Polska miała dobrą markę?

– Do tego zmierzam, bo tutaj może za dużo mamy polityki, ale niestety ta polityka jest wszędzie i tak jak powiedziałem,  organizacją tego zajmuje się administracja szczebla średniego. W tej chwili, wszyscy wiemy jakie są rozgrywki w Polsce z opozycją, rząd nie jest aż tak zainteresowany jeśli tam się nic złego nie dzieje. Czyli ta administracja średniego szczebla, organizator, zachowują się jak myszy, gdzie kotu nie zależy na tym żeby tam wrócić i zrobić porządek. Wszystko to oni robią na swoją modłę i niestety, ale krzywdząc przede wszystkim Polonie zachodnie.



To wróćmy do tego, dlaczego ekipa kanadyjska jest mniejsza?

– Podam cyfry, to było widoczne na igrzyskach w 2015 r., w Katowicach, gdzie było kilkadziesiąt osób, a za dobrych czasów Igrzysk we Wrocławiu mieliśmy ponad 200-osobową reprezentację.

Teraz igrzyska są w Gdyni. Fantastyczny rejon, fantastyczne miasto. Lato, morze, Muzeum Emigracji, Dar Pomorza, bardzo dużo rzeczy do zwiedzania, a przede wszystkim jest bardzo duża diaspora ludzi z Pomorza, z Gdańska…

Na początku, kiedy myśmy to organizowali,  było ponad 200 osób chętnych do wyjazdu, ale niestety pokazały się znowu takie nieżyciowe przepisy, z czego wynika, że tego nie organizują profesjonalni ludzie.

I te wszystkie regulaminy wszystkie decyzje są ogłaszane zbyt późno. W tej chwili zostały nam niecałe 2 tygodnie do igrzysk i niestety, ale w dalszym ciągu nie wiemy bardzo dużo rzeczy.

 – Jakie to są te nieżyciowe przepisy, o co chodzi?

-Przede wszystkim tzw. pakiety hotelowe, organizator zmusza uczestników do kupowania pakietów.

Czy to jest drogie, nie można sobie gdzieś tam wynająć hotelu na własną rękę?

– Może nie w ten sposób powiedziałem że nas stać, pakiety były 4-stopniowe, były tańsze, w akademikach i nawet studenci byli dofinansowani, a te pakiety najdroższe kosztują 2050 zł za tydzień. To jeszcze nie jest tak tragicznie, jeśli jest wliczone jedzenie i opłata startowa.

Ale tu jest pies pogrzebany, ponieważ ludzie przyjeżdżają, którzy mają rodziny, domy w Gdyni i niestety nie wolno im tam mieszkać; muszą wykupić pakiet, nawet jeśli przyjeżdżają na jeden dzień.

Ludzie, którzy przyjeżdżają tylko na jedną konkurencję, bo są też sportowcy profesjonalni. Tacy, jak Piotr Lach czy ja, to my możemy być omnibusem, możemy startować we wszystkim, to jest na poziomie amatorskim i to jest OK. Ale sportowcy profesjonalni startują tylko w jednej dyscyplinie, a muszą wykupić pakiet na cały tydzień. A nikt nie chce płacić za cały pobyt, jak będzie tylko 1 dzień.

 – Kiedy wprowadzono te pakiety?

Dwa lata temu, w 2017 roku.

Nie odczuwa Pan czegoś takiego, że to jest po prostu forma dorabiania dla tych lokalnych władz, oni tam mają układy z hotelami?

– Jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze.

W tym roku startowałem na mistrzostwach świata halowych w Toruniu w lekkoatletyce. Około 4000 uczestników. Ludzie, którzy w większości nie mówią po polsku – było tak to fantastycznie zorganizowane, wszystko można było załatwić on-line, nikt nikomu nie załatwiał żadnych hoteli. Ludzie sobie wspaniale radzili, byli zadowoleni…

Tutaj wszyscy jesteśmy Polakami i jest problem, bo my nie chcemy tych pakietów, nie chcemy, żeby nam w dzisiejszych czasach ktokolwiek załatwiał hotel, po co?!

        – Panie Jurku to proszę powiedzieć, kto w tych igrzyskach rządzi, do kogo można kierować te uwagi?

– Generalnie jest tak, że na telefonach są wystawieni tak zwani ludzie na pożarcie, ci ludzie się zmieniają w każdych igrzyskach, a z tylnego siedzenia rządzi Stowarzyszenie Wspólnota Polska, które jest głównym organizatorem.

– To była taka organizacja „przetrwalnikowa” czy tak?

– Dokładnie o to chodzi!

  – Dobre etaty, możliwość wyjazdów…

– Oni nie są kontrolowani aż tak bardzo przez rząd, bo rządowi nie zależy na tym. To jest jakaś tam spokojna organizacja coś się odbywa, to jest odfajkowane, a oni są bardzo dobrzy jeśli chodzi o wszystkiego rodzaju raporty i przede wszystkim Polonia wschodnia jest bardzo zadowolona, bo naprawdę za darmo dostać wyjazd do Polski i przez tydzień pobawić się troszkę, zrobić dla sportu…



– A przy okazji traktują nas, jak taką dojną krowę, którą można troszkę tam szarpnąć, bo jest okazja?

– No niestety, i to boli. Oni gremialnie ogłaszają, że wprowadzili w tym roku dofinansowanie dla ludzi do 28. roku życia, no ale niestety my płacimy więcej, więc prawdopodobnie to jest z jednej kupki na drugą przekładane.

Nie wiem dlaczego tak się dzieje, nie mam pojęcia. Myśmy próbowali naprawdę różnych akcji, tuż po wyborach prezydenckich, kiedy został prezydentem pan Andrzej Duda myśmy przez naszych znajomych posłów dotarli do Pałacu Prezydenckiego,  przyjął nas pan minister odpowiedzialny za sprawy Polonii i Polaków za granicą, myśmy wręczyli mu petycję, obiecał to zrobić. Zresztą tych petycji później wręczaliśmy dużo różnym ministrom, posłom, senatorom. Nie działa! Po prostu nie działa.

Można powiedzieć, że jesteśmy takim piątym kołem u wozu?

– Piątym kołem u wozu i ja w tej chwili już raczej zrezygnowałem z tego tak zwanego menadżerstwa w Kanadzie, bo nie jestem w stanie ludziom z Kanady wytłumaczyć, dlaczego tak się dzieje.

Przecież myśmy penetrowali środowiska kanadyjskie, mieliśmy swoich ludzi na uniwersytetach, w klubach sportowych, pisaliśmy pisma,  wyławialiśmy te perełki.

     – Nawet dla polskiego sportu!

– Tak, dokładnie, bo nieraz często i gęsto, są to profesjonalni sportowcy, którzy nie łapią się do kadry, a chętnie mogą ewentualnie reprezentować Polskę.

I w tym roku udało nam się dotrzeć do siatkarzy, po raz pierwszy miały pojechać siatkarki. Niestety, te obwarowania sprawiły, że oni zrezygnowali w momencie ukazania się regulaminu, wymogu, pakietów i tego typu rzeczy

To proszę jeszcze na koniec powiedzieć panie Jurku jak to dzisiaj wygląda, ile będzie od nas osób?

– Napisałem taki rozpaczliwy post na Facebooku i od razu dostałem maila od pana ze Wspólnoty Polskiej, z takim jak gdyby wytłumaczeniem. Pan ze Wspólnoty Polskiej powiedział, że 125 osób z Kanady w ogóle wyraziło zainteresowanie, 49 osób zadeklarowało się jako Team Canada, a około 90 osób jest zweryfikowanych; czyli prawdopodobnie są to piłkarze.  49 osób deklaruje się jako Team Canada, czyli ewentualnie wspólne ubranie, i wspólne biesiadowanie. Liczymy na sytuacje medalowe. To wszystko jest ważne, ważne są medale, ważna jest integracja.

– Pozostaje mi życzyć jak najwięcej medali i tego żeby te złe wiatry jakoś przestały wiać i ktoś wreszcie zainteresował się tą olbrzymią niewykorzystaną szansą; potencjałem  Igrzysk Polonijnych.

– Dziękuję bardzo za życzenia i cały czas są takie deklaracje i tutaj nawet z panem ze Wspólnoty, z którym rozmawiałem na drodze mailowej – on absolutnie wyraził zainteresowanie, żebyśmy się spotkali i uzgodnili swoje stanowiska, powiedzieli co nas boli, ale w sumie tak jest zawsze, na każdych igrzyskach i później dzieje się to samo.

Wszyscy są gotowi rozmawiać, ale potem przemawiają pieniądze?

– Tak, dokładnie, potem te wszystkie ustalenia wędrują do kosza i zaczynamy od nowa, jest ruch w interesie.

Miejmy nadzieję, że kiedyś się to skończy dziękuję bardzo.