Ci, którzy mnie czytają wiedzą, że jestem niepoprawną optymistką. Najczarniejszy dzień zaczynam od śpiewu ‘Kiedy ranne wstają zorze’.

Ta pieśń poranna łączy mnie ze światem, łączy mnie z przeszłością, wskazuje drogę. Ta pieśń poranna po prostu umiejscawia mnie na tym świecie. Szczególnie zwrotka, która mówi, że ‘wielu snem śmierci popadli co się wczoraj spać pokładli, my się jeszcze pobudzili, żeby cię Boże sławili’. Jak my się jeszcze pobudzili, to po to aby sławić Boga, i dać się mu prowadzić. To o tyle łatwiej, mniej szarpaniny. A Bóg wcale od nas nie wymaga, abyśmy byli ponurakami. Wręcz przeciwnie. A przede wszystkim nakazuje dzielić się otrzymanymi darami. Przecież każdy z nas został czymś obdarowany. Augustyn mówił, że kto dobrze śpiewa, ten dwa razy się modli. Niekoniecznie musi to być służba swojej społeczności poprzez śpiew. W końcu nie każdy został obdarzony darem głosu. Ale znam jednego takiego, który chyba został obdarzony darem krytyki i narzekania. Ach, i bycia ofiarą. Ciągle ktoś mu coś złego zrobi. Mówię mu, żeby im wybaczył.

– A jak mam im przebaczyć, skoro oni mnie o to nie proszą?

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

I tu mnie facet po prostu zagiął, bo ja mam ten sam dylemat. Jak mam wybaczyć tym co na nas donosili za komuny, a niektórzy donoszą dalej, jeśli oni uważają, że nic w tym złego? I parę judaszowych srebrników (albo innych przywilejów) zawsze się przyda. Szczególnie, jak nikt o tym nie wie. To, że szkodzi się bliźniemu? A któż by się tym przejmował. Najczęściej zresztą ten inny, któremu się szkodzi to już nie jest bliźni, \więc wolno mu zza winkla dosunąć. A potem udawać niewinnego, i jeszcze współczuć, że tak mu kiepsko idzie.

Poleciłam temu ciągle stękającemu. aby modlił się o dar przebaczenia, bez względu na wszystko. Jest to szczególnie wskazane teraz w czasie adwentu, aby dobrze przygotować się na przyjęcie Dzieciątka Bożego, i samemu odnowić się duchowo, a nawet narodzić jeszcze raz. Taka łaska cyklicznego odnowienia. I tak sobie pomyślałam, że właściwie ja też powinnam się modlić o dar przebaczenia, bo za nic nie mogę przejść do porządku dziennego nad donoszeniem na innych w czasach pogardy (takich jak okupacja, komuna, chęć dowalenia drugiemu). Czasem łatwo jest radzić drugiemu, ale samemu tej rady nie stosować. To okres adwentu przyniósł mi te refleksje w postaci daru zadumy. Właściwie powinnam temu facetowi poradzić, aby wybaczył, co wcale nie znaczy dostał amnezji i zapomniał. Tak będzie łatwiej i mnie. Wybaczam tym wszystkim pysznym i donoszącym, ale nie zapominam. Wybaczam, aby mnie żałość nad podłością ludzką nie zżerała i nie wątrobiła się czyimś paskudnym zachowaniem. Czyli robię to dla Boga, a przez to i dla siebie. Ale pamiętam i prawdę będę przywoływać na każdym możliwym kroku, ku przestrodze innym. Chyba, że poprosicie mnie o przebaczenie? A i taki cud może się zdarzyć, szczególnie w okresie adwentu.

Michalinka