Ala zanim o kozie i urabianiu gęby.

A my im. Marszem Niepodległość. Czy już Marszami Niepodległości, bo odbywają się one w coraz większej ilości miejscowości. Ileż oni by dali, aby setki tysięcy ludzi wyszło dobrowolnie ze swoich domów, przyjechało za swoje pieniądze i przemaszerowało w ich sprawie. Ale my naród uparty, nieprzekupny i niestrachliwy. Maszerujemy z flagami polskimi, śpiewem, i modlitwą po prostu ciesząc się, że naród polski ma państwo polskie – ponownie od 101 lat! Nam nikt nie płaci za uczestnictwo, nikt nam nie kupuje flag, nikt nam nie każe w tych marszach uczestniczyć. Taki radosny marsz, że mamy Polskę jest niezrozumiały dla wielu. Nie rozumieją, że można kochać swój kraj i być dumnym z tego, kim się jest – Polakami cieszącymi się, że mamy Polskę!

W tegorocznym Marszu Niepodległości w Warszawie wzięły udział tysiące Polaków. Szczegółowy reportaż zapewne zamieści Naczelny, bo jak co roku był uczestnikiem Marszu Niepodległości. A ja nie mogę oprzeć się wyrażeniu dumy, z tego że potrafimy skutecznie zademonstrować naszą radość z tego kim jesteśmy, i z tego, że od 101 Polacy mają Polskę. Pomimo wszystko. Pomimo różnych zapędów odebrania jej nam i się z tego cieszą i to manifestują. Ja też. Nic w tym złego, nawet jeśli się to komuś nie podoba.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU



A teraz o kozie.

Dawno, dawno temu, przed czasami poprawności politycznej, szczególnie ostrej w kraju naszego osiedlenia, historia ta byłaby prosta i do rzeczy. Ale dzisiaj, to hej, hej, trzeba trzymać wodze. A więc ta koza była zalecona jednemu facetowi, który skarżył się, że ma tak ciasno w domu, że nie może wytrzymać, i studiować swoich ksiąg. A tych ksiąg z powodu poprawności politycznej też nazwać nie mogę. Nie chcę, żeby Naczelny znów miał kłopoty, a przynajmniej niektórzy, którzy myślą, że mają coś do powiedzenia (choć wcale nie mają) i uważają, że są alfą i omegą na polonijnym podwórku i mogą szachować na szachownicy polonijnej jak im się zechce, a my owieczki folwarczne, będziemy za nimi podążać. Nie, bo nie jesteśmy owieczki folwarczne, a oni nie są alfa i omega nawet jak im się tak o sobie zdaje. Oczywiście, tych co uważają się za alfa i omega nazwać z imienia i nazwiska też nie mogę, choć wszyscy wiedzą, o kogo idzie. Mnie za to (i ciebie, Januszu, i ciebie, Grażyno) od ciemnogrodu, moheru, motłochu, katola, szowinisty i faszysty, a nawet nazisty wyzywać wolno. I ostatnio imiennie od Janusza (koniecznie w białych skarpetkach i sandałach) i od Grażyny (koniecznie obładowaną zakupami) wyzywać was i mnie wolno. A czemuż bym miała się tych niby mądrzejszych słuchać? Więc przychodzi ten facet po poradę do specjalisty od stresu (specyficznego zawodu też nie mogę wymienić) i prosi o radę, bo mu w domu za ciasno. Żona, dzieciary, a tu studiować trzeba. Doradca poradził mu, żeby sobie wziął do domu kozę. Wkrótce ten zestresowany facet przylatuje z powrotem, i jęczy, że jeszcze gorzej, bo do tego smród i meczenie kozy.

– To sprzedaj kozę, i przyjdź za tydzień  – radzi mu specjalista. Delikwent tak zrobił i przyszedł.

– I co? Pomogło?

– A pomogło, pomogło. 

Tak i nam urabia się gębę. Po globalnych atakach i obelgach Polaków i Polski ze strony byłej ambasador Izraela Anny Azeri, prezydenta Izraela i samego Benjamina Netanyahu, o tym jacy to Polacy są okropni (pisałam już o tym felieton posługując się cytatami, żeby nie być gołosłowną) Izreal przysłał nam nowego ambasadora. Ten zaś od razu zaczął się rządzić w podległym mu kraju zgodnie z wytycznymi swojego rządu, i przyzwoleniu rządu i MSZ-u RP.  Ale zaczął nie od Polaków i nie od Polski, ale od wyrażenia niepokoju nad posłami do Sejmu (a jest ich 11-tu) Konfederacji. A my mieliśmy to odczuć jako wyprowadzenie kozy, bo dalej tłoczno jest, ale już nie my wszyscy jako naród i jako Polska jesteśmy źli, tylko pewna grupa – Konfederacja. No ładnie! Co by się stało gdyby nasz ambasador w Izraelu Marek Magierowski zaczął się oficjalnie wtrącać w wewnętrzne sprawy Izraela? Nie tylko, że nie zaczął (bo my Polacy mamy dyplomatyczną klasę) ale zaczął, delikatnie i łagodnie odbijać pałeczkę szarzącego się w Izraeleu i na świecie antypolonizmu poprzez publikacje prasowe. Ale i tak nic to mu nie pomogło, bo został najzwyczajniej w świecie opluty (dosłownie) przez Izraelczyka przed ambasadą RP w Tel Avivie. Jeszcze w Tel Avivie (a nie w Jerozolimie). Niby ten plujący facet był sfrustrowany i to była jego obrona. Na tym fizyczne plucie się skończyło. Mało kto wiedział. Nie tak jak tamto plucie na Polskę i Polaków. Plucie na Polskę i Polaków poszło w świat i zostało. A nam się zabiera kozę z domu, żeby nam się wydawało, że fałszowanie historii i obelgi pod naszym adresem się zmniejszyły. Nowy ambasador Izraela w Polsce jest zaniepokojony jedynie Konfederacją. I to jest ta wyprowadzona koza i robienie nam gęby. A robienie gęby wzięło się z książki Witolda Gombrowicza ‘Ferdydurke’. Za antypolonizmy nikt nas do tej pory nie przeprosił i nie skończył z nimi. Sami poprzez programy państwa polskiego musimy to ukrócić. I coś się w tej sferze dzieje. Ostatnio nawet premier Morawiecki wystosował list protestacyjny do Netflix-a za określenie polskie obozy zagłady. Ale żeby skończyć optymistycznym akcentem, jak przystało w Dniu Niepodległości, to wiele placówek dyplomatycznych i państw złożyło nam życzenia z okazji Święta Niepodległości, między innymi ambasador US w Polsce, Georgette Mosbacher, a oficjalny profil państwa Izrael złożył Polsce życzenia z okazji Święta Niepodłegłości. To nie to co było w zeszłym roku z okazji 100-lecia odzyskania przez nas Niepodległości, kiedy to prawie cały świat nam gratulował, ale i tak miło, bo takie gesty, jeśli nie prowadzą do uśpienia nas, to ułatwiają nam pilnowanie Polski. 

Alicja Farmus