Są dwie rzeczy które uszczęśliwiają człowieka; relacje z innymi, czyli w skrócie miłość, oraz poczucie sensu życia. Człowiek, który nienawidzi innych ludzi nie będzie szczęśliwy; nie zazna pokoju ducha. Podobnie, gdy nie widzimy sensu istnienia, otwiera się w nas czeluść. Wielu w nią wpada.
Dzisiaj w naszym zachodnim świecie jesteśmy świadkami rewolucji. Do końca nie ogarniamy jej całkowitego obrazu. Niektórzy mówią że chodzi o to, żeby było mniej ludzi inni mówią że chodzi o uratowanie planety zagrożonej przez emisję gazów związanych ludzką cywilizacją. A tak na dobrą sprawę chodzi cały czas o to samo.
Człowiek na początku istnienia, z podszeptu złego ducha, zanegował porządek Boży. Zerwał owoc drzewa wiedzy dobrego i złego, by być „jak Bóg” i sam stanowić, co złe, a co dobre. Jest jednak do tego niezdolny ponieważ jest stworzony w taki, a nie inny sposób, z takimi, a nie innymi przymiotami i powołaniem. Najważniejszym przymiotem naszej nieśmiertelnej duszy jest wolna wola, którą Bóg dał po to aby Go kochać potwierdzając dzieło stworzenia w jego hierarchii i porządku.
Tymczasem człowiek usiłuje pokazać że potrafi porządek świata ulepszyć i przewartościować, nadać mu nowy sens, zbudować od nowa. Poprawić Boga. Człowiek nie ogarnia swojego duchowego istnienia nie jest w stanie przekroczyć bariery śmierci, ale z podszeptu złego ducha usiłuje z doczesności zrobić wieczność, czego najbardziej komicznym przykładem jest zmumifikowanie Lenina.
Wszystko to ma nam zapewnić samozbawienie. Wszystkie wielkie ideologie prowadzą do lepszego świetlanego jutra na ziemi. Wystarczy tylko wyeliminować przeszkody, usunąć ludzi niepożądanych wyeliminować tych, którzy wydają się być „jakąś pomyłką”; ograniczyć wolną wolę innych ludzi, aby nie mogli robić tego co wydaje się nam głupie, wsteczne i bez sensu. Jednym słowem człowiek na nowo je owoc z drzewa wiedzy. Śmiertelny miotany żądzami, przepełniony pychą usiłuje przeformatować świat bez Boga. Usiłował już wiele razy i dzisiaj jesteśmy świadkami podobnej próby, bo jesteśmy w stanie kontrolować ludzi lepiej niż kiedyś, bo jesteśmy w stanie mówić jednym językiem mimo wieży Babel, a dzięki kamerom, sensorom i satelitom ogarniać wszystko i wszystkich
tak by wszyscy „nie mieli nic” i „byli szczęśliwi”
Ponownie więc widzimy propagandowe obrazy pięknych, młodych, uśmiechniętych, zadowolonych ludzi ze sztandarami. Podobnie uśmiechnięci byli ci, którzy wierzyli w nadrzędność jednej rasy czy plemienia. Mimo to próby stworzenia ich systemu się waliły. Dzisiaj tłumaczy się nam, że powinniśmy się wyzwolić z patriarchalnych pętów rodziny i narodu, by budować „nową szczęśliwą przyszłość” przyszłość bez wojen; przyszłość sprawiedliwą, w której każdy będzie znał swoje miejsce i będzie zadowolony. Droga do tego wiedzie przez absolutną kontrolę, pozbawienie wolnej woli, którą mamy podporządkować podporządkowywać nowe hierarchii, nowym bogom. Mamy być jedną masą wymieszaną uśrednioną o jednakowej tożsamości, najlepiej ze sztucznych łożysk Jest to droga donikąd. To droga na manowce a nie do szczęścia.
Tylko człowiek, który afirmuje porządek Boży wkracza na ścieżkę szczęścia. Świadczą o tym wszystkie doświadczenia ludzkości. Dzisiaj po raz kolejny odbywa się szatański taniec bezbożności; przymuszenia do afirmacji podmienionego porządku rzeczy; świata bez Boga, lekceważącego Boży Dar Życia, w którym podobnie jak podczas wcześniejszych hekatomb mówi się o konieczności usunięcia „pewnych przeszkód”, a przede wszystkim pozbawieniu nas wolności. Tej, którą daje wszystkim Chrystus Dzieciątko zawracając ludzkość znad Czeluści.
Andrzej Kumor































































